No ja nie, bo trzeba składać życzenia i słuchać życzeń od innych i w kółko co roku te same życzenia a dodatkowo jeszcze przy tym trzeba się całować. Nie lubię tej tradycji łamania się opłatkiem.
Nie wiem skąd to się wzięło.
A jak to jest u was golowicze?
Nie lubię. Na siłę, życzenia w sumie bez sensu a też dostajesz bzudrne typu że może kolejny wnuczek w przyszłym roku, podczas gdy z jednym mam sajgon w domu.
Tak samo zresztą z prezentami. Nikt nie jest na tyle blisko żeby wiedzieć co kto faktycznie potrzebuje i kupuje na siłę. Są biedne rodziny wiadomo, ale u nas np. z takich pierdół to sobie każdy na co dzień kupuje więc głowić się trzeba ostro albo każdy pyta każdego drugą połówkę co by chciał ten pierwszy.
Dokładnie a z prezentami też prawda. A dodatkowo dopowiem, że jak np. ktoś da komuś drugiemu droższy to ta osoba co kupiła tańszy po pierwsze źle się z tym czuje a po drugie ten co dał droższy prezent też może poczuć się urażony, że dostał tańszy. Od prezentów są też urodziny. Wtedy jest to skupienie się na jednej osobie i działa w jedną stronę. No i się wie że ten i tamten dał mi prezent na urodziny w takiej cenie i wtedy się już wie jaki prezent kupić komuś temu w jego/jej urodziny.
Koszmar introwertyków, w dodatku nic nie warte te życzenia zazwyczaj bo wymuszona formułka byle odklepać.
Najlepsze jak się usłyszy 'bądź grzeczny' , 'słuchaj rodziców' czy nawet 'dobrego kawalera' albo dziecka itd...
Szczerze współczuję ludziom, którzy mają problem z podzieleniem się opłatkiem i powiedzeniem kilku przyjemnych słów swoim najbliższym.
No jest z tym problem, bo to takie odklepanie tego samego jak co roku i takie na odczep się. Od tego są urodziny. Wtedy wygląda to jakoś naturalnie i od serca.
Planeswalker podzieli się opłatkiem ze swoimi multikontami.
U mnie od zawsze najstarszy przy stole wstaje i składa ogólne zyczenia wszystkim. Nastepnie kazdy lamie symboliczny kawalek swojego opłatka i zjada. A jezeli ktos koniecznie ma potrzebę złożenia życzeń indywidualnie, robi to po kolacji.
A jak jest po amerykańsku? Oni w ogóle obchodzą Wigilię? A czy po prostu 25 grudnia rozpoczynając od rozpakowywaniu prezentów z pod choinki i też że są podpisane dla kogo ale nie od kogo?
Z tymi prezentami spoko sprawa, bo nikt nie wie co od kogo jest i nikt nie poczuje...
Czytaj post 3.1
Nie wiem czy to po amerykańsku, ale od wielu lat taka forma wszystkim odpowiada.
Jestem ateistą i nie obchodzę wigilii, ale jeszcze parę lat gdy moja babunia żyła (a była osobą bardzo religijną) - to się udawało dla niej cały cyrk. Jestem też introwertykiem, więc składanie życzeń "rodzinie" która widywałem raz do roku była dla mnie równie przyjemna co sypanie soli do rany i zakraplanie oczu sokiem z cytryny.
Teraz babunia już ze św. Piotrem i resztą bandy, z rodziną nie utrzymuję kontaktu bo i tak go nigdy nie miałem więc mam spokój.
A ja nie jestem nie religijny i olałbym to ale spędzam święta dla mamy. Reszte rodziny mam na papierze i nawet niech nie przychodzą do mnie na pogrzeb jak zdechne, bo my wspólnego mamy. Teraz mamie pomagam przygotowywać potrawy, lubie skromnie, będzie barszcz i rybka. Prezentów nie będzie, bo nie jestem dzieckiem. Telefon sobie kupię po nowym roku chyba. Życzenie składam takie: dużo zdrowia, chwd rządowi i darmozjadom ze wschodu. Niech mają najgorzej i yabac i tyle. Nie rozumiem jak można spędzać święta z kimś kogo się widzi raz w roku. Strasznie zakłamani jesteście...
Ps. w wigilie będą tylko parówki w lodówce-Maria Czubaszek
Hehe 2 osoby tu wspomniały, że są introwertykami. Ja też nim jestem.
Introwertyk to nie samolub czy jakiś outsider. To osoba, która ze spokojem pójdzie gdzieś na imprezę i jest też towarzyska ale też taka osoba potrafi być sobie sama i jej to nie przeszkadza plus lubi ciszę i samotność mimo, że też będzie siedzieć w gronie znajomych. Więc nie myl kolego pojęć kim jest introwertyk. Introwertyk to nie samotnik itp.
Opłatek nic nie ma do introwertyzmu. Odpisałem Ci na to co napisałeś w 10.
A to że tu dwóch napisało, że są introwertykami to też się pochwaliłem.
Zależy z kim, ale niespecjalnie lubię te same życzenia co roku słuchać.
To nie 2013 rok gdzie wigilia była rodzinna, kupa ludzi przy stole (z 30 osób, ciotki, wujkowie, babcie, dziadki, rodzice, siostry) i taki bałagan panował że głowa mała, ale miało to też swój klimat. Teraz jedynie pozostało podzielić sie opłatkiem z rodzicami i to jest wszystko, większość babć i dziadków nie żyje, wujkowie ciotki schorowane, inni założyli rodziny i ruszyli w swoje strony. Jedynie teraz to jak wigilia jest w pracy to ciężko się z kimś łamać, jak wiesz ze ten ktoś obgaduje za plecami kogoś i się głupio uśmiecha ze wszystko jest ok, no ale przy szefie trochę nie wypada się nie podzielić.
My w inkwizycji łamiemy kołem.
Nie cierpię tego. Nie dlatego że jestem introwertykiem, wręcz przeciwnie jestem mega ekstrawertykiem. Po prostu nie lubię składać na siłę życzeń każdemu z osobna.
Od zeszłego roku nie, usłyszałem od jednej z ciotek takie zdanie:
- tobie to nawet nie wiem co życzyć
Nie, ale trzeba zrozumieć, że to tradycja. Każdy ma swoje podejście do tej tradycji i staram się to uszanować. Pewnie można to zastąpić żeby poczuć się komfortowo.
Zależy czy ten z kim się ewentualnie łamie ma czyste ręce czy nie. A jeśli akurat był w toalecie na dłuższe posiedzenie to nie. Bo może rąk nie domył albo papier mu pękł. Więc załóżmy że nie lubię.