Zdalem prawko :)
17 lat od pierwszego podejscia. W Polsce z 7 probowalem, ale stres zawsze bral gore. Teraz w Szwecji za pierwszym razem.
Tak sie chcialem ponapinac!
Znaczy przez 17 lat nie robiłeś po przygodach w Polsce, a teraz w Szwecji się zdecydowałeś?
I co, tam łatwiej zdać, czy teraz już stres był mniejszy?
Wytrwalym jest czlowiek, ktory probuje ciagle. Ja probowalem czasami :) Powinienem zdac to lata temu, a tak po kazdym oblanym egzaminie sie wkurwialem i rzucalem wszystko w cholere.
Via Tenor
Za dlugo sie nie nacieszysz.
Bo za 5 lat AI ma calkowicie przejac sterowanie pojazdami.
Jesli AI sie zbuntuje, to potrzebujemy ludzi potrafiacych prowadzic pojazdy mechaniczne.
Oczywiscie a za 6 lat przejmie prace programistow czy innych informatykow.
Pierwsze podejście to miałem w sumie połowę życia temu jakoś.
Pamiętam rozmowy o zdawaniu, że jak się nie zdało za 3-4 razem to lepiej dla dobra swojego i innych dalej nie próbować.
Cóż, znam osoby które zdawały za 4 jak i 8 razem a jeżdżą nie gorzej niż ci co zdali za pierwszym razem.
że jak się nie zdało za 3-4 razem to lepiej dla dobra swojego
Co? Przeciez w Polszy zdanie za 3-4 razem to jest wrecz norma.
Skurwysyny egazminatorzy jak i cale ta szopka z egzaminem jest zaprojektowna tak zeby cie udupic na jakims malym drobiazgu i wyciagnac od ciebie jak najwiecej kasy a nie sprawdzic twoje zdolnosci.
Zreszta jak cala nauka w tym kraju. Szkoda strzepic nawet ryja. Juz pomijam glupoty ze trzeba pokazywac jak sie otwiera maske czy gdzie sie wlewa olej.
Po chuj mam to pokazywac, jak kupie sobie Tesle czy Ferari to bede mial silnik z tylu albo wogole go nie bedzie.
Patrząc po jakości rodzinnych kierowców i tak uważam, że zdać jest za łatwo w wielu miejscach. Ale u nas problemem jest właśnie dysproporcja w trudności egzaminu pomiędzy miastami. Sam znam parę osób co nie mogły zdać w Gdańsku, jechały do mniejszych miast i zdawały tam bez problemu, choć ich nie znały nawet.
Ewentualnie powinien być egzamin sprawdzający za 10 lat posiadania prawka, z tym, ze wiadomo prostszy. Bo naprawdę odnoszę wrażenie, że połowa ludzi prawko w chipsach znalazła i nie ma pojęcia ani jak używać drogi z więcej niż jednym pasem ruchu, rond turbinowych, czy ustawić sobie lusterek/fotela nie potrafi nawet. O mistrzach w stylu jadę szybko ale bezpiecznie to nawet nie wspominam już. Ale tych pakujących ci się przed maskę na zjazdach mimo, że za tobą jest pusto ale nie, musza ci zajechać a ty musisz dawać po heblach bo jak to wjechać za kogoś. O parkowaniu zgodnie z przepisami to już w ogóle nie ma co się rozpisywać.
Gratulacje, ja też uwaliłem trzy egzaminy, aż w końcu zdałem.
Na pierwszym to byłem tak obsrany, że powinienem oblać już ze 30 sekund po wyjechaniu z WORD, a potem minutę, dwie minuty, cztery minuty, pięć minut (...), co skrzyżowanie i znak drogowy to robiłem coś źle. Ostatecznie uwalił mnie po 20 minutach za niezatrzymanie na STOP-ie, ale prawda jest taka, że facet był naprawdę w porządku - wiedział, że nie zdam, a chciał żebym się na przyszłe egzaminy trochę "wyluzował".
Na drugim dobrze jechałem, oblałem w takiej sytuacji pechowej dość, że mi pomarańczowe wskoczyło już po przejechaniu pasów - to już skręciłem na tym pomarańczowym, bo bym nie widział sygnalizatora. A kolegę w analogicznej sytuacji oblano, że się zatrzymał za pasami za "zbyt mało dynamiczną jazdę". No ogólnie pech, bo uważam, że to był mój najlepszy egzamin. Tu mi mógł facet podarować, ale się wyrównało.
Za trzecim razem - my mamy w Płocku tory przecinające miasto w kilku miejscach - pociąg. Szlabany się podniosły, ruszam, ale coś mnie hamuje. No niestety - światło sygnalizatora kolejowego było nadal czerwone. Lekcja na całe życie.
Za czwartym razem to już przejechałem ten egzamin na jakimś ultra-instynkcie, wiedziałem, że go zdam zanim w ogóle przystąpiłem. Ale tu kluczowa była zmiana mentalna, po raz pierwszy szedłem tam z nastawianiem ofensywnym, a nie defensywnym, coś na zasadzie "dacie mi to prawko, albo wyciągnę je z gardła" i to mówiąc szczerze było kluczowe, choć jechałem obiektywnie mniej sprawnie niż na #2 ;-)
A potem 15 lat nie jeździłem, przez te egzaminy nabawiłem się jakiegoś takiego kompleksu, że jestem złym kierowcą i zacząłem od nowa dopiero niedawno, gdy mi się zrobił samochód potrzebny. Szczęśliwie drugi rok póki co bezwypadkowo, bezkolizyjnie, bezobtarciowo, tego się trzymajmy ;)
Gratulacje! Też zdałem zagranicą po próbach w Polsce - w Bahrajnie jest dużo prościej. Czy test w Szwecji jest inny od polskiego?
Dzięki wszystkim.
Fett mogę jeździć od razu na dowodzie osobistym. Prawko przyjdzie za tydzień.
Hoora jest inny, bo warunki są inne. Obowiązkowo musisz odbyć kurs na ślizgawce. Pozwalają Ci sprawdzić jak auto będzie się zachowywało przy wpadnięciu w poślizg przy różnych prędkościach.
Teoria prostsza niż w Polsce. 65 pytań i trzeba zdobyć 52 punkty, żeby zdać.
Sam egzamin praktyczny jest identyczny jak w Polsce, ale nie ma łuku i ruszania pod górkę.
Najczęściej w trakcie jazdy zaliczysz drogi wiejskie z ograniczeniem 70-80 i autostradę. Chyba najważniejszą rzeczą na którą zwracają uwagę to sprawdzanie martwego kąta. Za nie sprawdzenie go przy skręcie w lewo można z miejsca uwalić.