Moim lekarstwem na brak czasu na granie okazały się długie gry
Spodziewalem sie zupelnie czegos innego, jakiejs rozkminki na temat ogolnej struktury gier dlugich, kreowanych swiatow, projektu misji glownych i pobocznych, rozwoju postaci. Czegos co sprawia, ze zasiadajac do dlugiej gry, musimy wziac pod uwage fakt poswiecenia ogromnej ilosci godzin wzgledem wolnego czasu.
Ale mimo to bardzo dobry tekst, taki troche bardziej blogowy, ale fajnie napisany. Nie wiem co tam sie stalo w redakcji (podwyzki czy cos...), ale to kolejny tekst, ktory udowadnia, ze jak chcecie, to potraficie. Tylko tak dalej.
Co do samego tematu, znalezienie swojej niszy wsrod gir, tez jest rozwiazaniem. Granie we wszystko, jak leci, ma zgubne efekty i babranie sie z kilkoma grami w ciagu godziny tylko utwierdza w przekonaniu, ze na nic nie mamy czasu.
Mam podobnie, lubię gry, które już znam, żeby nie musieć opanowywać nowych mechanik.
Gram od 8 lat w Wiedźmina 3, dwa lata w Valhallę, 3 lata w Cyberpunka, w zeszłym roku skończyłem Horizon Zero Dawn po dwóch latach grania.
W międzyczasie wpadną jakieś krótkie gry np. The Last of Us part One, Callipso Protocol ale zdecydowaną większość czasu poświęcam długim produkcjom - ostatnio wsiąknąłem w Assassins Creed Mirage.
"W życiu każdego gracza przychodzi moment, kiedy zaczyna brakować mu czasu na granie" i już przestałem czytać... Co za bzdury
Chcialem cos napisac, ale
gry-online w 21 wieku nie pozwalają na forum odpowiadać komu się chce, więc muszę sam sobie. Koledzy jakie "dorośnij" do mnie? '74 rocznik jestem
Spodziewalem sie zupelnie czegos innego, jakiejs rozkminki na temat ogolnej struktury gier dlugich, kreowanych swiatow, projektu misji glownych i pobocznych, rozwoju postaci. Czegos co sprawia, ze zasiadajac do dlugiej gry, musimy wziac pod uwage fakt poswiecenia ogromnej ilosci godzin wzgledem wolnego czasu.
Ale mimo to bardzo dobry tekst, taki troche bardziej blogowy, ale fajnie napisany. Nie wiem co tam sie stalo w redakcji (podwyzki czy cos...), ale to kolejny tekst, ktory udowadnia, ze jak chcecie, to potraficie. Tylko tak dalej.
Co do samego tematu, znalezienie swojej niszy wsrod gir, tez jest rozwiazaniem. Granie we wszystko, jak leci, ma zgubne efekty i babranie sie z kilkoma grami w ciagu godziny tylko utwierdza w przekonaniu, ze na nic nie mamy czasu.
Wiesz cos na ten temat, prawda?
Z graniem długo w jedną grę mam ten problem, że nie potrafię. Po prostu jak się wkręcę, to nie odpuszczę do końca, aa jeśli nawet wracam z zamiarem np. splatynowania, to i tak będę młócił do skutku. Jedynym wyjątkiem jest WoW, ale to zasługa podziału na dodatki. Obecnie właśnie przerabiam Valhallę, chcę ją skończyć i grać w inne mniejsze produkcje.
Praktycznie cały czas gram w starsze gry, a nowe sprawdzam i jeszcze jak mi podejdzie to zostawiam ale około 90% gier leci bardzo szybko z dysku. Może po 30-stce człowiek już ma inne upodobania ale praktycznie sztuczne granie w piłkę (fifa), jazda szybkimi samochodami (forza) czy zabawa w dom (sims) kompletnie mnie nie rajcują od wielu wielu lat.
Miotam się tylko z Hogward Legacy bo gram w nią od kilku miesięcy i dopiero poznałem czar na otwieranie zamków. Mam na dysku i stoję w rozkroku bo z jednej strony jest mega dziecinna z durnymi dialogami, a z drugiej strony podoba mi się od strony technicznej i eksploracji świata. Może jakbym miał 15 lat mniej to byłby sztos inaczej muszę walczyć sam ze sobą żeby dotrwać do końca. Z drugiej strony doceniłem AC Valhalle. Lubię takie klimaty średniowieczno-starożytne Origins/Odyssey.
Nowych mechanik uczę się bardzo szybko bo jak graliśmy w AC, Wieśka, CP2077, Dying Light 2, CoD to mniej więcej w każdej grze będziemy mieć podobnie. Praktycznie nie zaglądam w ustawienia klawiszy tylko Nowa Gra i heja.
Od początku swojej przygody z grami szukam takich z którymi moge zostać na dłużej, ale kupuje tylko jedną max dwie w roku. Długie gry są czymś więcej niż grą, one są jak medytacja.
Nie wszystkim te lekarstwo zadziała. U mnie najważniejsza jest regularność, jak zrobię sobie chociaż parę dni przerwy to już mi się nie chce do tego świata wracać i przypominać sobie co się działo, na jakim etapie gry jestem i co miałem w planach tam do zrobienia. Oczywiście w końcu przychodzi ten czas, że z powrotem się wczuwam w świat gry w takim stopniu jak wcześniej, ale mija jednak trochę czasu.
Ja również zacząłem przyjaźnić się z dłuższymi grami. Mam za dużo gier do ogrania i przy tych krótkich często wyczekuję tego końca żeby zacząć zapoznawać się z następną produkcją, a przy tych długich nie da się przewidzieć kiedy nastąpi ten koniec.
Rozumiem punkt widzenia autora, bo faktycznie, Asasyny zostały stworzone dla osób, które kupują jedną grę, a potem grają w nią przez cały rok. Na tej samej zasadzie dla osób z ograniczoną ilością czasu idealne są sieciówki - w które przecież niektórzy grają tysiące godzin. Czasami są dni, że jestem urobiony i mam chwilę wolnego dopiero w okolicach 19-20, to wtedy włączenie Battlefielda 2042 czy The Finals na kilka meczyków są zbawienne. Na tej samej zasadzie ludzie kochają grać w Zeldę, w której cały czas przeżywa się mikro przygody. Z drugiej strony - weź zacznij grać w takiego Baldura i ciągnij go potem przez cały rok. Po kilku miesiącach zapomnisz, co działo się w fabule na początku :)
Możemy sobie rękę podać. Grania mam czasu na dosłownie 2-3h przed spaniem, czasami w ciągu dnia i tak samo przeszedłem Valhalle. Ok. 120h nie wiem skąd się wzięło. Tym sposobem teoretycznie nudnawa i długa fabuła rozłożyła się w czasie nie nużąc i powodując chęć do siadania do niej. Potem Starfield też sporo godzin, ale tutaj już po skończeniu gry mam negatywne odczucia.
Ogólnie tak, im dłuższa gra obecnie tym lepiej dla mnie. Nie śpieszy mi się a czas na granie to zwykły relaks. Kiedyś grałem na umór, póki ślepia nie piekły :P kolej rzeczy chyba
Ciekawy tekst, chociaż osobiście uważam, że nie każda długa gra nadaje się na krótkie sesje. Myślę, że Baldur's Gate 3 mógłbym ukończyć już dawno, bo nie mam problemu ze znalezieniem wolnej godzinki dziennie, ale ja nie potrafię tak grać w tą grę. Po prostu nie chce mi się jej odpalać wiedząc, że nie przysiądę przynajmniej na 3 godziny. Ostatnio jak odpaliłem BG3 na 1h to z dobre 40 minut spędziłem w obozie ogarniając sprawy z tego miejsca. Najzwyczajniej irytuje mnie konieczność wyłączenia gry bez poczucia, że coś poszło do przodu.
Dlatego fajne są Assassyny - nie musisz ciągnąć fabuły. Wybierasz posterunek i robisz najazd - niezobowiązująca rozgrywka na pół godzinki.
Ostatnio jak odpaliłem BG3 na 1h to z dobre 40 minut spędziłem w obozie ogarniając sprawy z tego miejsca. Najzwyczajniej irytuje mnie konieczność wyłączenia gry bez poczucia, że coś poszło do przodu.
Co robiles w obozie przez 40 min ze nic nie poszlo do przodu? Glaskales psa i zastanawiales z kim rozwinac watek romansowy ? Czynnosci i rozmowy w obozie to jeden z elementow tej gry jak wolisz sama akcje i szybkie popychanie fabuly do przodu to nie ten gatunek.
Dla mnie to jest różnica czy ktoś lubi gry czy granie. Ja sobie nie wyobrażam poświęcać całego roku na jeden tytuł jak jest tak dużo różnych ciekawych doświadczeń. Najgorsze są długie gry, w których ewidentnie masa czasu jest stracona, w kółko powtarzalne rzeczy. Najbardziej lubię tytuły wypełnione zróżnicowanym contentem, gdzie fabuła zajmuje 15-20h, a 100% można zrobić w max 30-40h.
Gry o których piszesz wymagają zaangażowania. Jeśli grasz z doskoku, nie ogarniesz zróżnicowanych mechanik.
Ja muszę mieć powtarzalny gameplay, żeby nie pogubić się, gdy gram z doskoku i dodatkowo często jestem odrywany od gry.
nie ogarniesz zróżnicowanych mechanik
Jakież to zróżnicowane mechaniki kryją się w zadaniach pokroju "znajdź 10 skał", "zbadaj 20 roślin", "odkryj 15 urządzeń" z takiego ME Andromeda czy któregokolwiek Assasyna?
Tych zadań chyba nikt nie wykonuje. Chodzi mi o to, że np. opanowanie mechanik skrytobójstwa, rzucania nożem, ogarnięcie drzewka ulepszeń, żeby nie marnować punktów na zbędne perki jest dość trudne przy graniu z doskoku. To są mechaniki gry a nie jakieś bezsensowne poboczniaki.
Wreszcie ktoś zauważył że długie gry nie muszą być zle! Mam podobne doświadczenia choć niektóre krótkie gry też są dobre na brak czasu, ale muszą być raczej proste do opanowania.
Jeszcze fajnie jak można gre zapisać w dowolnym momencie. 4 razy podchodziłem do Red Dead Redeption 2 i za każdym razem musiałem grę wyłaczyć w trakcie prologu, zanim mogłem zapisać save. Później już mi się nie chciało kolejny raz przechodzić tego samego etapu ;)
Brak możliwości sejwowania w dowolnym momencie to zło dla ludzi, którzy nie mogą regularnie poświęcać grze 2-3 godzin.
Ja porzuciłem Days Gone ze względu na checkpointy, do których już nie chciało mi się wracać po kilku powtórzeniach.
Swego czasu grając w Jedi Fallen Order przez GFNow myślałem, że się pochlastam, jak musiałem przechodzić długie sekwencje od nowa, bo akurat trafiło się, że przerywałem grę bez możliwości zapisu.
"To oczywiście kwestia indywidualna. Dla mnie jednak pierwsze godziny rozgrywki to czas, w którym stopniowo „wchodzę” w daną grę, przyzwyczajając się do sterowania, ucząc się intuicyjnie wykonywać poszczególne czynności, a także przyswajając kolejne mechanizmy."
U mnie jest dokładnie tak samo, pewnie to kwestia wieku, bo przyswojenie wszystkich mechanizmów gry trochę mi zajmuje, ale jak już załapię, to czuje się jak ryba w wodzie i dopiero wtedy gra sprawia mi niesamowitą satysfakcję.
Ja wolę liniówki, a z dłuższych gier najbardziej lubię CP 2077, Wiedźmin 3, RDR 2, Gothic 2 i Skyrim.
długie gry*
* Do piecdziesieciu godzin.
Lubie dlugie gry. W MTG gram od ponad dwoch dekad.
Na komputerze tez bywaja dlugie gry. Niezly tutorial do F/A 18C na YT trwa z 1/3 "dlugiej gry" i jest co robic miedzy sesjami. F/A 18C to zaledwie maly wycinek tego czym jest cala gra - DCS. Fakt, ze dobry HOTAS kosztuje wiecej niz wiekszosc wydala w swoim zyciu na konsolki do grania w "dlugie gry", wiec nie kazdy moze sobie na to pozwolic. Dodatkowo, "boberki" nie potrafia grac w szachy, bo nie ma w nich fabuly...
Taka sobie opinia, ktorej teza opiera sie na zdefiniowanych pod te teze pojeciach. Moze przynajmniej wpadl za to pieniazek...
Tylko liniówki! Ostatnio jest ich sporo. W tym roku bardzo dobrze się bawiłem przy Resident Evil 4, Dead Space Remake, Ghostrunner 2 i Robocop Rouge City.
U mnie to wygląda tak...czym dłuższa gra, tym więcej czasu poświęcam na rozkminianie (recenzje, gameplaye), czy się w ogóle za grę zabierać;) Poza tym jestem bardziej krytyczny dla dłuższych gier, i coś musi mnie mocno zachęcić do zagrania.
Po prostu poświęcanie kilkudziesięciu godzin na grę, która jest 'taka se, średnia' jest dla mnie marnotrawieniem cennego czasu. W przypadku krótszych gier, podchodzę do tego z większym luzem, nawet jak się bawię średnio to i tak te kilka wieczorów odżałuję.
Poza tym w przypadku dłuższych gier dochodzi u mnie czasem czynnik znużenia zwykle, gdzieś za połową gry. Ostatnio tak miałem z Days Gone.Wtedy z trybu relaks przy gierce wchodzę w tryb 'muszę to w końcu doklepać do końca'.
Wtedy z trybu relaks przy gierce wchodzę w tryb 'muszę to w końcu doklepać do końca'. Ale przynajmniej jest podwójna satysfakcja; pierwsza z ukończenia gry a druga powodu uwolnienia się od gry.
Przedstawiona w artykule teza nie ma zastosowania w przypadku symulatorów wyścigowych, gdzie godzina dziennie to bardziej stracony czas niż osiągnięcie czegokolwiek. Właśnie z powodu nieregularności dostępnego czasu moja kierownica kurzy się od sierpnia.
24h Le Mans to ambitne wyzwanie, ale gry oferuja tez kilkuminutowe wyscigi i w ciagu godziny mozna pokonac takich tuzin.
Coś w tym jest. Miałem tak z RDR 2. Początkowo przez powolne tempo rozgrywki wydawała mi się grą kompletnie nie dla mnie przy bardzo ograniczonym czasie na granie. Tymczasem okazała się świetnie sprawdzać. Odpalałem, zrobiłem jedną-dwie misje z głównego wątku, jakieś zadanie poboczne, trochę pokręciłem się po świecie i wyłączyłem. I tak przez ponad miesiąc aż do ukończenia. Niestety myślę, że nie każda długa gra się tak sprawdzi. Nie zadziałało u mnie to w wypadku Baldur's Gate 3, którego miałem zamiar ogrywać w podobny sposób. Problemem okazało się większe skomplikowanie rozgrywki. Ciężko było mi wkręcić się w rozgrywkę gdy wracałem po tygodniu bo potrzebowałem dość długiej chwili by ogarnąć co, gdzie, jak.
Skoro udało Ci sie skończyć RDR 2 w miesiąc i to jeszcze zakładając zadania poboczne i kręcenie się po świecie to jednak miałeś czas :D
Ja mam podobny problem teraz z BG 3. Przez dw tygodnie udalo mi się spędzić w grze 4 godziny i o ile gdzieś tam fabuła jest popychana do przodu, tak cięzko mi się rozeznać w typowo rpgowych klimatach jak rozwój postaci, czary, dodatkowe umiejętności, handlarze, crafting, ekwipunek. No dramat. Najgorsze, że tak mi się spodobał mechanizm rozwiazywania konfliktów perkami , że chętnie bym sobie stworzył postać od nowa, którą wyspecjalizuje w perswazji. No tylko niby jestem na początku gry, ale kurde 2 tygodnie w dupe :D
Z Baldurem miałem tak że chyba z 3 razy robiłem od nowa postać po kilku godzinach bo gdy nieco się zagłębiłem w mechaniki to stwierdzałem że innym typem postaci będzie mi się lepiej grało. Ogólnie myślę, że lepiej do grania w ten sposób sprawdzą się gry niezbyt mocno skomplikowaną rozgrywką. Bardziej więc celuję w gry akcji. Choć nie do końca działało to też u mnie z Elden Ringiem. Jak grałem codziennie to spoko ale gdy trafił się tydzień przerwy to już miałem trochę problem z ponownym wkręceniem się i rozeznaniem gdzie iść, co robić itp. Liczyłem, że kolejną taką grą będzie u mnie Starfield. Jednak po obejrzeniu kilku materiałów i przeczytaniu opinii stwierdzam, że szkoda czasu.
Zdarza mi się grać na gazie, kiedyś miałem sytuację, że tłukłem w Gothica 3 i przy browarach grało się zajebiście, ogarniałem wszystko, a syndrom "jeszcze jednego questa" szedł twardo w parze z syndromem "jeszcze jednego browara". Kilka dni później odpaliłem grę i o w dupę, Bezimienny w jakiejś osadzie oddalonej w cholerę gdzieś od ostatniej znanej mi lokacji, w dzienniku nowe questy, których nie kojarzę, nie wiem kto i w jakich okolicznościach mi je zlecił, nowi NPCe, nieznane wątki, kompletny nieogar sytuacji, nie szło się odnaleźć. Podejrzewam, że po miesięcznej przerwie z braku czasu zapamiętałbym więcej niż po takiej sesji.
Bezimienny w jakiejś osadzie oddalonej w cholerę gdzieś od ostatniej znanej mi lokacji, w dzienniku nowe questy, których nie kojarzę... Tak, to jest to odkrywco! Znalazłeś sposób aby się przedostać przez portal do Nieznanych Krain. Niespełnione marzenie każdego fana serii. Mów szybko, jakie to było piwo.
Ja juz bram tylko w gry From i soulslike. Inne mnie nudza.
Na gry poświęcam średnio 10 godzin tygodniowo. Jeśli mam więcej czasu to nawet drugie tyle, ale trudno przesiąść się na nowe tytuły, co już nie mówić o ukończeniu. W tym roku odpaliłem nowego Baldura i The Invicible. Pierwszy genialny, ale przerwałem, bo wszedł Mirage i... trudno wrócić, bo chcę ukończyć raz o dobrze AC Odyssey, w którym wbiłem już ponad 400 godzin. Od Valhalli odbiłem się po 50 godzinach, ale mam zamiar kiedyś do niej wrócić.
Generalnie najlepiej gra się w tytuły, które już znam. Zawsz z chęcią wracam do Wiedźmina 3. Mam jeszcze przed sobą Widmo Wolności. Lista wstydu jest długa, ale i tak ogrywam te, co już lubię albo wiem, że polubię. Krótkie gry są spoko, bo wiesz, że nie będzie grindowania czy głupawych znajdziek. Tak mi się dobrze grało w Mafię. Trochę gorzej w Mirage, bo choć krótki, to jednak znajdźki pożerają czas a w dodatku nie dają nic interesującego w zamian (wielbiciele maksowania wiedzą o co chodzi).
Na przestrzeni lat wymaksowałem tylko dwie gry - Odyssey i CP77. Wiedźmina 3 przeszedłem robiąc wszystko co się da, ale gonienie za osiągnięciami nie dawało mi tu funu, bo skupiałem się fabule. Z CP77 wyszło inaczej, ale może dlatego, że tutaj achievementy są bardziej dla casualowych graczy i łatwo je wbijać.
Poza tym brakuje mi porządnie napisanych krótkich gier jak Mafia. Nawet nie ruszam takich monstrów jak Avatar, bo zarówno setting, piękna, ale bezpłciowa mapa i perspektywa grindu odstraszają mnie.
Gdzie te czasy gdzie można było ograć tytuł w trzy wieczory jak Max Payne 1 i 2 czy właśnie taką Mafię:)
W tym roku miałem okazję poanalizować moje podsumowanie na steam (ja już gram w 100% w gry z tej platformy). W każdym aspekcie grubo ponad medianę steama ale w top mam gry, które są albo krótkie albo bardzo, bardzo długie. I to jest wyjątkowy rok bo znalazłem czas na ogranie 2 kobył: AC Odysey (platyna) i ME LE (z tej trylogii mam 98% osiągnięć). Co mi pomaga utrzymać uwagę w grze to osiągnięcia steam ale mimo, że mam 200 gier to zrobiłem platynę na kilku bo naprawdę niewiele gier ma dobrze skonstruowane osiągnięcia. Uważam, że wielu twórców jak wrzuca osiągniecia to je wrzuca bez przemyślenia a to błąd. Dobrze skonstruowane osiągniecia potrafią przykuć uwagę gracza do gry, marki na dłużej. Osiągnięcia steam oraz czas, którego zazwyczaj nie mam (powtarzam -ten rok jest wyjątkowy) powodują, że lubię ogrywać gry dość krótkie. Zresztą temat przykuwania uwagi to jest coś na dłuższe opisywanie. Ja np. potrzebuję też dobrego tempa w grze. Nie lubię jak fragmenty fabuły są oddzielone wielogodzinnym, męczącym grindem.
A ja wolę takie, w które po przejściu kampanii / wątku głównego mogę grać bez końca jak np. HoMM III.