George R. R. Martin wytyka Gwiezdnym wojnom brak ładunku emocjonalnego. Chodzi o śmierć miliardów postaci
Gadanie, że każdy może zginąć u Martina jest trochę wyolbrzymione. Jasne, każdy może, ale najczęściej jest to wynikiem błędnej decyzji albo lekkomyślności danej postaci. Zarzuciłbym spoilerami, ale nie chcę psuć zabawy niezaznojomionym ze źródłem. A reszcie wystarczy się zastanowić co doprowadzało do śmierci poszczególnych postaci. Albo właśnie lekkomyślność, albo lekceważenie kogoś, albo błędna ocena sytuacji i nadmierna wiara we własną wielkość. W Gwiezdnych Wojnach Obi Wan tak po prostu wparowuje sobie do bazy wroga i wychodzi z ukrycia będąc otoczonym przez bandę uzbrojonych zakapiorów. U Martina pewnie nie zdążyłby się odezwać.
I bardzo dobrze że tak jest. To właśnie szokowało oglądających serial czy czytających książkę i wyróżniało się na tle przewidywalnych do bólu hollywodzkich popierdółek.
No tak ale podnieta największą była jak marvel uśmiercał bohaterów. Ktoś oglądał może tu cowboy bebob? Mowie o klasyku anime. Co ci widzowie mają powiedzieć? Albo historia i zakończenie trigun. Pochwalam autora. Śmierć czyha na każdego za rogiem takie jest życie. Pełne emocji w tym bólu i cierpienia.
A kał typu zyli i dmuchali się szczęśliwie dawno sie przejadł.
E tam w Cowboy Bebop był tak skonstruowany, że umierały postacie, które pojawiły się w tym samym odcinku. Było to pełne emocji nieraz, ale nie było takiego budowania przez dłuższy czas jakiejś postaci. Śmierć Spike na końcu jest takim wyjątkiem.
"Wraz z premierą The Winds of Winter"
Wraz z premierą czego?
Martin zakończył już swoja prace nie ma co mieć złudzeń, a oficjalnie tylko leje wodę.
Miałem coś podobnego napisać. Martin nie skończy tej powieści, co najwyżej, po jego śmierci wydadzą to w formie ala Niedokończone Opowieści i tyle. A o Śnie o Wiośnie to już wogóle można zapomnieć...
Ponoć problemem stworzenia "The Winds of Winter" nie jest to, że Martin tej książki nie pisze. On pisze całkiem sporo, tylko wiecznie jest z czegoś niezadowolony i przepisuje rozdziały. Gdzieś nawet czytałem, że zdarzało mu się wyrzucić kilkadziesiąt stron do kosza w jednym momencie.