„Czasy symulatorów chodzenia dobiegły końca” - twierdzi Adrian Chmielarz, twórca Witchfire i The Vanishing of Ethan Carter
Tu też się zgodzę, że czas symulatorów chodzenia się skończył. Owszem są twórcy, którzy się w tym specjalizują jak Turek Tonguc Bodur, czy Morning Shift Studios. Ale to są gierki tanie w wyprodukowaniu i tanie w sprzedaży. To co odwalił 11 bit studios z takim dofinasowaniem do Niezwyciężonego było totalną głupotą. Chyba ktoś tam poleciał ze stołka.
Głównym atutem tych symulatorów była historia, lokacje i muzyka. Wbrew pozorom eksploracja w walking simach praktycznie nie istnieje, bo notatki lub kluczowe rzeczy były zawsze na drodze naszego protagonisty. Jeśli mamy urozmaicone, niekiedy wymagające zagadki w takiej grze, albo ekwipunek albo unikamy jakichś istot, to już mamy do czynienia z innym gatunkiem.
W życiu nie kupiłem symulatora chodzenia, po za tym Adrian dalej jest zakochany w FPS-ach jakby lata 90 dalej trwały
Nie skończył się i nadal pełno jest takich gier, i osiągają sukces, to że on nie widzi albo nie chce nic nie zmienia.
I tak samo na GOL gdzie patrzy się tylko na najgłośniejsze produkcje w większości, a takich gier jest o wiele, wiele więcej.
Sztuka to zaoferować wciągający symulator chodzenia, a nie tylko, dosłowny do bólu, simulator chodzenia.
Teraz jest też wiele gier, które udają, że nie są symulatorem chodzenia, ale de facto są.
Przecież jak dostaniesz w grze inne mechaniki poza samym chodzeniem i poznawaniem historii, to już nie będzie to symulator chodzenia.
"Symulator chodzenia" to przenośnia, większość z tych gier ma oczywiście inne mechaniki i fabułę, ale to nadal nic nie zmienia, jak jest to za słabe to się właśnie grę nazywa słabym "symulatorem chodzenia" thats the point...
A przykłady, no chyba żartujecie, wejdźcie na steama, multum gier AA i mniejszych twórców, pełno tego typu gierek.
a ja ostatnio właśnie gram w symulatory chodzenia - Niezwyciężonego kupię na XSX na święta sobie, na razie gram w Deliver Us Mars, za mną Firewatch i kilka tego typu produkcji, i bawię się dużo lepiej, niż we wszystkich AAA wydanych w ostatnich latach za ułamek ich ceny.
Fabuła, lokacje, ciekawe postacie, muzyka > kopiowane od 10 lat mechaniki i "widowiskowe" starcia w generycznych światach i nijakie historie za 329zł będące wprowadzeniem do multi i mikropłatności
Mimo że nie jestem wielkim fanem to raczej przychylnie patrzę na symulatory chodzenia bo są jak książki w które można bez stresu wsiąknąć i odpocząć. Dla mnie główny problem to stosunek ceny do czasu i jakości faktycznej rozgrywki. Większość wystarcza na kilka godzin i nie oferuje przy tym wiele (nawet podstawowej) interakcji stąd mnie trudno jest uzasadnić jakiś większy wydatek na taką grę.
Nie sposób ukryć, że jest to dość niszowy gatunek dla cierpliwego gracza, który chce przy ekranie odpocząć i poznać ciekawą historię. Nie nazwałbym go jednak martwym. Może po prostu musi ewoluować by wydawać się ciekawszym większej rzeszy graczy. Np. jedną z moich ulubionych gier tego typu jest Kona, która poza byciem „symulatorem chodzenia” miała mechaniki przetrwania i walki. Musieliśmy szukać jedzenia, dbać o zdrowie psychiczne jak i szukać schronienia by nie zamarznąć (znajdować drewno i rozpalać piecyki etc.). Walka… była dość rzadka i raczej kiepska, ale była.
Może na takich grach nie da się zbić setek milionów ale nadal mają swoich fanów. Po prostu nie można powielać schematów i dawać ludziom demo silnika bez prawie żadnych mechanik. Musi w takiej grze być coś ciekawego lub chociaż coś czym będzie zaskakiwać. Jak choćby byciem kotem :P. Bo czym innym jest niby Stray jak nie symulatorem chodzenia? Raczej nie da się odmówić sukcesu tej grze.
Kona nie jest symulatorem chodzenia. Jak nazwa wskazuje w walking simach chodzimy i poznajemy historię. Nic więcej. Nie ma zagadek, walki, nawet ekwipunku, elementów survivalu.
Jak nazwa wskazuje w walking simach chodzimy i poznajemy historię.
Czyli to co robimy przez 90% czasu również w Konie :P. Chodzimy na około i klikamy na rzeczy by poznać historię. To według mnie zdecydowanie nadal symulator chodzenia, po prostu z małym zastrzykiem dodatkowych mechanik, które sprawiają, że gra jest ciekawsza.
Stray miał elementy platformówek, skradanek i miał też trochę zagadek, więc nie był to typowy symulator chodzenia. To jest bardziej gra przygodowa.
Ja od typowych symulatorow chodzenia za każdym razem sie odbijam, bo bardzo szybko mnie nudzą, a Stray z przyjemnością przeszedłem w kilka dni. Gdyby nie to, że ta gra posiadała elementy innych gatunków, to pewnie też nie dałbym rady jej ukończyć.
Myślę że to od początku był drugorzędny gatunek i jednak żadna produkcja tego typu nie przebiła się do mainstreamu na tyle by uznać ten typ rozgrywki za przyszłościowy i opłacalny w kontekście dużych produkcji. To raczej takie gry do relaksu na chwilę w sezonie ogórkowym czy pomiędzy poważnymi tytułami.
Symulatory chodzenia mają tę zaletę, że są ''uwolnione'' od walki w gameplayu. Twórcy mogą więc brać się za tematy, filmy, czy nawet książki (jak w przypadku Niezwycięzonego), których przełożenie na inne gatunki gier jest bardzo, trudne czy wręcz niemożliwe.
Wyjątkiem są chyba jedynie przygodówki.
Taaa... jakiś czas temu pewna firma twierdziła że gry single player też wymierają i gracze chcą gier usług online. I jakoś gry single dalej powstają i mają się całkiem dobrze. Walking simy zazwyczaj nie były mainstreamowe. Chociaż powstają i moim zdaniem mają się całkiem dobrze. W tym roku skończyłem Road 96 a teraz ogrywam The Forgotten City. Ale na przykład Paradise Lost się odbiłem... Problem zazwyczaj jest po prostu z ceną... Zazwyczaj czekam na jakieś większe promki (bo moja kupka wstydu i tak jest pokaźna). Najczęściej gra musi mieć "Coś" by wzbudziła większe zainteresowanie. A tak po prawdzie powiedziawszy. To oglądałem ostatnio parę gameplay-i z Witchfire. I szczerze mówiąc w ogóle bym tego tytułu nie kupił. Kompletnie do mnie nie przemawia, a lubię tego typu FPSy.
Chyba nie ograłem jeszcze ani jednego "symulatora chodzenia" czymkolwiek ten gatunek jest.
Pewnie podniósłbym poprzeczkę, bo Alan Wake 2 czy Last Of Us też są prawie jak symulatory chodzenia i już na samym wstępie najstraszniejsza jest potencjalna "nuda" niż zombie i opętanie.
"Symulatory biegania" są wolne po dość nieudanym DLight2 :)
Teraz zaczną się symulatory usług. Gra robiona w okrojonej wersji do minimum i przez lata robione do niej dlc.