Zoria: Age of Shattering to RPG dla fanów Baldur's Gate wydawane przez Polaków; ma datę premiery
Turowych RPGów nigdy mało.
Mam tylko nadzieję, że zarządzanie ekwipunkiem i bazą nie będzie dokuczliwe na dłuższą metę...
Uwielbiam Baldur's Gate III, ale to nie znaczy, że nie widzę jego wad.
Po naprawdę ładnych i funkcjonalnych interfejsach np. w Pillars of Eternity czy Pathfinderach, te brązowo-czarne tabelki w BG3 to jakieś nieporozumienie.
Chociaż, nie ukrywajmy, to i tak tylko rysa na diamencie.
Trochę przykre jest to, że wydawcą niby jest polska firma a nawet polskich napisów ma nie być.
Uroki zastąpienia dawnej dystrybucji cyfrową wersją. Globalna sprzedaż oznacza brak regionalności, a to oznacza, ze nie sprzedaje się osobno gry do różnych krajów tylko do wszystkich naraz. A to powoduje, że nie sprzedaje się regionalnym wydawcom/sklepom, a sprzedaje się obecnie wszystkim bezpośrednio za pomocą dystrybucji cyfrowej. To z kolei powoduje, że nie ma lokalnych wydawców/sklepów i dlatego nie ma kto tłumaczyć te gry na lokalny język. A to też było błogosławieństwem dla studiów, bo mogły dać tylko 1 rodzinny z angielskim i ewentualnie parę dodatkowych języków większych krajów. A to oznaczało niższą cenę dla jednego kraju, niższa cena dla wydawcy/sklepu i co za tym idzie niższa cena dla konsumenta, bo lokalny wydawca/sklep kupował taniutko, bo gra miała tylko natywny język twórców, angielski i parę domyślnych języków znaczących krajów i lokalizował tylko na jeden język czyli lokalny, więc cena od nich nie była specjalnie znacznie wyższa niż cena od twórców lub ich wydawców. A teraz nie ma zmiłuj, nikt dla twórców nie zlokalizuje na swój koszt, to twórcy teraz muszą sami lokalizować na wiele języków na swój koszt. Cena oczywiście odpowiednio większa.
Także nawet jeśli deweloperzy są z rodzimego kraju, ale są małym studiem, to często nie stać ich na lokalizację polską i jedynym językiem będzie angielski dla większej szansy na sukces finansowy. Tak samo dawniej też nie było ich stać. Jednak lokalne sklepy/wydawcy załatwiały problem.
Co ciekawe, kolejne nieciekawe oblicze cyfrowej dystrybucji to brak dostępu do lokalnie zlokalizowanych starych gier na cyfrowym rynku z powodu pogiętych praw autorskich.
Tak, ale lokalizacja teraz kosztuje tylko twórców lub ich wydawców, a dawniej nie kosztowało i tylko dlatego jest to obecnie problem i to już od dawna. Dawniej to kosztowało tylko lokalnych wydawców/sklepów, które zakupiły gry od twórców lub ich wydawców. Także już od dawna jest taki stan i taki raczej się nie zmieni. W końcu cyfrowa dystrybucja jest już od dawna. Nie przestaną lokalizować. Nie masz zupełnych racji. Wiedżmin lub gothic to odosobnione przypadki. Ich wersje językowe istnieją dzięki lokalnym wydawcom/sklepom, które zleciły tłumaczenie. W przeciwnym wypadku gothic nie miałby polskiej wersji. Nawet wiedżmin 3 jeszcze dostał pudełkową wersję, choć już na pewno nie obowiązywała dawna dystrybucja rynkowa. Jednak risen, wiedżmin 2 to jeszcze możliwe.
A większość polskich graczy i tak zna angielski.
Pytanie ile graczy zna na tyle dobrze język angielski aby większość tekstów zrozumiec, obstawiam niewiele
Turowy system walki totalnie mnie zniechęca. Jakoś w obu Pathfinderach dało się zrobić tak, że gracz ma wybór - kto chce grać z aktywną pauzą, ten sobie może wybrać tę wersję. A kto woli walkę turową, ten może sobie wybrać właśnie walkę turową. Ok, na samym początku Pathfinder: Kingmaker miał tylko wersję z aktywną pauzą, ale później twórcy wprowadzili do tej gry walkę turową. Wrath of the Righteous od razu dajwał wybór, w trakcie gry można się przełączać między trybami walki.