Sherlock Holmes: The Awakened | PC
Nowy Holmes to remake starego Holmesa z 2006 roku. W oryginał nie grałem. Od razu widać, że w porównaniu do poprzedniego, nowego Holmesa ta część już dużo mniejsza, nie ma otwartego świata oraz jest zaskakująco brzydsza graficznie mimo iż to przecież ten sam silnik. To pierwsze nie jest problemem, tym bardziej że to remake starej gry ale to drugie już trochę tak, w końcu większość assetów była gotowa a tutaj nawet modele postaci wyglądają gorzej. Otoczenie wygląda czasami poprawnie a sytuację próbuje ratować niezłe oświetlenie i efekty graficzne ale widać wyraźny regres. Wydaje się, że liniowa, mniejsza gra powinna móc sobie pozwolić na ładniejszą grafikę niż gra z otwartym światem. Poza tym mechanicznie w zasadzie nic się nie zmieniło od poprzedniej części. Gra się dobrze, wszystko jest w miarę czytelne i łatwe do ogarnięcia, poza paroma drobiazgami, które zostały przeniesione z Chpater One jak konieczność "przypięcia" dowodów na ekran aby móc kogoś o nie zapytać. Fabuła wydaje się ok, badamy sprawę tajemniczych zaginięć, powiązaną z jakąś okultystyczną sprawą, która prowadzi nas w kilka miejsc na świecie. Pojawia się parę nawiązań do poprzedniej odsłony, których oczywiście nie mogło być w oryginale, fajny smaczek. Ogólnie bardzo pozytywne doświadczenie na około 10 godzin.
To jest kolejny Sherlock, stworzony z racji możliwości studia w danej chwili. Wzięto assety z Devil's Daughter i Sinking City, a i fabuła gotowa też już była, stworzono to co się najłatwiej da w danej chwili zrobić. Wykreowano to sensownie, nie bylejako, ale wciąż pozostaje poczucie, że to taki skok w bok, który nie wnosi za wiele do serii.
Nie znam oryginału, ale dla mnie sam ten pomysł na grę jest najwyżej przeciętny. Ani trochę to straszne, ani to powiązane z lore Cthulhu, ani Sherlock z tego nie jest dobry, bo mało tu ludzi, nie ma prawdziwej zbrodni, świadków i możliwych winnych do oskarżenia. Fabuła jest raczej słaba. Wszystko co się dzieje, ma logiczny sens, ale z jakiegoś powodu Sherlock traci zmysły. Ale prawdziwą zbrodnią jest fakt, że w przedostatnim rozdziale Mycroft po prostu przychodzi i daje nam info, kto jest głównym czarnym charakterem i to jest jakiś koleś, o którym wcześniej nic nie słyszeliśmy, nic nie wiemy, po prostu dostajemy info, że to Janek za wszystkim stoi i płyniemy dojechać Janka. Śmiech na sali.
Tak to zwiedzamy bardzo fajnie zrobiony świat, bo lokacje są różnorodne i bardzo ładne i do tego Frogwares umie wrzucać npców z odpowiednimi animacjami, że to wygląda dobrze. Może Nowy Orlean nie jest tak wspaniały jak Saint Dennis, ale wciąż to naprawdę przyzwoite miasteczko. Choć oczywiście graficzny regres jest. Wygląda to gorzej niż Chapter One czy Sinking City, modele wydają się jakieś uproszczone, ale wciąż to jako całość wygląda ładnie. Do tego dochodzi dobry voice acting. Graficznie na pewno jest lepiej niż fabularnie czy gameplayowo.
Fabuła mocno sugeruje, że powinny być jakieś walki, ale ich nie ma. I to jeszcze da się przeboleć i tylko szkoda, że nie ma też za bardzo zagadek logicznych, na nie też wydaje się być miejsce, ale zamiast zgadywać, gdzie co wsadzić wystarczy kliknąć myszką i wszystko samo się zrobi. Jedynie na finał jest zagadka, ale trochę irytuje ze swoimi męczącymi elementami zręcznościowymi, ale lepsze to niż nic. Też nie ma za bardzo nic pobocznych rzeczy, nikt nic nie gada o pierdołach jakiśh nieistotnych, czy nie znajdujemy nieprzydatnych przedmiotów. A jakoś by się to nieco przydało.
Ogólnie to spoko gra, nie przechodzi się sama, czasem trzeba poczytać notatki i połączyć jeden fakt z drugim, choć można i na pałę sprawdzać wszystkie opcje. Ma bardzo fajne etapy jak ten w Londynie i szpitalu psychiatrycznym, ale fajne poszczególne części składają się na przeciętną całość. Jeszcze płacić za to 200zł na premierę to sroga przesada.
Rozumiem, wojna, okoliczności itp i jest ciężko, ale Frogwares to tak czy inaczej chciwe kundle, bo znów wycięli wszystkie questy poboczne i sprzedają je oddzielnie i to za całkiem sporą kwotę, a dostęp do tych zadań jest jedynie przy okazji przechodzenia głównej gry, więc jak nie kupisz od razu, to drugi raz trzeba wszystko przechodzić. W czasach, gdy ich były wydawca wydaje Banishers za 169zł, no to Sherlock: Awakened już jako druga gra z serii zasługuje na tytuł zwykłego skoku na kasę, a szkoda, bo to przyzwoita przygodówka.
Mimo próby zagrania w Sherlock Holmes : Chapter One, mnie w Chapter One zniechęcił ten wszechobecny przepych, ta w Chapter One : WIELKA MAPA na której napchali wszystko co chyba tylko mogli na niej napchać, jak mam porównywać między Tym Przepychem w Chapter One, a Minimalizmem w Awakened Remake, to Ja naprawdę wolę ten Minimalizm!
A i tak ja prywatnie po prostu uważam, Awakened Remake za Wybitnie lepszą, nie wiem czym to jest spowodowane ale bardziej mnie po prostu wciąga :
"Sherlock Holmes : Awakened Remake"