Wczoraj zdechło moje żelazko. Trochę w końcu bo za nim nie przepadałem. Braun TeStyle 9. Niby fajny sprzęt, fajna stopka, nie trzeba było regulować temperatury, dużo pary sadził. Do czasu. Teoretycznie automatyczny mechanizm do odkamieniania działał tylko na papierze. Równy tydzień po skończeniu gwarancji najpierw zaczęły ułamywać się jakies plastiki (w tym od wyrzutu pary) a równo 3 lata po zakupie zaczęła przeciekać z niego woda. No ale prasowało. Z tym, że wczoraj woda dostała się w miejsce, w które chyba nie powinna się była dostać bo pstrykło, błysnęło i zrobiło się ciemno. I tak kończy sie historia cudownego sprzętu.
Niestety po tym jak zacząłem przeglądać sklepy i blogi w poszukiwaniu nowego, wymarzone modelu okazało się, że wszedzie bestellerem jest gówno, z którym męczyłem się do tej pory. Nie zniechęcony sponsorowanymi artykułami pisanymi pod SEO stwierdziłem, że najlepszą opcją będzie zrobienie researchu wśród znajomych. No bo jak ktoś jest z czegoś zadowolony to może coś poleci. I co?
Okazuje się, że większośc moich znajomych w ogóle nie prasuje, albo tylko jak musi. A więc zawiedliśmy jako ludzkość. Mamy sztuzczną inteligencję, latamy w kosmos, polka została kierownikiem CERNu a ludzie chodzą w pomiętych ubraniach -_-
A jak z Wami? Lubicie sobie pochillować z żelazkiem? Jeśli tak to jakie polecicie? :D Nie chce kupować stacji parowej. Za duży gruchot.
bardzo rzadko, jakis czas temu zona wyjela deske do prasowania to corka myslala, ze jedziemy surfowac
bardzo rzadko, jakis czas temu zona wyjela deske do prasowania to corka myslala, ze jedziemy surfowac
Mamy sztuzczną inteligencję, latamy w kosmos, polka została kierownikiem CERNu a ludzie chodzą w pomiętych ubraniach
Jak się stosuje słabe detergenty, nie umie się poprawnie pralki nastawić lub kupuje niskiej jakości ciuchy z fastfashionow, to może i się chodzi w pomiętych ubraniach. To nie te czasy, że po wyjęciu ubrań z pralki wyglądały jak psu z gardła. Jakość tkanin, detergentów i pranie w niższych temperaturach sprawia, że nie trzeba ich prasować, jedynie jak się krzywo złoży. Jedynie, co muszę prasować, to trzy lniane koszule, reszta po praniu jest od razu "gładka".
A żelazko mam Tefal Ultimate, wydaje się dobrze prasować, ale prawdę powiedziawszy, ciężko mi sobie wyobrazić "złe" żelazko. Ma dać temperaturę, ma puścić parę, psiknąć wodą i mieć regulacje temperatury, wymagań nie mam.
U mnie prasowania sporo i praktycznie codziennie (no chyba że siedzimy tylko w domu to wtedy wiadomo że nikomu się nie chce prasować ;) )
Braun TeStyle 7 czyli starszy model od twojego, nic nie przecieka, wygląda praktycznie jak nówka po tylu latach ( prawie gdyż jedna z 2 nakładek ochronnych pękła po upuszczeniu) a parę lat więcej ma niż twój i zero przecieków etc.
Tyle że nie wiem jak Ty ale ja używam wody demineralizowanej ( jakieś 6 PLN za 5l), woda zostaje w żelazku nawet po kilka dni i nic ( plus stoi zawsze pionowo )
Prasuje tylko gdy zajdzie taka potrzeba. Dwa lub trzy razy do roku. Moja pralka ma tryb lekkiego prania i wystarczy później ciuchy tylko odpowiednio rozwiesić.
Prasuję tylko koszule, ewentualnie spodnie "wyjściowe" - czyli ubiór do pracy i na specjalne okazje. Jadę od kilku (nastu?) lat na Philipsie, ale uważam, żeby do zbiorniczka lać tylko odkamienioną wodę.
Resztę załatwia niezbyt intensywne odwirowanie prania i odpowiednie rozwieszanie go.
Mnie prasuje Kobieta jak w typowym polskim katolibańskim domu ;) A tak serio, to oczywiście kiedy potrzeba a to jest dosyć czesto glownie koszule i spodnie do garnituru. Uzywam od 1,5 roku Braun Carestyle 5 i w sumie żelazko jak żelazko. Działa i prasuje.
Ja tak jak Nick - prasuje tylko koszule i wyjściowe spodnie, ale mam suszarkę więc ubrania po wysuszeniu są w miarę ok. Mam tefal ultimate 500 i leje do niego zwykłą kranówę i raz na kilka lat usuwam kamień za pomocą wbudowanego wihajstra.
Ze wszystkich czynności domowych, akurat prasowania nie cierpię ;) Mogę prać, zmywać gary, myć okna, odkurzać i jechać podłogę mopem - żaden problem. Nie wiem jak to jest, że akurat prasowanie to dla mnie kara. Robię bo muszę, bo nie wyobrażam sobie wyjść z domu w ciuchach które wyglądają jak psu z tyłka wyjęte, ale kompletnie nie sprawia mi to przyjemności, a wręcz przeciwnie. Żelazko mam Tefala, nawet nie powiem jaki model, ale z tych podstawowych, kupowane ponad 5 lat temu i nie wydawałem fortuny.
Ja tam kupiłem prawie że najtańsze jakie było. Stwierdziłem że i tak prędzej czy później padnie. Choć z wyglądu i konstrukcji wydaje się być solidniejsze od poprzedniego.
Co do prasowania to rzadko i to najczęściej białe ciuchy bo na nich najbardziej widać że jest pokrzywione wszystko.
U mnie wszystko prasuje sie sila grawitacji na suszarce.
Zelazka uzywam do ewentualnego sklejenia czegos wymagajacego wysokiej temperatury :>
Całkiem sporo, mam jakieś natręctwo, że nienawidzę pogniecionych ubrań. Jakby nie to, że z natury jestem leniwy, to nawet dżinsy bym se codziennie prasował.
Żelazko ma jakieś zwykłe z tefala. Przyzwoicie prasuje i działa już około 7 lat, a tyle ile razy mi gdzieś spadło i przywaliło o ziemię, to sam się dziwię, że jeszcze całe. Wodę tez leję normalnie z kranu, żadnych odkamieniaczy, czy specjalnych preparatów nie stosuję.
Prasuję. Mam Brauna sprzed ok.13 lat. Wbrew instrukcji leję samą destylowaną. Czasem coś kapie jak pełny zbiornik i stoi pionowo. Nie polecę, bo pewnie już z dekadę nie ma w sprzedaży.
Zawsze po praniu.
Właśnie naraziłeś się sporej grupie dobrych ludzi, którzy często próbują rozwiązywać problemy nowo napotkanych osób.
Przypomniałem sobie że i dres czasem jednak leci pod żelazko więc edytowałem, także spokojnie, bez nerwów.
Nope, partnerka mi prasuje ale to i tak rzadkość, nie chodzę w koszulach zbyt często.
Nie. Jesli już muszę mieć coś wyprasowane, to zawożę to do "prasowalni", ale i to bardzo rzadko.