Jeżeli ubiegasz się o kredyt hipoteczny bank wylicza Ci ratę maksymalną w kwocie 3tyś złotych, bazując na Twoich zarobkach i dochodach, codziennych wydatkach nie jest w stanie Ci zaoferować więcej niż 3000 bo 3500 obciąży Ci tak budżet, że staniesz się niewypłacalny.
Nagle pojawia się sytuacja w której stopy procentowe windują i rata rośnie do 6 tyś złotych.
Przecież udzielanie kredytu przez bank na zmiennych stopach na okres 30 lat jest tak logiczne jak udzielanie kredytu w wysokości 300 tys złotych osobie której dochód nie przekracza 1tysiąc złotych.
Całe ryzyko jest po stronie kredytobiorcy.
I dlaczego nagle bank oczekuje od Ciebie wpłaty miesięcznej dwukrotnie wyższej niż kwota maksymalna którą wyliczył, że jesteś w stanie miesięcznie spłacać by nie zdechnąć z głodu?
Czy tu nie ma jakiejś sprzeczności prawnej?
Radzę zapytać na forum dla prawników.
Bierzesz kredyt, a doradcy kredytowego nawet nie masz? Oni za darmo na takie pytania odpowiadają.
Nie biorę i nie mam.
Z racji ostatnich dwóch lat gdzie głośno o ludziach z problemami ze spłatami naszła mnie myśl o niemoralności warunków jakie towarzyszą przy udzielaniu kredytów.
Gdyby świat był normalnym miejscem to kredyt hipoteczny dostawałby każdy bo jego zabezpieczeniem byłaby nieruchomość na którą ten kredyt jest brany. Stać Cię to spłacasz, nie stać Cię to zostajesz bezdomny ale za to nikt Cię potem nie ściga bo nie z Twojej winy rata Ci skoczyła o 300%, dziś nie dość, że zostajesz bezdomny to jeszcze z komornikiem na karku.
1) Założenie jest takie, że stopy procentowe nie zmieniają się z dnia na dzień i do tego czasu wzrosną twoje przychody.
2) W większości banków można renegocjować długość kredytu co ma wpływ na wysokość raty w momencie gdy obciążenia przekroczą twoje możliwości. W dłuższej perspektywie oznacza to więcej odsetek do spłacenia, więc bank zyskuje, stąd banki idą na takie rozwiązanie dość chętnie
1) Założenie jest takie, że stopy procentowe nie zmieniają się z dnia na dzień i do tego czasu wzrosną twoje przychody.
Coś mi się wydaje, że owe założenia minęły się z rzeczywistością.
Jeżeli dobrze rozumiem to ktoś kto zarabiał 7 tys i płacił 3 tyś by płacić 6 powinien zarabiać 14 by spełniać warunki banku w dniu przyznawaniu kredytu.
Wydaje się mało prawdopodobne by ludzie tak szybko jak wzrosły stopy podwajali swoje przychody.
Jeżeli nie stać kogoś na płacenie rat po podwyżce stóp, to wyłącznie winny jest kredytobiorca.
Jak brałem kredyt, to otrzymaliśmy całą tabelkę, do ile wzrośnie nam rata, jak stopy pójdą do góry - aż do 15k z miesięcznie przy ostrej podwyżce
Jak ktoś nie czyta, bierze kredyt pod kurek, to zawsze może sprzedać teraz mieszkanie, a nie jęczeć na cały świat, że "kazali podpisać, my nie czytali, teraz każą płacić".
Jak ktoś nie czyta, bierze kredyt pod kurek, to zawsze może sprzedać teraz mieszkanie, a nie jęczeć na cały świat, że "kazali podpisać, my nie czytali, teraz każą płacić".
Taka jest narracja ludzi w całej Polce.
I prawda jest to, że ludzie nie czytają.
W świetle prawa widocznie jest to wszystko zasadne, ale i tak kłóci mi się to z logiką.
Moim zdaniem przy tak wielu kryzysach globalnych, które mogą mieć miejsce i na pewno się w części wydarzą nie powinno się udzielać kredytów na zmiennych na dłużej niż powiedzmy 5 lat.
To tak z tyłka te 5 lat, ale chodzi mi o nieprzewidywalność przyszłość.
Wyższa rata stała.
Umowa powinna być idioto odporna.
Co tam kredyciarzu? Rata ciśnie? Przecież łżemier dał Ci wakacje, a mieszkania w pięć lat zdrożały o 100% i dalej drożeją. Przestań się mazać i udawać ofiarę.
Pisałem Ci kochany mam mieszkanko(DOM) po dziadkach, wyremontowane i pachnące... w ratach mam monitor i to tyle:)
BTW ja skromny jestem - rata 2 tys by mnie zabiła:) a co mówić 6.
Podałem przykład bo te kredyty wszędzie pokazują ,że właśnie na 30 lat ludzie brali i im wzrosło o 100% z 3 do 6.
I co, współczujesz tym bogatszym? :)
Z dziedziców kojarzę tylko Wuja Władka, co to ma niby dom po rodzicach, ale ostatnio pisał o nich tak, jakby jeszcze żyli.
Za stopy tzn. za rekordową inflację, podziękuj łżemierowi, Obajtkowi i Glapie, a nie bankom.
Banki od zawsze pobierały odsetki od kredytów i w Polsce nie było praktycznie kredytów hipotecznych ze stałą stopą.
Nikomu nie współczuję.
"Widziały gały co brały"
Zastanawiam się czy nie powinno być jakichś zabezpieczeń przed takimi sytuacjami.
I nie chodzi mi o bogatszych tylko o tych pechowców co brali pod kurek.
Jestem z tych co uważają, że każdemu się kawałek ściany należy do pomieszkiwania, ale mam też świadomość, że jest duża presja społeczna by mieć "swoje" na jakimś porównywalnym poziomie z innymi - co pcha głupców do zadłużania się na lata myśląc o dzisiaj zapominając o jutro.
Banki od zawsze pobierały odsetki od kredytów i w Polsce nie było praktycznie kredytów hipotecznych ze stałą stopą.
Ale warto też wspomnieć dlaczego takich kredytów u nas nie było, skoro w całej Europie banki je oferowały i to na dłuższe okresy (min. 10 lat)
Rozwiązanie jest jedno, to samo co stosują na zachodzie itd. Państwowa alternatywa dla zakupu mieszkania. Polecam zapoznać się z modelem wiedeńskim.
O ile ogólnie jestem przeciwnikiem socjalizmu, tak ingerencja państwa ma sens w wypadku towarów pierwszej potrzeby gdy te z dobra konsumpcyjnego zamieniają się w towar służący spekulacjom, a tak stało się z mieszkaniami.
Bez ukrócenia tego żadne zmiany w kwestiach kredytowych nie rozwiążą problemu, b tańsze kredyty tylko napędzają spekulację i chory zrost ceny nieruchomości.
Drugą kwestią jest ogarnięcie popytu poprzez rozwój wydajnej sieci połączeń, głównie kolejowych, łączących duże miasta z mniejszymi miejscowościami dokoła nich, tak by zwiększyć znacząco podaż gruntów z wygodnym dojazdem do centrum. Bo odległości do pracy czy szkoły nie liczy się w kilometrach a w minutach. Widać jak budowa PKM sprawdziła się w wypadku Gdańska, stąd plany na jej rozbudowę. Takich rozwiązań potrzebujemy jak najwięcej, nie jednej linii na 20 lat, a co roku nowej inwestycji tego typu w kraju.
Po to są kredyty ze stałą stopą procentową.
Wiadomo, że tylko przez 5 lat, potem na podstawie aktualnych stóp jest wyliczana rata stała na nastepne 5 lat lub możemy się zdecydować na zmienne oprocentowanie.
Wszyscy brali hipotekę na 30 lat w momencie gdy oprocentowanie stóp było na historycznie niskim poziomie - to chyba logiczne, że wkrótce stopy wzrosną.
Natomiast banki i doradcy mają sporo za uszami na pewno, bo jak brałem swój kredyt to nikt nawet nie wspomniał o kredycie ze stałą stopą, sam musiałem się domagać i prosić o wyliczenie takiego kredytu. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy musiał wiedzieć, że taki istnieje - ale wtedy pozostaje następująca kwestia, czy to wina banku, że nasze społeczeństwo jest niewyedukowane ?
Takim samym kretynizmem jest branie w tym momencie kredytów ze stałą stopą - a prawie wszędzie widzę takie oferty xD Logiczne, że stopy teraz będą spadać, więc branie ze stałą stopą przy obecnym trendzie jest bezsensu. No ale ludzie się łapią, a banki zadowolone i zarabiają na głupocie. Nihil novi
Takim samym kretynizmem jest branie w tym momencie kredytów ze stałą stopą - a prawie wszędzie widzę takie oferty xD Logiczne, że stopy teraz będą spadać, więc branie ze stałą stopą przy obecnym trendzie jest bezsensu
Tylko od grudnia tamtego roku przez kilka miesięcy tego, banki nie oferowały kredytów z oprocentowaniem zmiennym. Może niedawno znowu wróciły do oferty, ale przez pewien okres kredytobiorcy nie mieli wyboru.
Inflacja generalnie ma tendencję spadkową i jest spory nacisk społeczny i polityczny na obniżenie stóp.
Ofc wybory i ew. zmiana rządu może to trochę zmienić ale raczej nie spodziewałbym się gwałtownych zmian.
Oczywiście może przyjść jakiś inny kryzys, typu kolejna wojna itp ale to zawsze trzeba brać pod uwagę :)
Jak bierzesz z zmienną stopą to musisz się liczyć z tym że rata może wzrosnąć. Bank to nie Caritas że ci coś da za darmo. Pewnie przy tych wyliczeniach zdolności już uwzględniają jakiś wzrost raty. Z drugiej strony jak ktoś bierze maksymalną kwotę jaką może dostać, do tego jest to kredyt z zmienną stopą to trochę widocznie lubi ryzyko.
Dlatego ja wolałem 2 lata dłużej pracować, więcej odłożyć i wtedy wziąć mniejszy kredyt na mieszkanie, wziąłem na 5 lat. Mi wyliczyli zdolność kredytową przy zarobkach jakich podałem 7.5k na 5 lat 199k, a na 15 lat 390k, mogłem w sumie podać większe zarobki, ale dla bezpieczeństwa wolałem podać mniejsze. Za 100 k mam łącznie do oddania 123 k na okres 5 lat. Rata 2050 zł. Kredyt w Santander, brałem przez doradcę kredytowego.
Przy kwocie 150 k na okres 20 lat, do oddania bym miał prawie dwa razy tyle, 293 k, rata 1220.
No ale w Polsce zastaw się, a postaw się, trzydzieści lat tyrania na klitkę 40 m2, a deweloperzy na Majorce liczą zera na kontach i dziękują Bogu i PiS-owi.
Tutaj niewiele już brakuje do patoli takiej jak w UK, i tam też stworzyła ją prawica...
Masz rację, w Polsce to jest z tymi mieszkankami i deweloperka taka patologia że głowa mała.
Nie wyobrażam sobię wzięcia kredytu na mieszkanie/dom na 30 lat i oddawanie 2-3 krotność pożyczonej sumy. Mam nadzieję że nigdy nie będę musiał czegoś takiego zastosować. Najbardziej mnie dziwi że młodzi ludzie para, obydwoje pracują biorą kredyt na 30 lat, rata 3300 do oddania 1.2 mln. I stawiają domy po 200 M2. Nie można taniej, prostej konstrukcji domek? Przecież w takim 100-120 m domku wystarczy miejsca nawet gdy będą dzieci i śmiało się zmieszczą w np. 4 osoby. Weź posprzątaj taki duży dom albo ogrzej taką dużą powierzchnię. Ale nie, jest dokładnie tak jak piszesz, zastaw się a postaw się.
Chcieliście, to macie.
Kiedyś to nazywano złodziejską lichwą, teraz to jest szacowna działalność bankowa.
Ktoś wyżej wspomniał o moralności, chyba sobie jaja robił.
A gdybyście tylko potrafili zdecydować że nie biorę kredytu to wszystkim nam by się żyło lepiej.
Za chwilę z własnymi pieniędzmi na koncie bankowym, będzie jak z grami na steam. Niby są twoje, ale tak naprawdę możesz je tylko wypożyczyć.
Brałem hipotekę w 2020 i każdy, absolutnie każdy bank robił symulacje "co jeżeli". Fakt że wówczas scenariusze że rata fiknie 2x były raczej w sferze "proszę się nie martwić, to są jakieś scenariusze rodem ze sci-fi", po czym fiknęły, ale to nie jest wina biednego doradcy z którym gadałem (a gadałem z kilkoma btw.) a zajebistej polityki RPP, tzn. najpierw nie reagujemy wcale, a później jak już jesteśmy w dupie robimy pierdylion podwyżek stóp, co wystrzela raty w kosmos.
Oczywiście, piecze mnie dupa że płacę sporo więcej, natomiast nie mogę udawać debila że "jo nie wiedzioł" - każdy, absolutnie każdy bank mówił że taka opcja MOŻE się stać. Ryzyko jest oczywiście po mojej stronie, ni dziwota, przecież to ja się wypinam, a oni na mnie zarabiają.
Prawdziwym złodziejstwem jest jednak fakt że nadpłaciłem sporą część kredytu (zostało mi 180k z jakichś 350k) i teraz co miesiąc kapitału nadpłacam - uwaga - ok. 90zł, przy czym rata wynosi ~1600zł. Czyli 1500zł idzie bankowi do kieszeni na czysto :) Tutaj też nie mogę udawać zaskoczenia, ale sam się trochę wkopałem i muszę nadpłacać co miesiąc, bo inaczej kapitał prawie nie drgnie.
Życie.
Też brałem w tym samym okresie. I doskonale pamiętam jak doradca pokazywał kwoty rat przy różnym poziomie wibor i już przy 6% mówił że to nie wiadomo co by się musiało stać bo ostatnio takie były w 2008 roku w czasie kryzysu. A jednak się stało. Ale wiedziałem o tym, liczyłem się z takim ryzkiem i nie mam dziś do nikogo pretensji. Póki co już raty powoli spadają, coś tam się jeszcze nadpłaca i powoli do przodu.
Ja nie widzę problemu. Skończmy wreszcie z tym komunizmem że każdy ma za kogoś myśleć. Kredyt to jest tak banalna rzecz do zrozumienia i przeliczenia że jak ktoś takich podstaw nie ogarnia to mu się należy sytuacja w jakiej się znalazł. Poza tym banki są zobligowane to przedstawienia sytuacji "co jeśli" i klient to podpisuje
To raczej odpowiedzialność. Biorąc kredyt powinieneś zakładać że przy zmiennym oprocentowaniu może wzrosnąć trzykrotnie rata. Zwłaszcza jeśli brałeś GPW czasie kiedy stopy oscylowały wokół zera. Jeśli nie patrzysz na to w ten sposób to popełniasz błąd.