Mass Effect 5 miał oferować otwarty świat, ale BioWare zmieniło zdanie (przeciek)
Bardzo dobrze. Wpychanie w każde RPG otwartego świata to najgorsze co spotkało gatunek od lat.
W sumie to bez wielkiej różnicy. Fajna gra jest fajną grą niezależnie od struktury świata. Tak samo jak niefajne gry pozostają niefajne.
Jeśli miałby to być otwarty świat taki, jak w DA:Inkwizycja, gdzie content tego otwartego świata opiera się o zbieraniu jakichś pierdół, to wolę jednak zamknięte lokacje i skupienie się na fabule. Nie każda gra musi być open worldem, ta moda na otwarte światy to, jak jak napisał op wyżej, to najgorsze co spotkało gatunek, i popieram tą tezę w 100%
Otwarty świat w kosmosie to brak ekranu ładowania przy lądowaniu startowaniu z planety.
Wybierzesz planeta, krótka animacja startu lub lądowania.
Bez znajomości szczegółów trudno jednoznacznie orzec co do implikacji tej decyzji, ale jeżeli informacja jest prawdziwa, to nie brzmi to zbyt obiecująco.
Rozumiem, że mogą nie chcieć jednego mega-świata, na wzór Star Citizena czy NMS (choć przydałoby się, żeby wreszcie jakaś singlowa gra podjęła rękawicę w tym temacie...), ale coś w rodzaju Star Wars: Outlaws, czyli stosunkowo duże i otwarte lokacje oddzielone od siebie zamaskowanymi ekranami doczytywania, to powinno być absolutne minimum dla gry kosmicznej AAA, mającej wyjść w okolicy 2025 roku.
Powrót do pięknych, klimatycznych i różnorodnych, ale zarazem mikroskopijnych i korytarzowych HUB'ów z ME2, jest z mojej perspektywy nieakceptowalny. Nie zrozumcie mnie źle, dla mnie każda wizyta na Illium, Omedze 4 czy Tuchank'ce jest iście magiczna, ale 2010 a 2025 rok to jednak spora różnica... Nie oczekuję, że każde ciało niebieskie będzie miało rozmiar Valhalli, ale to nie mogą też być tycie, sterylne dioramy, jak 15 lat temu.
każda wizyta na Illium, Omedze 4 czy Tuchank'ce
Przejęzyczyłeś się, chciałeś napisać "Omedze". Omega 4 to przekaźnik :)
W dużej części jednak się z Tobą zgodzę, miejsca które mogliśmy odwiedzić "poza misjami" faktycznie w ME2 wydawały się zbyt małe. Mnie najbardziej zawsze bolała kwestia Cytadeli - ogromna, ponad 40-kilometrowa stacja kosmiczna, a mogliśmy się przespacerować po trzech niewielkich piętrach. To już Port Hanshan na Noverii w ME1 jest większy mam wrażenie. Dobrze że w ME3 mieliśmy dużo większy obszar do dyspozycji.
Jeszcze gorsze jest to, że wiele dodatkowych, świetnie zaprojektowanych zakątków, możemy zwiedzić tylko raz, w ramach konkretnych misji, z czego niektóre jedynie w DLC (np. sporo nowych i fajnych miejscówek na Illium zobaczymy tylko w DLC Lair of the Shadow Broker).
Gdyby lokacje w ME5 urosły do rozmiarów powiedzmy New Atlantis ze Starfielda, to byłoby całkiem spoko, ale już dioramy na wzór poprzednich ME byłyby sporą porażką. ME ma ogólnie tą przewagę nad grami kosmicznymi pokroju SC, NMS, Elite czy SF, że jest space operą, a więc nie musi witać nas wszędzie realistycznymi ale zarazem nudnymi, jałowymi pustkowiami. Przeciwnie, to uniwersum jest pełne obcych, zaawansowanych cywilizacji, a każda z nich to odrębna kultura, język, architektura, struktura społeczna, wierzenia, obyczaje, historia itd., więc każda lokacja może całkowicie różnić się od pozostałych i oferować zupełnie inne, oryginalne doświadczenie. Dzięki temu, światów nie musi być dużo, ważne, żeby były na swój sposób unikatowe i dobrze zaprojektowane (w tę samą stronę, jak się zdaje, idzie Star Wars: Outlaws).
Twierdzenie że w obecnych i przyszłych czasach nie miejsca na zamknięte światy to jak mówienie że po rozpowszechnieniu się pierwszo i trzeciosobowej perspektywy nie ma powrotu do rzutu izometrycznego, po wejściu grafiki (czy filmów) 3d nie ma powrotu do 2d, czy w czasach filmów kolorowych nie ma miejsca na filmy czarnobiałe.Tak jakby otwarty świat miał być obiektywnie lepszy i konieczny bez względu na to co i jak chcą opowiedzieć twórcy.
Choroba dzisiejszych czasów to chęć wszędzie dawania otwartych światów, które ostatecznie mało kiedy są ciekawe. Zazwyczaj generyczne do porzygu, które po czasie bardziej irytują niż zachwycają... Więc w zasadzie decyzja wydaje się bardzo dobra...
Aczkolwiek nadal mam wątpliwości czy obecne bioware jest jeszcze w stanie dowieźć dobrego Mass Effecta...
Mass Effect 1-3 nie potrzebowały wielkiego i otwartego świata żeby być grami wybitnymi (nie tylko w moich oczach). Z bardzo prostej przyczyny, nie o eksplorację i zaglądanie pod każdy kamień w nich chodziło, a o historię, postacie, kompanów. Andromeda poszła dokładnie w drugą stronę, co było oczywiście fabularnie uzasadnione, ale braki w warstwie fabularnej, nieciekawi towarzysze i bardzo powtarzalny gameplay to było za dużo żeby grę "uratować". Ja osobiście wolałbym powrót do korzeni. Niech lokacje będą korytarzowe, niech nie będzie większej swobody w wyborze drogi z punktu A do punktu B - o wiele bardziej chciałbym żeby gra była napisana w taki sposób, żebym miał ochotę zagrać w nią jeszcze raz, i jeszcze jeden, i kolejny. Andromedę przeszedłem na 100% tylko dwa razy, na więcej nie miałem ochoty. Trylogię z drugiej strony ograłem tyle razy że już lata temu pogubiłem się w obliczeniach. I na pewno nie jestem jedyny
BioWare nie umie robić gier z otwartym światem. Niech pozostaną przy tym co wychodzi im najlepiej.
Nie Hydro, to nadal będzie RPG, poza tym lokacje będą co najmniej takie jak w trylogii, a mamy nadzieję, że większe (poziom Andromedy, tylko ciekawiej zrobionej, byłby OK)
ME3 przeszedłem prawie w połowie i gdyby niezbyt duży teren statku i konieczność powrotu do niego, to pewnie pociągnąłbym grę dalej. ME Andromeda nie dałem szansy, ponieważ naczytałem się głupich opinii, a może to był błąd?
ME% nie potrzebuje żadnego otwartego świata, tylko 3 rzeczy:
- Sheparda jako protagonistę
- dobrą historię
- dobrych bohaterów.
I więcej nie trzeba.
Uważam, że Shepard nie jest konieczny by kolejny ME był udany. Ile można klepać non stop historie tego samego bohatera?
BW już pokazało w Andromedzie że kompletnie nie potrafi w nowych bohaterów, więc tak - należy wrócić do starych, bo nowych na pewno zrobią kiepskich.
Nigdy nie zrozumiem tej krytyki starych bohaterów. Dla mnie są świetni i powinni regularnie z nimi wydawać nową grę co dwa lata. Dlaczego? Bo to są świetni bohaterowie.
A co czyni bohatera świetnym? Wygląd? Nazwisko? Czy może to, że został dobrze napisany i poprowadzony przez scenarzystów? Sam stwierdziłeś, że obecne Bioware nie radzi sobie z pisaniem postaci, skąd więc pomysł, że powrót Shepard cokolwiek w tym zakresie zmieni? Przecież taka postać, mimo że bazuje na pewnym szkielecie wypracowanym w przeszłości, w dalszym ciągu musi zostać rozpisana praktycznie od zera, bo przecież ktoś musi napisać wszystkie jej dialogi, zaprojektować decyzje, interakcje ze światem itd. Zwłaszcza, że Shepard z klasycznej trylogii to trochę taka "czysta karta", którą to gracz musi zapełnić swoimi decyzjami, a nie np. Geralt, który ma mocno sprecyzowaną osobowość i cechy charakteru, a my z reguły możemy poruszać się jedynie w zakresie tego, co do tych wytycznych pasuje.
Sprowadzenie Shepard do gry, byłoby czymś w stylu zmęczonego życiem Neo z Matrixa 4. Shepard swoje zrobił(a) i niech spoczywa w pokoju.
Mass Effect 5?
Czyli Andromedę traktują jako część 4tą? WTF
Heroes4, Gothic Arcania, ME Andromeda moim zdaniem wrzody na d.....ieXD.
Jeśli ktoś ma inne zdanie - rozumiem i szanuje XD.
W grze zamiast wielkiego otwartego świata mamy więc znaleźć szereg mniejszych lokacji, nie połączonych bezpośrednio z innymi w jedną całość.
Tylko nie wiadomo co to dokładnie oznacza. Inkwizycja i Andromeda też przecież teoretycznie miały szereg mniejszych lokacji, nie połączonych bezpośrednio z innymi w jedną całość. Dla mnie w tych grach otwarte mapy same w sobie problemem nie były, problemem była ich zawartość niezbyt wysokich lotów. Powrót do rozwiązań z trylogii Sheparda jest dosyć mało atrakcyjny, bo jednak to nie były jakieś duże gry i wydawanie obecnie dużej gry AAA RPG na 30-40 godzin w korytarzowych liniowych lokacjach wydaje się słabym pomysłem. Jakaś doza otwartości i dowolności musi być w tych grach. Zarówno nowy Dragon Age jak i Mass Effect powinny być co najmniej grami o wielkości i skali porównywalnej z DA Początek.
Dokładnie nie musi to być jeden swiat ale mamy drugą dekadę XXI wieku i te huby powinny być jednak znacznie większe niż w trylogii, przede wszystkim takie obiekty jak Cytadela, ale też inne miejsca. To nie mogą być mini makiety... Tzn mogą, nawet w The Outer Worlds były, ale człowiek chciałby jednak innego standardu liniowych gier. Oczywiście nie każda lokacja musi być tej samej wielkości, bo nie zawsze zapewne będzie to uzasadnione fabularnie czy gameplayowo...
akurat o dziwo lokacje w andromedzie mi sie podobaly ale to tyle bo tu akurat main story i postacie ssaly xd
dragon age te lokacje byly bo byly xd tylko jedna poczatkowa byla fajna cos w tym jest
Ale czy poprzednie Mass Effecty rzeczywiście były grami liniowymi ? czyli przeciwieństwem gier z otwartym światem, przecież były misje poboczne, całkiem otwarte lokacje jak cytadela i można było latać po galaktyce skanując planety
Oryginalne Mass Effecty miały charakter półotwarty; jak dla mnie dobry kompromis pomiędzy korytarzowymi mapami typu Resident Evil czy Plague Tale Innocence, a wielkimi pustymi mapami typu ME Andromeda, DA Inkwizycja, czy AC Valhalla.
Otwarte światy mają plusy i minusy. Plusem jest to, że nie jesteśmy ograniczeni i mamy pełną wolność. Często możemy robić fabułę w różnych miejscach i pomagać różnym NPCtą. Mamy dostęp do ogromu zadań pobocznych, znajdziek czy innych rzeczy. A cały świat reaguje na nasze poczynania.
Przykłady: Cyberpunk 2077 czy Diablo 4
I to by było świetne. BioWare nie potrafi w otwarty świat. Jestem świeżo po ukończeniu Inkwizycji po raz pierwszy i to jest bardzo dobra gra ale zabija ją powtarzalność otwartego świata. Fabularnie jest świetny ale zbieranie punktów władzy poprzez wykonywanie rzeczy kopiuj wklej jest strasznie męczące. Andromeda cierpiała na podobny syndrom ale nie aż tak bardzo.
To za co strasznie cenię trylogię Mass Effect to skupienie się na narracji i towarzyszach. Każda misja zapadała w pamięć, każda lokacja była unikatowa (no może po za tymi planetami z pierwszego Mass Effecta ale nie czepiam się) i strasznie klimatyczna. Przecież stacja Omega czy Tuchanka to jakieś mistrzostwo świata. Sama decyzja aby druga część ME skupiała się w dużej części na misjach od towarzyszy to coś niespotykanego. Przecież ostatnia misja ze skokiem przez przekaźnik Omega 4 to tylko wisienka na torcie tego co było w środku gry i dzięki temu co i jak zrobiliśmy mamy realny wpływ kto przeżyje tą misję, a kto umrze, a swoimi decyzjami możemy doprowadzić do absolutnej tragedii na koniec.
To jest dla mnie kwintesencja Mass Effect'a, a nie bezpłciowa eksploracja planet na których nic nie ma, bo nie może być jak to miejsce bez warunków do życia.
Można to też zrobić tak jak to ma wyglądać w SW: Outlaws czyli 4-5 planet zrobionych bardzo dobrze ze specjalnie wydzielonymi miejscami, ale jak zrobią to na wzór trylogii to jak dla mnie bomba. Byle by nie położyli scenariusza i towarzyszy.
nienawidzę otwartych światów, mój mózg każe mi zwiedzać każdy zakątek aby czegoś nie przegapić. Tylko, że zazwyczaj gówna tam jest i szybko się nudzę, a gra ląduje w kącie. Szkoda, że wszędzie to teraz wciskają.
to prawda. Kiedyś było inaczej i dawniej też były otwarte, ale były znacznie lepsze, lepiej zaprojektowane. Np. w gothicu opłacało się wszystko zwiedzać. Otwarty, ale mały świat jak w gothicu, nie jest zły, jest bardzo dobry. Nie tracisz dużo czasu, a sposób zaprojektowania świata nagradza gracza za eksplorację. Np. Za wodospadem (na końcu rzeki z prawej strony od północnego mostu do starego obozu), twierdza zmiennokształtnych (na samym górze jest skrzynia, chociaż ma gównianą zawartość, ale potem pojawia się troll), pewien kopacz, który uciekł z obozu i ukrywa się w ścianach itd. Morrowind też nie był zły, choć już miał wielokrotnie większy świat, ale był zaprojektowany tak, byś nie eksplorował każdy kawałek tylko szukał konkretnych rzeczy jak npc w zadupiu (quest zagwarantowany), jaskinie, budowle itp. Morrowind stara się mówić nam, że tylko te obiekty są warte zainteresowań. Więc w tych grach łatwo było nie przegapić poprzez eksplorację, która nie marnowała nam czasu, a była ciekawa. Natomiast w gta było inaczej, gra opiera się całkowicie na swobodzie gracza. Czyli mamy otwarte światy z questami, pobocznymi questami, różnymi aktywnościami całkowicie opcjonalnych typu dziewczyny, misje zawodowe, więc można było pobawić się otwartym światem i robić questy.
Można było przyzwyczaić się do dobrych, skondensowanych i dobrze zaprojektowanych światów i przez te przyzwyczajenie stracić trochę czasu w gorszych i rpgowych światach, w których eksploracja niezbyt nagradzała.
hmm, otwarte światy chyba spisują się głównie w grach, gdzie stawia się na swobodę działań gracza. Np. gta, the elder scrolls-y i gothic-i. Do innych zastosowań jest już kiepściutko, lepiej mieć zamknięty świat, bo po co otwarty świat jak gra nie wykorzysta jego potencjału lub niewłaściwie wykorzysta otwarty świat, którego ideą jest swoboda działań gracza w stylu gta lub tes-y. Mało która gra co nie stawia na swobodę gracza dobrze implementuje otwarty świat.
Otwarty świat, ma swoje wady, ale i zalety. Nie tylko zamknięty, ale również cała masa innych mechanik ma swoje plusy i minusy i mają inne zastosowania. Tylko trzeba wiedzieć kiedy jest to potrzebne. Szkoda tylko, że obecnie na każdą decyzję devów wpływa cholerny zarząd, który nie ma pojęcia o zasadach programistycznych typu KISS, YAGNI, etc. przez co są łamane nagminnie, choćby w windowsach (jako systemach operacyjnych z definicji jako pomost między sprzętem komputerowym, a użytkownikiem) i grach.
To nie jest już to BioWare, ja nim w nic nie uwierzę dopóki nie zobaczę opinii graczy
Szkoda, bo gra by w ten sposób zyskała. Otwarty, wielki świat, dający poczucie wolności nie musi wykluczać dobrej fabuły i ciekawych postaci. Sam tak kiedyś myślałem po przejściu Skyrima i innych gier Bethesdy, ale potem były Dragon Age: Inkwizycja, Wiedźmin 3, całkiem udana a na pewno lepsza od trójki MA: Andromeda. Andromeda była potrzebnym i koniecznym odświeżeniem serii, oferującą setki godzin zabawy dzięki otwartej strukturze świata i zdania nie zamierzam zmieniać.
Oczywiście to, że na gra nie będzie miała otwartego świata też jej nie przekreśla więc ja tutaj bym szanował decyzje twórców.
Mass Effect zawsze był dość mocno korytarzowy, nawet w części pierwszej (nie licząc niezbadanych światów). To rozwiązanie szło w parze z filmowością. W Andromedzie postawili na otwarty świat i chociaż dobrze mi się w nią grało, to ten otwarty świat był zbędny. Odeszli przez niego od filmowości, do której przyzwyczaili w trylogii. Narracja naszpikowana cutscenkami pojawiała się właściwie już tylko w ściśle wyreżyserowanych korytarzowych misjach, jak zadania towarzyszy czy inne fragmenty wątku głównego.
Jeśli przecieki są prawdziwe, to ME5 zapewne wróci do standardu, w którym przegoni gracza przez kolejne korytarze i areny poprzeplatane cutscenkami. Nie wydaje mi się, by zrobili aż tak otwarte i mimo wszystko duże mapy, jak np. w Outer Worlds. Eksploracja odbija się na narracji, a głosy niezadowolonych Andromedą graczy sugerują, że to właśnie ten brak filmowości i skondensowanej treści był największym problemem gry.
W końcu jakiś pozytywny news o nowym Mass Effekcie.
Korytarzowe lub pół otwarte lokacje w Mass Effekcie to dla mnie plus. Można lepiej wypełnić mapę danej lokacji i zapewnić wyższej jakości kontent. Takie mapy bardziej też szanują wolny czas gracza, niż wielkie, ale puste i wypchane fetchquestami mapy jak ta z Andromedy i Inkwizycji.
Martwi, że wyrzucili tylu deweloperów ostatnio, w tym kilku weteranów, a Ci najważniejsi jak np. Drew Karpyshyn nie otrzymali od EA propozycji powrotu do studia.
No i jak zawsze pozostaje EA i ich negatywny wpływ na Bioware...
Jeśli ostatecznie otrzymamy tytuł nieco lepszy niż Andromeda (7/10 dla mnie; średniak z przebłyskami), to będzie dobrze.
Oczywiście nie obraził bym się na hit typu Mass Effect 2, ale szansa otrzymania tak dobrej gry jest nikła.
Jak dla mnie zmiana na plus. Mass Effect zawsze stał liniowością i ewentualnie obszarowo otwartym światem. W sensie, że do "zwiedzania" mieliśmy po prostu jakiś nieduży wycinek danego terenu. I to było dobre, gra miała dzięki temu swoje tempo i dynamikę. Otwarte światy przerabialiśmy w przypadku Andromedy i mimo że gra sama w sobie była dobra, tak ten otwarty świat niespecjalnie mi tam pasował. Brakowało mi właśnie tej liniowości. Człowiek ląduje na takim otwartym terenie i akcja gry się rozmywa. Jest łażenie, jeżdżenie, gadanie.
Mam nadzieję, że utrzymają ducha serii po prostu. Nie musi być w tej grze Bóg wie czego. Niech to będzie po prostu "stary, dobry" Mass Effect w aspekcie formuły rozgrywki.
Niech studio EA od RPGów, zmieni w końcu nazwę. Bo z BioWare, to oni od lat nic wspólnego nie mają.
Wszystko już wyżej zostało powiedziane. Ja tylko czekam na tą grę jak na żadną inną. Daliby w końcu coś na osłodę czekania :(
Liczę na to, ze nie pójdą w skrajności i zrobią coś pomiędzy otwartym światem, a korytarzowością. Może coś na wzór hubów z Fallen Order plus indywidualne liniowe lokacje na potrzeby misji.
Lepsze 5 ciekawych światów niż 100 generycznych. Cche ktoś otwartego świata to niech kupi Starfielda.
Bardzo dobra decyzja. Już mam dosyć otwartych światów i ciągłej walki kto ma większą mapę.
Dobra decyzja. Jakość, nie ilość. I "mniej znaczy czasem więcej " :)
I żeby była jasność- nie jestem jakimś totalnym przeciwnikiem "sandboxów", ale BioWare sobie z nimi po prostu nie radzi (taka odwrotność CDP Red). Polegli na tym dwa razy, więc starczy. Dla mnie lokacji może być mniej, mogą być mniejsze, ale niech będą godne zapamiętania. Z trylogii Mass Effect (i ich wcześniejszych gier, oczywiście) pamiętam sporo klimatycznych miejscówek, z Andromedy kompletnie NIC :/
Lubię otwarty świat i pół-otwarty świat, ale tylko w jakość Gothic 1-2, Fallout 1-2, Hollow Knight, albo Red Dead Redemption 2. Nie lubię otwarty świat robiony na siłę i sztucznie typowy dla gry Bethesda i UbiSoft, gdzie większości zawartości to nudne i powtarzalne dla wydłużanie czas rozgrywki.
Ale piszemy o RPG, więc trochę swobody eksploracji tu się przyda. Może pół-otwarty świat w wyższej jakości? To zależy od misji i fabuły. Co to za RPG, jeśli wszystko jest liniowy i korytarzowy do bólu?