Po co tracić kase na markowe ubrania w drogich sklepach? Skoro można poszperac po lumpach i znaleźć takie same za ułamek ceny...
Mi się taką udało wyrwać, stan igła, a koszt koło 15 Zeta.
Od razu czuje się człowiekiem premium jak idę do sklepu. Fajnie się dopełnia ze smartwatch en na łapie i czapką z daszkiem Adidas.
Swoją drogą to samo szukanie po różnych lumpeksach takich cacek, to całkiem przyjemne zajęcie i może nawet hobby.
A wy co najlepszego złowiliście w lumpach?
Ja sprzedaję do lumpów.
Ewentualnie wrzucam do PCK i Anka Zalewska sprzedaje do lumpów.
A tak po prawdzie - ten t-shirt to tylko tani prestiż, jeśli nie masz na dupie Calvin Klein.
Niektórych brzydzi to że ktoś inny to nosił i się w tym "pocił". Jak towar jest używany ale w dobrym stanie to mi to nie przeszkadza, wystarczy dodatkowo wyprać i tyle. Mi się chyba nie zdarzyło kupować w takich miejscach.
Wiadomo nie kupuje się używanej bielizny, czy innych tego typu rzeczy.
To jest przegięte nawet jak na Gaming Mana. Przedobrzyłeś Gęsty. Postaraj się bardziej.
Nigdy bym nie kupił używanych ubrań. Wolę dbać o nowe, a niszczę powoli, mam pojedyncze rzeczy, które mają nawet kilkanaście lat.
Nigdy nie byłem w lupmpeksie i dopóki sytuacja by mnie nie zmusiła to raczej nie pójdę. Noszenie używanych ubrań jest dla mnie psychicznie niekomfortowe. Niby wiadomo, że wyprane, część pewnie nawet nie noszona, ale ja bym miał w głowie zaraz ile razy ktoś się w tym obrzygał po pijaku, jakie miał choroby, albo jeszcze pewnie ściągnęli to z jakiegoś trupa... wiem, że sensu to nie ma żadnego, ale tak mam.
Skąd pewność, że ubrania z sieciówki nie były używane? Aktorzy/aktorki/modelki często grają w reklamach/serialach/filmach, w ubraniach z metkami, które potem (po zdjęciach) wracają do sklepu.
Nie ma pewności. Zwyczajnie wychodzę z założenia, że jak kupię nowe, to szanse, że ktoś już w tym łaził są dużo niższe. Jak kupuję sobie nowe ubrania (z wyjątkiem kurtek), to też je zwykle najpierw wrzucam do pralki. Tak dla świętego spokoju.
Dokładnie tak. Dla mnie w ogóle jazda używanym samochodem jest trochę jak chodzenie w używanych majtach ;)
Też są myśli, że pewnie ktoś się tu wcześniej ruchał, albo woził tym zwłoki. No, ale niestety nowe auta dużo droższe niż nowe ubrania, więc jakoś trzeba się przyzwyczaić.
Kiedyś za dzieciaka się jeździło z rodzicem. W lumpeksie nie byłem ponad 15 lat i raczej pewnie tam zaglądał nie będę. Wolę iść do sieciówki i kupić jakąś najtańsza nową koszulkę za 15-20 zł niż w podobnej cenie coś używanego z lumpeksu.
Najlepsza ta historia z Bydgoszczy co facetka bodaj za 3 Zeta kupiła mundur RAF, okazało się oryginalny i potem rodzina lotnika się upomniała.
Pomyliłem się, kupiła go za 2 Zeta
https://bydgoszcz.tvp.pl/45624709/marynarka-z-lumpeksu-okazala-sie-byc-czescia-brytyjskiego-munduru
Welp praktycznie wszystkie ubrania jakie aktualnie kupuję pochodzą z Vinted i z lumpów, do których zaglądam przynajmniej raz w tygodniu. Na nowe ubrania mnie nie stać, a jednak dobrze jest nadać staremu, niechcianemu ciuchowi nowe życie i stworzyć sobie jakąś tam stylówę za grosze. Kupuję sobie sporo markowych ciuchów i butów za ułamek sklepowej ceny, sweterków żeby się jednak jakoś prezentować w tej pracy jak człowiek, sporo jakichś tanich koszul i koszulek roboczych czy do latania po domu. Ostatnio udało się wyrwać białe, traszerskie haj-topki Pumy za 15 zł.
Mam jeszcze Emporio Armani jedną.
Zbieram też piłkarskie z lumpów, taka perełka się trafiła kiedyś -------
Sam nie lubię chodzić, bo nie potrafię przeglądać rzeczy. Za dużo wszystkiego. Z siostrą to inna sprawa. Zajebistą marynarkę lnianą za grosze kupiłem.
Myślałem, że to wątek gejmingmena czytając pierwszy post. Co do tematu do lumpów nie chodzę, ale mam jedną znajomą, która chodzi do jednego u nas w mieście i kupuje markowe, drogie ubrania przeważnie z metkami i sprzedaje na vinted. Nie muszę mówić ile można zarobić, ostatnio sprzedała kurtkę north face'a za przeszło 500 złotych, normalnie żyła złota te lumpeksy, chyba sam muszę zacząć chodzić
Swoją drogą to ta historia z mundurem była motorem mojego lumpeksowego hobby.
Niestety trafić na taki eksponat to jak wygrać w lotka. Małe szanse.
Lubię lumpy. Przejdę się czasem i zawsze coś wyrwę. Nie szukam markowych ciuchów.
Trafiają się fajne bluzy noname, dziwne, zajebiste koszulki, których nie kupisz w marketach itd.
A że używane? Nie ma śladów to wypierzesz w 60 i heja.
No namów nie ma sensu brać skoro oryginały markowe tanie jak barszcz się znajdują
Gęsty, ja nie lubię mieć wyjebanej na całą klatę marki firmy.
Często, zwykły noname wygląda lepiej i o dziwo dłużej się trzyma. Mi chodzi o wygląd ciucha a nie o markę.
Przeciez nowe ze sklepu tez sa uzywane. Kilkadziesiat osob dziennie przymierza zanim kupi ten "nowy" ciuch.
Zwlaszcza ze Nowy ciuch po 2 praniach wyglada jak znoszony
Żaden wstyd! Może kiedyś ktoś się jeszcze wstydził, ale czasy się zmieniają i ludzie stają się eko-świadomi. Teraz obciachem jest zakupoholizm sieciówkowy i bezmyślne wspieranie hiper-konsumpcjonizmu.
Sam nie jestem pasjonatem chodzenia po sklepach z jakąkolwiek odzieżą, w tym i używaną, ale plus za pro ekologiczny gest w zmniejszaniu ilości odpadów tekstylnych.
Popieram gęstego, bardzo fajne podejście. Ty zaoszczędzisz, masz markowe ubrania, a środowisko zdrowsze. Sam bym to robił, ale tak nienawidzę ogarniać ubrań że mój max wytrzymania to zamawiam z Zalando, coś wybieram i resztę zwracam. A i tak mnie to wykańcza xd
Środowisko zyskuje, jak kupujesz z głową ubrania dobrej jakości, a nie tzw. szybką modę
Wtedy możesz kupować nowe, a nie jak dziad używane.
Ale trzeba sobie jakoś tłumaczyć własne kiepskie położenie, więc oczywiście "robimy to dla planety", dajemy drugie życie i inne pierdy hipokrytów celebrytów i speców od promocji Vinted :D
Niewiele jest chyba bardziej poniżających rzeczy od kupna używanych łachów.
Wam każą kupować jedną sztukę ubrań na pięć lat i używać słomek z papieru, a sami latają prywatnymi odrzutowcami.
w sumie jedyna, która mi przychodzi do głowy to bycie takim zakutym łbem jak Ty.
Pietrus - używa rzecz która wiele ludzi by nie użyło więc przedłuża jej lifespan. Także na plus dla środowiska. Ja tam nie widzę nic poniżającego w używanych ubraniach. Nie przyzwyczajam się do żadnych rzeczy, mają spełniać swoje funkcje i tyle, nie podchodzę do tego emocjonalnie. Jakby ci pokazać twoja używana koszulkę i cudzą to byś nie rozpoznał która jest która więc to tylko siedzi w głowie
Oho, trafiłem w czuły punkt woke.
Normalnie czuję się jak Persecutor.
Prawaku ;P
a jaki to ma związek z woke? też już zaczynasz mieć jakieś urojenia?
nie chodzi mi o wpływ na środowisko, ale całą resztę bzdur, które tu wypisujesz.
Dzięki Bogu nie stać mnie na celebryckie ciuchy, które szafiarki zwracają po imprezach, a przymierzanie? Na pewno nie kilkadziesiąt osób dziennie, co za sprowadzenie do absurdu :D Do tego ilość mierzących na ciuch jest obniżana przez tych, którzy po przymierzeniu ciuch kupują, wtedy do puli trafia nowy z magazynu :D
Ja do was nic nie mam, zakładajcie co chcecie, nawet po bezdomnym, ja mam do tego stosunek jaki mam i go wyraziłem, chyba po to była ta zarzutka Gęstego, żeby się wywiązała dyskusja, co nie?
I tak, kupowanie używanych cichów na wagę kojarzy mi się z biedą, i przed hipsterska modą nikt normalny nie pożądał używanych szmat sprowadzanych w worach z reichu. Moi kuzyni chodzili w ubraniach ze szmateksów, bo się u nich w domu po prostu nie przelewało, teraz żaden się tam nie ubiera (no OK, jak jeden dom budował, to sobie "robocze" ciuchy kupował), natomiast laska jednego faktycznie robiła hajs na frajerach, sprzedając szmaty z lumpa na Lollegro/Vinted z masakryczną przebitką :D
Tylko nie powtarzajcie - jak Slasher - tego lewackiego pełnego hipokryzji peirdololo, ze troska o klimat i "kartki na gacie, jedna para na pięć lat"
Oczywiście, że fast fashion to jest WIELKI problem, ale rozwiązanie to nie szmateksy, tylko nowe ubrania przeciętnej/dobrej jakości na dłużej (nie, nie tylko metkowane t-shirty po 300 zł wytrzymują więcej niz jedno pranie, te z polskich sieciówek też noszę latami - no ale mam kilka, te temat też był wałkowany na forum nie raz)
Czyli - uświadamianie ludzi, ale nie przez wzbudzanie w nich poczucia winy, bo kupili sobie nowe ubranie.
No i walenie kar firmom, tak jak po raz kolejny zrobił UOKIK w przypadku tych wszystkich fajansiarzy, co to się namnożyli na fali popularności blogów modowych dla panów i sprzedają "garnitur 70% wełna 110s", gdzie wełny nie ma wcale, a jest 70% poliestru. :D
Przypomniałem sobie początek lata dziewięćdziesiątych, kiedy to ... . Dobra, oszczędzę tego bo Pietrus powinieneś pamiętać, że w tzw. lumpex jakościowo odzież była lepsza niż polskie "texasy" i ortaliony itp. syfy, w których tylko człowiek sie pocił jak dzika świnia i nie lepiej wyglądał. Do rzeczy, wobec second handów mam stosunek ambiwalentny. Z jednej strony super, że ludzie mniej zamożni mogą coś na kark fajniejszego wciągnąć a z drugiej skojarzenia z biedą i szarzyzną tamtych lat za którymi naprawdę nie tęsknię. Może poza samymi wspomnieniami. Także jestem eko świadomy ale na głowę nie upadłem, żeby powodować się tylko i wyłącznie tym aspektem. Jako pragmatyk zawsze wybieram optymalne rozwiązania. Jeżeli mają powiązanie z ekologią, tym bardziej mnie to cieszy. Natomiast jeżeli ktoś ubiera się w second hand, nawet naprawdę zamożne osoby, to jak najbardziej temu przyklasnę bo nie ma powodów, żeby nie dawać drugiego życia ubraniom. Tym bardziej, jeżeli komuś zakupy tam sprawiają przyjemność i dają powód do dobrego samopoczucia jak Gęstemu. Właśnie, ciągle jest azjatycka moda na roznoszone buty ? Podejrzewam, że nigdy nie byłbym w stanie się do tego przekonać. Podobnie jak do noszenia po kimś obuwia, chociaż byłoby kilkukrotnie wyczyszczone i zdezynfekowane.
Nie mam nic anty, wg mnie lumpexy i inne 2nd handy to swietna inicjatywa. Markowe ciuchy potrafia byc SWIETNE. Lata temu wujek dal mi T-shirta marki PUMA. Wtedy to bylo COS. Po dziesiatkach pran ( tak, wiem co pisze ) kolor nawet nie probowal wyblaknac. Magia. Poznym nastolatkiem bedac - na imprezie - iskra z fajki kolegi wypalila mi w nim dziure. Nigdy w zyciu nie bylo mi tak bardzo zal zwyczajnej koszulki...
Ja wiem ze czasami to tylko metka, czy znaczek handlowy. Ale CZASAMI idzie za tym niesamowita wrecz JAKOSC. A to lubie.
Abstrahując mam t-shirt z edycji kolekcjonerskiej Wiedźmina 2, do dzisiaj nadruk jest cały a koszulka się nie skręciła (szwy), a chodzę w niej w miarę regularnie.
Ja mam kilka swetrów z wyższej półki i kurtkę bodajże jakiegoś projektanta (też wysoko). Nikt nie bierze tam swetrów, bo większość osób szuka tych dla mnie śmiesznych rozpoznawalnych marek, a ja sobie mogę na spokojnie znaleźć coś 100% wełna :). (Okej, biorą, ale wolą sztuczne swetry, bo wydają się milsze od wełnianych. Nie wiedzą co dobre :D.)
Omijam totalnie te hugo bossy, calviny klainy i inne reklamy na klatę.