Ostatnio natknąłem się na dyskusje na temat tego czy w ogłoszeniach o pracę powinny być obligatoryjnie podawane widełki wynagrodzenia oraz czy w firmach powinna występować jawność zarobków. Prawo unijne w niedalekiej przyszłości ma taki stan rzeczy pracodawcom narzucić, ale ciekawi mnie jaka jest wasza opinia w tym temacie? Aplikujecie na ogłoszenia bez podanych widełek? Robi wam to różnicę jaką stawkę otrzymuje wasz kolega za tę samą pracę?
Widełki są już standardem w zawodach specjalistów*, i nie ma żadnych powodów, żeby nie pojawiły się także w ofertach na niższe szczebla.
Kiedy jeszcze pracowałem na etacie, jak w ogłoszeniu nie było widełek (co w sumie było rzadkością) a rekruter nie potrafił na pytanie o zarobki odpowiedzieć, to zlewało się ofertę ciepłym moczem, bez umawiania się na rozmowę, bo wiadome było, że oferują mniej, niż stawki rynkowe.
W IT także już chyba jest to standardowe, szczególnie w ofertach dla seniorów.
spoiler start
*według "mojszej" definicji, specjalistą się jest wtedy, kiedy to rekruterzy piszą pierwsi, szukając kandytadów, a nie kandydaci aplikują na oferty.
spoiler stop
Generalnie to 1 z 2 czynników który świadczy o podejściu do pracowników. Brak podanych widełek lub przychodzenie do biura parę razy w tygodniu to znak że dobrze nie jest
Pracuje w firmie, w ofercie której było napisane od ilu do ilu mozna zarobic w zależności od posiadanych kwalifikacji. Rowniez zarobki nie są jakaś tajemnicą. Wykonuje się konkretną pracę za konkretne pieniądze. Nie mniej, nie więcej. A jak chcesz więcej, to masz możliwość poszerzenia swoich kwalifikacji.
Zarobki czy to w ofercie, czy już w miejscu pracy powinny być jawne.
Zdarzało mi się brać udział w rekrutacjach gdzie poświęciłem dużo czasu czasu na przygotowanie się, uczestniczyłem w kilku etapach rekrutacji po tylko, żeby na sam koniec dowiedzieć się, że proponuje mi się śmiesznie niską stawkę, albo że moje oczekiwania finansowe są zbyt wysokie i czy zgodziłbym się na obcięcie wymagań o 50%. Gdybym od początku wiedział co i jak to i ja bym nie marnował czasu i osoba rekrutująca nie marnowałaby czasu. A tak to pozostał tylko niesmak.
Nie robi mi to różnicy jaką kasę dostaje mój kolega, który robi to samo. To jest kwestia negocjacji pomiędzy pracownikiem a pracodawcą. Jeżeli uznałbym, że zarabiam za mało w odniesieniu do tego ile wkładam do firmy i ile dla niej zarabiam, to bym przygotował argumenty i poszedł do szefostwa negocjować podwyżkę.
I ja na przykład wiem ile zarabiają moi koledzy w pracy i jest to jak najbardziej przejrzysta informacja. Ale już np. ze znajomymi spoza firmy lub z rodziną nie rozmawiam o swoich zarobkach. Tzn. gdyby mnie ktoś zapytał to nie miałbym problemów, żeby o tym pogadać, ale też jakoś specjalnie się z tym nie afiszuje.
To jest bardziej zabawa w stylu "a może jak już zaszedł tak daleko z tą rekrutacją to uda nam się go zrobić w [...], bo nie będzie chciał tego zmarnować". Przechodziłem kilka razy przez taki styl rozmów i zawsze kończyło się to z mojej strony stanowczą odmową jakichkolwiek dalszych rozmów. Większa część rekruterów była na to przygotowana, jednostki były autentycznie zdziwione. Raz zdarzyło mi się nawet, że próbowano podsunąć do podpisu umowę z niższym wynagrodzeniem niż umówione.
Nie ma widełek, to nawet nie aplikuje.
Ale mogę sobie na to pozwolić, bo w tej branży są prawie zawsze podane widełki.
Jak ktoś tutaj ich nie podaje, to albo na ostatnim etapie podadzą jakąś śmieszna kwotę, która będzie tygodniówka gdzie indziej, albo są januszami, którzy boją się żeby pracownicy nie dowiedzieli się ile nowi zarobią, bo nie dają podwyżek i osoba co tam siedzi 5 lat zarabia połowę tego co nowy
Powinny być podane bo tak to szkoda czasu tylko po to by dowiedzieć się ze proponują niskie zarobki
Teraz w większości firm narzucają ci stawkę i jak nie pasuje to się zwalniasz, a na twoje miejsce przychodzą Ukraińcy albo Gruzini. Wiem jak jest bo moja żona pracuje w fabryce na linii i jest sporo osób z zagranicy na miejsce polaków którzy wyżej srają niż dupę mają.
Wiem jak jest bo moja żona pracuje w fabryce na linii i jest sporo osób z zagranicy na miejsce polaków którzy wyżej srają niż dupę mają.
To nie tak. Po prostu Polacy żyją w Polsce i mają swoje mieszkania, rodziny i co tam jeszcze, które trzeba utrzymać. Sytuacja jest taka sama jak np w UK, kiedy to przeciętny Angol nie będzie pracował w fabryce mięsa czy coś w tym stylu, a każdy Polak weźmie taką robotę, bo zwykle to jest pierwsza praca za granicą, żyją wynajmowanym pokoju i nie mają nic, a kasę albo chowają na polskim koncie lub wysyłają rodzinie.
Płaca minimalna na zachodzie, dla człowieka który nic nie posiada i zaczyna od zera, to naprawdę duże możliwości.
Sam tak zaczynałem. Teraz jak dwa miesiące temu byłem na rozmowie o pracę i zapytałem ile chcą mi płacić, odpowiedziano mi, że to inny dział mnie o tym poinformuje.
Wstałem i wyjszłem xD
Po pierwsze, ile sie zarabia w twojej profesji nie jest jakas wiedza tajemna. Wystarczy wpisac w google, albo glassdoor i wiesz ile wynosi srednia i jakiej pensji nalezy sie spodziewac. Wiec czy napisza w ogloszeniu to nie ma znaczenia bo wiem ile mi sie nalezy i ile zazadac.
To nie jest tak ze jakis programista nie zna branzowych stawek i zgodzi sie na 2600 brutto :)
Po drugie: W rozchwytywanych zawodach naljelpiej zmieniac pracodawce co 2-3 lata, zeby dostawac lepsze warunki i pensje. Jak wszedzie o nowych sie bardziej dba niz o starych klientow.
W rozchwytywanych zawodach naljelpiej zmieniac pracodawce co 2-3 lata, zeby dostawac lepsze warunki i pensje. Jak wszedzie o nowych sie bardziej dba niz o starych klientow.
To jeden z powodów dla których warto. Innym jest możliwość zdobycia różnorodnego doświadczenia. Jeśli siedzisz 5-10 lat w jednej firmie to często droga rozwoju jest ograniczona. Szczególnie jeśli kogoś interesuje ścieżka managerska - zwykle w korpo zaczynając na początkowym stanowisku, praktycznie nie masz szans dojścia do pozycji wyższej niż kierownika zespołu lub działu bez zmiany firmy.
To zależy czy twoja praca efektywnie może być zdalna chyba że nie ma problemu aby zmieniać miejsce zamieszkania czy lokalizację firmy o ile to jeden kraj i miasto. Dla wielu ludzi jest istotna wygoda a nie pensja sama w sobie. Jak daleko do przedszkola, szkoły, czy mogę wyjść z pracy z dzieckiem do lekarza, elastyczność godzin itd. Poza tym ja jestem zwolennikiem b2b jako jedynej formy zatrudnienia + zadaniowości a nie płacy godzinowej. Jeśli chodzi o rekruterów to dotyczy to głównie IT bo w innych branżach nie słyszałem. Duże umowy są kontraktowe i za nim kontraktu nie skończysz to pracy nie zmienisz, a niskopłane nie dadzą dochody dla rekruterów więc zostaje tylko środek czyli IT gdzie jest duże zapotrzebowanie.