Lost Eidolons, gra dla fanów Dragon Age i Heroesów, ma datę premiery na konsolach
Fabuła tej gry przypomina mi swoim poziomem fantasy seriale z lat 90, w stylu Xeny lub Herkulesa. Nie jest to najwyższy poziom...
Absolutnie nie polecam tej gry.
"Lost Eidolons to rozbudowana gra RPG" - w czym jest niby rozbudowana? Chyba tylko w ilości rozdziałów, które można by było skrócić o połowę bez utraty na jakości fabuły.
"Rozgrywka w Lost Eidolons opiera się na dwóch filarach. Pierwszym są turowe potyczki. Zwycięstwo zapewniają nam nie tylko odpowiednio rozwinięte i zróżnicowane jednostki, lecz także ich taktyczne rozmieszczenie, uwzględniające topografię pola bitwy."
Rozwój jednostek to akurat jest w tej grze jakaś kpina. Pod koniec gry, wymaksowaną postacią mamy dosłownie kilka umiejętności, z czego większość jest bezużyteczna. Zróżnicowanymi też bym ich nie nazwał - w zasadzie można od siebie odróżnić cztery: wojownik, łucznik, mag, kleryk (z czego ten ostatni to jedna z podklas maga). Większość podklas nie różni się od siebie w praktyce niemalże niczym.
Taktyczne rozmieszczenie na polu bitwy? Topografia? Teren jest w większości misji płaski (jedyny wyjątek to mury), do tego dochodzi nam rzeka spowalniająca ruchy, błoto (spowalniające ruchy) + trawa i las, które można podpalić.
Taktyczne rozmieszczenie to kombinowanie w dopasowaniu przeciwnika do naszej broni (topór na ciężki pancerz, miecz na średni pancerz, łuk i włóczna na lekki pancerz).
"W miarę postępów odblokowujemy nowych podkomendnych i uzbrojenie; oprócz tego rozwijamy swoją postać."
Ze względu na bardzo niskie zróżnicowanie klas, większość podkomendnych jest zbędna.
O rozwoju postaci pisałem wyżej - śmiech na sali. Gry z innych gatunków niż RPG mają znacznie bardziej rozbudowany ten system.
"Drugi filar zabawy to wizyty w obozie, gdzie kontrolujemy bohatera bezpośrednio, śledząc akcję z widoku TPP. W naszej bazie wypadowej możemy rekrutować i szkolić żołnierzy, budować relacje z postaciami, a także zawierać sojusze oraz prowadzić inne polityczne działania. Poza tym to właśnie tutaj przyjmujemy nowe misje."
Wizyty w obozie to głównie przeklikiwanie rozmów (niektóre nawet ciekawe, ale większość rozmów nie ma opcji dialogowych w ilości większej niż dwie) oraz misje poboczne... i uwaga - każda, dosłownie każda misja poboczna to przejście z punktu A do punktu B i kliknięcie we właściwą opcję dialogową.
Krótko rzecz ujmując, Lost Eidolons to gra płytka i uboga względem mechaniki (jak na fakt, że w nazwie ma RPG). Fabuła ma swoje wzloty i upadki, ale jest przy okazji mega niekonsekwentna i występuje cała masa dziur logicznych. Maleńki plusik to grafika (ale też bez przesady).
2.5/10 i jeśli powyższy artykuł kogokolwiek zmylił i zachęcił do kupna fajnego taktycznego RPG, to mam nadzieję, że mój komentarz tą pomyłkę wyjaśnił.
W trakcie zabawy trafiamy na kontynent Artemesia, którym zarządza starzejący się cesarz Ludivictus. Kiedy główny bohater, najemnik Eden z wioski Lonetta, pada ofiarą arystokratycznego spisku i traci swoje poparcie, musi dołączyć do rebeliantów dążących do obalenia cesarza oraz przywrócenia dawnego porządku na kontynencie.
Brzmi, jakby ktoś sobie wziął historię Lee z Gothica i zrobił z tego pełnoprawną fabułę.