Oxenfree II: Lost Signals | PC
Czekałem, oj czekałem mocno od słabego zakończenia jedynki.
Na szczęście netflix nie zrobił z tego parady wymuszonej równości. Niestety zdaje się, że zabił kreatywność, chociaż gra i tak jest klasę wyżej niż kompletnie nijakie Afterparty.
Ot zwykła, prosta opowieść, z wątkami kwestionowania macierzyństwa, wolności i sensowności wyborów życiowych.
Niestety postaci jest mało, całą grę spacerujemy tylko we dwoje. Napotykamy npce i dostajemy od nich średnio ciekawe side-questy, ale nikt nie zapada w pamięć. Brakowało mi tej magii z jedynki, gdzie była paczka przyjaciół, każdego się pamiętało z imienia i chciało go/ją lepiej poznać i utrzymać dobre relacje (lub wręcz przeciwnie). Tutaj NPCe są tylko tłem do krótkiej pogawędki, nie ma czasu się z nimi zżyć mając raptem jeden dialog w radiu na godzinę rozgrywki. Gdy minimalnie zbliżamy się do jako-takiego poznania ich – gra się kończy…
Sama fabuła gry też nie jest wcale lepiej wyjaśniona niż w jedynce i znowu musimy kogoś "poświęcić". Na szczęście gra podsuwa nam do tego idealnego kandydata, co pozwala pozbyć się wyrzutów sumienia.
Gra nadal jest niezła jako gra, jednak w porównaniu z 1 nie oferuje nic nowego, a jest wręcz słabsza. Na plus większa liniowość i nieliniowość zarazem. Od początku wiemy, że mamy dotrzeć w 3 punkty, ale kolejność i ścieżka są dowolne (aczkolwiek każdy punkt finalnie ma tylko 1 ścieżkę). Określone lokacje mają podpięte eventy i dialogi więc nic nas raczej nie ominie niezależnie od kolejności. Gorzej z questami pobocznymi, które są niejasne (nie do końca wiadomo gdzie dokładnie iść i co tam zrobić), przez co ukończyłem grę nie robiąc wszystkich. Żałuję, że nie poznałem całości contentu, ale nie chciało mi się biec na drugi koniec wyspy, bo zapomniałem 3 godziny temu wejść w interakcję z jednym przedmiotem potrzebnym do ruszenia questa dalej.
Na PC koniecznie grajcie z padem, bo klawiatura to mordęga (postacie 2d na planszy 3d, konieczność ruszania się w głąb ekranu na zygzakowatych ścieżkach). Nie podoba mi się też sztuczne urozmaicanie/wydłużanie gameplayu poprzez ciągłe sekwencje wspinaczkowe. Co było nie tak ze zwykłym chodzeniem i poznawaniem historii jak w jedynce?
Podsumowując – fani i tak zagrają, zwłaszcza w abonamencie netflixa. Reszta – niekoniecznie ma powód, ponadto bez znajomości jedynki dwójka jest trochę trudna do ogarnięcia.
P.S. Zapomniałem jeszcze dodać, że z gry próbowano zrobić horror bardziej niż z 1. Idziemy sobie spacerkiem i słuchamy szumu liści, a tu nagle RYK SZUM TRACH GŁOSY, ZAKŁÓCENIA, DUCHY COŚ DO NAS KRZYCZĄ!
Dlaczego? Po co? Kompletnie nie pasuje do klimatu spokojnej eksploracyjnej gry. W jedynce spotkania z duchami tylko rozbudowywały historię. Tutaj duchy są praktycznie od początku "wrogie" i jak postacie nic nie mówią albo wchodzimy do opuszczonego budynku to tylko czekamy aż coś na nas wyskoczy - i często tak się właśnie dzieje....
Zgadzam się, wyraźnie słabsza od jedynki, nie wnosi za dużo nowego do świata, a w dodatku jest sztucznie przedłużana przez ciągłe łażenie wte i wewte. Początkowo, widzą liczbę dostępnych kanałów w walkie-talkie liczyłem, że każdy będzie związany z jakąś postacią i konkretnym wątkiem, głównym lub pobocznym, a tak naprawdę były tam znikome rzeczy poza 2-3 kanałami wykorzystywanymi w głównym wątku, które zresztą też za ciekawe nie były (co mnie obchodzi los siostry dyspozytorki z którą pierwsze raz rozmawiam??).
Wydarzeń z jedynki za dobrze nie pamiętałem, tylko ogólny zarys, ale zapadły mi w pamięć klimat gry, czy sposób prowadzenia dialogów. Z dwójką mam wrażenie, że za miesiąc nie będę pamiętał w ogolę, że w nią grałem.