To ogólna dyskusja o poziomie trudności w grach
Jak z Wami? Lubicie ciągle stawiać sobie wyzwanie czy wybór łatwiejszego sprawia, że czerpiecie z nich więcej radości?
Ja sam w grach stawiam sobie zazwyczaj poziom średni, chociaż czasami nie wiadomo pod którym on się kryje.
I czy ogólnie jesteście w gry dobrzy, ja jak zwykłem być tak teraz często przegrywam
Taki, że przejdę każda zwykłą singlową grę na mediun (niektóre na hard jak Tomb Raidery, Uncharted, czy jakieś platformówki) z wyjątkiem strategii , turówek, ekonomicznych czy bardziej złożonego RPG, w które nie umiem grać... o ile mi się podoba i mnie nie wynudzi jak 80% sandboxów
Nie jestem dobry.
Tyle lat wnerwiania na ulubione hobby :D
W multi od poziomu średniego do top1 (WoW) w zaleznosci od gry. Nigdy nie bylem slaby w zadna gre. Czesto smieje sie ze slabiakow, którzy gadaja, ze multi to zlo, sami cheaterzy itp. a po prostu ssa i tyle. Po komentarzach na golu widze, ze wiekszosc tutaj nie ogarnia.
W multi od poziomu średniego do top1 (WoW) - marzenia każdy mieć może.
Czesto smieje sie ze slabiakow, - to tak jak dziewczyny z ciebie.
Zawsze gram na Medium.
Zazwyczaj medium.
Design poziomów trudności jest zazwyczaj kiepski, bo w większości przypadków przeciwnicy staja sie gabkami na pociski/hity, albo zadaja nam idiotycznie duze obrazenia.
Fajnie jakby zwiekszanie poziomu trudnosci szlo ze zwiekszeniem poziomu trudnosci zagadek srodowiskowych i zmiana strategii ataku przeciwnikow/uczenia sie naszych ruchow.
Kiedyś tak, ale teraz to że mnie straszny casual.
Się człowiekowi odechcialo tryhardzić.
Podejscie do zycia mi sie zmienilo. Teraz juz tak nie zalezy na wygranej, jak na dobrej zabawie :)
Teraz juz tak nie zalezy na wygranej, jak na dobrej zabawie :) - za to +1
Zazwyczaj gram na bardzo trudnym, ale w ten sposób zbyt często nie ukańczam gier
Większość gier ogrywam na wyższych poziomach trudnosci bo zazwyczaj jest na to acziv do zdobycia. Do tego wszelkie inne wyzwania i osiągnięcia.
Czasami gry nie są zbyt trudne ale posiadają obsurdalne wyzwania dodatkowe, choćby ostatnio jak grałem w AC3 i ostatnia misja morska to katorga z losowością. Sporo jest w grach czasem takich źle zrobionych wyzwań, które przeginają a i tak robię je tak długo aż zrobię. Nie lubię zostawiać niedokończonej sprawy.
Dopiero po 30stce zacząłem grać w gry Online(bo ogółem to hejt na to za młodu), jakieś Battle Royale typu PUBG i kilka razy wygrałem tam solo oraz setki drużynowo ale to nie tylko moja zasługa. Żadna gra fps na najwyższych poziomie trudności nie potrafi dać takiego wyzwania jak prawdziwi gracze, którzy grają od małego w CSy czy inne strzelanki.
Ostatnio na starość i boomerskie życie poznaję stare odsłony DMC i przechodzę je robiąc wszystko wraz z trybem Dante Must Die. Co ogółem jest uznawane za jedno z najtrudniejszych wyzwań wśród gier zręcznościowych.
Pomimo braku czasu, zmęczenia, chorób i starości to z wiekiem coraz większe wyzwania i coraz lepiej nauczyłem się grać. Głupio tak się chwalić ale robię to dla siebie i mam radoche z każdej ciężko pokonanej gry a zarazem też uczucie straconego czasu
Nie jestem, ciężka praca wilem jedynie Mastera w grze call of duty
Dużo oglądałem poradników + coaching a np w CS Go, lol grając tak sobie wbilbym maxymalnie Golda. Bez poświęcenia czasu na trening , potrzebował bym minimum 2 lata, aby wbić coś powyżej golda.dobrzy gracze to w miesiąc wbija wysokie rangi.
Zależy, zazwyczaj wybieram na pierwsze przejście najwyższy dostępny o ile nie ma tam zawartej permanentnej śmierci bo po prostu mam nadzieję że będzie to wymagać wszystkich mechanik, gram powoli i czerpie z tego w ten sposób przyjemność a tryb z "1 życiem" ogrywam na deser jeśli gra mnie wciągnie i mam ochotę na jeszcze, czasami nawet sam narzucam na siebie takie ograniczenie jeśli jakaś grę bardzo lubię a ona tego nie oferuje (np Gothic, Mass Effect, Final Fantasy albo nawet Persona, ostatnio też bawię się w podobne wyzwanie w WoWie z addonem hardcore dla classica), gry sieciowe to inna bajka, raczej gram ze znajomymi a wtedy na ranking nie zwracamy uwagi bo po prostu gadamy o pierdołach, robimy jakieś dziwne akcje i po prostu śmiejemy się
Zdefiniuj "dobry w gry".
Zdefiniuj też gry. Bo co innego single, co innego multi, co innego multi kompetytywne, a co innego kooperacyjne, itd.
Ja dzieciństwo spędziłem w czasach gier Atari, Amigi i wczesnego PC - wtedy gry singlowe były stosunkowo krótkie, przez to trudne i wymagające, błędów nie wybaczające, by sprawiały wrażenie długich, a gry multi były bezwzględne dla słabych, czy to Quake czy to Ultima Online, mocny miażdżył słabego do minusa w każdym aspekcie.
Czym skorupka za młodu nasiąknie... to pewnie dlatego to podejście zostało ze mną do dzisiaj.
Dzisiaj w singlu raczej stawiam na najwyższy poziom trudności, ale musi on mieć uzasadnienie - przykładowo Wiedźmin 3 tylko najwyższy poziom trudności, bo wtedy poznajesz 100% gry, musisz używać eliksirów, olejów, ogólnie te fajne i mniej fajne mechaniki gry, a nie tylko bashować przysłowiowy 'x', jest wówczas odpowiedni klimat. Z tego samego powodu lubię soulsy czy inne bloodborneldenringi - poza ruszeniem czerepem trzeba jeszcze jakąś zręczność mieć i ogarniać, a to daje satysfakcję. W rpgach czy strategiach podobnie, nie może to być uwłaczająco umysłowo rozrywka. Nie cierpię z kolei sztucznego podnoszenia poziomu trudności, przykładowo Uncharted na easy i hard nie różni się kompletnie niczym poza ilością wrogów, nic nie dodaje do gameplayu, podobnie wysławiane RDR2 nie ma sensu pod tym kątem, ba, w tej grze to wystarczy 3x zginąć i jest skip walki (lol).
A multi? Cóż, tutaj większość współczesnych produkcji jest miałka, za bardzo wyrównująca szanse, handicapująca i prowadząca za rączkę, autoaim i inne wynalazki zabijają wymóg zręczności, a te nieliczne produkcje, które mają inaczej, zazwyczaj nie są z mojej bajki lub wymagają zainwestowania takiej ilości czasu, której nie posiadam, więc w nie nie gram. Może kiedyś.
Wracając do postawionego pytania - lubię dawać radę we wszystko czego się podejmę, zatem i w gry. Z drugiej strony wolę gry nie przejść niż marnować czas na coś uwłaczającego rigczowi. Z trzeciej strony jak czasem odpalę youtube i popatrzę jak to robią ludzie, którzy niczego innego w życiu nie robią lub po prostu mają talent x10, to wtedy samoocena spada :)
Dzisiaj grać w gry na poziomie Hard to tak jak kiedyś grać w gry na poziomie Easy.
PS: Zagrajcie sobie w Far Cry 1 na poziomie Realistic.
Zależy od rodzaju gry. Większość medium. RTSy i izometryczne RPG na łatwym. Arenowe shootery na trudnym bo jakimś cudem się w nich wprawiłem.
Zawsze wybieram średni poziom trudności. Ale tutaj sprawa nie taka oczywista. Przechodziłem ostatnio The Last of Us Part 1 na średnim i grało mi się rewelacyjnie. Jednocześnie grałem też w Uncharted 4 i tam w 2-óch miejscach dosłownie "kurtyzany" leciały na głos bo tak mnie szlag jasny trafiał.
Lubię wyzwanie ale bez przesady. Dlatego gry typu soulslike są dla mnie kompletnie niegrywalne. Nie mam do tego nerwów.
Biorac pod uwage, ze okreslam sie casualem (bo nie chce mi sie tryhardowac) a nadal potrafie wklepac wiekszosc tryhardow z mlodszego pokolenia w wiekszosci gier to raczej gram dobrze.
Poziom trudnosci? Zalezy od gry. Jak chce mi sie to przejde i na najwyzszym (np. Killzone 2 - kto gral ten pamieta ostatnie starcie z Radec'em) a jak nie chce mi sie albo gra mi nie lezy to wezme najlatwiejszy - szczegolnie, jak trudnosc polega jedynie na wydluzeniu paskow zycia (nienawidze bullet sponge). Do tego lubie platynowac gry (chyba ze wymagaja ZBYT duzo) - stad i tak predzej czy pozniej mam jedno przejscie na najwyzszym poziomie trudnosci.
Soulslike? Dla mnie to srednio-trudne gry. O wiele gorsze sa gry pokroju DMC czy Ninja Gaiden - taki NGS2 dla mnie jest mega trudny; podobnie Vanquisha nie wyplatynowalem przez ostatni challenge (2 fruwajace roboty). No i nienawidze wyscigow (czasowki itp) w grach. Powinni zastrzelic tych co do slashera czy innego tpp dodaja elementy wyscigow.
Do tego wraz z wiekiem doszlo kilka problemow. Czas reakcji juz nie ten i co gorsza precyzja reka-oko posysa (mam strasznie sztywny nadgarstek podczas gry, wiec one-shoty jak z railguna praktycznie sa dla mnie niemozliwe). Czesciowo wine ponosi tutaj granie na konsoli/padzie, ktore uposledza zdolnosci manualne zwiazane z graniem na myszy.
Najlepsze sa chyba gry typu easy to play-hard to master. Teraz np. katuje Monster Hunter Sunbreak (long sword) i ucze sie wyczuwania riposty przy kolejnych potworkach.
Z gier bezmyślnych to hack'n'slashe najlepsze. Szczególnie latem gdy od gorąca jest kisiel we łbie...
Gry zasypujące nagrodami na każdym kroku nie mają dla mnie sensu.
Tak to średni poziom trudności poza może STALKERami gdzie zawsze na Veteranie lub Masterze.
Soulslajki - ogrywam (żadnego nie przeszedłem) a jak jakiś sprawia mi trudność to odkładam zamiast stękać i jęczeć po forach jak inni gdy jest tyle tytułów do wyboru...
Czasem jeszcze spróbuję jakiegoś RTSa czy przygodówki, ale też prawie wcale nie przechodzę. Od dłuższego czasu nie zmuszam się do przechodzenia gier „bo kupiłem na promocji i wypadałoby skończyć".
Hard ustawiam w grach RPG, survival horror oraz lubianych FPS i TPP. Unikam wyzwań typu brak zapisu lub w razie zgona tracimy cały postęp. Lubię gry, gdzie mogę zapisywać, kiedy chcę. Nie lubię checkpoint (sztuczne wydłużanie).
Zmiana poziomu trudności poprzez wybór Easy, Normal, Hard w większości gier nie zmienia wiele w rozgrywce tylko wydłuża nam czas przejścia, bo trzeba dłużej nawalać do wrogów pociskami czy uderzeniami. Dlatego moim zdaniem rzeczywiście trudne gry to te z zawiłymi poziomami bez znaczników i podpowiedzi lub posiadające wiele wymagających zagadek lub z rozbudowaną mechaniką, którą trzeba dobrze poznać. Wszystkie te ciekawsze gry RPG, przygodowe, strategiczne, logiczne, gdzie trzeba myśleć. Samo zabijanie w grach akcji, gdzie podkręcimy sobie poziom trudności to zupełnie inny typ trudności, bo typowo manualny i nigdy nie uważałem to za wyzwanie. Co ciekawe niektóre komnatówki w jakie grałem wymagały większego skilla niż gry akcji, gdzie trzeba nawalać się i uchodzą za hardcorowe. Jest prawdą, że w latach 80' i 90' w grach trzeba było mocniej wysilić szare komórki, aby przechodzić kolejne etapy, aż do finału. Normy były wyżej podkręcone. Trzeba było mocniej starać się, by kończyć całe gry. Teraz mamy to jedynie w segmencie indie :)
Właśnie w Bioshock było, że albo giniesz i zaczynasz od check point albo wychodzisz z tej Komory co wcześniej do niej wszedłeś i wszystko jest takie zalatane i wiedzą co się stało i co zrobiłeś to lepiej wybrać check point I to powtórzyć.
Kto grał w Bioshock to wie o czym piszę.
Złe miejsce
I tu wolf ma racje - to lubię! Btw po jakiego ch podświetlana swoje posty na żółto?
A to sorry zwracam honor.
Nie ma też gorszego!
Zależy w co.
Lubię gry trudne i zlożone i całkiem nieźle je ogarniam (RPG, GSG itd.). Z drugiej strony z wiekiem refleks już nie ten i w FPSy dostaje manto.
Bardzo słaby. Nie posiadam zdolności manualnych, a refleks mam jak stara baba, więc w większości gier mam pod górkę.
Ale jakoś tam walczę. Całe życie grałem na normalu, okazjonalnie tylko zmieniając na trudny (gdy na przykład premiowane to było większą ilością xp, czy coś). Natomiast od jakiegoś czasu skutecznie się leczę z tych wszystkich przekonań, że gry to jakieś "wyzwanie" i tym podobnych bzdur i zdarza mi się grać na easy. Przeważnie są to jakieś wymagające zręcznościówki, których normalnie by mi się nie chciało przechodzić, albo mniej interesujące tytuły ogrywane po prostu dla doświadczenia, ale bez przesadnego poświęcania im czasu. Szybko i sprawnie.
Jak już zrobią poziomy trudności w Soulsach (bo kiedyś zrobią), to też będę grał na easy.
Głównie gram online vs ludzie, kiedyś byłem bardzo dobry, a w niektórych grach świetny. Niestety żeby taki poziom utrzymać trzeba sporo grać, bo trening czyni mistrza, na co życie nie pozwala, no i oczy już nie te starość nie radość :)
Większość to nooby wystarczy wejść na YouTube i odpalić pierwszy lepszy gameplay, zwłaszcza jak ktoś gra na konsoli i padzie wchodząc w ściany i chodzą bokiem i jeszcze ludzie mówią, że gra na padzie jest wygodna.
Chodzi mi o coś takiego jak np. tutaj https://www.youtube.com/watch?v=n6FTqDeJa4g
5:33
W grach gdzie przeciwnicy są gąbkami typu Assasyny, Witchery to easy bo szkoda czasu walić przeciwnika 10 minut jak można to samo zrobić w 5 minut. Total Wary i inne strategie max na średnie bo wyżej to oszustwo.
Słaby jestem w gry.
Może nawet pierwszy raz oficjalnie to przed sobą przyznaję, ale ja po prostu ssę pałkę w gry. Jeśli ktoś jest ode mnie gorszy, to z reguły tylko dlatego, że jest totalnym początkującym lub sporym gamoniem. Nie umiem znaleźć żadnego tytułu, w który czułbym się bardzo dobry.
Po części wiem z czego się to bierze - ja po prostu nie mam tej skrupulatności, która jest ważna w grach, żeby zrozumieć ich mechaniki. Nie, ja jestem graczem instynktownym, który lubi iść na żywioł i improwizować, nie chce mi się długo planować i analizować. Jak nietrudno się domyślić - działa to raczej średnio.
Nawet we dwa tytuły, którym potwierdziłem mnóstwo czasu, nie czuję się specjalnie wybitny. No tak, w Football Managerze umiem wygrać 17 Lig Mistrzów w 20 lat, ale jak ktoś gra w to długo, to doskonale wie, że ta gra to od trzeciego sezonu już samograj, gdzie na morale i minimum scoutingu leci się jak burza. W Pro Evolution Soccer czułem się dość mocny, ale nadal przegrywałem z 35% spotkań online.
Może sobie narzucam trochę za wysokie oczekiwania, ale generalnie czuję się lamusem.
Zależy na co wpływa poziom trudności. Jeśli ma on wpływ na rzeczy takie jak agresywność wrogów, krótszy czas na unik/parowanie itp. to z chęcią wybiorę tego "harda", bo lubię takie wyzwania i pokonywanie wrogów sprawia wtedy większą przyjemność.
Jeśli jednak najbardziej zauważalną zmianą jest po prostu zwiększenie pasków zdrowia oponentów to ustawiam ten "normal" i tyle. Nie ma nic ciekawego w powolnym zdrapywaniu HP nawet tych najsłabszych przeciwników. Dlatego mam taki problem z FFXVI, bo wszystko mi się tam podoba, ale walki trwają zdecydowanie, zdecydowanie zbyt długo. Nawet mimo swojej widowiskowości.
A multiplayer dla mnie to tylko FPS'y i ewentualnie MOBA. I kończę w tej pierwszej części tabeli niż w tej drugiej :D
Chyba zależy. W wiele gier gram na średnim, rzadko wybieram łatwy czy story. Są pojedyncze tytuły, gdzie jeśli się da, to wybieram niżej, ale to głównie roguelike czy soulsowe gry. Nie mniej nie mam problemu z wyzwaniami - np. mam znajomego, z którym często gram w gry typu Gearsy, które zawsze przechodzimy na najwyższym możliwym. Nie idziemy jak nóż w masło, ale też nie męczymy się za bardzo.
ALE zawsze stawiam przyjemność z gry nad wyzwania czy "bo muszę dać radę". Dużo zależy też od gry jak zauważyli poprzednicy. Jeśli wyższy poziom trudności to przeciwnicy jako gąbki na naboje albo to, że przeciwnicy mają 100% szansy na trafienie i inne podobne, a my w tym czasie nie dostajemy nic, to zdecydowanie unikam.
Zawsze gram na normalnym. Jeśli na normalnym nie daję rady to znaczy że twórcy źle wyważyli poziomy trudności :P
Słaby to mało powiedziane. Zawsze tryb łatwy - ale tak to jest jak się ma motorykę leniwca...
Zwykle poziom powyżej medium, bo większość gier jest teraz zbyt łatwa. Jak gra mi się bardzo podoba to wtedy poziom najtrudniejszy, w granicach rozsądku bo nie będę się frustrował posiadaniem jednego życia i utrata całego progresu jak np w Ghost Recon Wildlands.
Starfield to ciekawy przykład, bo zacząłem na hard i grało się przyjemnie, a nie chciałem się wysilać na v.hard. Potem zmieniłem na medium, bo chciałem spędzić więcej czasu poznajac grę, a nie na strzelaninach.A teraz myślę, że powrócę do poziomu wyższego, bo będę się rzadziej wdawać w walkę, więc powinno być ciekawiej.