30 lat temu pojawiła się izometryczna strzelanka, którą do dziś gloryfikuje wielu graczy
Chyba zaspany byłem, albo poprawili literówkę, w każdym razie teraz ma to sens.
Świetna gra, szkoda że wersja Amigowa była tak uboga w stosunku do Pecetowej, bo sprzęt już nie wyrabiał.
Wolałem UFO: Enemy Unknown, ale ta gra też była dobra, chodziła na moim 386SX/20 6MB RAM w miarę ok.
Świetny szpil. Ostatni raz przeszedłem w tym roku. Wracam do gry co jakiś czas. Te żywe pochodnie - po prostu cudo!
Dobra, szybka, rozgrywka, posiadająca taktyczną głębię, ale w czasie rzeczywistym, zupełne przeciwieństwo takich gier jak Jagged Alliance czy UFO. No i gęsty, mroczny klimat. Grafika wtedy też miażdżyła.
Jak to mawiał super mutant Marcus, sierżant Broken Hills z Fallout2 been there, done that, got the scars.
Satellite Reign nie polecam graczom bez niesamowitego samozaparcia i odporności na przedpotopowe rozwiązania. Ja się odbiłem, bo walka to jeden wielki chaos, skradanie wymaga nieziemskiej precyzji, a eksploracja jest pełna pułapek pt. "jak wejdziesz gdzie nie trzeba, to przez godzinę będziesz kombinować jak wyjść stamtąd żywym".
Trochę grałem w ten nowszy Syndicate i był dobrą strzelanką. Szkoda, że ta marka należy do EA.
Mam mieszane uczucia do tej gry. Grałem w to na Amidze i bawiłem się wtedy świetnie. Niestety dokładnie miesiąc temu ograłem wersję z GOG'a i się zawiodłem. Ta gra to właściwie samograj (poza ostatnią misją, która jest przegięta, choć da się ją przejść przy odrobinie samozaparcia), wystarczy tylko chodzić (wyszukiwanie ścieżek to dramat) i czekać, aż nasi agenci zrobią co trzeba.
Oczywiście, w swoich czasach gra był bardzo dobra, ale dziś trzeba ja traktować bardziej jako ciekawostkę.
Grałem w to u kuzyna mając może z 8 lat i nie rozumiejąc angielskiego ni w ząb. On zresztą też. Estetyka bardzo nam sie podobała, odgrywaliśmy pierwsza misję na podwórku, ale nic więcej poza pierwszą nie byliśmy w stanie przejść, może jakieś dwie. Nie łapaliśmy nawet którą wybrać bo nawet słowo Hard było poza naszym zasięgiem językowym wtedy. Ale był to rok 1994, inne czasy.
Bullfrog - bardzo się wyróżniał pomysłami na swoje gry.
Z Syndicate jednak zbyt wiele nie pamiętam. Głównie były tam chipy do montażu i można było łatwo przekabacać/hackować przechodniów, którzy dołączali do walki. Chyba nie znosiłem zbytnio tamtejszego strzelania.
Chyba to jedna z tych gier, które używały "pamięć konwencjonalnej" max 640 KB. Nie ważne ile kto miał ramu, z Windowsem ciężko było niektóre gry odpalić. Nie było internetów i nikt prawie nie znał angielskiego. Dopiero kolega z 486 znał jakąś "Leviosę" do terminala, ale i ta dość często nie wystarczała.
Można było sobie głównie zainstalować głównie gdzieś Dos'a, dopiero dużo później powstały emulatory.
Chodzi o taktyczna grę z 1993 roku pt. Syndicate? Rewelacja.