https://www.youtube.com/watch?v=KL-aj7rJ79A
No witam. Zaciekawiła mnie rozmowa na boisku z młodszym ziomkiem, który skończył szkołę średnią, już doczłapał tak naprawdę żeby zdać maturę. I teraz nie wie sam co go interesuje, na studia zarządzania polem namiotowym iść nie warto, zresztą nie jest ze zbyt bogatej rodziny, musiałby zaocznie.
No i przyznam, że miałem to samo, teraz pracuję w innym miejscu, niż by kierunek studiów wskazywał, więc może nie byłbym najlepszym doradcą dla kogokolwiek, mógłbym doradzić np tylko czego nie robić.
A co Wy byście teraz zrobili, jeśli nie wiecie na co iść, ani w ogóle nic nie wiecie? Macie 20 lat i czas start.
szczerze mowiac nie mam pojecia
studia sa fajne (ja nie mialem kasy i wzialem na nie kredyt studencki bo akurat wszedl i stypendium socjalne i pozniej naukowa a nawet dwa)
ale czy maja one sens? naprawde nie wiem
chyba bym poszedl w jakies rzemioslo (jak juz pisalem ja akurat pieke, ale to wiadomo nie kazdy lubi, ale jest tak duzo roznych zawodow ze cos warto z tego wybrac)
Odpowiedź na to pytanie nie zmieściła by się w dużej książce, ale że mamy takie czasy jak mamy to w wersji skróconej.
W życiu musisz wykorzystywać swoje atuty.
Atuty takie jak uroda, pieniądze, talenty, możliwości fizyczne czy wiedza.
Więc jak nie jesteś piękny i nie zostaniesz influenserem, nie jesteś na tyle bogaty aby wszystko sobie kupić, nie masz talentu aby zostać znanym muzykiem czy malarzem, lub jesteś zbyt miernie fizycznie aby być sportowcem…
… jedyne co ci zostaje to wiedza. Musisz więc iść na takie studia po których będziesz zdecydowanie lepszy niż twoi rówieśnicy. Musisz się ciężko uczyć a po studiach poszukać sobie pracy w której będziesz ciężko pracował i która pozwoli ci być kimś więcej niż trybikiem w maszynie.
A jak ci się nie chce uczyć to milcz bo trybiki w maszynie nie mają nic do gadania i nikt ich nie słucha. Tym się głównie różni dorosłe życie od bycia dzieckiem.
Ja przekornie powiem, że nie ważne co będziesz robił, rób to dobrze i dawaj z siebie więcej niż się od Ciebie oczekuje. Staraj się być perfekcjonistą, zwracaj uwagę na szczegóły i nie uciekaj od odpowiedzialności. Bądź proaktywny i wychodź z inicjatywą. Nie ważne czy będziesz mechanikiem samochodowym, robił kanapki w knajpie czy zarządzał jakimś ciężkim projektem. Ważne też, żebyś finalnie skończył w miejscu, które da Ci satysfakcje, z tego co robisz, ale też nie oczekuj, że to będzie pierwsze miejsce pracy, do którego trafisz. Z czasem wyrobisz doświadczenie, kontakty i wiedze, która pozwoli Ci iść dalej i się rozwijać. Nie boj się zmian i nie oczekuj sukcesu z dnia na dzień. Czasami trzeba zrobić krok wstecz, żeby zrobić dwa kroki naprzód, a w wieku 20lat "stracony" rok nie jest aż tak czymś strasznym jak się to człowiekowi wydawało jak miał 15 czy 16 lat.
Rynek pracy się zmienia
Robiłem mnóstwo rzeczy w życiu, od gównianych zleceń po pracę w Januszeksach czy zbieraniu ogórków w typowej pracy wakacyjnej. Popełniłem dużo błędów, sporo rzeczy zawaliłem, podejmowałem złe decyzje, ale wszystko dało mi cenne lekcje na przyszłośc.
Ja się cieszę, że poszedłem na studia. Chociaż były gówniane w odniesieniu do standardowego rynku pracy to znacznie poszerzyły mi horyzonty i pozwoliły na poznanie ludzi, którzy pokazali mi inną perspektywę. Po znajomych właśnie ze studiów, że Ci którzy przebimbali lata edukacji i dawali z siebie wymagane minimum, teraz wiodą takie same życie. Ci, którzy cokolwiek wykraczali poza standardowe ramy obecnie sobie całkiem nieźle radzą.
Nie patrz też na innych i nie słuchaj się rad ludzi, którzy będą Ci odradzać decyzje jakie chcesz podjąć. Przeanalizuj czy sami podejmowali kiedyś takie decyzje i czy dokonali słusznego wyboru. Z perspektywy lat wiem, że Ci którzy wszystko mi odradzali i przestrzegali przed wszystkim sami nic nie osiągnęli i nie mieli pojęcia o czym mówili. Unikaj ludzi toksycznych i nie pal za sobą mostów.
Generalnie ciężko odpowiedzieć, okres moich studiów wspominam bardzo fajnie, miałem super grupę, poznałem moja obecna narzeczoną, mam masę fajnych wspomnień i znajomych no i miałem też dużo szczęścia jeżeli chodzi o finanse.
Natomiast gdybym teraz wrócił do punktu "jestem po maturze i co dalej" to nie mam pojęcia co bym zrobił. Moi rodzice nie mieli pieniędzy żeby wysłać mnie na jakąś dobrą uczelnie w dużym mieście więc byłem tak czy inaczej ograniczony, a nie byłem na tyle zdolny żeby liczyć na jakieś stypendia. Chyba nic bym nie zmienił po dłuższym namyśle.
Raczej unikać gówno-kierunków w ramach studiowania, brać coś praktycznego co może przynieść znaczące profity w przyszłości albo iść za głosem serca i wziąć się za coś co faktycznie sprawia przyjemność. Unikać studiowania dla samego studiowania. Ja po dwóch latach studiowania tzw. zarządzania państwem na UAM'ie rzuciłem to w cholerę. Wróciłem do rodzinnej miejscowości i rozpocząłem studiowanie zaoczne na kierunku logistyki, a następnie inżynierka z logistyki produkcji (Którą skończyłem kilka dni temu). Efekt jest taki że podnoszę swoje kwalifikacje i pnę się w górę w obecnej pracy. Ponadto w ramach zajmowania się jakimiś bardziej przyjemnymi rzeczami które mogą cokolwiek nauczyć to rozmaite kury online np. na Udemy. Od kilku tygodni zajmuję się przyswajaniem wiedzy z zakresu grafiki komputerowej, co nie dość że zaspokaja moje zainteresowania, ale również może przynieść mi korzyści w pracy w przyszłości.
Nie mniej jednak - Każdy człowiek jest inny. Nie można każdego człowieka ustawiać do własnego "widzi mi się" i to co zrobi zależy w 100% od niego. Życie to pasmo sukcesów i porażek za które mniej lub bardziej odpowiedzialni jesteśmy sami, a jak sobie z nimi poradzimy zależy od nas samych.
A może kolega poszedłby zupełnie inną drogą i zainteresował się branżą pogrzebową? Jeśli oczywiście ma predyspozycje do pracy przy zmarłych, różne są sytuację. Moze zrobić podstawowe szkolenie funeralne i próbować. Temat rzeka. Dodam, że ciężko tu o pracę(wiem z doświadczenia) . Środowisko jest bardzo hermetyczne. Ale można poznać naprawdę fajnych ludzi. Jest to na pewno nisza, ale może właśnie dlatego warto spróbować?
Czyli ciezko o prace, ciezko wejsc w srodowisko ale warto sie zainteresowac?? Gdzie tu sens?
Straszne bzdury piszesz, zadnej konkretnej rady ani nawet tresci w komentarzu. No tak tak latwiutko pewnie zalozyc zaklad, nie ma zadnych przepisow, czegos w stylu sanepidu, problemowych przepisow czy sprzetu, srodku. Rownie dobrze mozesz napisac, ze warto zostac architektem, lekarzem czy slawnym muzykiem czy aktorem, ciezko sie wbic w srodowisko ale jest warto...
Ja miałem to szczęście, że kierunek studiów z grubsza wybrałem jeszcze w podstawówce, od niego dobrałem szkołę średnia i profil, przedmioty na maturze i w okresie matury został mi wybór pomiędzy dwoma kierunkami, które rozważałem, dość bliźniaczymi bo Informatyka i Robotyka. Wybrałem informatykę i się cieszę, bo większość znajomych z robotyki i tak siedzi w IT (jestem z Gdańska, więc na szczęście studia dzienne generowały dla moich rodziców tylko koszt związany z nakarmieniem mnie, na własne potrzeby zarabiałem sobie kasę w wakacje czy od połowy studiów pracując na pól etatu).
Natomiast jak ktoś nie ma pomysłu na siebie w przededniu matury to już jest w czarnej..... Jak chce sie coś osiągnąć to szkoła średnia jest właśnie momentem gdzie:
1) rozwijasz swoje hobby
2) koncentrujesz się na przedmiotach, które będą ci potrzebne w przyszłości (przykładowo z fizyki i matmy byłem na próbnych i na maturach w top 5% w Polsce a były to czasy gdy matma nie była przedmiotem obowiązkowym i pisały ją klasy z rozszerzoną matmą głównie a równocześnie z przedmiotów nie maturalnych w większości ciągnąłem na trójach bo mi szkoda na nie czasu było).
3) weryfikujesz swoje pomysły i szukasz alternatyw
I nie oznacza to, że musisz w 100% wiedzieć co będziesz robić, ale mieć z grubsza jakiś plan dziedzinowy i testować pomysły. Myślisz o architekturze, poćwicz rysunek. Odbijesz się ale temat dalej cię trochę kręci? To może budownictwo? Odnajdujesz się w sporcie? No to już czas by należeć do jakiegoś klubu sportowego i mieć jakieś osiągnięcia jak gra w dalszej lidze profesjonalnej. Treningi to dla ciebie z dużo, to może rehabilitacja sportowa i tutaj cię cos zainteresuje?
Jak prześpisz szkołę średnią (optymalnie to jest już ją dobrać pod to co chce sie robić, ale wiem, ze to domena nielicznych) to mam złe wieści, na 90% nie wybijesz się i nic szczególnego nie osiągniesz, no chyba, że nagle doznasz jakieś super przebudzenia. Zastanawianie sie w okresie matury, gdy już sam wybór zdawanych przedmiotów zamyka masę drzwi, a wcześniej wybór szkoły odciął od wielu zawodów już na start to trochę z naszego gamingowego poletka jak zastanawianie się nad buildem postaci mając już 30lvl na 50 możliwych mając wpakowane wszystkie punkty rozwoju bez ładu i składu w losowe atrybuty i umiejętności. Jak ci przyfarciło i ten losowy układ ma sens to może coś z tego wyjdzie, ale szansa marna.
Studia mają sens gdy wie się po co je się robi i sa związane z celem jaki sie chce osiągnąć (i wcale nie musi to być praca w zawodzie wyuczonym).
W skrocie wszystko bym zainwestowal we wczesna nauke angielskiego i programowania.
Wtedy otwieraja ci sie niemal wszystkie drzwi i mozesz wybierac oferty z calego swiata i dostanie oferty od pracodawcy gdzies w slonecznej Californi ktory cie sciagnie, zalatwi wize, bilet lotniczy i baedzie ci placil "6 figure" salary staje sie czyms zajebiscie realnym.
Na studia bym pewnie sie zapisal ale bardziej bym sie fokusowal na nauke we wlasnym zakresie typu: czytnie specajlistycznych forum dyskusyjnych, jakies praktyki, zapisanie sie do jakis grup/ start upow, sceny moderskiej ect.
Patrząc na to, co mówią programiści: nie każdy ma predyspozycje do bycia programistą. Jest masa czynników wpływających na to, czy człowiek się odnajdzie i nie mam tu na myśli bycia wystarczająco 'bystrym' i elastycznym.
W skrocie wszystko bym zainwestowal we wczesna nauke angielskiego i programowania.
To jest rada dla 13-16 latka, który lubi programować, robi to w domu, bo się tym jara. Wtedy sukces murowany, zarobki w stylu urban legend 20k osiągalne.
Tzn co do nauki angielskiego to fakt, warte inwestycji od najmłodszych lat, warte i po dwudziestce.
Swiat potrzebuje specjalistow, a zeby byc specjalista trzeba OSTRO NAPIERDALAC cos konkretnego od najmlodszych lat.
A nie, hej mam 20 lat, ledwo zdalem mature, teraz pije sobie piwko na boisku i wymyslcie mi cos zebym zarabial teraz kupe kasy a ja dalej bede pil sobie piwko.
Sorry ale z takim mentalem to nic mu nie jest w stanie pomoc i byl, jest i bedzie po prostu przegrywem do konca zycia. I zadne rady tu za wiele nie pomoga.
Bo w sumie to 80% ludzi na swiecie to ma gowno prace i zyje od wyplaty do wyplaty i w sumie niewiele zmieni i trzeba po prostu sie z tym pogodzic.
A najłatwiej się to pisze z pozycji tych 20% :)
Nie, żebym miał złudzenia, że może być inaczej...
Niesamowite brednie, troche jakbys polecil komus nauke teorii muzyki, wokalu i gry na instrumencie to estrada czy filharmonia czek z otwartymi rekami. Mnostwo ludzi probuje wejsc w programowanie czy to z IT z innych stanowisk czy bedac calkiem poza branza, do tego wlasnie IT to nie tylko programowanie a swiat nie konczy sie na angielskim.
Napierdalac w teorii trzeba wszedzie ale jak bedziesz napierdalal dla Janusza czy typowo na etacie narobisz sie tylko garba.
20 lat to już moim zdaniem ciut za późno na dawanie porad o tym co ze sobą zrobić, o takim czymś to trzeba by było myśleć już na etapie wyboru szkoły średniej. Ja mniej więcej co chcę zrobić wiedziałem w 7 klasie podstawówki po pierwszych lekcjach chemii, tak mnie to zafascynowało, że postanowiłem iść drogą chemika. Nie miałem oczywiście określonej jeszcze konkretnej drogi, ale kolejnym etapem było technikum chemiczne, tam w trakcie nauki dowiedziałem się, że chemia organiczna to nie jest coś co mi pasuje, więc została mi nieorganika i analityka, więc tak w okolicach 4 z 5 lat technikum robiłem już rozeznanie na której uczelni i na jakich wydziałach i kierunkach egzamin z chemii ma dużą ilość punktów, plus na którym z nich jest najmniej chemii organicznej która mi nie pasowała.
Ale ogólnie to zaraz po maturze szukać pracy jakiejkolwiek lub chociaż zbliżonej do zainteresowań i następnie z zarobionych pieniędzy opłacić sobie studia zaoczne w tym temacie, kolejna sprawa, to jak już robić studia to od razu do mgr. a nie kończyć na inż. lub lic. z myślą, że po roku lub dwóch się wróci bo się nie wróci. To samo z zaczęciem studiów, jak się tego nie zrobi od razu po szkole średniej to będzie trudno po np. 1-3 latach od zakończenia uczenia się wrócić do nawyków.
to jest wcale nie za pozno
sredni 20 latek nic nie wie o zyciu
ja bylem najlepszym uczniem w szkole i w miescie a gowno wiedzialem co chce robic
majac 25 lat dalej nie wiedzialem
i majac 30 robilem cos co lubilem, ale po prostu dlatego ze sie przytrafilo
dopiero po 40tce odkrylem co chce robic
mysle ze nie jestem jedyny
no to może to właśnie wina tego, że zamiast robić/szukać to co Cię interesuje to się uczyłeś na kolejne kartkówki/egzaminy aby zaliczyć z jak największą możliwą notą
nie, nigdy sie nie uczylem, po prosru wszytsko przychodzilo mi latwo
ale mysle ze malo znam ludzi ktorzy juz w liceum wiedzielico beda robic
el.kocyk --->
nie, nigdy sie nie uczylem, po prosru wszytsko przychodzilo mi latwo
same here. to było błędne myślenie, że mam dobre oceny, a nic się nie ucze, a niektóre głąby mają problem ze zdaniem, człowiek myślał, że na pewno, gdzie by się w życiu nie znalazł, to sobie poradzi, bo radzi sobie w szkole.
i tak było, gdzie by się człowiek nie znalazł, to sobie radził i radzi, ale ni ma pięciu cyfr na wypłacie.
Jak zdrowy? To bym mu doradził cofnąć się w czasie i pójść do technikum, a że to niemożliwe, to zostaje mu budowlanka na polibudzie albo samokształcenie w szeroko rozumianym IT, ewentualnie jakiś inny kierunek gdzieś pomiędzy mechatroniką, biotechnologią itp.
A zresztą jak jest łebski, to fach sam ogarnie i zawsze na jakiegoś stolarza/płytkarza się wyuczy. Z elektrykiem to już nie przejedzie, bo uprawnienia, egzaminy itp...
O dziwo Soul to w sumie nieźle podsumował.
Duży problem jest właśnie wtedy, gdy nie masz zdrowia do zyskownej pracy fizycznej, urody ani talentu artystycznego (a tu trzeba jeszcze sporo szczęścia, znajomości, pleców). Bo zostać wysokiej klasy specjalistą też nie jest łatwo. I nie chodzi tutaj o konieczną pracę (niestety, działa to w pewnym zakresie - choć nie zupełnie - jak talenty: jak nie masz głosu ani słuchu ,to możesz i po dwanaście godzin dziennie ćwiczyć, i drugim Carerasem nie zostaniesz), ale o fakt, że także do zdobywania wiedzy trzeba mieć predyspozycje i swoisty talent, a do tego odpowiedni mindset, który czasem bardzo trudno wynieść z domu, jeśli nie jest to dom inteligencki, a wynieść z polskiej publicznej szkoły go nie sposób...
Jak tak sobie popatrzę na to ile dzisiaj jest pracy to bardzo zazdroszczę młodzieży. Ja pierwsze co po maturze to poszedłem na staż i wtedy (2007) płacili za to żałosne pieniądze, coś koło 500 zł. Z pracą też wtedy było krucho, a jeśli była to też jakaś minimalna. A dziś nawet na minimalnej to już prawie 3000 się dostaje .
Tak więc szukać pracy, jak coś to zmieniać i w końcu znajdzie się taką która pasuje.
Patrz na siebie a nie na to, co mówią ci inni. Jesteś już dorosły i sam kierujesz własnym życiem
Pragnę tylko zauważyć, żem 17 lat na forum i te rady serio nie są dla mnie. Ale mogą posłużyć właśnie młodym ludziom lvl 15-20 i cieszy mnie liczba odpowiedzi. :)
Sam nie wiem - zawód, który wykonuję i który okazał się zajebistym wyborem dwadzieścia lat temu nawet nie istniał. Ba, nikt nie sądził że może istnieć.
Poszedł bym na studia pierwsze lepsze gdzie są studentki i wiadomo rym cym cym, a po tym zimne piwko :D
Oczywiście żartuję.
W sumie to moze byc najlepsza rada.
Po co sie meczyc, uczyc, cwiczyc, skoro Putin moze odpalic jutro atomowke, zniszczy cala planete i cala ta ciezka praca wszystko na marne.
A tak to przynajmniej co pociupcia to jego.
Niby podśmiechujki, ale kolega jest policjantem, a studiowal fizjoterapię, gdzie właśnie mógł sobie wybrać jaką chce i tam poznał żonę, ma z nią synka (i kredyt :D) i jest w pytę.
Nie załamujcie młodzieży, że mają kończyć gimnazjum i już wiedzieć, że będą budować roboty, albo rakiety w NASA, bo dużo moich znajomych pracuje w czymś innym, albo u łojca, bo ma firmę, albo kolega załatwił, że słuchaj, jest miejscu tu i tu. I studia albo się coś przydały, albo nie. :)
Ja, w wieku 34 lat, w dalszym ciągu nie wiem jak rozwijać swoje życie. Współczuję:)
Ja bym mu polecił uciekać stąd.
Ewentualnie może spróbować swoich sił w polityce albo znaleźć żonę z posagiem (jak Alex).
I teraz nie wie sam co go interesuje
Takiemu nic nie doradzisz. Skoro nie ma sprecyzowanych zainteresowań, to czego się nie podejmie, szybko mu się znudzi.
Inaczej sprawa by wyglądała, gdyby się zastanawiał, czy w lewo, czy w prawo.
Wracając na lvl 20sty, poszukałbym szansy na staż programisty.
Zawsze mnie do tego ciągnęło, ale też do budowli/konstrukcji. Ostatecznie padł wybór na polibudę, 5 lat studiów, później kilka ładnych lat w biurze projektowym. Ciekawe projekty (nie domki), ale po czasie marne pieniądze, za sporą wiedzę, doświadczenie, odpowiedzialność. Pasja na szczęście nie minęła, zacząłem programować dla biura, ale tutaj w szklany sufit finansowy uderzyłem.
Trochę ugruntowałem swoją wiedzę i ruszyłem w świat devów - na starcie mid+. Opłaciło się.
Czyli z mag-inż po budowlance, gdzie sporo rysunków, wytrzymki i inne takie, przebranżowiłeś się na programistę? Z ciekawości, z nudów sobie w czasie wolnym połykałeś książki i kursy? Jak to wyglądało?
Czyli z mag-inż po budowlance, gdzie sporo rysunków, wytrzymki i inne takie, przebranżowiłeś się na programistę?
Dokładnie tak.
Projektowanie konstrukcji jest ciekawe (bywa też mega nudne ;)), jednak rynek w Polsce zweryfikował moje wyobrażenia - ile można tłuc mieszkaniówki i biurowce? Galerie handlowe też były, przemysłówka też wpadała, ale rzadko. Z ciekawszych doświadczeń to na pewno wizyta na krakowskim Arcelorze i ekspertyzka.
Z ciekawości, z nudów sobie w czasie wolnym połykałeś książki i kursy?
Generalnie zawsze mnie ciągnęło też do programowania - raczej w formie hobby/zabawy.
Gdy przyszedłem do biura, to funkcjonowali na jakimś średniowiecznym (własnym) oprogramowaniu, które przeliczało bardzo długo.
Czas leciał, a ja patrzyłem, jak się mieli i mieli, a mógłbym być dawno w domu :) Dałem im trochę boosta.
Z przebranżowieniem to trzeba było ogarnąć trochę nowości - szczególnie webówki, bo świat mocno poszedł w tym kierunku.
Odkurzyłem wiedzę, nabyłem nowej, trochę dokumentacji, Udemy, oczywiście YT.
Na koniec wpadł do zrobienia update systemu ERP z okienkowego WPFa do Weba, więc było na czym poćwiczyć ;) Pomogło.
Na starcie mid+ oczywiscie, do tego bez zadnego kontaktu z it czy informatyka wczesniej.
Co ja bym doradził?
Niech odpali pracuj.pl i szuka pracy w korporacjach zagranicznych, z benefitami, nawet na niskich stanowiskach, ale takich co się robi coś, a nie call center.
Tak żeby płynęła w miarę sensowna kasa, stabilna, byłi benefity i jakaś ścieżka rozwoju. Jak się ma 19 lat, to człowiek nie wie, co chce robić. A nawet jak wie, to nie wie jak wykorzystać studia, by były mu potrzebne w życiu.
Więc niech idzie do pracy biurowej w dużej zagranicznej korporacji, niech to będzie junior juniorów, ale gdybym był 19-latkiem bez specjalnych talentów czy znajomości, to właśnie tak bym dziś zrobił. W najgorszym wypadku będzie miał nudne życie zawodowe, gdzie po 15 latach pracy będzie dostawał na rękę dwie średnie krajowe, zdrofit, medicover i będzie się skupiał na zyciu, a nie pracy.
Niech odpali pracuj.pl i szuka pracy w korporacjach zagranicznych, z benefitami, nawet na niskich stanowiskach, ale takich co się robi coś, a nie call center.
Tak wlasnie chcialem, ale ze swoim doswiadczeniem wylacznie w dziedzinie komputerow i tak wyladowalem na call center, tyle ze technicznym ;)
Wiele stanowisk to takie call center bo i tak odbierasz zgloszenia czy to telefonicznie czy mailowo, systemem ticketowym. Troche jakbys doradzil pielegniarce zeby nikty nie pracowala na recepcji.
Bardziej mi chodziło o to, żeby się nie dał wrobić w model wyłącznie prowizyjny od sprzedawania jakiegoś gówna. Chyba, że odkryje smykałkę do interesów i dostanie prowizję od sprzedaży, ale nawet wtedy lepiej sprzedawać aluminium, niż internet w UPC ;-)
To co napisałem to nie jest ambitna droga kariery, ale to jest optymalna droga kariery dla kogoś kto nie wie. W ten sposób na stosunkowo niewielkim ryzyku finansowym będzie mógł odkryć w czym jest dobry, co lubi robić, a w cv będzie budował ładnie brzmiące stanowiska w prestiżowych markach. Z tego co widzę korpoludki po jakimś czasie już całkiem ładnie potrafią awansować mocą samego doświadczenia i CV.
Ale nie wiem jak to działa w praktyce, ja jestem janusz prywaciarz, każdego dnia drżę czy w przyszłym miesiącu coś zarobię ;)
Lepiej sobie zobacz ile jest ogloszen na rynku a na handlowca od sprzedazy jakies wyrobow ciezkich tez nie trafi od razu. 19latek z szkola srednia i jezykiem angielskim a nawet czesto bez niego nie dostanie zadnej roboty w korpo nawet na najgorszym stanowisku bo konkuruje z stazystami i ludzmi z doswiadczeniem jesli nie ma jakichs konkretnych umiejetnosci czy zainteresowan ktore sa praktyczne.
Przeglądam od godziny ogłoszenia, coś tam jest fajnego do wyszukania. Tylko, żeby nie było tak, że ja na przeglądanie ofert pracy poświęciłem więcej czasu, niz 19-latek, którego to dotyczy. Pewnie jakąś przeszkodą może być miejscowość, może będzie musiał się przeprowadzić, bo w Piździchowie pewnie praca jest tylko w Dino, ale niech szuka, wysyła po 30 CV i listów motywacyjnych dziennie, to jemu ma zależeć.
Od godziny czyli praktycznie wcale? Ludzie potrafia wysylac po kilkanascie, kilkadziesiat, kilkaset cv i nie dostawac zadnej odpowiedzi.
Czlowieku ty w wieku 20 lat to powinienes myslec o laseczkach, imprezach, browarkach i jaraniu ziela a dopiero za okolo 5 lat myslec kim chcial bys zostac.
Mlodosc masz tylko jedna i nie warto sobie zawracac glowy co zrobic ze swoim zyciem.
Jak ci nie wyjdzie to najwyzej dostaniesz lopate do reki i zostaniesz lopatologiem.
Pozniej ozenisz sie Grazynka ktora poznales na jednej z imprez, zrobisz jej dziecko ktore nazwiecie Seba lub Dzesika, dostaniecie 800 plus i inne dodatki socjalne i zycie jakos wam zleci.
Nie ma jednej recepty na życie. Każdy ma tyle zmiennych warunkujących swoją sytuację, że nie da się przy tak ogólnych założeniach określić, która ze ścieżek rozwoju jest tą najlepszą.
Tak naprawdę to jest jeden wielki fristajl, możesz sobie zakładać jak będzie wyglądać Twoje życie za miesiąc, rok, 10 lat, a koniec końców pewnie będzie kompletnie inaczej.
Wyjechałbym stąd bo płacić za podstawowe produkty tyle co w rozwiniętych krajach a zarabiać 1/4 tego co tam się zarabia to mija się z celem tu zostawać. To oszustwo dlatego tu jest bieda i mam złą wiadomość niestety. Będzie jeszcze większa gdyż taki stan rzeczy prowadzi właśnie do biedy. Więc tytułowemu dwudziestolatkowi jak rozumiem dopiero wchodzącemu w życie poradziłbym to samo. Żeby stąd wyjechał i w miarę możliwości nie wracał. Bo i do czego? Do klepania biedy? Ten kraj poszedł niestety w dość złą stronę. Nawet nie spodziewałem się przed laty że przyjdzie mi doczekać takich czasów. Trudno.
Iść na studia ścisłe - bioinżynieria, chemia, inżynieria materiałowa itp.. Jednocześnie cisnąć ostro języki (angielski + język docelowego kraju do którego się wyjedzie).
... i uciekać z tego kraju. Tu się już nic nie zmieni.
Mam pytanie, jak według Ciebie na rynku pracy postrzegany jest imigrant z dziwnym papierkiem, gdy na stanowisko oprócz niego składa papiery 200 tubylców z dyplomami, które w danym kraju coś znaczą?
Już pomijając aspekt życia jako wieczny obcy w społeczeństwie cudzoziemców. O wyprowadzaniu bardzo łatwo się mówi, jak już jesteś ustawiony i samemu nic nie musisz robić. Jak zaczynasz myśleć o tym na poważnie, to okazuje się, że życie za granicą wcale nie jest usłane różami.
Mam znajomych. Jeden skończył w USA jako współwłaściciel kliniki, drugi mieszka w Pradze (tej Czeskiej). Mają tam znajomych, rodziny. Raczej nie narzekają.
PS. Rzucasz jakimiś ogólnikami. Gadasz coś o różach (żabach) i na siłę to wciskasz innym.
...Za to w tym kraju czeka go świetlana przyszłość. Czyste rzeki, powietrze (w zimę szczególnie), środowisko, służba zdrowia na najwyższym poziomie, bezpieczne drogi. Przemili ludzie uśmiechający się na ulicy. Tania energia. Perspektywa wysokiej emerytury.
PS. Rzucasz jakimiś ogólnikami. Gadasz coś o różach (żabach) i na siłę to wciskasz innym.
No nie, odpowiedziałem na twoją propozycję robienia wielkiej kariery za granicą z papierem, którym tam można się w większości przypadków podetrzeć. O życiu za granicą nie będę się rozpisywał bo to temat na książkę, więc dostałeś skrót - to nie żadna bajka, a twoi dwaj znajomi to nie żaden dowód na to, że jest inaczej. Nic nikomu nie wciskam, ba, nie uważam żeby życie w naszym kraju było sielanką, ale idealizacja życia za granicą to błąd często popełniany przez narzekaczy.
...Za to w tym kraju czeka go świetlana przyszłość. Czyste rzeki, powietrze (w zimę szczególnie), środowisko, służba zdrowia na najwyższym poziomie, bezpieczne drogi. Przemili ludzie uśmiechający się na ulicy. Tania energia. Perspektywa wysokiej emerytury.
Co tu jeszcze robisz? Twoi znajomi przecież wyjechali i wygrali życie.
- to nie żadna bajka, a twoi dwaj znajomi to nie żaden dowód na to, że jest inaczej. Moi znajomi, to tylko dowód dla takich jak ty, że chcieć to móc. I nie trzeba tworzyć potworów.
z papierem, którym tam można się w większości przypadków podetrzeć. To jedź z takim papierem aby się nim nie podetrzeć.
Co tu jeszcze robisz? Wyobraź sobie, że nie każdy posiada potrzebę emigracji. Ale jak ktoś jest młody, i nic go tu nie trzyma, to powinien rozważyć wyjazd. Z perspektywy tego co się tu dzieje (a szczególnie przez ostatnie 8 lat), lepiej raczej nie będzie.
"A co Wy byście teraz zrobili, jeśli nie wiecie na co iść, ani w ogóle nic nie wiecie?"
Jeślibym nic nie wiedział w takim wieku, to raczej wątpię, bym chciał/potrafił dowiedzieć się czegokolwiek z własnej woli i chęci. W takim wypadku nie mógłbym liczyć na wartość rady "naucz się czegoś". A bez wiedzy nie ma zbyt dobrej pracy raczej, więc trochę tak perspektywa daleka nie wydaje mi się w takiej sytuacji. Współczuję osobom które tak późno budzą się z tą swoją przyszłością. Łatwo chybić z wyborem, a tu raczej dość poważnie, bo mówimy o studiach i tak dalej :D
Zostac tiktokerem
Nic nie powiedziałbym bo i tak nic nie zmieniłoby się na lepsze w tym scenariuszu...
Ale co można powiedzieć nic się nie zmienia i cały czas aktualne.
Trzeba szukać próbować i zdobywać takie umiejętności i wiedzę aby robić to co tobie daje satysfakcję i pozwala utrzymać się na przyzwoitym poziomie.
Każdy ma inne potrzeby więc i inna drogę do przebycia do celu.
Powiedziałbym żeby kupił akcje Facebooka i Amazona oraz żeby nie żenił się z tym pasożytem który wyda z 3,4 miliona złotych na pierdoły i mające dwie lewe ręce