https://wiadomosci.onet.pl/poznan/kobieta-utonela-ratujac-syna-osierocila-szescioro-dzieci/y9pnnl6?utm_campaign=cb
Pewnie słyszeliście o tej sprawie. I teraz jedna z kobiet ma pretensje że nikt nie pomógł. Jak myślicie słusznie? Jeśli ktoś nie potrafi pływać to jak można od niego wymagać aby wskakiwał do rzeki? Kilka razy brałem udział w pracy w kursie pierwszej pomocy i ratownik zawsze powtarzał że najważniejsze jest własne bezpieczeństwo aby nie spowodować że zamiast 1 poszkodowanej osoby zaraz nie było ich więcej. Obstawiam że załoga karetki też nie wskoczy do wody, tylko będzie czekać na przyjazd strażaków. Wyjątkiem może być tylko gdy ratujemy kogoś z rodziny. Moim zdaniem kompletnie nieuzasadnione pretensje.
Jak tonie ktoś kogo znam i na kim mi zależy to wskakuje bez dwóch zdań, przy obcej osobie za duże ryzyko bo nawet jak się umie pływać to jest wiele przypadków gdzie tonąca osoba ciągnie ze sobą na dno drugą osobe poprzez panike. A co dopiero jak ta druga osoba też nie umie pływac za dobrze.