Tyle się mówi o równouprawnieniu, o równych szansach, o równości płci. Jak widać, gdy dzieje się tragedia, to jednak można obwiniać daną płeć, mimo, że przecież pomóc mógł każdy.
Pani Patrycja oświadczyła, że w tym czasie w parku było dużo ludzi, ale pomoc przyszła za późno. "Zostałam na straży z trzema wózkami. Jedna z nas zajęła się wezwaniem służb ratowniczych, a druga pobiegła do pobliskiej restauracji prosić o pomoc. Nikt z siedzących przy kawie mężczyzn nie podniósł się. Siedzieli i patrzyli, mówili, że nie potrafią pływać. Próbowałam zatrzymywać rowerzystów, ale też odmawiali pomocy, niektórzy to nawet słuchawek z uszu nie zdjęli. 200 metrów od miejsca zdarzenia trenowali kajakarze. Pomimo naszych krzyków nie usłyszeli nas. W końcu, kiedy na nasze prośby zareagowało dwóch mężczyzn, było już za późno. Jeden z nich wszedł do wody, ale już nic nie widział" - powiedziała.
Na pytanie, jak ocenia zachowanie ludzi, powiedziała: bardzo źle. Gdyby kilku mężczyzn złapało się za ręce, to być może kobietę udałoby się uratować - oświadczyła.
Mocno uderzyły mnie słowa pani, która była świadkiem, mówiąc, że w parku było dużo ludzi, ale żaden mężczyzna nie chciał pomóc.
Wszystkim "zbulwersowanym" powiem dwie rzeczy.
1. Nikt i tak by w zaden sposob nie mogl pomoc tej pani, czyba ze akurat by trafilo na altete-plywaka. A to i ten niepewne zwazywszy na dol z mulem.
95% ludzi (potrafiacych okej plywac, wiec i tak juz ograniczana grupa) nie da rady wyciagnac tonacego na brzeg w spokojnym jeziorze, co dopiero w rzece.
2. Takie historie sa zawsze przekoloryzowane w mediach. To cale "nikt nie zareagowal" podzielcie przez piec.
Takich artykulow obliczonych za bulwers latwowiernyc ludzi powstaje miesiecznie po kilka. Ostatnio byl tutaj linkowany np taki totalnie podkoloryzowany o zarobkach jakiejs tam grupy zawodowej. Ktora zostala przedstawiona jako bardziej uciskana niz chlop panszczyzniany w 17 wieku.
I oczywiscie tez bulwers latwowiernych oceniaczy sprzed ekranu monitorka.
"Gdyby kilku mężczyzn złapało się za ręce, to być może kobietę udałoby się uratować"
Albo mielibysmy kilka trupow.
Wiadomo, psy są górą tylko w reklamach pedigree.
Swoją drogą zastanawiam się czy byłbym w stanie kogoś uratować z rzeki. Ogólnie bardzo dobrze się czuję w wodzie, wyporność też na solidnym poziomie, ale nigdy nie pływałem w rzece. Ciekawe czy zostałbym bohaterem, czy tylko powiększył grono aniołków.
Na pytanie, jak ocenia zachowanie ludzi, powiedziała: bardzo źle. Gdyby kilku mężczyzn złapało się za ręce, to być może kobietę udałoby się uratować - oświadczyła.
A gdyby babcia miała wąsy, to kandydowała by na sobowtóra Stalina.
Samo sugerowanie, że nieprzeszkolona osoba ma wchodzić do wody i ratować drugiego dorosłego człowieka, jest po prostu niedorzeczne. Już panikujące dziecko jest w stanie podtopić próbującego go ratować człowieka, nie dziwię się, że nikt nie pomógł - życie to nie Słoneczny Patrol, i sam bym nie ryzykował własnego życia, bo właśnie pływak ze mnie średni, a co dopiero mówić o wyciągnięciu dorosłej kobiety.
A to, że jak zwykle, w sytuacjach kryzysowych to mężczyźni mają ryzykować życie (i ich obarcza się winą), to nic nowego. Wciąż w wielu osobach jest mentalność, że śmierć kobiety to metafizyka i ogromna tragedia, a śmierć mężczyzny to tylko statystyka. Szkoda mi kobiety, bo nie zawiniła w żaden sposób (w końcu chciała ocalić dziecko), ale nie widzę w tym też żadnej winy osób postronnych. Do płonącego budynku także nie powinny wbiegać nieprzeszkolone osoby, bez odpowiedniego sprzętu.
Serio uważasz że dalsze picie herbatki było ok w tej sytuacji? brak PROBY pomocy jest ludzki?
Nie podciągałbym tej sytuacji po równouprawnienie itp. Stała się ogromna tragedia.
Tyle, że te panie świadkowe powinny sobie zadać pytanie czy zrobiły wszytko co mogły zrobić. Były 3 ,a żadna nie pomogła tej biednej kobiecie. Bieganie po pomoc gdy kobieta zniknęła pod wodą?Jeśli nawet ktokolwiek zareagowałby to w tej sytuacji mogło być już za późno. Tam potrzebna była natychmiastowa reakcja, a nie bieganie. Może tak próbują się usprawiedliwić, nie wiem. To zrozumiałe, że się bały.
Wyciągałem już dwie tonące osoby z wody, ale to był impuls i miałem szczęście. Teraz widząc sytuację być może zadziałałbym tak samo. Ale to widząc. Natomiast siedząc w kawiarni i widząc krzyczącą kobietę też raczej bym się nie zerwał na momencie.
Szczerze mówiąc, ciekawe czy ta pani się postawiła na miejscu tych mężczyzn. Umiem pływać dosyć dobrze, na tyle że sam się nie utopię o ile nie zdarzy się nic nieprzewidzianego, natomiast w życiu nie rzuciłbym sie sam do rzeki żeby kogoś ratować bo prawdopodobnie za chwilę trzeba by ratować dwie osoby. Rzeka to nie jezioro, a wyciągnięcie spanikowanej albo nieprzytomnej osoby z wody to nie jest takie hop siup nawet dla kogoś kto umie pływać.
Tym bardziej, że ten kraj nie zachęca absolutnie do tego żeby podejmować się chociażby wzywania służb do kogoś co udowodnił ostatni przypadek faceta który zadzwonił po karetkę dla nieprzytomnego chłopa leżącego na ulicy i jeszcze mu dyspozytorka groziła sądem i kosztami wysłania karetki na miejsce.
Ja sam nie mam problemów z pływaniem, ale nigdy nikogo nie ratowałem z wody, i nie wiem czy byłbym w stanie wyciągnąć drugą osobę na brzeg. Zamiast pomocy, sam mógłbym zwiększyć statystyki utonięć.
Ale awruk ruszenie na pomoc to nie od razu skok na główkę nurkowanie i poświęcenie swojego życia. można szukać jakiekolwiek sposobu żeby pomóc w nie narażając swojego życia. Nie robienie kompletnie NIC jest ochydne.
Jak ruszyc na pomoc? Kijem siegac? Nie da sie inaczej "ruszyc na pomoc" tonacemu, jak wskakujac do wody i probowac go wyciagnac na powierzchnie.
Np chyba ze sie topi metr od brzegu, to mu mozesz podac jakis kij czy cos.
Normalny ty jestes?
Typowy przyklad kanapowego pieniacza i oceniacza innych.
Nie wiem jak bo nie było mnie na miejscu. Podobnie jak tych baranów co ze stołka tylka nie ruszyli.
Kobita wpadła cała w dziurę z mułem, te kobiety które wzywały pomoc pewnie by nawet nie potrafiły powiedzieć w którym miejscu. Co by zrobili nawet gdyby jak jeden mąż wybiegli z tej kawiarni? Stali by na brzegu i się patrzyli bo nic innego nie zrobisz, nikt a w szczególności nikt kto nie potrafi pływać nie wejdzie do rzeki bo nurt może Cię porwać nawet jak stoisz po kolana + skoro ta kobieta wpadła do dołu to takich dziur mogło tam być więcej. Zamiast biegać jak kurczak bez głowy to się dzwoni po służby i to wszystko co można zrobić.
Łatwo udawać bohatera jak się siedzi na dupie przed kompem. Ciekawe czy sam byłbyś taki odważny.
WIELOKROTNIE REAGOWAŁEM NA ROZNORAKIE SYTUACJE NA MIEŚCIE!!!
Nigdy nie zostawiłem obcych ludzi w potrzebie. Nie rzuciłbym się do wody dla obcego ale ZARWAGOWALBYM tak jak bym tylko mógł akurat wtedy. Na tyle ile byłoby możliwe i realne. Ci co zostali na krzesłach są dnem podobnie jak wy bo ich bronicie. Jesteście miękkie faje.
Annac1 - Ja też reagowałem i wiele razy sam prawie w zęby dostałem. Od kogo? Od potencjalnego poszkodowanego.
Nie każdy chce być wciąganym w cokolwiek co może negatywnie na niego wpłynąć. Nigdy dobrze na pomocy nie wyszedłem. Nie wrzucam każdego do jednego wora, ale jednak wolę się zająć sobą, a mi również nikt nie pomaga.
edit: Qverty- Ddokładnie, po to są wyszkolone służby. Dzwonimy i czekamy, najpierw liczy się nasze bezpieczeństwo. Nie wiem jak pomóc komuś nie mając niczego i nie narażając siebie. Ktoś nosi przy sobie 20m liny? Poza tym ten muł właśnie.
Powtarzam - służby ratownicze zostały wezwane, nic innego nie można było zrobić. Bo co byś zrobił, jakbyś zareagował? Jakbyś odegrał bohatera w takiej sytuacji? Każdy ratownik ci powie - że w takich sytuacjach dzwonisz po służby i czekasz na brzegu. Gdyby ona się topiła na powierzchni, wtedy tak, można zareagować, spróbować coś rzucić, coś podać. Ale ona wpadła w muł pod wodę, tutaj NIC się nie dało zrobić więc przestań się obsrywać oburzeniem.
A te baby zamiast reagować odrazu to (jak wynika z artykułu) pierwsze co zrobiły to zaczęły zadawać dziecku pytania ile ma lat. Po co? To był priorytet w tamtej chwili? Zadawać dziecku pytania kiedy jego matka walczyła o życie?
Pobiegła do restauracji, a 200m trenowali kajakarze? :| Nie bardzo rozumiem sens tego ruchu.
Ciekawe jak wyglądało to krzyczenie po pomoc, podejrzewam, że jeden wielki nieład, bełkot i darcie japy w panice, może wzięli ją za chorą psychicznie babę.
Ja pracowałem trochę z kobietami, sześć lat, ja, kolega i 20 bab, mogę się najwyżej spodziewać jak było.
A co do tematu, ja bym wskoczył, to byłby jeden trup więcej najwyżej. :)
Dziwne, że kajakarze nie słyszeli wyraźnie krzyku z odległości 200 metrów...
Odpowiedzialne zachowanie mężczyzn z restauracji, swoje zachowanie dostosowali do zasad bezpieczeństwa nad wodą, które są wypisane na dole newsa, a dokładnie do punktu siódmego o nazwie Nie pływaj bezpośrednio po posiłku.
Straszna tragedia. Nie ruszenie tylka całkowicie, brak jakiekolwiek reakcji próby pomocy ja nie mowie żeby robić to jak w słonecznym patrolu jest odrażające.
No dokładnie. Nasze samce alfa, brodate zarośnięte, wydzierane z kawką latte, smigający po siłce albo na rowerze - nagle strach ich obleciał przed wzięciem odpowiedzialności. Żeby tyłka nie ruszyć? Żenada.
"nagle strach ich obleciał przed wzięciem odpowiedzialności"
Odpowiedzialności za?
Jest zła bo ludzie nie chcieli ryzykować życia za jakiegoś randoma, podczas gdy sama tylko z morda latała, szczyt chamstwa
Między ryzykowaniem życia a jakokolwiek pomocą jest daleka droga. Siedzieli i nie zrobili NIC. Powinni stanąć przed sądem i ponieść konsekwencje zaniechania działań.
Jakich dzialan? Jakiego zaniechania?
Nie masz absolutnie zadnego obowiazku ryzykowac swojego zycia i zdrowia, zeby ratowac kogokolwiek kto wpadl do wody.
Jedyne co "musisz" zrobic to ewentualnie zadzwonic po odpowiednie sluzby.
Ja plywac potrafie na tyle aby utrzymac sie na wodzie przez kilka minut, ratowac nikogo bym na bank nie ratowal. Tzn, w sensie skakania za kims na gleboka wode.
Aby dzieciaki mialy lepszy komfort z woda niz ja chodza na lekcje plywania. Jednak od malego uczulam ze umiec plywac nie rowna sie z byciem ratownikiem wodnym i nie zawsze warto ryzykowac.
Tylko pytanie - czy ktokolwiek byłby w stanie się uwolnić, skoro piszą o tym że wpadła do dołu z mułem - nie wiem, czy umiejętności pływackie coś by tutaj dały.
Co więcej, sądzę, że nikt by jej nie był w stanie za bardzo pomóc (chyba że na miejscu była by ekipa nurków) ale żeby tyłka nie ruszyć?
Tam nic nie było widać , nikt się nie unosił na powierzchni , machał rękami ..
Ile osób uwierzy na słowo że coś się dzieje?
Rozbierze się zostawi portfel, komórkę, ubrania na brzegu czy nawet rower, żeby brnąć w wodę ?
nie widząc samego wypadku, mając tylko słowo jakiejś obcej baby.
Pierwsze czego się spodziewasz to że wrócisz na brzeg i będziesz w gaciach do domu zasuwał, drugie jakaś porąbana baba/ prank
Wszystkim "zbulwersowanym" powiem dwie rzeczy.
1. Nikt i tak by w zaden sposob nie mogl pomoc tej pani, czyba ze akurat by trafilo na altete-plywaka. A to i ten niepewne zwazywszy na dol z mulem.
95% ludzi (potrafiacych okej plywac, wiec i tak juz ograniczana grupa) nie da rady wyciagnac tonacego na brzeg w spokojnym jeziorze, co dopiero w rzece.
2. Takie historie sa zawsze przekoloryzowane w mediach. To cale "nikt nie zareagowal" podzielcie przez piec.
Takich artykulow obliczonych za bulwers latwowiernyc ludzi powstaje miesiecznie po kilka. Ostatnio byl tutaj linkowany np taki totalnie podkoloryzowany o zarobkach jakiejs tam grupy zawodowej. Ktora zostala przedstawiona jako bardziej uciskana niz chlop panszczyzniany w 17 wieku.
I oczywiscie tez bulwers latwowiernych oceniaczy sprzed ekranu monitorka.
"Gdyby kilku mężczyzn złapało się za ręce, to być może kobietę udałoby się uratować"
Albo mielibysmy kilka trupow.