Wielka hollywoodzka porażka sci-fi ma 10 lat. Mimo Harrisona Forda i świetnej historii sequel nigdy nie powstał
Jeśli ekranizować coś Orsona Scotta to najlepiej Alvina Stwórcę i w ogóle całą serię o nim. Świetnie mi się to czytało za dzieciaka, Gre Endera super ale po fenomenalnej części pierwszej nigdy nie udało mi się przebrnąć przez kolejne.
Pozostałe części są bardzo mocno przegadane i jest tam dużo filozofowania, a naprawdę niewiele akcji. To świetne książki, ale niespecjalnie nadają się na wielkie hity kasowe. No chyba, że chcieliby bezlitośnie zmasakrować materiał źródłowy jak Netflix Wiedźmina.
Ale materiał źródłowy i tak został zmasakrowany, czemu akurat trudno się dziwić. W książce Ender był w szkole kilka lat, poddawany wyczerpującemu fizycznie i psychicznie treningowi. Większość akcji dzieje się w szkole a w tle mamy poczynania jego rodzeństwa na Ziemi. Ta książka bardziej dramat psychologiczny, a nie space opera.
Generalnie serie Carda mają to do siebie, że są ciekawe na początku, potem pojawia się mnóstwo metafizycznego biadolenia i wkrada się "power creep" gdy postaci nabierają boskich mocy. I wszystkie problemy rozwiązują się pstryknięciem palców.
Dlatego jedną z lepszych serii Carda, wg mnie, są prequele gry Endera, gdzie ma narzucone ograniczenia w przyszłości fabułą innych książek i nie może po prostu wyczarować kolejnego "boga"
O tym jak mocno srednie sa kontynuacje Gry Endera niech swiadczy ze w tym momencie nie moge sobie nawet przypomniec nawet tytulow. A czytalem (chyba) wszystko.
Z wyjatkiem jednego. Pamiec podpowiedziala "Ksenocyd". Wiec chyba bylo fajne.
Mnie osobiscie (po nie chwalac sie wchlonieciu naprawde wiekszosci "uznanych" rzeczy w gatunku) nadmierne filozofowanie, moralizatorstwo, metafizyka i (w wiekszosci tania) psychoanaliza w S-F zaczely meczyc.
Chciałbym zgromadzonym też przypomnieć, że Card pisał też scenariusz gry Advent Rising. W sumie było tam trochę filozofowania ale generalnie to była nadal gra akcji.
poizniejsze czesci juz nie wszystkie ale Ksenocyd nadal swietny
a cien endera to w ogole majstersztyk
Nie po władcy pierścieni a po igrzyskach śmierci nastąpił taki booom na teen sirvival dramy.
Ten film ma tylko 10 lat? O_o
Ksiazki byly takie sobie. Film jeszcze bardziej taki sobie.
"wygłosił bowiem homofobiczne komentarze, które nie przysporzyły dobrej pracy adaptacji jego popularnej powieści"
"zebrać jedynie 125 milnionów"
Czy ktoś to czyta przed publikacją?!
Zachowujesz sie, jakbys byl tutaj dopiero od dzisiaj. Dzial korekty przeciez na calorocznym urlopie jest...
Film zapamiętałem jako całkiem przyzwoity, wiele znacznie gorszych produkcji dostawało sequele.
Film był taki średni, ani zły ani dobry. Ale jak potem czytałem książki to jak to zwykle bywa - sporo było zmian. Same powieści były wciągające choć im dalej w las tym dziwniej. Nie wiem czy nadawałoby się to na filmową serię, może z dobrym scenariuszem. Za parę lat pewnie ktoś do tego wróci bo u nich to oryginalnym pomysłów zawsze mało
Oglądałem ten film i bardzo mi się podobał. Szkoda, że żyjemy w tak patologicznych czasach, że jak jakaś produkcja, lub ludzie w nią zaangażowani propagują homoseksualizm, transpłciowość i inne tego typu rzeczy, to nie jest piętnowane, ale w drugą stronę zaraz jest hejt i robienie problemu z czyichś poglądów.
Gra Endera jako książka jest bardzo dobra, którą przeczytałem w sumie 3 razy. W filmie moim zdaniem zabrakło pokazania klimatu rywalizacji między starymi "drużynami i ich dowodcami" a Enderem i jego świeżakami. O tzw. "tablicy wyników" i "otoczki" wokół niej i byłej historii drużyny, którą dostał Ender - w ogóle nie ma o tym mowy w filmie. Zostało to spłycone, niczym w pierwszej Diunie, gdzie mniej więcej 2/3 książki (pobyt Paula u Fremenów) u Lyncha jest zekranizowane jako ok. 25 minut.
Zgadzam się z przedmówcami, że pozostałe książki z cyklu Endera nie bardzo nadają się na rozrywkowe kino sci-fi. Są piękne i ciekawe ale przegadane i filozoficzne.
Co do Eragona to nigdy nie rozumiałem sukcesu tej książki. Ot sztampowe, nudne fantasy z drętwymi dialogami. Może Disney zrobi z tego coś ciekawego, ale wątpię.
Czy autor czytal w woglole następna częśc cyklu? Gra Endera była już zrobiona po rzeźnicki... Z Mówcy Umarłych nie da sie zrobić filmu akcji. Akcje musieli by sobie dopisać i zrobić z filmu twor który by tytułem tylko przypominał książkę. Powieść jest bardzo dobra ale bardzo filozoficzna. Oglądanie gościa który gada przez cały film nie zrobiło by kasowego hitu. Proponuję przeczytać książkę, wtedy na pytanie dlaczego filmu nie ma odpowiedź nasówa się sama.
Filmy z dziećmi ratującymi świat są dobre dla dzieci, ja jako dorosły nie zainteresuje się takim filmem.
Tylko że książka jest totalnie durna choć nie najgorzej napisana, po prostu autor nie ma pojęcia o wojskowości, co za różnica czy dowodzi dorosły czy dzieciak, czy jest geniuszem czy tylko ma tylko doświadczenie, to tylko jeden z wielu filarów bez których całość się zawali
Jak wojsko nie ma lepszego rozpoznania, logistyki, wyszkolonych ludzi i nowoczesnego sprzętu, silnej gospodarki, oraz co tez ważne elastycznego dowództwa gdzie nie ma jednego centralnego sztabu który o wszystkim decyduje to żaden geniusz nie wyczaruje zwycięstwa
Gwiezdne wojny tez sa bez sensu czy star trek bo nie umiemy podrozowac w takim tempie w kosmosie, jedi czy romulanie nie istnieja a w kosmosie nie slychac wybuchow w prozni.
To nie był zły film, ale sama historia... Czytałem "Grę Endera" po raz pierwszy jak miałem jakieś 13 lat i bardzo mi się wtedy podobała. Potem wróciłem do niej jakoś przed trzydziestką i mocno mnie uderzyło jak naiwna i w gruncie rzeczy łopatologiczna jest ta książka. Dlatego nie dziwię się, że film w sumie przepadł. Jak ktoś nie miał do samego tytułu trochę sentymentu, to raczej był dla niego kolejnym młodzieżowym s-f do szybkiego zapomnienia.
Mlodziezowe sci-fi, komentarz w tonie jak Duna to "bialy zbawca muzułmanow" gdy sie tylko przeczytalo pierwsza ksiazke lub adaptacje ingorujac reszte ksiazek.
Reszta cyklu o Enderze poza pierwszym tomem jak dla mnie nudna i mało nadająca się do adaptacji filmowej. Natomiast cykl o Groszku - Saga Cienia, zwłaszcza Cień Endera, myślę, że dałoby się świetnie przełożyć na duży ekran.
Ta ekranizacja ma tyle wspólnego z oryginałem co Wiedźmin Netflixa z książką. Może w tym należałoby upatrywać porażki....
mieli potencjał na ambitne SF, a zrobili z tego młodzieżowy gniot w stylu Igrzysk śmierci, Niezgodnej czy Więźnia labiryntu to co się dziwić. Film nie trafił w żaden target, ani dorosłych ani dzieci. Do tego 2/3 filmu to gatki szmatki, psikusy i potyczki dzieciaków w szkole, a ostatnie 15 minut to właściwa akcja...
Film był genialny, jeden z moich ulubionych, a muzyka z filmu majstersztyk. Książek nie czytałem :(
W polszy ten film spi…… polskim dabingiem tego się nie dało oglądać
Hitem była by ekranizacja Planety spisek . Chociaż wyzwaniem również.
Film był po prostu gównem (homofobiczne komentarze nie miały nic wspólnego z porażką) - obraz bez napięcia (jak można się bać o postaci, skoro 3/4 filmu spędzili w symulacji i nie mogą zginąć), kiepsko wyreżyserowany (w końcu to ten pętak Hood), z marnie napisanymi postaciami. Zresztą sam już koncept o "dzieciarni ratującej wszechświat" był debilny (choć to akurat wina słabej książki).
Owszem, humanistyczne przesłanie na plus, ale to tyle.
W ogóle nie pamietam tego filmu - aż go sobie zaraz zobaczę. Ciekawe o czym to jest.
Film był przede wszystkim o 1,5h za krótki, pominięto masę wątków, uproszczono tematy, no i jest efekt. Powinny być dwa filmy po 3h i by było ok.
Podobny problem jest z nową Diuną, graficznie bosko, klimat jest, ale wyprane z fabuły. Może druga część coś nadrobi, ale mam ogromne obawy.
I w Grze Endera i w Diunie fabuła i świat przedstawiony (tło) to 90% sukcesu.
LOTR był świetny, bo m.in, idealnie wyważył elementy fabularne vs. czas trwania filmu.
Hobbit tego samego reżysera już mocno przesadził, w efekcie dodane sceny, cukierkowe CGI i już sporo gorsze kino.
PS Mówca umarłych czyli kontynuacja Gry Endera to powieść jeszcze o klasę wyżej niż oryginał. Dopiero potem robi się dziwniej i nudniej. Ale Gra + Mówca to absolutny majstersztyk, opus magnum Orsona, nic lepszego nie napisał.
Do tej pory za bardzo nie wiem za co film zebrał baty.
Mi się nawet bardzo podobał.
Był dużo bardziej sensowny niż wiele pomysłów StarTrekowych czy StarWarsowych.
Z początku myślałem, że poległ za niewierne trzymanie się "książki", a tutaj piszą, że za "naiwny pomysł" z książki.
Co w takim razie nie jest tym naiwnym konkurencyjnym pomysłem w kosmosie?
Nie wiem co pierwsze było Borg ze Star Treka czy ten pomysł, ale rozszerzenie inteligencji w tym stylu to bardzo rzeczywisty scenariusz, zwłaszcza, że dzieci mają dużo większą adaptację i podejścia "na gieniusza".
Nie wiem po co była ta inwazja - chyba po wodę, to był dość głupi powód.
Przy super duper silnikach kosmicznych reakcje/synteza termojądrowa powinna nie być problemem - czyli jakaś prosta forma replikatora ze Star Treka (nawet przy użyciu panelu słonecznego w pewnym momencie).
Głupia była też ta wizja z "myszą" - to było zbytnie Fantasy.
Uwielbiam, gdy osoby, które nie czytały, bądź przerwały czytanie, bądź oglądały tylko ekranizację wypowiadają się jako eksperci...
Czytałem tylko Grę Endera i Cień Endera, nie przebrnąłem przez Mówcę Umarłych, ani dalszych, ale dopiero po drugim czytaniu Gry zrozumiałem o czym jest Mówca. Film jest strasznie okrojony z fabuły, a pewne rzeczy są przeinaczone. Tak samo było z ekranizacją Pamięci Absolutnej. Nie można oceniać filmu nie znając książki. Film mi się podobał, ale jednak co książki to książki (polecam czytać Cień po Grze).