W skrócie, prawdopodobnie nie zdałem egzaminu praktycznego, bo wysoce prawdopodobne jest to, że zapomniałem napisać numeru PESEL w programie w pierwszej części egzaminu, oczywiście wszędzie indziej się go napisałem, a ta część jest na tyle duża, że cały egzamin jest do wy****nia, przez całe wakacje muszę żyć w niepewności, nie mam komu powiedzieć, bo dziewczyny nie mam, po zmianie szkoły oddaliłem się od mojego jedynego przyjaciela, moim kolegom nie mogę powiedzieć, bo mnie często wkurzają, jak jednemu raz powiedziałem, że czuję się jak gówno, to powiedział, że jestem takim pesymistą, że nie chce mu się ze mną gadać. Rodzicom tym bardziej, bo zabiorą mi jedyną rzecz, która trzyma mnie przy życiu. Dwa lata temu zmarła osoba dzięki, której trwam w moim hobby od wielu lat. Często wpadam w takiego doła, że nie mam na nic siły i jedyne co mi się chce to płakać. Uważam siebie za śmiecia i przez głowę przebiega myśl, która mówi "jesteś bezużyteczny i nikt cię nie kocha". Bardzo możliwe, że gdyby nie strach przed bólem byłbym już martwy. Trochę dziwnie się czuję mając świadomość, że nie mam do kogo się zwrócić z moim narzekaniem, a jakiś anon może przeczyta tą historię i będzie wiedział wcześniej jak się czuję niż moja rodzina i koledzy.
Moderacja: Potrzebujesz pomocy? Oto gdzie możesz jej szukać:
116 111 - całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 123 - telefon zaufania dla dorosłych czynny 14-22:00
Lista wszystkich Ośrodków Interwencji Kryzysowej w Polsce świadczących nieodpłatną pomoc psychologiczną:
www.oik.org.pl
Lista pomocowych numerów telefonów:
www.zwjr.pl/bezplatne-numery-pomocowe
Twoje zdrowie jest dla nas ważne.
Dodatkowo w moim życiu nic się nie dzieje do tego stopnia, że w gry nie gram już dla zabawy, tylko dlatego że nie mam nic do roboty
Skoro miałeś czas i odwagę wyrzucić z siebie żale na forum i chcesz z kimś pogadać to poszukaj specjalisty - psychiatry i psychologa. Masz też telefony zaufania wygooglaj.
Nie boj nic, nie bedzie tak zle, najwyzej cie poprosza o dopisanie tego pesla.
Nie zamartwiaj sie na zapas czyms na co nie masz wplywu i tak.
przez całe wakacje muszę żyć w niepewności
lekcja dorosłości 101 - bierz sprawy w swoje ręce, tele do kuratorium , szkoły, przeprowadzającego egzamin.
rodzina pewnie uja zrozumie z Twoich problemów i zbagatelizuje, koledzy by pomogli więc ciezko powiedziec ze masz tam jakiś obok. wiec anony z neta bardziej pomoga, bo albo przechodzili przez rozne akcje, albo moga cos doradzic.
Sposób w jaki piszesz sugeruje, że masz lub jesteś na drodze do depresji. Na pewno potrzebujesz kontaktu z ludźmi i rozmów. To może bardzo pomóc, ale może się okazać że potrzebujesz również pomocy specjalisty.
Co do egzaminu to tak jak pisali poprzednicy: zrób wszystko co można zrobić. Na starcie to pogadaj z nauczycielami i/lub dyrektorem.
Nie poddawaj się, z czasem życie się układa :)
Ta część egzaminu jest identyfikowana tylko po numerze PESEL? Są jakieś dodatkowe terminy, czy można go powtarzać dopiero za rok?
Jaki egzamin? Jaki kierunek, bo tak mi się wydaje, że technikum? Lej na to, nawet jak coś zepsułeś, to pykniesz go za rok.
Nie to, że próbuję pocieszyć, ale mało kto, chyba nikt z moich znajomych nie pracuje w zawodzie, który zdobyliśmy w szkole średniej.
Mój kolega zdał całe 2 lata studiów, niczego nie uwalił, ale uznał, że to gówniany kierunek i że jedzie do Holandii. Z tego, co widzę, to siedzi tam do tej pory, zarabia sobie lepszy hajs, zwiedza, wrzuca fotki na twarzksiążkę.
Jaki z tego morał? Wszystko przed Tobą, a świat się nie wali.
Ja teraz pisałem praktykę i poza numerami PESEL które trzeba wpisać w paru miejscach są jeszcze naklejki które same w sobie mają Twój PESEL. Zresztą podczas tego samego egzaminu ktoś się rąbnął i się PESELe nie zgadzały, a nauczyciele tylko wzruszyli ramionami - "to nic".
Z drugiej strony dziwne, bo u mnie to sto razy sprawdzali czy każdy wpisał wszystko, przed rozpoczęciem, po oddaniu i jeszcze jak już wszyscy skończyli (skończyłem ostatni to widziałem to)
Po wpisie strzelam, ze egzamin po technikum, zlej i tyle, najwyżej za rok zdasz. A jak pójdziesz na studia, to takie egzaminy co semestr będziesz mieć.
Jeśli ktoś to przeczyta to fajnie. W tym wpisie sprostuję kilka rzeczy. Oddając egzamin należało oddać trzy części: pierwsza część składała się z trzech dokumentów (chyba pw, fs i wz) dane przedsiębiorstwa należało w tej części uzupełnić w programie, a pesel należało wpisać obok pełnej nazwy przedsiębiorstwa, druga część to był dokument potwierdzający przyjęcie zamówienia sporządzany w programie Word, a trzecia to była kartka z całą treścią zadania danymi oraz obliczenia wskaźników. Zaznaczam, że naklejki z danymi zdającego naklejało się tylko na karcie dla egzaminatora i tej karcie z treścią zadania. W Wordzie oczywiście nie zapomniałem napisać peselu. Wytłumaczenie dla osób nie zorientowanych, bo nie uczyli się na tym kierunku co ja- wszystkie komputery są podłączone sieciowo do jednej drukarki dlatego na każdym dokumencie opisanym w pierwszej części musi być zapisany pesel. Jeszcze bardziej dołuje mnie fakt, że sprawdzałem czy żadnej literówki nie popełniłem w nazwie, ale czy pesel napisałem to już nie sprawdziłem.
Niestety nie można korzystać z prądu za bezcen i nie mogę wiecznie uciekać od myślenia o tym. Dodatkowo dobija mnie fakt, że każdy nauczyciel mówił "ten będzie prosty, ten trudny będzie dopiero za dwa i pół roku" oraz to, że przez taką błachostkę będę pisał ten egzamin po raz drugi z wybitnymi jednostkami z mojej klasy, które miały po trzy do pięciu zagrożeń, ledwo klasę zdały i oba egzaminy napisały poniżej 50%. Takie pytanie- czy jeśli nie zdałem jednego to muszę pisać od nowa oba?
Tak szczerze to miałbym wywalone w ten egzamin, bo jestem pewien, że gdyby nie to niedopatrzenie to bym go zdał, bardziej się boję reakcji moich rodziców, od których często dostawałem opieprz za to, że gram zamiast się uczyć i pewnie ich rozczaruję, bo z teorii miałem 97,5 (wynik jeszcze nie potwierdzony, ale wstępnie tyle mi pokazało). Szczególnie, że ja dostawałem ciężkie kary za byle pierdołę, a tu taka bomba. Ja bardzo słabo znoszę porażki, a w tym przypadku czuję się jakbym nie trafił do pustej bramki. Info dla ludzi, którzy nie uczyli się tego samego co ja i nie wiedzą- zdawałem egzamin z kwalifikacjii EKA.04. Odchodząc od tematu, miałem dzisiaj nawet ok dzień jeśli kogoś to obchodzi i jest to jeden z tych dni w których mam dobry humor, ale miewam okresy rzędu kilku dni w których czuję się jak gówno. A tak kompletnie off-topic to nie spodziewałem się, że tyle osób będzie chciało mi pomóc za co bardzo dziękuję, bo wyrzucając z siebie to wszystko czuję się 10 kg lżejszy, a wiem że nikt by mnie nie wysłuchał z bliższych mi osób, bo myślą, że jestem po prostu typem samotnika, któremu do szczęścia potrzebne są tylko pieniądze i dobry komputer, podczas gdy ani nie jestem szczęśliwy, ani nie mam pieniędzy i dobrego kompa, za to mam podwyższone prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwór uwarunkowane genetycznie, daltonizm i w ogóle nie jestem typem człowieka, który jest zabawny, przystojny, charyzmatyczny, jestem wstydliwy i trudno się ze mną dogadać. Niby jak przychodzi co do czego to łatwo zawieram znajomości, ale nie potrafię zaufać komuś na 100% i wstydzę się mówić takim osobom o tym co czuję
Już pomijam fakt, że gdyby nie jakieś wyjścia i dyskoteki szkolne to nie dotknąłbym żadnej dziewczyny. Przedstawiłem już chyba cały kontekst dlaczego moje życie to porażka i nie chce mi się tego kontynuować. Także jak się kiedyś źle poczujesz to pomyśl, że po tej samej ziemi chodziła taki przegryw życiowy jak ja. Fajnie by było jakby ktoś to przeczytał i coś doradził.
i w ogóle nie jestem typem człowieka, który jest zabawny, przystojny, charyzmatyczny, jestem wstydliwy i trudno się ze mną dogadać
A wyobraź sobie, że tak samo pierdolilem :) Teraz żona, dzieci i poukładane życie.
Nie załamuj się chłopie. Życie nie raz da Ci w dupę ale nieraz Cię jeszcze pozytywnie zaszkoczy.
To, że teraz jest jak jest, nie znaczy, że zawsze tak będzie.
Trzymaj się :)
Update dla kogoś to to może przeczyta
Zepsuł mi się komputer więc już mnie nie obchodzi czy zdałem, bo poza ochrzanem rodzice już nic mi nie mogą zrobić, bo na nowego mnie niestać, a ten egzamin był tak śmiesznie prosty, że nie robi mi to różnicy w którym terminie go zdam. Już mi wszystko jedno, mogliby mnie nawet pociąć na kawałki i tak bym się nie przejął, ale pewnie będą chodzić na mnie obrażeni przez tydzień i im przejdzie
No to grubo. Pozostaje jedynie współczuć takiej sytuacji.
Co do egzaminów zawodowych, to sie nimi nie przejmuj. Można je zdawac nawet kilka lat po ukończeniu szkoły. Sam tak zadawałem jeden, którego nie zdałem w terminie. Za to pierwsza poprawa może być już w okolicach grudnia i stycznia. No a przynajmniej tak było kiedyś u mnie na informatyce.
Kolejny Update
W magiczny sposób po 24 godzinach od początku awarii i dokładnym wyczyszczeniu komputer magicznie zaczął działać. Może mi ktoś kto jest w temacie, czy jest to możliwe tak ubrudzić komponenty, że nawet nie chce się włączyć?
Ta chwilowa przerwa od grania uświadomiła mi, że komputer jest jedyną rzeczą poza moją rodziną, która się dla mnie liczy i jego zabranie było jedynym powodem dla którego martwiłem się tym egzaminem. Zauważyłem u siebie, że często przez kilka dni się czuję dobrze, a przez kilka bardzo słabo pomimo, że ja bardzo mało robię i praktycznie nic się wokół mnie nie dzieje więc nie mam powodów, żeby się smucić
Po prostu żyję w Dniu Świstaka. Jedyna różnica jest taka, że na wakacjach śpię do 10 i gram od 12 do 16, a reszta już tak samo, zrobić coś dla zdrowia, a później siedzieć w salonie i nic nie robić. W roku szkolnym za to budzę się o 5:30 lub 6:30 i jestem w szkole o 6:45 albo 7:45. Wracam do domu między 15 a 16 jem obiad i idę grać, wieczorem trochę staram się popracować nad tężyzną i idę spać. Komputer jest jedyną rzeczą na świecie, która sprawia mi przyjemność. Brakuje mi kogoś z kim mogę szczerze porozmawiać, bo z rodzicami to wiadomo jak jest, niby są ci bliscy, ale nie zwierzasz się im ze wszystkiego, z kolegami rozmawiam tylko o rzeczach przyziemnych typu komentarz na temat wyników sportowych, sprawy bierzące czy jak minął wczorajszy dzień, kontakt z moim jedynym przyjacielem mam, ale przez to, że on w odróżnieniu ode mnie się starał w podstawówce i chodzi do lepszej szkoły ode mnie to ma mało czasu na rozmowy. Jedynym miejscem, gdzie piszę jak naprawdę się czuję jest to forum. Z tego Dnia Świstaka nie mam prawa wyjść, bo każdy ma we mnie wywalone jeśli nie ma do mnie sprawy. Gram na komputerze, który prowadzi tylko do chwilowego szczęścia, bo nie mam innej możliwości, żeby je osiągnąć.
Mam wrażenie, że ktoś rzucił na mnie klątwę, bo od kilku lat, praktycznie zawsze mam pecha. Nie mogę trzymać pieniędzy w portfelu, bo ciągle coś się psuje. Nie wiem, może to ja na siebie przyjąłem cały limit pecha, żeby moje siostry go nie miały. Zawsze gdy jest jakieś zdarzenie losowe to magicznym trafem to ja zawsze na tym cierpię. Jedyny raz jak miałem farta to był wtedy kiedy przeżyłem tak zwany "near death experience", kiedy przechodziłem obok mojej byłej szkoły i w cieniu stał mężczyzna, który zaczął za mną iść i powoli przyspieszał kroku i nagle zrobił w tył zwrot, gdy wsiadłem do auta, gdzie tata i moja siostra mi opowiedzieli co się stało. To zdarzyło się chyba 2/3 lata temu i do tej pory się zastanawiam, co by się stało, gdybym pojechał wtedy sam do kościoła.
Jak komputer jest dla ciebie ważny to warto kupić taki żeby ci sprawił radość czyli jakaś mocna maszynka z dobrą obudową z filtrami antykurzowymi. Dla mnie komputer jest BARDZO ważny ale nie zaniedbuje przy tym pracy czy rodziny bo akurat komputer mam w pomieszczeniu gdzie spędzamy razem wspólnie czas z dziećmi i żona potrafi mi nie raz nawijać godzinę, w między czasie gram. Wszyscy szczęśliwi.
LUDZIE AIN'T NO WAY ZDAŁEM NA 95 I 98 %, DODATKOWO DOSTANĘ STYPENDIUM OD SZKOŁY, TO JEST NAJLEPSZY DZIEŃ MOJEGO ŻYCIA
No to jak już ok to dobrze :D
Aż przypomniał mi się moment w którym człowiek nie raz palnął jakąś gafę :P
Nie widziałem wcześniej tego wątku. Fajnie było przeczytać, że historia skończyła się happy endem. Więcej wiary w siebie autorze i góry będziesz przenosił!
Tak kompletnie off-topic, może ktoś doradzić co zrobić?
Mianowicie w wieku 17 lat nadal mam jeden mleczny ząb o czym się dowiedziałem niedawno, ale nie mogę go wyrwać, bo się kompletnie nie rusza, a pod spodem rośnie mi kolejny ząb, a nie chcę żeby moi rodzice wydawali pieniądze na aparat, żeby w końcu dało się go wyrwać, nie można go nawet złapać, bo jest taki mały w dodatku jest trochę ułamany z tyłu więc, by się kompletnie rozwalił jakbym go ciągnął w górę. Rodzice nie chcą mnie umówić do dentysty, bo "przecież sam go sobie mogę wyrwać". No na pewno. Palce mnie bolą od wielogodzinnych prób rozruszania tego cholerstwa i zaraz mnie szlak trafi z tym zębem.
Chirurg to ogarnie. Kwestia tego, że to troszkę kosztuje. „Zwykli” Dentyści raczej nie lubią takich zadań.
Najlepiej idź do dentysty i zrób zdjecie, żeby się upewnić, że w ogóle pod spodem rośnie stały ząb. Ja się kilka lat temu dowiedziałem u dentysty, że przynajmniej jedna stała 3 lub 4 w ogóle mi nie wyrosła. Oczywiście będzie to trochę kosztować (no chyba, że uda się to zrobić na NFZ), ale to dużo lepsze rozwiązanie niż słuchanie się rodziców, którzy mają na ciebie wywalone.
Miałem już robione zdjęcie i właśnie na zdjęciu było widać tego zęba. Pan który wykonywał to zdjęcie powiedział, żeby spróbować wyrwać tego zęba, ale może być tak że czwórka go zakleszcza i że jak się z tym w porę nie rozprawię to aparat
Dodatkowo możliwe, że mam jakąś choróbę skóry bo od kilku lat mam intensywny łupież i od kilku lat im powtarzałem, że muszę z tym iść do dermatologa, to moi rodzice zamiast sprawdzić czy faktycznie jest coś na rzeczy to gadali, że to tylko lupież, a tu zong bo moja fryzjerka powiedziała mojej mamie, że mam brzydką skórę głowy i teraz się obudzili i panikują. To jedynie potwierdza, że rodzice interesują się mną tylko jak ktoś im uświadomi, że mam problemy, bo sami tego nie potrafią dostrzec. Także nigdy nie może być dobrze, zawsze musi być ok albo słabo.