Ludzie niszczą miliony starych dysków twardych, ale istnieje znacznie bezpieczniejszy sposób na ochronę starych danych
Tak. Bo na każdym wysypisku, gdzie lecą takie rzeczy, siedzi Mietek haker, który potrafi zrobić to co napisaliście ;D Naprawdę żyjemy w świecie aż takiej paranoi? Dysk wystarczy rozwalić i tyle, leży to potem x czasu, na jakimś wysypisku, do którego nikt nie ma dostępu. A jak się zdarzą pojedyncze przypadki, to już ogłaszacie że to groźne, bo paru osobom się to stało. Na każdy temat to samo. Ostatnio było głośno o tej chorobie z tasiemca. Takie larum, a rocznie ledwie 40 osób w PL to łapie. Widzę masę osób, od wielu lat, którzy jedzą prosto z krzaka w lesie, i nic im nie ma. Ale histeria musi być. Sam tak nigdy nie jadłem, bo w szkole mnie o tej chorobie uczyli. Ale tak to opisywali potem, jakby na każdym warzywie i owocu był ten tasiemiec ;D
Ale spoko, metoda oczyszczania też dobra. Nigdy jej nie użyję, bo nie mam po co. Na razie mam jeden stary dysk, na którym nic nie ma, jeszcze sprzed internetu, Dysk przenośny, który służy w sumie za nic. Jak dożyję 60 lat, to może będę miał z 8 zużytych dysków. Cała masa miejsca w piwnicy.
A nie lepiej nadpisać kilkukrotnie zerami i jedynkami? :)
"kolejnym pomysłem jest kasowanie kryptograficzne, użyteczne w przypadku dysków samoszyfrujących (SED)."
Już ja widziałem analizę jakie takie dyski potrafią mieć szyfrowanie. Nie polecałbym nikomu, kto szyfrowania potrzebuje.
"najprostszym jest zastąpienie zapisanych informacji nowymi wzorami danych."
"Równie użytecznym sposobem może być zaszyfrowanie całego dysku."
W dyskach magnetycznych to się sprawdza. W dyskach SSD nie do końca. Tak naprawdę system nie ma bezpośredniego dostępu do poszczególnych sektorów i o miejscu zapisu decyduje kontroler dysku. Jeśli jakieś komórki oznaczył, jako zużyte i nie do zapisu, to mapuje je na zapasowe. I szyfrowanie/nadpisywanie losowymi danymi je pominie. Dysk SSD powinien zostać zaszyfrowany już na początku i zaszyfrowany pozostać, jeśli chcemy, żeby nic później nie pozostało.
Inna sprawa to model zagrożeń. Jak jesteś zwykłym Kowalskim, to takie zaszyfrowanie czy nadpisanie po fakcie całkowicie wystarczy i wycieki pojedynczych sektorów możesz olać. Ale jeśli jesteś kolejnym Rossem Ulbrichtem, to lepiej pamiętać o tej konkretnej wadzie dysków SSD.
Najlepszy i najbezpieczniejszy sposób to wrzucić dysk do wody i po problemie.
Uszkodzi ale nie wymaze danych.
https://www.ontrack.com/pl-pl/blog/odzyskac-dane-dysku-wisly
Swoje na koniec chyba otworzę a talerze pożegnam szlifierka :)
Z zalanych dysków firmy odzyskują dane. Nie wolno ich uruchamiać, wymagane jest czyszczenie talerzy.
Uszkodzenia konkretne po zalaniu to głównie korozja przez dłuższy czas i po prostu zatarcie talerzy.
https://mydata.pl/odzyskiwanie-danych-z-dyskow-po-powodzi-lub-zalaniu
Na czym opierasz twierdzenie że woda uszkadza szybko talerze?
Epilepsja po prosru uzywa danych z orzyslowiowego IDzD (Instytutu danych z [...])
Ja się zastanawiam czy rozpuszczalnik by nie załatwił sprawy, albo środki do czyszczenia rur.
Nie lepiej sformatować, wyzerować, dokupić obudowę i zamienić w przenośny dysk zewnętrzny? W przypadku 2.5 podłączymy go później bez problemu przez 1 kabelek USB.
W przypadku 3.5 niestety trzeba dokupić obudowę z zasilaczem, ale nie jest to majątek, a kilka dodatkowych TB zawsze się przyda jako backup. Chyba, że dysk jest już faktycznie na wykończeniu, to wtedy zerowanie i młotek w rękę...
Dokładnie, BitLocker jest najskuteczniejsza metoda, sprzedanie dysku, wystarczy dać format i wszystkie nasze dane są skasowane bezpowrotnie, nie ma możliwości ich odzyskania, a jeśli nawet ktoś by nam ukradł dysk czy tez pendrive z szyfrowaniem bitlocker to mamy pewność ze nasze dane są bezpieczne, dysku nie odkoduje bo trzeba hasło lub klucz, jedynie może zrobić format, a format kasuje wszystkie dane bezpowrotnie, i żadnym programem nie jest możliwe ich odzyskania. Dlatego jeśli macie przenosce nośniki to lepiej je zabezpieczyć.
Czasami zdarzało mi się "zerować" dyski talerzowe na szybko za pomocą systemu Windows. Po skasowaniu wszystkiego poza systemem jest taka magiczna komenda, gdzie można stworzyć dowolny plik o dowolnej wielkości. Tworzyłem właśnie taki i kasowałem tak z dziesięć razy, początkowo wątpiłem w takie sposób kiedy robiłem to za pierwszym razem. Ale wiedząc co było na tym dysku próbowałem to odzyskać odpowiednim oprogramowaniem i w sumie nic nie dało się odzyskać. Oczywiście z bardzo wrażliwymi danymi bym nie stosował tej metody, ale do takich zwykłych dysków chyba jest wystarczająca.
Na początek to się trzeba samemu puknąć w głowę młotkiem, jeśli nie pomoże to ponownie, może to dopiero odpali myślenie kim się jest, co się ma na dysku i kogo to może obchodzić.
Mam wrażenie że dużo tu tajnych agentów na forum i każdy z ważnymi danymi dywersyjnymi na dysku, więc doradzacie sobie polewania ich kwasem, szlifowania szlifierkami, a tak w zasadzie kogo obchodzą wasze zdjęcia z wakacji, domówek czy rodzinnych z ciotką itp, ogarnijcie się. 99,9% zawartości waszych prywatnych magazynów danych jest na 99,9% bezużyteczna dla kogokolwiek. Sytuacja wygląda inaczej jeśli dotyczy firm, ale one mają lepsze metody niż kwas, szlifierki i młotki.