Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: Tęsknota za dzieciństwem w Bullerbyn

21.06.2023 08:42
Iselor
1
Iselor
32
Generał

Tęsknota za dzieciństwem w Bullerbyn

https://klubjagiellonski.pl/2023/06/19/tesknota-za-dziecinstwem-w-bullerbyn/?fbclid=IwAR3QetSXgSP4QUAvmvqx2uNGU5vuFd9ZCCocYcY4KyCZAoAaYbbCrPgbMkE

Ciekawy artykuł. Z chęcią poczytam zdanie na ten temat tzw. młodych rodziców.

21.06.2023 09:34
elathir
2
1
odpowiedz
elathir
104
Czymże jest nuda?

Ja tam córkę staram sie wychować tak niezależnie jak tylko się da. Ma dopiero trzy lata, więc samej jej jeszcze nigdzie nie puszę, ale na placu zabaw nie chodzę za nią, pozwalam jej upadać, nie panikuję jak stracę ją z linii wzroku na chwilę i cieszy mnie, że wraca z zabawy z odrapanymi kolanami. Jak będzie miała z 6 lat to ją na plac zabaw pod blokiem pewnie sam na próbę puszczę o ile będę po niej widział, że to odpowiednia pora.

Zresztą w okolicy widzę sporo 6-8 latków biegających samemu czy w grupie bez rodziców po okolicy. Nie wiem co w tym złego. Ze szkołą jest ten problem, że niestety przepisy dzisiaj nie pozwalają puścić dziecka samego chyba do 11 roku życia o ile mnie pamięć nie myli, więc rodzice musza te dzieciaki odprowadzać. Jednak w okolicy wczoraj na spacerze z małą koło 20 widziałem zatrzęsienie dzieci w wieku wczesnej podstawówki samemu.

Tylko okolica raczej z tych bezpiecznych i pod względem towarzystwa i pod względem bardzo małego ruchu drogowego oraz bardzo niskiej jego prędkości (próg na progu). Nie wiem czy wiecie ale samochód na drodze stanowi dla dziecka większe zagrożenie niż obcy ludzie. W 2020 roku zaginęło 67 dzieci w wieku do 7 lat. 63 znalazło się w ciągu tygodnia, w większości wypadków jeszcze tego samego dnia. W wypadku pozostałej 4, 3 przypadki to porwania rodzicielskie, a jeden porwanie typowe. W przedziale do lat 13 podobnie, typowych zaginięć mamy raptem 4. Natomiast w wypadkach drogowych w 2021 roku -zginęło 23 dzieci do 6 roku życia i 27 7-14. Rannych zostało po 527 i 1305.

21.06.2023 09:43
Bullzeye_NEO
📄
3
odpowiedz
Bullzeye_NEO
231
1977

to juz nie te czasy, do tamtego swiata sie nie wroci, samo spoleczenstwo zreszta kompletnie sie zmienilo

staram sie wyluzowac z kontrola dzieci jak najbardziej sie da, zeby tylko mops sie nie przyczepil

21.06.2023 09:51
wyś
😊
4
odpowiedz
1 odpowiedź
wyś
103
Just think

Nam się poszczęściło - wybudowaliśmy się na małej uliczce bez przejazdu (żadna deweloperka, każdy własnymi siłami), starzy sąsiedzi sprzedali swoje domy, wprowadzili się nowi, dzieciaków na ulicy pełno.

"Parszywa 12-tka" codziennie po szkole biega od domu do domu, bawią się i łobuzują. Jest śmiech, czasem płacz i złość, zdarzyły się wybite mleczaki nawet. Wydaje mi się, że dzisiaj ciężko o coś podobnego.

Nadchodzą wakacje, więc pewnie jak młody wyjdzie z domu o 9-ej, to na dłużej znowu zawita o 21-ej. Czegóż chcieć więcej :)

post wyedytowany przez wyś 2023-06-21 09:53:15
21.06.2023 10:04
4.1
QrKo
155
Yarr!

No u nas na ulicy podobnie tylko niestety droga jest przelotowa, wiec ruch się zrobił spory odkąd jak utwardzili ale dzieciaków w podobnym wieku ponad dziesiątka więc jak się spotkają to jest co robić. Akurat w niedziele na zakończenie roku szkolnego robimy uliczną imprezę integracyjna w ogrodzie z dmuchańcami, będzie wesoło :)

Swoją drogą to jest dla mnie fenomen, że ludzie wolą na kilometrze drogi głównej przyoszczędzić 200m i wybrać krótszą osiedlową z 5 zakrętami 90 stopni na których trzeba przyhamować do 20kmh i przed co którymś domem wyhamować jeszcze mocniej bo biegają dzieciaki.

post wyedytowany przez QrKo 2023-06-21 10:07:08
21.06.2023 09:52
5
odpowiedz
Vie
34
Pretorianin

Artykuł rzeczywiście ciekawy, sam od czasu pojawienia się bombelka mam podobne spostrzeżenia. Rodzicielstwo w dzisiejszych czasach to niesamowicie wyczerpująca praca – dziecko nic nie może samo, wszędzie trzeba mu towarzyszyć, bo "bezpieczeństwo". Tak zachwalana jeszcze nie tak dawno temu "mobilność" skutkuje tym, że w nowym, nierzadko oddalonym o setki kilometrów miejscu, nie ma się nikogo do pomocy, a sąsiedzi jakoś nie są skorzy do wzajemnej pomocy, choć ich położenie jest bardzo podobne. Większość próbuje jakoś to znosić w swoich odizolowanych mikrokomórkach rodzinnych . Żadnej babci, która mogłyby chociaż raz na miesiąc tę parę godzin wieczorem przypilnować kaszojada i dać wyjść obojgu rodzicom do kina czy na głupi spacer. Żadnych ciotek, wujków i kuzynów, z którymi można by prowadzić bombelkową wymianę, podrzucając na zmianę dzieciaki, dając sobie w ten sposób chwile wytchnienia.

W takich warunkach trudno, aby dziecko nie postrzegało rodziców jako animatorów rozrywki. Zwłaszcza, jeśli z jakiegoś powodu nie chodzi do żłobka czy przedszkola.

Sam wychowałem się na osiedlu w małym, 10-tysięcznym miasteczku na przełomie lat 80 i 90. Wtedy jeszcze normą był wypad z mieszkania po śniadaniu i powroty tylko na jedzenie. Jak na osiedlu wymieniali śmietniki, to te nowe stały przez dobre parę tygodniu na boisku, które miałem przy bloku. Wykonane były z aluminium, miały sporo ostrych krawędzi. Nie muszę chyba dodawać, że z miejsca stały się najlepszą atrakcją dla dzieciarni z całej okolicy, i to pomimo licznych skaleczeń i innych doznanych tam urazów. Wyjazdy do babć i dziadków (dopiero od niedawna pojąłem, że były one równie ważne dla rodziców, co dla dzieci). Teraz coś takiego jest chyba nierealne – moja żona ma rodzinę na wsi zabudowywanej powoli domkami. Ludzie mają tam dzieci, ale każde faktycznie bawi się na swoim podwórku. Widzieliśmy raz nawet, że dzieci z sąsednich domów bawiły się "przez płot" – rodzice z jakiegoś powodu nie chcieli, żeby były na jednym podwórku. Może bali się opdowiedzialności za obce dziecko? Kto wie.

Można by na ten temat napisać jeszcze bardzo wiele, ale każdy, kto ma w tych czasach dzieci i choć trochę oleju w głowie, musi dojść do podobnych wniosków. Mimo wszystko fajnie jest przeczytać je złożone zgrabnie do kupy przez autorkę artykułu.

21.06.2023 10:02
Persecutor
😂
6
odpowiedz
Persecutor
44
Tosho Daimosu
Wideo

Jak słucham opowieści znajomych nauczycieli to mi się przypomina Kazik, jak zwykle aktualny. :)
https://www.youtube.com/watch?v=-EvW9G2PlaE

btw. Nie, żebym robił uogólnienie, po prostu zawsze śmieszy mnie to wielkie zdziwienie rodziców, jak ich pociecha nawywija, tak że trzeba ich wezwać na „dywanik”.

post wyedytowany przez Persecutor 2023-06-21 10:09:32
21.06.2023 11:49
7
odpowiedz
micin3
134
Buc

Jako nierodzic, mogę jedynie wypowiedzieć się na temat DLACZEGO zmieniło się postrzegania bezpieczeństwa -czyli jak powszechny dostęp do informacji i doomscrolling wywołał strach u rodziców.
Za mojego dzieciństwa, informacje o zaginięciu, urazów czy śmierci dzieci docierały raz czy dwa w ciągu doby - w czasie dziennika lub jako wzmianka w radiu. Obecnie, "dzięki" internetowi, każdy rodzic jest bombardowany informacjami o każdym poważnym urazie dziecka, śmierci, zaginięć. Na mediach społecznościowych utworzyły się fora, w których rodzice mogli głównie poczytać o zagrożeniach, często zupełnie absurdalnych (moje ulubione to że Wifi i telefony u dzieci powoduje zaburzenia umysłowe, a jak ktoś posiada mikrofale w domu, gdzie znajduje się noworodek, to jest absolutnym odpadem społecznym, któremu należy odebrać wszelkie prawa rodzicielskie).
Potęguje to strach u młodych rodziców, bo szukając informacji i porad od innych rodziców, przebijają się przez masę doomscrollingu, przez co nic dziwnego, że nie istnieje już coś takiego jak nocowanie u innych dzieci, coś, co ja miałem w prawie każdy weekend, dziś jest patrzone jak na wariactwo. I Ci sami młodzi rodzice, którzy sami tego doświadczyli i dobrze nocowania wspominają, mówią obecnie, że to było nieodpowiedzialne i sami nigdy by dziecka do prawie obcej osoby nie puścili na noc lub dwie.

Sam artykuł zaś brzmi dla mnie jak boomerskie pier***enie. Nie ma żadnej próby zrozumienia, dlaczego coś się zmieniło, jest tworzenie strawmena, typowe "kiedyś to były czasy, dzisiaj nie ma czasów". Sugerowanie, że kiedyś dzieci to miały wspaniałe dzieciństwo, teraz to je marnują jest tak płytkie, że aż szkoda bitów na takie artykuły. Każde pokolenie uważa, że ich sposób spędzania dzieciństwa jest tym właściwym, i każde uważa, że obecne jest jakąś abominacją. Sam fakt, że autorka UBOLEWA, że obecnie nie można dzieci zagonić do pracy kosztem edukacji świadczy o tym, że autorce nie chodzi o dobro dzieci - tylko świat się zmienił, a jak coś jest nowego lub innego, to wiadomo, że jest złe, niewłaściwe.

post wyedytowany przez micin3 2023-06-21 11:55:51
21.06.2023 15:37
Fett
8
odpowiedz
Fett
241
Avatar

Co prawda Dzieci z Bullerbyn czytałem jakieś ćwierć wieku temu, ale z tego co pamietam to one żyly w malutkiej miejscowości, gdzie każdy się znał, a nie w dużej metropolii. Gdybym mieszkał na takiej zabitej dechami wichurze raczej nie mialbym problemu z wypuszczeniem dzieci do sąsiadów na calutki dzień, albo żeby penetrowały wspólnie okoliczne lasy i krzaki. Ale już w dużym miescie to raczej nei chciałbym, żeby dziecka się samoopas szlajały po dużych, anonimowych osiedlach i w okolicach dużych arterii komunikacyjnych

Pozatym kilka tematów tutaj jest mocno uproszczonych. Rozbawilo mnie pod koniec artykułu podsumowanie, że dziecko to projekt i nikt nie chce drugiego i trzeciego dziecka bo ogarnicza plany, jak przez większość tekstu jest poruszany temat, że teraz dzieciom trzeba poświęcać mnóstwo uwagi. No to problemem posiadania większej liczby dzieci nie jest jednak spowodowane brakiem czasu? Fajne takie artykuły pod teze.

No i co tam robi Pippi, jak to kompletnie inna bajka.

Bardzo ciekawy temat, ale napisany już nie tak spoko.

post wyedytowany przez Fett 2023-06-21 15:42:27
Forum: Tęsknota za dzieciństwem w Bullerbyn