Cześć chłopaki, wiem, że lubicie "wrzuty" jak można kogoś skrytykować i pojechać, może mi pomożecie ocenić sytuacje, bo czuję się powoli bezradna, a żołądek mi się wywraca.
Na wstępie, ogólnie to leczę zwierzątka. To jest moja pasja, hobby i źródło dochodu. Jestem też związana ze środowiskiem zawodowym i wczoraj wybuchły dwie bomby.
Sprawa 1:
rok temu zaistniała sprawa popularyzowana przez media, teraz padł wyrok w sprawie, więcej szczegółów w artykule
https://opoka.org.pl/News/Polska/2023/wyrok-ws-weterynarza-ktory-uspil-zdrowego-psa?fbclid=IwAR1roXIYiAqS0hr7MQ_gd1E1ji7ySujKwvYVuwFhN9BKyv3
(skrót: 75letni weterynarz wbił komuś na posesję i zamiast "szczepienia" podał psu "lek", który doprowadził do śmierci zwierzęcia).
Sprawa 2:
kolega po fachu usłyszał groźby karalne (w stosunku do niego i jego rodziny), po tym, jak odmówił "eutanazji na życzenie" (w sensie przyszedł człowiek, powiedział "panie, uśpij mi tego psa", kolega się nie zgodził bo nie widział wskazań, po czym podobno pies umarł tuż po wyjściu z placówki, i teraz ten człowiek obwinia, oczernia i grozi).
Doskonale wiem, że ten wątek pewnie nikogo, ale zanim mnie oddelegujecie na odpowiednie fora - te już się stały, widzę, czytam, w głowie mi się nie mieści, że nawet wśród mojej grupy zawodowej mogą istnieć tak radykalne i rozbieżne zdania, jestem zwyczajnie ciekawa opinii ludzi, którzy raczej nie loffciają zwierzątek na co dzień i zawodowo.
Także będzie mi bardzo miło, jak ktoś się swoim zdaniem podzieli.
te już się stały, widzę, czytam, w głowie mi się nie mieści, że nawet wśród mojej grupy zawodowej mogą istnieć tak radykalne i rozbieżne zdania
Witaj w realnym świecie gdzie nie wszystko jest czarne lub białe.
Im więcej ludzi tym więcej opinii w danym temacie.
Za mało szczegółów. Nie znamy pełnego kontekstu spraw. A każdy przecież wie, że usypianie zwierząt na życzenie bez wyraźnych wskazań jest nieładne, podobnie jak grożenie drugiej osobie. W przypadku stosowania wobec tego znajomego gróźb, ów znajomy może powziąć kroki prawne. Szedłbym raczej w tę stronę ogólnie.
Nie wiedziałem nawet, że zajmujesz się zwierzętami. W takim przypadku, zaofftopuje troszeczkę - polecisz coś na kleszcze dla psiaka? Czy bravectan będzie okej? Bo czytałem, że coraz większa nagonka jest na ten produkt, a chwilę później znalazłem post na fb na jednym profilu bodajże schroniska, że proszą o dostarczanie owego produktu jeśli ktoś ma taką możliwość i już sam nie wiem co myśleć
Bravecto w sensie? Takie tabletki?
(a co tam, przy sobocie mam dobry humor i nie skasuję cię za poradę ;))) )
Tabletek ogólnie nie stosuję i nie polecam. W zależności od "kudłatości" psiaka, albo obroża, albo kropelki wylewane na kark.
A dlaczego obroże i krople nie działają na ludzi? Borelioza to straszne gówno. Strach nawet na trawnik w mieście wleźć
Pietrus
chyba mamy w ekipie "prawdziwych" lekarzy, to już do nich pytanie :)
Nie wiem, jak ty, ale ja raczej nie chciałabym chodzić w obroży ;)
Kropelki na kark mogłabym sobie wylewać teoretycznie, ale np. a) większość z nas dba o higienę i kąpiemy się przynajmniej raz dziennie (krople dla psów i kotów wymagają "niemoczenia" przez 3 doby), b) człowiek ma inne pH skóry, c) może po prostu nie było badań nad skutecznością
Tak, tabletka bravecto, polecana w jednej z lecznic, także no
dzięki za podpowiedź :)
Thomas
ale nawet jakbyś chciał tabletkę zakupić, to nie pomyl z Braveranem - zapewniam, od płonącego korzenia kleszcze nie uciekają ;)
Ten stary piernik co zdrowego psa uśpił powinien zostać pozbawiony praw wykonywania zawodu do końca życia.
(odkaszlnę) jak się ma 75 lat i nadal praktykuje w zawodzie, to pozbawienie praw wykonywania zawodu już nawet nie brzmi jak kara..
Zgadłem autorkę :)
A co do tematu wątku - i jeden i drugi jak widać postąpili źle.
Pietruszek, jakby ci się chciało - o ile pierwszy przypadek "postąpienia źle" rozumiem, i tak też sprawa ogólnie została oceniona w środowisku, tak jak rozumiesz "złe postąpienie" w drugim przypadku? (tylko błagam, nie zasłaniaj się urzędami w stylu "policja powiedziała") Jakoś to widzisz/tłumaczysz z perspektywy potencjalnego właściciela? (no attack, pytam tylko)
Hmmmm....?
Czy ochota na średnio wysmażony stek jest wystarczającą przesłanką?
Tak tylko pytam.
Widzę to tak, że płacę i czegoś tam jednak mam prawo wymagać, więc zakładając, że pies faktycznie zdechł zaraz po wyjściu z lecznicy, okazem zdrowia być nie mógł, dlatego nie rozumiem, po co weterynarz się stawiał i za wszelką cenę odmawiał uśpienia. To nie aborcja ani usługa na NFZ, nikt chyba z kontrolą od Ziobry ani z Funduszu by tam nie wpadł.
A jeśli klient to był kark z zanikiem mózgu i szyi 2x2 metry, to tym bardziej nie rozumiem, po co się stawiać w tak błahej sprawie.
Życie to nie bajka, trzeba mieć zasady, ale czasem nie warto, czy jak tam mówił Bartoszewski. ;)
kolega po fachu usłyszał groźby karalne (w stosunku do niego i jego rodziny), po tym, jak odmówił "eutanazji na życzenie" (w sensie przyszedł człowiek, powiedział "panie, uśpij mi tego psa", kolega się nie zgodził bo nie widział wskazań, po czym podobno pies umarł tuż po wyjściu z placówki, i teraz ten człowiek obwinia, oczernia i grozi).
Przecież to typowe "he said she said". Sytuacja mogła być zupełnie odwrotna, niż kolega to przedstawia (bo przecież nie będzie siebie oczerniał), czyli że nie chciał uśpić cierpiącego psa (szczególnie, jeżeli ten pies padł tuż po wyjściu z placówki. Jak właściciel psa ciągle grozi, to są dowody (chyba, że jedynymi dowodami są jedynie słowa kolegi), a jak tylko oczernia - to prawidłowo, bo może ktoś inny ominie kolegę z cierpiącym zwierzęciem.
O pierwszym przypadku nie ma nawet co się rozpisywać, ot lekarz starej daty, kiedy to zwierzęta traktowano jak przedmioty i usypiano na życzenie. Jedynie wyrok zdecydowanie za krótki.
Dzięki za konkretne stanowisko, jak już pisałam, nie umiem się wczuć w sytuację "zwykłego" człowieka, bo codziennie "robię w temacie" i to zaburza mój punkt widzenia.
Staram się zrozumieć, ale pozostaje jeden znak zapytania - dlaczego ten mój kolega po fachu miałby odmówić wykonania usługi (czyli eutanazji zwierzęcia)? To jest usługa (jakkolwiek źle to brzmi), za uśpienie zwierzęcia bierzemy pieniądze i to stosunkowo niemałe. Więc argument finansowy odlatuje.
Po prostu nie rozumiem uzasadnienia "nie uśpię, bo nie". Jako lekarze weterynarii jesteśmy też w pewien sposób zobligowani prawem etycznym. OFC każdy to traktuje po swojemu, ale jestem absolutnie przekonana, że większość z nas traktuje zawód poważnie, empatycznie, i jeśli są wskazania (vide cierpiące zwierzę) to po prostu robimy to, co podpowiada nam sumienie, i trzeba być naprawdę totalną szmatą, by wypuścić z miejsca pracy cierpiące zwierzę i nie udzielić mu żadnej pomocy.
Wierzę temu lekarzowi. Odmówił uśpienia, bo nie widział wskazań. Ja też czasem (rzadko, ale nadal zbyt często) miewam klientów, którzy od drzwi pytają "pani, ile za uśpienie? bo pies jest stary i śmierdzi". TO ma być niby uzasadnienie medyczne do eutanazji? Dla mnie to jest tylko dowód, że niektórzy ludzie to gnoje.
niektórzy ludzie to gnoje.
Zgadzam się - tylko często ludzie nie zauważają, że to ich otoczenia to właśnie ci „gnoje”.
trzeba być naprawdę totalną szmatą, by wypuścić z miejsca pracy cierpiące zwierzę i nie udzielić mu żadnej pomocy.
Jako, że mam niesamowicie pechowego kota, to najeździłem się po weterynarzach - i nie specjalnie mnie dziwi sytuacja, że weterynarz odmawia zabiegu „bo tak” lub w celu pokazania, że on wie lepiej - i naoglądałem się, jak ludziom z cierpiącymi zwierzętami puszczają nerwy. Może po prostu albo nie znasz aż tak dobrze znajomego, albo po prostu nie chcesz brać pod uwagę, że akurat twój kolega może być „tym złym” w tej sytuacji.
Po za tym, jako że jest to tylko słowo kolegi przeciwko drugiej osobie, jedynym faktem jest, że zwierze padło pod kliniką, po odesłaniu przez weterynarza - to raczej nie świadczy dobrze o lekarzu.
pies jest stary i śmierdzi
Starość też powoduje cierpienie, i o ile w przypadku ludzi przyjmujemy, że jednak starych się nie usypia bez ich zgody (ale w wielu krajach dopuszczono eutanazje, czyli uśpienie na życzenie), tak w przypadku zwierząt starość i związany z nią stan może być chyba przesłanką do uśpienia. Rozumiem, że czasem jest naciągana, ale kategorycznie bym takiego powodu nie odrzucał.
Swoją drogą co też trzeba mieć we łbie za siano (mam na myśli przypadek nr 1) że nie pytasz o nic pojawiającego się z dupy weterynarza tylko dopuszczasz go do zwierzaka.
Mnie też to bardzo dziwiło, ale w toku dyskusji zawodowej wyszło - tak się utarło i taki był zwyczaj, że ten konkrety weterynarz od kilkunastu lat praktykował taką politykę - wchodził na posesje, szczepił zwierzęta i na koniec inkasował. "Wszyscy wiedzieli", "wszyscy się zgadzali". Ogólnie super to działało, dopóki pan doktor nie pomylił posesji i uśpił nie to zwierzę.
W moim przekonaniu, taka praktyka sama się prosi o problemy. Nadal uważam, że poza tym lekarzem, jeszcze właściciele powinni być pociągnięci do odpowiedzialności. IMHO trochę sami się o dramat prosili.
Fakt, że ludzie jako jedyny gatunek zabija dla przyjemności. U innych naczelnych też są okrutne wojny, ale o teren.
raczej nie loffciają zwierzątek - co to znaczy?
podobno pies umarł tuż po wyjściu z placówki, - Podobno w Erewaniu na Placu Rewolucji rozdają samochody. ...a coś tak bez domniemania? Bo skoro padł zaraz po wyjściu. Może coś więcej. ...Przez 15 lat pracowałem w branży zoologicznej i nauczyłem się, że jak coś się spieprzyło to nigdy się klient nie przyznał, że to jego wina. Chociaż w 90% to była jego wina.
...Skoro były groźby karalne to niech złoży zawiadomienie na policję.
Ludzie zawsze będą się mordować a gdy polecimy w kosmos będziemy mordować się dalej z przerwami na mordowanie kosmitów