Nie mogę uwierzyć, że tę grę RPG z otwartym światem zrobił jeden człowiek
Aż dziw bierze, że w tym artykule zwrot "Mass Effect" pojawił się tylko raz... Ta gra nawet kolory i kształty menusów i poszczególnych elementów - od strzałek nad głowami przeciwników, po niemal wszystko inne - ma identyczne, jak tam, albo w formie niewielkiej wariacji :D
Ale akurat tutaj nie wywlekam tego, jako pretensję, czy wadę, bo jednak widzę ogrom i poczucie przebywania w galaktyce jest spoko.
Drogi autorze wiesz wing commandera robił chris roberts jak i privatera a wiesz co jeszcze robi star citizena.
Słyszałeś kiedyś o interpunkcji? Jeśli chcesz, żeby ludzie rozumieli co do nich piszesz, to zacznij używać. Serio. Polecam.
radek1982 - niezły z ciebie prymityw XD Skąd się tacy ludzie biorą, jak Boga kocham...
Drogi autorze wiesz wing commandera robił chris roberts jak i privatera a wiesz co jeszcze robi star citizena.
Grałem w nie wszystkie w latach ich dziewiczej premiery, Roberts nie miał nic wspólnego z Privateerem poza tym, że gry dzieliły uniwersum... ale co w związku? Dokonania Chrisa Robertsa nie są tematem tego tekstu...
Niby dokonania Krzysia nie są tematem a jednak kilka przytyków w stronę jego dokonań udało się przemycić. Bez problemu również udało się przyrównać singlowego RPG z multiplayerowym MMO... To już X4 zdecydowanie bardziej nadaje się do porównania z SpaceBourne. To tak na marginiesie.
A co do samej gry to mam ją od premiery i udało mi się wytrwać jakieś łącznie jakieś półtorej godziny. Nie będę się rozpisywał nad wadami bo wystarczy przeczytać post poniżej. Jednak mimo tych wad naprawdę trzeba docenić fakt, że taką rozbudowaną grę ogarnia jedna osoba. Więc odkładam sobie ją na później niech czeka na kolejne aktualizacje. Chociaż też nie ma się co łudzić, że z tej gry powstanie nie wiadomo jak udana produkcja.
Na ten moment jak mam do wyboru pojeździć zepsutym Mercedesem (SC) albo zepsutym Matizem (SpaceBourne) to jednak zostanę sobie przy Mercedesie. Choć od czasu do czasu wsiąść do Matiza to też niezła przyjemność.
Gra jest ciekawym prototypem mnie odrzuciła głównie niedbalstwem. Bo i owszem jest spory świat i można sporo pozwiedzać ale to wszystko jak poukładane w 5 minut bez ładu i składu. Kilka domków wklejonych w prawie symetrycznym boxie robi za miasto na planecie. Dookoła miasta jakaś niepoukładana przyroda bez większego ładu, składu i sensu.
Opuszczając to smutne pełne ludzkich manekinów miejsce dostajesz sie do pojazdu gwiezdnego. By wskoczyć w nadświetlną wduszasz klawisz akceleracji przez 10 sekund i ładuje się toto jak stara lokomotywa. Bach biały ekran, darujemy sobie niepotrzebne widoki podczas przelotu i jesteś w kosmosie. Jesteś, bo właśnie dowiedziałeś się że musisz zapracować na swój rodzinny honor, przebijając się przez koślawo napisane dialogi w koślawych okienkach, czytane przez AI. Pora na ekscytujące walki. Możesz latać ale łatwiej po prostu stać w miejscu i strzelać do wszystkiego co się rusza, po co niepotrzebnie tracić czas na karkołomną akcję. Namierzasz i czekasz aż broń się zagrzeje, przełączasz na inną i dawaj aż do efektownego w cudzysłowie wybuchu. I tak z każdym pozostałym wrogiem. Muzyka 100% głośność, żeby podkreślić super ważny moment.
Potem kolejna akcja na ziemi. Ułożenie kamery mamy na ramieniu. Żeby było łatwiej kamera jest w narożniku ekranu. Można przełączyć z prawej albo lewej strony. I tak i tak niewygodnie, nic nie widać. Spawnują się i wybiegają prosto głupie do bólu kosmusie, których rozgramiasz po 10 sekundach metodą na rambo, bo nic nie widać. Zbierasz bronie. Wszystkie one przyklejają się do twojego ludka, który szybko wygląda jak bożonarodzeniowa choinka. No i lecisz do kolejnego miejsca czytać jakieś gwiezdne historyjki walcząc z ui.
Jako tako najlepszy z tego całego dziadostwa jest mining. Do asteroidy trzeba podlecieć na odległość kilku metrów, by czarodziejsko przeobraziła się we właściwa skałkę z minerałami (zupełnie inna forma i kształt). Wg autora w kosmosie istnieje jakaś anomalijna odmiana grawitacji więc meteoryt ma górę, po której można chodzić i boki, z których spada się w przestrzeń kosmiczną.
Wydobywać można ręcznie lub z pomocą drona i różnych miniaturowych urządzeń. Fajne pomysły ale zrealizowane o tak sobie, że się szybko odechciewa mimo początkowego zauroczenia. No bo laser jest nieintuicyjny, w ogóle nie trafia w celownik, tylko gdzieś koślawo bokiem. Minerały wyskakują co jakiś czas, trzeba je wciągać odkurzaczem. Takie to dziwne, nieporadne, nieudolne. Jak przełączę się na drona to już niczego w grze nie da się wywołać, menusy przestają działać, nie wiesz co i ile wydobywasz, nie spojrzysz na mapę itp.
Raczej nie oczekuję, że z tej mamałygi powstanie coś doskonałego. Chciałbym się mile zaskoczyć, bo na pewno warto podkreślić, że coś tu jest ciekawego z potencjałem i autor pracuje na pełnych obrotach. Kolejna duża aktualka zapowiedziana za tydzień i zobaczymy jak sie wszechświat zmienia. Obawiam sięże wyruszył z motyką na słońce. Ale do odważnych świat należy, ja się skusiłem i choć marudzę to będę sprawdzał i obserwował postępy. Bo kierunek dobry ;)
Grałem w pierwszą część 2 miesiące temu. Macie ostre opóźnienie jedynka miała premierę w 2018 roku.
Biorąc pod uwagę, że stoi za tym jedna osoba to super, ale ...
...ale widać tu tone gotowych assetow (czasami totalnie psujące klimat/imersję, niedbalstwo, niechlujstwo. Czuć niestety tandetą.
No niestety autor musi zainwestować w pomoc, bo inaczej skończy się na "prototypie".
Będę dopingować, ale też czujnie przyglądać kolejnym update''om, żeby się zorientować, czy autor wziął sprawę poważnie przez ten rozgłos, czy zbiera już tylko fundusze i będzie się bardzo powoli usuwać w cień.