Reżyser Szybkich i wściekłych 10 o tym, jak w ostatnich filmach mogą uśmiercić każdego
Liczę na taki scenariusz: Przylatują kosmici i "rodzina" musi ich oczywiście powstrzymać. Podczepiają do jakiegoś Nissana atomówkę i ładują się nim prosto w statek-matkę. Uszkodzony rdzeń antymaterii statku wyrywa się spod kontroli i reakcja łańcuchowa powoduje anihilację całej galaktyki.
To akurat ten sam poziom durnoty, który prezentują późniejsze części serii.
W tej serii uśmiercenie jest g...o warte. I tak w absurdalny sposób mogą przywrócić do życia każdego.
Brian O''Conner zmartwychwstaje, inni dostają zawału.
Proste; poproszę mojego Oscara.
Niech uśmiercą każdego i przestaną kręcić te gnioty.
A co? Torreto przyjeżdża ci do domu, przywiązuje za kostki samochodu i ciągnie tak długo jak nie obejrzysz?
Właśnie rozłożył na łopatki całą serię! A co do tych co umierają, zawsze można zrobić prequell z deepfake''ami.
W 2050 sami będziemy mogli poprosić AI to stworzenie własnej część FF, cena 1000 USD za 60 minut, 500 USD za 30 minut + Polski dubbing!
Ja to nawet nie wiedziałem ze to już tyle wydań było tego xD
Od 1 części filmu do 4 (po kultowym Tokio Drift) było super i fajnie się to ogladało, ale później z każda częścią poziom spadał, szkoda.
Filmy zrobiły fikołka jak seria Need For Speed, od najlepszego do najgorszego.
No jeszcze piątka, mimo wyraźnej zmiany klimatu serii i od biedy szóstka. A potem już się całkiem przestało nadawać do oglądania.