tanczycie? ja nie bardzo sie w zyciu natanczylem, tzn jakies tam wolne kawalki, ale jakos taniec mnie nie necil pewno dlatego ze nie umiem
raz na studiach chodzilem z dziewczyna na wf na kurs tanca jeden semestr, bylo calkiem ok
a teraz po 40tce zaciagnalem zone na tango
ona jak ja w tancu sobie slabo radzi (tak, sa tacy ludzie), wiec sie troche wstydzila to na poczatek wzialem lekcje indywidualne
po kilku lekcjach stwierdzilem ze moze czas zapisac sie na kurs i chodzimy
i musze przyznac ze choc sam taniec jest trudny i ze cholera wszystko w sumie zalezy od faceta i tego jak prowadzi, wiec 100% odpowiedzialnosci jest na facecie, to zaczyna mi sie coraz bardziej podobac
nadal dluga droga przed nami, ale nie ma juz tego wstydu, dostajemy pozytywny feedback od nauczycieli, ktorzy swoja droga sa mega sympatyczni,
kurs jest taki ze tanczymy ze swoim partnerem, ale wcoraj akurat na koniec prowadzacy zarzadzili zmiane partnerow, zona nie chciala, ale w koncu sie zmienila i to te ciekawe doswiadczenie - od nowej partnerki uslyszalem ze bardo jej sie podoba jak prowadzem, tak zdecydowanie
bardzo mily komplement:)
zazdroszcze ludziom ktorzy umieja tanczyc tak naprawde dobrze i czerpia z tego radosc
ja dopiero teraz widze ze to potrafi byc naprawde przyjemne:(
to jak z muzyka - zazdroszcze ludziom ktorzy potrafia grac, np na pianinie
uczylem sie, nawet umiem cos tam zagrac, ale to tylko odtwarzanie wyuczonego kawalka, nie prawdziwe granie
niestety dostalem inne talenty niz reszta rodziny - mama i siostra muzykalne i tanczace i spiewajace
ja widac stalem w kolejce po rozumienie matematyki i talent do zarabiania kasy, tez dobre, ale nie daja az takiej frajdy:)
cholera wszystko w sumie zalezy od faceta i tego jak prowadzi, wiec 100% odpowiedzialnosci jest na facecie
To nie jest do końca prawda. Partnerka tez musi umieć dać sie prowadzić i czytać prowadzenie. Gdyby tak było jak mówisz to nie musiałaby sie one uczyć. Początkowo facet ma sporo ciężej, ale im wyżej i im subtelniejsze prowadzenie tym partnerki mają trudniej.
kurs jest taki ze tanczymy ze swoim partnerem, ale wcoraj akurat na koniec prowadzacy zarzadzili zmiane partnerow, zona nie chciala, ale w koncu sie zmienila i to te ciekawe doswiadczenie
To jest niezbędne doświadczenie, bez zmian nie nauczysz się prowadzić a twoja żona być prowadzoną, tylko będziecie nawalać z pamięci. Kursy bez zmian nie mają sensu.
Nie wiem w jakim mieście chodzisz na kursy ale w tych dużych są imprezy tango, gdzie można się wytańczyć z innymi pasjonatami. W jedynych bardziej w innych mniej regularne.
I tak, taniec to super hobby, ja w ostatnich latach sobie odpuściłem z żoną dość mocno, ale był taki okres gdzie jeździliśmy nawet po festiwalach, a ja sam zanim ją poznałem potrafiłem mieć 11h zajęć tygodniowo. Hobby dla mnie fenomenalne, ruch, idzie poznać spoko ludzi itd.
A sam jednak zakochałem się w Mambo on2 (jeden z tańców do Salsy, najpopularniejsza wariacja NY on2 i tutaj własnie uczyłem się latami, jeździłem po kongresach itd.). Ale też tańczę Batchatę (w początkach miłości do latino niemal na równi z NY on2 ćwiczyłem, potem jednak już tylko na imprezach), Chache kubańską, podstawy towarzyskiego w tym tanga (zanim zakochałem sie w latino próbowałem towarzyskiego), Pachangę trochę, uczyłem się Kizomby i Semby (ale jednak nie moje klimaty), Zouka spróbowałem na warsztatach basicowych ale jednak nie dla mnie choć podoba mi się muzyka, West Coast Swinga próbowałem (ale skończyło się na 2-3 miesiącach) i Rock&Rolla (tutaj po miesiącu odpadłem bo to był kurs bez zmian a takie są bez sensu co wtedy odkryłem).
Tango świetna sprawa jak dowolny taniec społeczny, taki, który po prostu się tańczy nie tylko z ukochaną osobą ale też innymi co sie go uczyli. Imprezy tego typu to bajka. Sam jak poznałem imprezy latino (i nie mówię o imprezach w klubach z takim dopiskiem a o imprezach tematycznych organizowanych przez pasjonatów) to nie potrafiłem wrócić na zwykłe, wydawały mi sie takie mdłe i nudna.
Bruksela
my na razie tak bardzo poczatkujacy ze miesiace czy lata zajma nam zanim bedziemy sie czuc w miare pewnie
tak, zle zie wyrazilem ze partnerka nic nie musi
musi umiec czytac prowadzenie, ale nadal slabo tanczaca kobieta duzo lepiej zatanczy z dobrym prowadzacym niz slabym
my mamy teraz z 3h tygodniowo, nie jest to duzo, cos tam probujemy w domu, ale jednak miejsca malo
mysle ze im wiecej bedziemy umiec tym chetniuej bedziemy na imprezy chodzic
nasza szkola ma czesto takie tance organizowane, mozna wpasc, mozna tanczyc ale sa tez nauczyciele i zawsze doradza
Gratuluję i zazdraszczam, tango to niesamowity, sensualny i bardzo trudny taniec.
Super, że w ogóle macie takie otwarte umysły na "pokonywanie barier" - ja męża chyba nigdy nie namówię, pierwszy taniec na weselu skończył z traumą ;)
ja nie mialem wesela tez z tego powodu ze nie chcielismy tanczyc przed wszystkimi:) a dodatkowo nie lubimy tego rodzaju imprez a ja dlugich spodni, garniturow i butow (oczywiscie na okazje zakladam)
ale na slubie bylem glownie na boso :)
rozumiem i szanuję! :)
ten "taniec przed wszystkimi" to u nas polegał na pobujaniu się, przestępując z nogi na nogę ;) bardziej dla śmiechu i tradycji, nie rozumiem zupełnie par, które specjalnie na tę jedną okazję robią układy, kursy itd - tzn. jak ktoś chce, lubi, to ok, ale z perspektywy osoby obserwującej takie "pierwsze tańce" wyglądają po prostu bardzo sztucznie
nie byłam w stanie zrezygnować z wesela, MUSIAŁAM mieć białą suknię :D teoretycznie też nie lubimy takich imprez, choć własne wesele wspominamy bardzo dobrze (np. nie było ani jednej piosenki disco polo) i już następnego dnia rozmawialiśmy, czy np. po 10 latach nie zrobić takich "poprawin" ;)
ja znam dwie pary ktore uwielbiaja wesela, uwielbiaja tanczyc i ich puierwszy taniec to bylo jakies szalenstwo:)
ej moija tez miala suknie biala
nie taka wypasiona bo bardzo waska, ale miala
a ja eleganckie spodnie, i klapki fane skorzane:) ale po podwinalem nogawki do zdjec bo bylismy na plazy i juz boso bylem, zreszta zona tez:)
Dawno temu coś tam tańczyłem. Do tej pory lubię się pogibac.
Facet ma prowadzić, ale kobieta nie powinna mu tego utrudniać. Żona na przykład mi nie ufa w trakcie tańca i boi się o własne zdrowie :)
Też od jakiegoś czasu zastanawiamy się na kursem, bo to świetna sprawa. Powodzenia życzę.
sa dwie kobiety na kursie ktore nie daja sie prowadzic
wiem bo to znajome:) one zachowuja sie jakby to one mialy proiwadzic a facet sluchac:)
Ty to jesteś człowiek orkiestra, najpierw programista informatyk w Brukseli, później piekarz-amator, teraz tancerz.
ej no nie
nie mozna mnie nazwac tancerzem
po prostu ucze sie tanczyc, w koncu po prawie 44 latach zycia, choc czasami nadal mam wrazenie ze poruszam sie jak kukielka drewniana, taki pinokio czy cos
a zmiana zawodu - w USA czytalem ze ludzie kilka razy w zyciu zmieniaja kariere. u nas chyba jednak rzadziej, ale tez sie zdarza
Qverty
aż się wierzyć nie chce, co nie? ;) Dziwne, że el.kocyk nie napisał jeszcze nic o bogatej żonie :P ;)
k nie napisał jeszcze nic o bogatej żonie
żeby lokalna loża szyderców pisała, że dzieli się żoną z ALEXem?
Megera_ - nie mam bogatej zony:(
tzn jak ja poznalem to ona byla dla mnie bogata bo studiowala nie na kredyt i bylo ja stac na obiady w stolowce:)
myślę, że doskonale wiesz, do kogo się odnosiłam ;)
z ogromną sympatią czytam wszystkie posty (choć Was nie znam), w mojej głowie jesteście megafajnymi ludźmi - sympatyczni, mądrzy, skromni. Podejrzewam, że nawet jakbyście mieli prywatnego ogrodnika, to byście się tym nie afiszowali ;P
Naprawdę miło popatrzeć :)
ej no czepiacie sie biednego AleXa caly czas:)
ja nie znam czlowieka i wiem czemu ludzie go nie lubia ale ni sie nie wydaje zly i wcale nieglupi:)
powiem ci w sekrecie ze mamy pania sprzatajaca! zawsze myslalem ze to zbytek, ale jak zzona urodzila dziecko to tu kasa chorych zafundowala nam 20 cy 30 godzinb pracu takiej pani, tak by pomoc mlodym rodzicom (super pomysl!)
i tak sie przyzwyczailismy ze od tej pory mamy ciagle (panstwo to dotuje, wiec jest nie tak drogo)
a szczerzenie lubie sprzatac:( mieszkanie wiec sprzata pani a ja 4x w tygodniu jade ze szmata i swoja piekarnie sprzatam bo po pieczeniu tam jest jak po wojnie:(
a dziekuje za mile slowa tez wydajesz sie bardzo fajna i grasz w planszowki:) ogolnie duzo ludzi na forum bym chetnie poznal na zywo:)
czepiacie sie biednego AleXa caly czas:)
ja nie znam czlowieka i wiem czemu ludzie go nie lubia ale ni sie nie wydaje zly i wcale nieglupi:)
to miałeś szczęście nie widzieć jego naprawdę głupich komentarzy
takich po których ręce odpadają i człowiek wychodzi z siebie i staje obok
Ano piękna rzecz z tym tangiem - gratuluję!. Niestety moje plany w tym zakresie dość poważnie zniweczył kowidowy lockdown (zawieszone wszelkie kursy). Teraz trudno się zmobilizować ale w istocie muszę temat z żoną przegadać ponownie :)
W każdym razie w moim przypadku zaczęło się dość niewinnie a mianowicie retransmisją z Fiesta del Tango z 2012 roku i kilku kawałków wykonanych przez Otros Aires (całość wydarzenia raczej niedostępna ale poniżej macie fragment). Później dołączyło do tego również Tanghetto (siedem nominacji do nagrody Gardela z czego dwa konkursy wygrane), dość często występujące i u nas.
https://www.youtube.com/watch?v=7KD8izJrLYc
tanczycie?
Oczywiście, że nie. Mężczyźnie przystoi tańczyć jedynie na kurhanach wrogów.
A potem zdziwienie, że podchodzi Latynos/murzyn co tańczyć potrafi i połowa lasek jego. ;P
spoiler start
Tak, wiem, ze to był sarkazm. Ale serio, facet umiejący tańczyć ma na dzień dobry +5 do rzutów na atrakcyjność i +4 do charyzmy u 80% damskiej populacji. Są nawet prace naukowe na ten temat, tlumaczące czemu tak sie dzieje.
spoiler stop
ale taka jest prawda, jak piszesz!
No, może nie tango, ale jak jakiś Latynos dobrze poprowadzi w kizombie, to ja się w ogóle lalom nie dziwię :)))
Mam awersję do tego wynalazku, choć sam się uczyłem to jednak nie udało mi sie przełamać niechęci. Myślałem, że jak się nauczę to zmienię nastawienie ale nici.
Oj, czemu? Muzyka nie leży? Biodra zbyt spięte? ;)
facet umiejący tańczyć ma na dzień dobry +5 do rzutów na atrakcyjność i +4 do charyzmy u 80% damskiej populacji
To prawda. Na szczęście w pewnym wieku człowiek już więcej robi dla samego siebie, niż dla uwagi ze strony płci przeciwnej, więc brak jakichś babskich skilli przestaje przeszkadzać ;)
Za szybko mi się nudziła (po 3-4 kawałkach miałem dosyć do końca imprezy) i irytowały mnie samotne pranerki, traktujące kizombę nie jak taniec a jak mizianie się do rytmu (w sumie swego czasu ten problem miała też batchata ale z niego wyszła na szczęście). Inną kwestią był wpływ na układ muzyki na imprezie, po prostu segmenty sensualne zrobiły się za długie dla mojego gustu.
Ale z tą niechęcią, to taka trochę przesadnie odgrywana na pokaz. Żona swego czasu nawet lubiła, znacznie bardziej niż ja, ale tez dość szybko jej sie znudziła.
Tak naprawdę w sumie za niechęć odpowiada jedna osoba, świetny człowiek, dobry znajomy, człowiek o złotym sercu ale zbyt zafiksowany na jej punkcie promujący ją wszędzie gdzie popadnie. A że był współodpowiedzialny za organizację masy imprez to trochę bolało, bo wpychał ja nawet jak mało osób miało akurat ochotę na nią. ot tak dla zasady, bo przecież ona jest taka super.
A co do samej muzyki, to mi sie nawet podoba, zwłaszcza zouk, a nie oszukujmy się, połowa kawałków do jakich tańczy się kizombę u nas to zouk. Do tego na festiwalach lubię popatrzeć jak parkiet płynie w rytm fajnego kawałka. O ile w wypadku batchaty czy którejś z sals największa frajdę z obserwowania daje skupienie się na konkretnej parze co wymiata, tak w wypadku kizomby to wolę patrzeć jak cały parkiet płynie lub zastyga do rytmu muzyki. Wygląda to magicznie o ile nikt się nie wyłamie.
https://www.youtube.com/watch?v=mQusfSWFt6M
Nie wiem jak inni, ale ja czekam na taki filmik w wykonaniu Państwa ElKocyków :)
taa, chyba nigdy, ja nie marze o byciu tancerze, znam swoje ograniczenia
ale jak bede mogl zatanczyc tak by mi i zonie sie podobalo, pojsc na takie spotkanie z tango i potanczyc sobie godzine to juz bede szczesliwy:)
ale pare nazw figur rozpoznalem!