tak z ciekawosci chce zapytac bo ostatnio rozmawilem z kilkoma parami i wyszlo mi ze chyba jestem jakis dziwny
konkretnie chodzi mi o czas spedzany z partnerem, bez dzieci i innych przeszkadzajek - ile go macie?
przyjaciolka powiedziala mi ze jak znajda czas z mezem by wyjsc gdzies raz na miesiac (i nie chodzi mi tu o zadne drogie wyjscia a po prostu wyjscia) to jest dobrze,
inna znajoma para podobnie, wieczorami padaja i najwyzej na co maja sile to netflix
pytam bo starosc juz za progiem a mozecie sie smiac ze mnie ze kryzyk wieku sredniego (choc nie czuje tego) to w ostatnich latach najbardziej na mnie wplynel Fish ze swoim "mam za malo czasu"
czulem tak juz od lat, ale dopiero ten kawalek ubral w slowa to co chcialem wyrazic
i nie chodzi o nachapanie sie wrazen i przygod na sile a o nie marnowanie czasu na rzeczy ktore tego czasu nie sa warte a wychodzi mi ze mnostwo tego czasu ktory marnujemy na scrollowanie neta i glupie seriale
a moze po prostu po 25 latach zwiazku spedzanie kilku wieczorow w tygodniu razem, naprawde razem a nie po prostu siedzac obok siebie juz ludzi nie nęci?
z czystej ciekawosci zastanawiam sie jak to jest u innych i dlatego tu pisze. moze komus sie bedzie chcialo odpowiedziec
Okienko szczęścia otwiera się gdy dzieci pójdą na "swoje", czyli przestają zawracać dupę każdą pierdołą.
Reszta zależy od Was, my spędzamy ze sobą większość czasu, wyjeżdżamy razem, pijemy razem, bawimy się razem, większość rzeczy robimy razem a to czego nie robimy razem ma pełną akceptację drugiej strony.
Jest nam z tym naprawdę dobrze.
A żeby nie było, Ty jesteś w wieku naszych córek.
moje corki jeszcze lata zanim wyjda z domu
10 minimum a moze i 15, wiec nie moge sie zgodzic ze wtedy dopiero mialoby sie otworzyc okienko szczescia
nie chce czekac do prawie 60tki
oczywiscie dzieci sa wazne i super sie z nimi spedza cas, ale z 7 wieczorow z domu nie musz espedzac kazdego z nimi
nawet polowa to za duzo, przeciez dzieci tez maja swoje zainteresowania
Mam córkę, która w kwietniu będzie miała 2 lata. W sierpniu ma się pojawić syn. Pracuje na etacie 7-15. Wieczorami próbuje rozkręcić swój sklep internetowy.
W tygodniu z żoną udaje się obejrzeć odcinek serialu. W weekend staramy się spędzić ze sobą więcej czasu. W ciągu dnia z małą, a jak pójdzie spać to sami.
Strasznie nam brakuje wspólnego wyjścia na miasto, niestety najbliższa babcia 80km.
nasza najblizsza babcia to 1200 km
faktycznie takie male dzieci to inna sprawa
ja bylem wielkim przeciwnikiem nian i wszelkich opiekunek, ale w pewnym momencie stwierdzilem ze albo to, albo bedzie zle bo sie oddalimy zbytnio od siebie
znalazlem najpierw jedna, pozniej jak wyjechala do swojego kraju to druga i ta druga zostala z nami na lata
Wszystko kręci się w okół dziecka. Prawie 6 lat :D dobrze ze jest jeden :D więcej dzieci nie chce :D
Żona nie pracuje więc tragedii z czasem nie ma, ale priorytety i różne ograniczenia narzucają tryb dnia i nocy.
ja kiedys chcialem trzecie, dobrze ze szybko mi przeszlo:)
teraz jestem jak najbardziej za wazektomia by przypadkiem nie wpadlo kolejne:)
Ja mam córy 14 lat i 11 lat.... spędzam z żoną cały wolny czas.... godziny dziennie - był to dla mnie priorytet więc tak sobie życie ułożyłem ... żeby uniknąć drugiej zmiany i powrotu do domu jak ona już śpi i wstawania gdy ona już wyszła do pracy - rok tak mieliśmy i to dramat... człowiek usycha .
jemy razem , jeździmy na rowery razem , w ogrodzie działamy razem , po zakupy jeździmy razem , seriale i filmy razem , - jak ja gram to ona sobie książkę czyta i siedzi obok .
Moja recepta to jak najmniej pracy , jak najwięcej odpoczynku i relaksu i to z osobą z którą chcesz i która tego chce a czy w willi czy w kamperze komuś dobrze to jego sprawa.
ja namowilem zone by rzucila super platna prace bo mimo ze pracowala glownie zdalnie to ona jest czlowiekiem ktory tej pracy sie poswieca w pelni w czasie pracy a nierzadko tez i po godzinach
tak wiec teraz rozwija swoj biznes, ja swoj i tak zyjemy
Mam troje dzieci w wieku 4-8 lat, więc zostawić ich samych nie można, a na dziadków rzadko można liczyć, bo mają swoje zajęcia i problemy. "Randkowego" czasu sam na sam z tego względu dużo nie ma, ale spędzamy ze sobą większość dnia. Pracuję zdalnie, więc jesteśmy razem w domu w ciągu dnia, mamy wspólne hobby w postaci ogrodu, spacerów i jeździe rowerem po pobliskim lesie, oglądamy wspólnie te same seriale, mamy wspólnych znajomych wśród sąsiadów. Większość czasu za obopólną zgodą i potrzebą spędzamy razem. Z rzeczy które robię sam to przed pójściem spać brzdąkam na gitarze, albo gram w gierki.
nie zebym krytykowal ale dla mnie praca zdalna z domu wspolna to nie jest spedzanie czasu razem:)
Ja mam dzieciaki 12 i 10 lat i nawet jak na ferie pojadą do babci to nam z żoną po pracy nie chce się razem spędzać czasu :) Każdy robi to na co ma ochotę, nie przeszkadzamy sobie i tak się widzimy minimum 8h dziennie. Jeszcze wiosną, latem, gdy jest piękna pogoda jak najbardziej możemy gdzieś się pójść na spacer, pojechać w jakieś fajne miejsce itd, ale zimą? Tak się złożyło, że oboje jesteśmy ciepłolubni.
Staramy się natomiast powoli wprowadzać podróże bez dzieci. Rok temu udało nam się ogarnąć tydzień po Portugalii, w tym roku planujemy tydzień Rzym-Neapol.
U nas jedna babcia 600km a drudzy dziadkowie 9000km także ciężko dzieci podrzucić. Ale właśnie jakieś dalsze podróże czasem się udaje kupując bilety przez Polskę i zostawiając dzieci dziadkom. I wszyscy są super zadowoleni:)
Na co dzień to różnie bywa ale parę razy w tygodniu mamy rano czas dla siebie. Jak starsze w przedszkolu a młodsze śpi. Od tego maja młodsze też idzie do przedszkola, ja odpuszczam sobie poranki w pracy więc może uda się więcej czasu spędzać razem.
i nie chodzi o nachapanie sie wrazen i przygod na sile a o nie marnowanie czasu na rzeczy ktore tego czasu nie sa warte a wychodzi mi ze mnostwo tego czasu ktory marnujemy na scrollowanie neta i glupie seriale
Tak nieco obok glownego tematu przewodniego, dopadly mnie podobne przemyslenia i to bez dzieci ;p Im starszy jestem, tym generalnie bardziej dociera do mnie, ile chcialbym jeszcze zobaczyc, poznac, nauczyc sie, natomiast czas tak jakby miejscami uciekal przez palce i czlowiek naprawde zaczyna zwracac uwage na to, w jakis sposob spedza czas z ludzmi i nie tylko.
Swietnie dogaduje sie z dziecmi, ale dzis wolalbym juz chyba pominac ten etap. Tym bardziej, ze najblizsza babcia tez bylaby oddalona o co najmniej 1000-1200km ;) Co wiecej, regularnie robie za wujka i widze, ile trzeba poswiecic tym mniejszym maluchom ;P
ja mam 10 i w tym roku bedzie 13 latke
i jak swietnie si e znimi dogaduje to jednak starszaa juz coraz czesciej wybiera towarzystwo swojego pokoju niz wspolne spedzanie czasu a mlodsza tak pol na pol
zz mlodsza mnostwo sie nadal wyglupiam, ale to pewno i tak sie skonczy niedlugo
ja nie mam wieczorami ani czasu ani ochoty na siedzenie na fejsie, jest to ta straszn strata czasu ze az mnie skreca:(
ja nie mam wieczorami ani czasu ani ochoty na siedzenie na fejsie, jest to ta straszn strata czasu ze az mnie skreca:(
Granie na kompie praktycznie odpuscilem na rzecz grania w planszowki, fejs tylko z doskoku, teraz musze tylko zrobic jakos tak, zeby wiecej czasu poswiecic ksiazkom, a mniej na seriale, ale tak jak wspomniales, czasami wieczorem chce sie tylko opasc na kanape i odpalic telewizornie :/
Musze tez uporzadkowac weekendy, bo czlowiek tlumaczy sobie, ze chce odpoczac po ciezkim tygodniu pracy, a tak naprawde zaluje potem, ze nie zrobil nic konstruktywnego, a przynajmniej ja tak mam ;)
Paudi
no popatrz, sporo młodsza jestem, a mam to samo ;)
"weekend jest do odpoczywania", a w poniedziałek kac moralny, że się 48h gdzieś straciło
wiem, że dużo pracujesz, na pewno więcej niż ja, więc masz (przynajmniej moje ;) ) moralne usprawiedliwienie, ja natomiast zaczynam łapać się na tym, że po prostu źle gospodaruję czasem - bywają dni, gdzie harmonogram mam naprawdę ściśle napięty i o dziwo działam wtedy znacznie efektywniej, a czasem (co dla mnie było szokującym odkryciem!) po takim dniu jestem mniej zmęczona, niż po "luzie" (ergo znudzenie potrafi bardzo zmęczyć :D )
u mnie niestety ale weekend do niedzieli do 14 to najbardziej zajety czas w tygodniu
i bez szans na zmniejszenie obciazenia w najblizszym czasie
U mnie jest inaczej bo mam dziecko niepełnosprawne, 6-letnie, ale do przedszkola chodzi także jak nie choruje (a tu jest 50/50) to z żoną jedziemy na śniadania, łazimy na spokojnie po sklepach albo coś robimy w domu. Mały będziemy już zawsze z nami więc tutaj odpada oczekiwanie na wylot z domu :P
Wywóz do dziadków odpada bo raz że daleko a dwa to bym slyszal potem 5 lat przypominanie że się zajęli raz.
Wieczorem już nam się nie chce ostatnio nic oglądać chyba że coś się pojawi ciekawego na vod. Ja siadam do switcha i popykam z 1.5h ale też oko leci. Żona coś swojego ogląda na telefonie. I jakoś plynie
calkiem inna sytuacja wiec i calkiem inne podejscie nalezy chyba w niej miec
choc nie umiem s obie tego wyobrazic, ale na pewno wielki szacuynek sie nalezy do takich rodzicow
Wspólne oglądanie serialu xDD
Co prawda jeszcze przed 40 trochę, dziecko 3 lata więc w przedszkolu pierwszy rok, czyli 60% czasu w domu chore lub po chorobie lub inna przerwa 40% w przedszkolu. Czasu wolnego tyle co jak w weekend z dziadkami zostanie, bo kładzie się koło 21, więc o wolnym czasie wieczorem ciężko mówić bo człowiek padnięty.
A w weekendy, wychodzą 1-2 w miesiącu, korzystamy zależnie od pogody, jak ładna to jakieś muzeum, spacer, cokolwiek, jak paskudna to w domu z filmem lub planszówką.
Jak przyjdzie wiosna i sezon chorobowy się skończy, to będzie więcej czasu. Planujemy jakieś koncerty (mamy bilety na dwa) jakąś operę (kupujemy bilety jak trafią do sprzedaży bo opery są na maj czerwić wiec powinny być w sprzedaży w połowie marca).
Natomiast z indywidualnymi rozrywkami jest prościej, bo się po prostu przy dziecku wymieniamy jak nie pracuje, więc każdy ma trochę czasu dla siebie.
Zawsze się dziwnie czuję jak cały czas słyszę od znajomych, że nie mają na nic czasu, a są to osoby bezdzietne. Ja mam praktycznie codziennie kilka godzin czasu dla siebie, a pracuje normalnie 8h. Nawet często mamy problem żeby jakoś produktywnie zagospodarować czas w weekendy.
mnie bardziej dziwi ze sa wykonczeni wieczorem
ja to rozumiem w przypadku ciezkich prac i nie tyolko fizycznych bo sa tez prace umyslowe po ktorych czlowiek jest wykonczony
ale akurat takiego przypadku nie znam, zwykle prace a wieczorem ludzie padaja bez sil
Zawsze się dziwnie czuję jak cały czas słyszę od znajomych, że nie mają na nic czasu, a są to osoby bezdzietne
XDDDD
I ty jesteś dorosłym czlowiekiem?
a pracuje normalnie 8h
Jeśli pracy poświęcasz tylko 8h dziennie i później beztrosko wegetujesz ,to raczej jesteś ewenementem.
Twój harmonogram wygląda tak, że czas poza pracą, spaniem i zapewnieniem ciągłości życia poświęcasz na rozrywkę?
Aaaa czyli to dlatego tacy jak ty nie mają na nic czasu. Bo spędzają go nie na graniu tylko na innych rozrywkach i nieobowiązkowych zajęciach, tak tak to zupełnie co innego haha jesteś lepszy ode mnie
Aaaa czyli to dlatego tacy jak ty nie mają na nic czasu. Bo spędzają go nie na graniu tylko na innych rozrywkach i nieobowiązkowych zajęciach, tak tak to zupełnie co innego haha
Na dobry post odpisales?
Edit: świetna formaa edycji posta xD
Co to za temat fakultyeności?
"rozrywkach i nieobowiązkowych zajęciach"
Pracujesz jako klaun i twoją popisową sztuczką jest wyciągnie przesłanek z kloaki? XD
No tak przecież widzę do czego dążysz. Twoim zdaniem nie ma się czasu bo człowiek ćwiczy, czy książki czyta i uczy się nowych rzeczy. Tylko że to nie są obowiązkowe zajecia i można w każdej chwili sobie je odposcic i robić cokolwiek innego.
No tak przecież widzę do czego dążysz. Twoim zdaniem nie ma się czasu bo człowiek ćwiczy, czy książki i uczy się nowych rzeczy. Tylko że to nie są obowiązkowe zajecia i można w każdej chwili sobie je odposcic i robić cokolwiek innego
Dobra, kontynuowanie tego nie ma sensu xD
Edit: Wygranko ergo korwinowski paleolit. Tylko, że on przynajmniej trolluje dla uwagi.
Niedługo odkryjesz co to umowa społeczna i to, że możesz jeździć samochodem bez prawa jazdy xD
Hehe czyli mam racje, moje jest wygranko. Ale przynajmniej już wiem, że te legendarne "nie mam czasu" to ściema
Mój teść i jeden kolega z pracy że mieszkają na wsiach to też wiecznie szukają sobie dodatkowej roboty, oczywiście nie zarobkowej żeby pokazać jak to oni nie zapierdalają :D
Małe dzieci zmieniają wszystko :) U mnie jeszcze nie tak dawno było sporo czasu na spędzanie go razem, jakiś serial czy wyjście do kina etc. Aktualnie czasu nie ma na nic. Wracam z pracy, moja zmęczona opieką nad dzieckiem, wyjście do knajpy/kina/gdziekolwiek jak się uda raz w miesiącu to jest dobrze. Same wyjścia też nie są takie jak wcześniej, bo jednak i zmęczenie daje o sobie znać i rodzicielstwo - wychodzisz aby się zrelaksować ale myślami wciąż jesteś przy dziecku. Więc z mojej perspektywy zmienia się wszystko. Ale nie narzekam - znam co najmniej 3 pary, którym po porodzie się kompletnie wszystko rozsypało, nie dały rady wejść w nową sytuację, zmienić nawyków, poświęcić część swoich zainteresowań. Bo to jest zawsze poświęcenie czegoś - jak nie części swojego hobby, to czasu z dzieckiem. Ot, weekendy - młoda na drzemce, wiem, że mam te 2 godziny czasu "dla siebie", ale jeśli mam wybrać przykładowo komputer czy sen, to wybieram te drugie. W tygodniu po pracy wiem, że mógłbym się na godzinę zamknąć w gabinecie i oddać jakiemuś hobby, ale wybieram czas z maluchem. Itd. itp. Wczoraj ogarnęliśmy wieczorem tematy, usiedliśmy przed tv, odpalamy Apple TV, obejrzeliśmy 3/4 odcinka serialu do którego się zbieraliśmy od jakiegoś czasu, młoda się obudziła i tyle, finito, "jakoś w tygodniu" dokończymy :)
Abstrahując od dzieci, dkaczego wybieracie oglądanie serialu jako formę wspólnego soedzania czasu? Brak sił na cokolwiek innego?
To nie tak, przynajmniej nie u mnie ;) Gdy nie było dzieci to form spędzania czasu było mnóstwo - pełny zakres z multisportu, jakieś kluby, kino, teatr, opera, generalnie każdy dzień był dobrze rozdysponowany. Plus gierki. Przy dziecku oglądanie serialu - bo najszybciej. Wspólne gotowanie - bo fajnie. Itd. itp. Na bardziej rozbudowane tematy nie ma zwyczajnie czasu. Ah no i dochodzi jeszcze np. basen raz w tygodniu. Razem i z dzieckiem.
Nie brakuje Ci interakcji przy takim watchtogetherowaniu? Czasami odnoszę wrażenie, że wspólny posiłek bez rozmowy bywalby bardziej angażujący.
Nah, my nigdy nie oglądamy niczego w ciszy. Mamy podobny gust, komentujemy sobie, obgadujemy, snujemy domysły, gadamy. To nie tak, że odpalamy serial i siedzimy w ciszy, co to to nie. Może dlatego najbardziej lubimy skandynawskie kryminały, bo tam jest najwięcej rozkmin :]
Niezupełnie to miałem na myśli, niemniej dziękuję za odpowiedź.
Swoją drogą niewiele dzieł kultury obrzydza mnie bardziej niż te kategoryzowane jako współczesne skandynawskie kryminały, z tym swoim naiwnym strukturalizmem .
no wlasnei my nie ogladamy, choc czasem bym nawet chcial cos sensownego obejrzec, ale udaje sie nam raz na miesiac moze
inne aktynosci zbyt kusza by siedziec rzed TV precie jest sporo sensownych filow i seriali
Co prawda jeszcze przed 40-stką, ale mam dwóch chłopaków (5 i 7) i z mężem jak nam się uda wyjść raz na kilka miesięcy to jest dobrze. Czasu dla siebie mamy średnio 1,5h dziennie jak dzieciaki pójdą spać. Babcie daleko, czasem bierzemy opiekunkę. Plus tego jest taki, że nie marnujemy czasu na scrollowanie, jasne, czasem poklikam, ale jak już w końcu dzieciaki pójdą spać to wole poczytać książkę, albo obejrzeć fajny serial. Nie robię rzeczy, które są oklej, tylko takie które są dla mnie fajne i coś mi dają (czegoś się dowiem, relaksuje, bawi itp.)
Czy brakuje nam z mężem czasu dla siebie? Tak. Ale nie narzekamy, bo chcieliśmy dzieci, cieszy nas rodzina i czas spędzony z dziećmi. Wiemy też, że będzie lepiej :)
no wlasnie i z tego co slysze to wyglda na norme
a ja lata temu tlumaczylem zonie ze za malo spedzamy czasu razem i ustaliolismy jakies swoje zwyczje ktore nam bardzo przypasowaly i ktorych sie trzymamy i teraz widze ze chyba bylem zachlanny po prostu bo dla mnie 2 wieczory/wyjscia/randki (pandemia pokazala nam ze randki w domu to tez swietny pomysl) w tygodniu to za malo
Patrząc po moich znajomych to tez uważam, że to norma, a przynajmniej zdecydowanie większość. Troche zazdroszczę (ale nie złośliwie tylko tak, no, ze ja też bym chciała :D) rodzinom, które mają blisko dziadków chętnych do pomocy. My żeby iść do kina musimy jechać do innego miasta, albo płacić za opiekę.
Za to doceniamy teraz każdy czas razem, nawet jak musimy coś załatwić, albo iść na zakupy i idziemy sami, to prawie jak randka :D Ostatnio mieliśmy randeczkę w IKEI, bo poszliśmy na klopsiki ^^ I tak jakoś leci. Dzieciaki, mimo, że turbo męczące, strasznie nas cieszą i to nam wynagradza brak czasu.
Ja na wolny czas nie narzekam. Zawsze kilka godzin dziennie mam dla siebie.
Wczesniej dzieciaki mialy opiekunke, teraz juz nie potrzebuja. Nadal chadza spac o 8 wiec 4-5 godzin wolnego.
W weekend o ile gdzies nie wychodzimy to dzieciaki potrafia sie juz same zorganizowac i bywa ze z tatusiem nawet powyglupiac sie nie chca ;)
Zona ma swoje sfiksowania wiec nikt mi “odpoczywac” nie przeszkadza .
Zazdro, że o 8 chodzą spać. Moich nie da się położyć przed 21. Najczęściej 21:30. Masakra. A chodzimy spać między 23-24. Jeszcze jak coś trzeba ogarnąć to czas się kurczy.
Zaczynaja sie czasem buntowac o ta 8 wiec w weekend moga sobie w lozku poczytac przez godzinke ;)
moje od malego byly nauczone ze chodza spac be krzykow i innych takich
czytanie przed snem bylo ja najbardziej, ale zero usypiania (mialem traume bo widziqlem mnostwo znjomych i siostre ktorzy usyplali dzieci godzinami i w polowie przypdkow juz nie wracali nigdy)
i tak od 9 lat mam spokoj, dzieci sa ale jakby ich nie bylo, jak mamy randke to jedza kolacje o 18 czy 19 i cudownie znikaja:)
el.kocyk, próbowałam, ale nie przeszło :D
My zaczynamy o 8, jest mycie zębów, wieczorna toaleta, przebieranie itp. potem czytamy książeczki, jakieś piosenki i spanko. Tylko, że to trwa, więc wychodzi z tego wlaśnie zasypianie po 21. Próbowaliśmy zaczynać wcześniej, ale nie wyszło nam. Młody jeszcze spał w przedszkolu więc wieczorem brykał zamiast spać. Od tego semestru nie mają leżakowania więc znów spróbujemy wczesniej kłaść.
Takie uroki rodzicielstwa :)
Fakt, że też wcześnie się kładziemy. Sporo moich dzieciatych znanych chodzi spać ok 1 w nocy i rano bez problemu wstają. Ja tak późno nie mogę, a jak muszę jechać do biura to już w ogole 23 max spanko.
Dracula, moi jeszcze sami nie czytają :D Starszy jest w zerówce i się uczy dopiero :D a wieczorne czytanie (tzn my czytamy im) to jest obowiązkowy punkt wieczoru i bardzo to lubią. Mam cichą nadzieję, że *obcowanie* z książkami od wczesnych lat (w zasadzie mięsiecy nawet) życia się przełożą na miłość do książek :)
czytanie u nas sie sprawdzilo. obie sa molami ksiazkowymi
mlodsza po przenosinach do panstwowej szkoly jest zszokowana ze jest jedyna osoba w klasie ktora lubi czytac:( smutne to
z minusow - obie maja okulary juz bo czytaja ogromne ilosci ksiazek a i genetycznie po mnie i zonie maja predyspozycje:(
el.kocyk, smutne w huk :( Mam nadzieję, ze nam też się uda. Bardzo bym chciała bo sama nie wyobrażam sobie życia bez czytania.
Ale np. mój brat i bratowa sami nie czytają, dzieciom też nie czytali. Teraz mój bratanek ma 8 lat i nie znosi czytania, a oni go cisną, że ma czytać. Nie widzą w tym sprzeczności :/
co do minusów - wady wzroku, jak sam napisałeś, przenoszą się genetycznie. Czytanie nie pogarsza wzroku, nawet w marnym świetle! To mit :) Owszem oczy się szybciej męczą, i może powodować bóle głowy, ale nie psuje wzroku. Ja czekam czy moi będą mieć wady, ja nie mam, mąż ma małą. Zobaczymy jak się geny pomieszały :D
ja mialem -2,5, zona miala -8:) wiec niestety ale genetycznie slabo pod tym wzgledem
ale my od paru lat po oparacji wiec zyjemy sobie bez wad:)
Zapraszam do mnie. Zawodnik od 2 roku życia zasypia najwcześniej o 23.30. Budzi sie o 7. Drzemek brak. Przebadany na wszystko, zdrowy. Obecnie w wieku szkolnym. Behawior bez zmian. Sport nie dziala. Nie do zajechania. Raz udalo mi sie go zmeczyc - 3 godz plywania. W tygodniu lepiej nie kupować ksěążek, bo jak sie narkoman książkowy dorwie do nowej książki to nie odpuści dopóki nie przeczyta.
Aby nie zbankrutować zapisałem do bibloteki.
Ja moim czytanie dozuje, staram sie aby interesowaly sie tez innymi rzeczami; sport, muzyka, nauki scisle. Teraz musze wiecej czasu im na sport przeznaczyc bo docelowe “gimnazjum” podczas noboru wymaga dodatkowo sukcesow w sporcie, tancu i czyms tam jeszcze.
twostupiddogs, o matko :O A ja na 21 narzekam! Skąd te dzieciaki te energie biorą to nie wiem :O
co do minusów - wady wzroku, jak sam napisałeś, przenoszą się genetycznie. Czytanie nie pogarsza wzroku, nawet w marnym świetle! To mit :) Owszem oczy się szybciej męczą, i może powodować bóle głowy, ale nie psuje wzroku.
Akurat czytanie w słabym świetle pogarsza wzrok - to nie jest mit. Sam jestem tego przykładem. Czytałem mnóstwo przy nocnej lampce i wzrok mi niestety się pogorszył i byłem pierwsza osobą w rodzinie, która musiała nosić okulary. Na 100% było to od tego. Zresztą jak się spojrzy na naukowców, humanistów z początków XX wieku - wszyscy nosili okulary.
U mnie obie o 20:30 mają być w łóżkach i niewiele mnie obchodzą ich problemy, które właśnie na 5min przed pójściem spać zdecydowały się pojawić. Inna sprawa, że my z żoną chodzimy spać tak do 21:30, bo wstajemy ok 5:30 do pracy.
Z tym czytaniem to trzeba uważać. Moja starsza córka tylko by czytała. Ja się śmieję, że ona woli przebywać w Narnii, a nie w rzeczywistości. Natomiast im więcej czyta tym mniej poświęca czasu na naukę, a to później przekłada się na gorsze oceny w szkole. Młodsza natomiast kiepsko czyta, niestety tutaj wychodzi nauczanie zdalne w czasach COVIDu. Akurat przypadało na klasy, w których dzieciaki uczą się czytać.Trochę staramy się z nią podganiać i jest jakaś poprawa, ale generalnie przepaść do siostry jest wyraźna.
Drenz, są badania na ten temat. Samo czytanie w słabym świetle nie pogarsza wzroku. Prawdopodobnie po prostu masz wadę, nie zawsze mamy ją po rodzinie. Czasem ktoś w rodzinie jest po prostu pierwszy z wadą. A patrząc na historie można wywnioskować dużo dlaczego naukowcy nosili okulary. Możliwe, że przy wykonywaniu tego zawodu były im potrzebne, a inni pracownicy niewykwalifikowani albo nie potrzebowali albo nie było ich stać. Tak sobie gdybam, ale nie ma co porównywać czasów np. sprzed II WŚ do teraz.
Ja też czytałam przy słabym świetle, do tego oglądałam dużo telewizji z bliska na starym telewizorze i mam bardzo dobry wzrok :) Tak można by pewnie znaleźć mase osob z różych "obozów" :)
najgorsze jest to ze w glowie nadal kupa siana tak naprawde i milion glupich i niedojrzalych pomyslow
bylem w piatek u fryzjerki do ktorej chodze chyba od 8 cy 9 lat i tak jej mowie ze za kazda wizyta mam coraz wiecej siwych wlosow, zasmiala sie tylko i mowi ze faktycznie, jest swiadkiem tego jak sie zmieniam (genetycznie po ojcu, za pewno 3-4 lata bede clay szpakowaty:)
Mnie jeszcze do tej 40 trochę brakuje, ale niechybnie się zbliżam :D.
Na razie czytam brzuchowi ważną literaturę.
Dotarliśmy już do Rivendell.
Mam tylko problem z pieśniami elfickimi bo czego bym nie robił, to idzie w rytm "cebulaaa staniała".
Tak więc znany temat: wózki, foteliki. Chłopak. Termin w maju :).
Nie powiem, przyda mi się ta rewolucja, mimo, że żyję sobie szczęśliwie. Ot, tak już ta moja psychika jest skonstruowana, że wszędzie widzę jasne punkty.
Widziałem jednak siebie robiącego dokladnie to samo w ciągu najbliższych lat, a dziecko jednak tym pudełkiem wstrząśnie i nie mogę się doczekać :).
Do brzucha to Einsteina czytaj;)
Ahahah, na razie miałem sytuację, gdzie trzeba było czterolatce wytłumaczyć fizykę kwantową (chat GPT tu się czasem przydaje).
Do tego zazwyczaj się dochodzi, gdy uparcie próbuje się odpowiadać na kolejne "a dlaczego?".
Fajnie tak na wiosnę akurat będzie :))) Życzę żeby sprawnie poszło!! :))
Edit: co do tłumaczenia to jest fajna sprawa, tylko mój mąż naukowiec opowiadał naszemu starszemu o atomach, i ten w zerówce poprawia nauczycielki, mówiąc, że najmniejsze nie są atomy, tylko kwarki :D:D:D
Dzieciaki mają ogromnie plastyczny umysł :). Dam z siebie wszystko, żeby nie zaniedbać tego okresu, gdzie chłoną świat jak gąbka :D.
A i dla nas to będzie ciekawy czas. Tak teraz sobie myślę, że dokumentnie wszystko, co już mi się oklepało i spowszedniało zyska nowe aspekty i "nowe życie" :)
Ja mam dokładnie takie odczucie u siebie :))
Do tego się śmieję, że zaczynamy podstawówkę to sobie chociaż powtórzę podstawy matematyki i będzie nas mąż uczył, i Alka i mnie haha
Bardzo chcemy naszych chłopaków zainteresować nauką. Są bardzo ciekawi świata, więc w sumie wystarczy, żeby im szkoła nie obrzydziła. Zawsze jak coś im pokazujemy to poza tym, że tłumaczymy, to jeszcze opisujemy dlaczego to jest takie fajne i ciekawe, mam nadzieję, że uda nam się ich zarazić tym entuzjazmem :D
Aopek - dzięki :D
Cody - coś w tym jest, później te zainteresowania najbardziej procentują :). I właśnie bez presji.
Ale ja tu o metodach wychowawczych, na których się, póki co, zresztą nie znam, a na początek trzeba będzie ogarnąć bardziej przyziemną pieluchologię :D.
Minas Morgul, metody to jedno, a podejście dobre to połowa sukcesu :D
Okres robaczkowy, jak ja to nazywam, tez ma swój urok :D
ja niestety pod wzgledem pomocy w szkole jestem dzieciom zbedny:(
ich poziom francuskiego, angielskiego i flamandzkiego przerasta moj wielkokrotnie wiec nawet nie podchodza:(
a szkoda bo kurde jednak za cos te nagrody w nauce mialem nawet od prezydenta miasta swojego
z plusow to kompletnie nie sprawdzam dzieci, zadne zadania domowe, klasowki itp, same maja to ogarniete a oceny sa mega dobre i tak, wiec nie ma potrzeby cisniecia o nauke
z minusow - troche tego brak jednak:(
Jeszcze jedna sprawa; jak ktos pomiedzy praca a dziecmi cierpi na ciagly brak czasu i zmeczenie to warto rozwazyc opcje kupienia sobie tego czasu.
My wydalismy 100k+ GBP na opieke dla dzieciakow, glownie nianki. Niby spore pieniadze, ale z perspektywy czasu to dobra inwestycja. Nie tylko nie czujecie sie przemeczeni ale rowniez co wazne, male dzieci nie rozwalaja wam calkowicie kariery zawodowej.
ja znalazlem pierwsza nianie na FB - cudnej urody mloda dziewczyna z Meksyku, nauczycielka jogi dla dzieci, no swietna
moj zona i mama byly oczywiscie przeciwne jak im jpokazlem jej profil (bo z urody to naprawde mocne 10/10) ale jak ja zaprosilem i przyszla pogadac to po spotkaniu ja wysciskaly i od razu byly jak zaczarowane
dzieci ja pokochaly i strasznie zalowaly jak skonczyla studia i wyjechala
dobra niania to skarb:)
My też znaleźliśmy nianie na FB. na Grupie dla niań. Babka pracuje w przedszkolu i jeszcze dorabia w weekendy jako opiekunka. Podziwiam :)
Jedyny minus to dyspozycyjność, może tylko w soboty i to nie wieczorem, więc pewnie będziemy kołować drugą, która będzie dostępna w innych godzinach :)
Z żoną mamy dwuletniego synka, który oczywiście pochłania jakąś tam ilość czasu, ale nie tyle jak sobie wyobrażaliśmy. Jednak z żoną czasu dla siebie za dużo nie mamy, bo się nieco rozmijamy - gdy wracam do domu z pracy, ona jedzie udzielać korepetycje a ja zajmuje się synkiem. Mamy ewentualnie czas dla siebie wieczorem, o ile ancymon zaśnie w miarę wcześnie. Pogadamy, sporadycznie coś obejrzymy. Dla żony jest to jednak zdecydowanie za mało i chce więcej czasu spędzać we dwoje. Dlatego po wykończeniu mieszkania będę się starał co nieco tego wspólnego czasu wyłuskać na jakieś wspólne wyjścia do knajpy, czy do kina, czy gdzieś indziej. Tak, abyśmy mieli 100% dla siebie.
i prawidlowo. wg mnie brak takiego czasu mocno zabija zwiazek
widze po czesci znajomych niestety to jak sie do siebei odnosza nie wrozy dobrze:(
Miał być wątek dla „staruszków”, a nie inkubator i kurnik. Kiedyś w wieku czterdziestu lat dzieci miały około 18-tki.
moja siostra rok starsza ode mnie ma 18letnia corka i 23 letniego syna
mi sie do dzieci nie spieszylo:)
No tak, u nas to sie utarło się, że 40+ to staruszek.
Ja mam 42, startuje w Pucharze Polski w wyścigach motocyklowych, do którego trenuję cały rok: biegam co 2 dni po 8-10 kilometrów, 3x w tygodniu chodzę na siłownię.
W domu 2 dzieci. Z młodym (9) trenujemy co 3 dni piłkę na boisku osiedlowym, pitbajki i gokarty 2-3 razy w miesiącu, w lato co tydzień, z młodą (13) koszykówkę (wynajmuję salę szkolną i chodzimy raz w tygodniu) + wożę ją na konie raz w tygodniu i razem aktualnie uczymy się na odznakę. Pracuję na etacie 8-10 godzin pon-piątek i czasem soboty. Oprócz aktywności fizyczno-sportowych rodzinnie jeździmy sobie na wycieczki, z żoną chodzę do kina, teatru (w tym wieku dzieciaki się ogarniają już na ten czas same, wcześniej po prostu był kurs do babci) + oczywiście wspólne ferie i wakacje.
Zmęczenie? xD Zmęczyć to się można jak się tyra 10 godzin w kopalni. Dobra forma fizyczna z odpowiednia dietą + umiejętność organizacji czasu zamiast narzekania i wszystko.
Widzisz a mojego gowniaka w piękny słoneczny dzień ciężko wyciągnąć z domu. 2h muszę go namawiać na wyjazd rowerem na lody, a on mi mówi że nie moze bo rano zębów nie umył :D na rowerze chce żebym go pchał bo pedałować się nie opłaca jak można hulajnoga elektryczna wziąć na mieście. ręce opadają :D
ja ogolnie okolice 40tki i pozniej oceniam jako najlepsze lata zycia do tej pory
kondycyjnie, finansowo, rodzinnie - wszystko jest lepiej niz kiedykolwiek
dlatego ja tez sie dziwie temu zmeczeniu. i tak jak rozmawim z tymi z najomymi co nie znajda dla siebie jednego wieczoru w tygodniu bo (i tu cala lista wymowek a na piersszym miejscu dzieci) to mi sie wierzyc nie chce
jak zona powiedziala kolezankom ze mamy randke od kilku lat zawsze w piatek to nie chcialy wierzyc
nie chcialy wierzyc ze nam sie chce, ze dzieci nie przeszkadzaja itp, ze dajemy rade wyjsc na tance dwa razy w tygodniu a do tego jeszcze inne wyjscia czy to spa czy jakas knajpka
i to nie chodzi o pieniadze czy ich brak bo wyjscia nie musza kosztowac
chodzi o checi a tych po prostu u nich nie widze, jest marazm:(
Jak masz małe dzieci i żadnej rodziny gotowej się nimi zająć to każde wyjście bez nich kosztuje. Nawet na spacer do parku.
Jednak pocieszające jes to, że nie tylko ja tak mam. Myślałem, że jestem nieogarem totalnym
no wlasnie nie. ja probowalem zone przekonac ze my za malo robimy razem ale jak mi pokazala pratycznie wszystkich znajomych to wyszlo ze prowadzimysuiper aktywne zycie (choc mi nadal malo)
i to nie chodzi o to ze w domu sie nudze albo ze musze spedzac z zona kazdy wieczor bo co za duzo to niezdrowo, ale jednak dobrze jest cos porobic razem:)
A mi ogólnie chodzi o brak czasu na jakieś dodatkowe aktywności i przyjemności
To zależy które Alter ego aktualnie pisze. Prezes Fett jest właśnie na crossfit
A nie, przepraszam. Dzisiaj spotkanie rady nadzorczej a później kolacja z zespołem
Nie no, już całkiem poważnie - wszyscy praktycznie, którzy się tu wpisali, mają pełne rodziny, dobrą prace, własne domy lub duże mieszkania, poukładane życie - jeśli o nieogarnięciu ma świadczyć to, że trudno w dorosłym życiu wygospodarować więcej czasu na Netlixa, albo coś ambitniejszego, to naprawdę - większość ludzi chciałaby być tak nieogarnięta życiowo :)
U nas raczej też klasyka. Mamy jedno dziecko (5,5 roku), pierwsze i ostatnie;) Z żoną jesteśmy jedynakami więc jest to dla nas dość naturalne plus żona jest typem martwiącej/przejmującej się, ja z kolei "lekko" nerwowy, także dzieci w większej ilości nie dla nas:)
Czasu dla siebie zbyt dużo jeszcze nie mamy, synek za bardzo nie jest chętny do nocowania u dziadków, nie mówią nawet o jakimś wyjeździe z nimi. Ostatni wspólny wyjazdowy weekend bez dziecka mieliśmy jakieś 2 lata temu...koszmar. Obiecaliśmy sobie, że w tym roku czy mu się podoba czy nie, jedzie z dziadkami na wakacje. Wieczorami głównie gadamy ze sobą, raczej nic nie oglądamy. Szczerze to porzuciłem filmy i seriale, mało co wydaje mi się ciekawe. Kina superbohaterskiego nie toleruję, także i tak odpada mi jakieś 50% repertuaru.
Dziecko chodzi dość wcześniej spać, okolice 21. Pogadamy więc sobie trochę a potem jak żona pójdzie spać to jest trochę czasu na zagranie w coś. W weekendy jest trochę lepiej, w sobotę albo niedzielę zazwyczaj możemy podrzucić juniora do dziadków (na szczęście mieszkają rzut beretem) i wtedy jakiś spacer albo tzw domowe obowiązki.
Także trochę tego czasu jest ale oczywiście nie wystarczająco. Pewnie z czasem będzie lepiej jak młody podrośnie.
Straszne narzekanie na dzieci i żony. Jest proste rozwiązanie - rozwód i wtedy hulaj dusza - piekła nie ma !
Dziecko tylko co jakiś czas i spokój a nawet można go nie widzieć. A żony już nie będzie nigdy w domu.
W Łodzi się inaczej rozwiązuje problem nadmiarowych dzieci czy denerwujących żon. Dopóki się nie wyda to nie ma problemu z komornikiem.
Niektóre pary są z sobą z przyzwyczajenia lub innych przyczyn wynikających z zewnętrznych warunków.
Jeśli dwoje ludzi chce razem być i jest 20+, 30+ lat razem, to kontaktu nie mierzy się czasem.
Po latach małżeństwa, gdy o czymś pomyślę i właśnie otwieram usta, aby to wyrazić - słyszę głos Żony, która dokładnie w tej chwili też o tym pomyślała i zaczęła mówić o tym przede mną.
Czasem mam wrażenie, że żyję w jakimś matrixie lub zaczynamy z Żoną zmieniać się samoistnie w startrekowy Borg lub systemszokowy Many.
Oglądamy razem filmy, które nas interesują i o których można potem porozmawiać.
Robimy rzeczy, o których możemy porozmawiać.
Siedzimy obok siebie rozmawiając w myślach, bo nie musimy mówić o rzeczach, o których paplaliśmy w wieku większości osób, które się tu wypowiedziały.
Gdy któreś z nas robi coś samo, to też często o tym rozmawiamy.
Długodystansowo ważne są 4 rzeczy (muszą być spełnione jednocześnie):
1. zawsze możemy na siebie liczyć (i "zawsze" znaczy "zawsze")
2. jedno musi drugie umieć rozbawić
3. trzeba się lubić (nie kochać lecz lubić! - oczywiście kochanie nie jest wykluczone ;) )
4. w BFa można grać tylko w czasie, gdy Ona ogląda jakiś serial z dokładnością do czasu zamknięcia rundy ;)
Reszta sama się zrobi.
ps. nie wiem ile ma Widzący, ale jest szansa, że jestem tu najstarszym staruszkiem
ps2 - dopisek - 5-ty warunek - nieważne co ktokolwiek o nas myśli lub mówi
my jestesmy razem 24 lata, poznalismy sie w 1 tygodniu studiow
nie wydaje mi sie zeby cokolwiek w naszym zahcowaniu sie zmienilo
nie bylo zwsze rozowo, mielismy swoje problemy, ale jakos pracowalismy nad ich rozwiazaniem
Kurde trafiłeś w moje ostatnie rozterki.
Oboje 36 lat i mam wrażenie, że pochłania nas praca. Wraca się do domu, dalej robota bo trzeba zarobić na swoje hobby. Niby bardzo dużo podróżujemy ale zaczałem się zastanawiać, czy to też nie jest jakaś pułapka bo żyje się od tego wyjazdu do wyjazdu w międzyczasie zapracowując się na śmierć i właśnie praktycznie nie korzystając z wolnego czasu (bo kasę można przeznaczyć na wyjazd a poza tym i tak trzeba na to zarobić a potem jest się zmęczonym). Nie rozumiem jak ludzie moga mieć własny biznes i jeszcze ogarniać dzieci.
Nie rozumiem jak ludzie moga mieć własny biznes i jeszcze ogarniać dzieci.
Z mojego doświadczenia wynika, że większość nie ogarnia.
Zwykle niestety prawda wychodzi w trudnych chwilach lub na starość. Dzieci, którym nie poświęca się czasu też nie poświęcają czasu i uważają to za normalne (bo tego się własnie nauczyli od rodziców).
Ogarniający zwykle nie są pazerni i potrafią postawić granicę poza którą oddaliliby się od bliskich lub są świetnie zorganizowani i trzymają się harmonogramu, w którym czas poświęcony rodzinie jest święty i może go naruszyć tylko pożar zagrażający tej rodzinie.
nie pytaj jak, ale jakos daje rade:) te wyjscia i czas z zona to taka wyczekana nagrorde mam wrazenie
wlasnie wrocilismy z tanga i kurde warto:)
dzieci zmieniają wszystko "tato kupa" ;) co nie zmienia faktu że jak ma się czasu do oporu to też i dzieci nic nie zmieniają po prostu wolny czas spędza się z nimi i jest to też wolny czas. Dzieciaki właściwie mają swoje życie wcześniej przedszkole, potem szkolne masę zajęć dodatkowych czy też własnych więc o ile na początku to one zabiegały o mój / nas czas teraz ja / my zabiegam o ich :) Gdyby nie dzieci to pewnie byśmy umarli z nudów bo ile można imprezować czy spotykać się z znajomymi a właściwie ze znajomymi to od pewnego czasu spotyka się tylko z tymi co mają dzieci czyli są dwie imprezy starzy z sobą, dzieciaki z sobą. Dziennie mamy z żoną z 10-12 godzin dla siebie tylko co to właściwie znaczy po 20+ latach znajomości każdy ma właściwie swoje sprawy życiowe i hobbistyczne. Takie wyjazdy wspólne to nawet nie liczę bo to norma czy też razem imprezowanie bardziej chodzi mi o to że po 20 latach człowiek nie myśli już o tym samym co 20 lat temu aby każdą minutę spędzać przy sobie i wisieć na sobie. Moim zdaniem jest idealnie właściwie jestem na permanentnych wakacjach od 10 lat. Bardziej mnie martwi co będzie potem jak dorosną i założą własne rodziny i daleko wyjadą. Liczę że jednak uwzględnią nas wokół siebie na model życia włoskiego. Kiedyś tego nie rozumiałem ale dzisiaj rozumiem coraz bardziej ludzie powinni mieszkać pokoleniowo najlepiej na model włoski, po co komu 1000-2000m2 dom w którym mieszkają 4 osoby ? Widzę to bardziej tak że może jedna z nich pomyśli aby na dużej działce z dużą posiadłością obok znalazła się mała rezydencja dla rodziców którzy chętnie pomogą z wnukami. Wręcz liczymy że nie pójdą w nasze ślady i postarają się o dzieciaki w wieku 20 lat.
z obderwacji rodzicow znajomych ktorzy pobudowali duze domy widze ze wszystko na darmo
zadne dziecko nie chcialo z nimi mieszkac
dlatego mysmy sie nie zabijali i mamy maly dom:)
Pocieszę was, zgredziki, ja coraz częściej łapię się na tym, że mam zbyt mało czasu dla siebie, nie mieszkając jeszcze aktualnie z partnerką. Ba, łapiałem się na tym także w okresach bycia singlem, mając już te 29-30 lat.
Do dziś zachodzę w głowę skąd człowiek miał w wieku nastoletnim czy studenckim energię na tyle nauki plus aktywne (choćby w tak mało ambitny i wyszukany sposób jak granie, oglądanie albo czytanie) spędzanie pozostałego wolnego czasu, którego momentami, obiektywnie patrząc, było niewiele więcej, a zdarzało się, że i mniej. Oczywiście, nie obciążały wtedy człowieka niektóre obowiązki domowe, wciąż jednak motywacja, energia, ciekawość były jakby większe...
A o tym co się zmienia między dwojgiem ludzi po nastu latach pożycia to może napiszę za te naście lat, choć nie sądzę, że wtedy GOL nadal będzie istniał... Niemniej, już po roku czy dwóch pojawia się wypalenie... ale to może tylko nie z tą jedyną? :P
normalka - człowiek co 2-3 lata zmienia samochód, do rok zmienia TV czy komputer, co sezon ubrania a żona ma być jedną całe życie ! nie ma produktów z dożywotnią gwarancją więc normalne że najpierw jak zaczarowany z łóżka by nie wychodził / sposobem na to byłoby posiadanie np. z 30 żon ale niestety to już nie te czasy i nie w europie ;)
https://youtu.be/pvWU1-Fg1pQ?t=23
ej mój samochód ma 17 lat, przewiduję dla niego jeszcze 10. tv nigdy nie kupiłem, a najnowsze buty mają 2 lata:D
z jedną kobieta od 15 lat. kurde.
nie znudzilo mi sie:)
No nie wiem, jak się nie robi dzieci z nudów i głupoty, to jeszcze zostaje czas na życie.
Ciężko z tym ostatnio było ale idzie ku lepszemu... Chyba... Młoda 4 lata niebawem, zostanie u babci na kilka godzin powoli przestaje być problemem (charakterek taki że wszystko od zawsze z mamą, ze mną zasnęła 2 razy w życiu...). Młody 2 z hakiem ale całkowite przeciwieństwo, zostanie z każdym, zaśnie wszędzie, praktycznie zero problemów z wyrwaniem się, byle tylko miał pod ręką koparkę albo traktorek. Od września pójdzie do przedszkola więc trochę nas to odciąży. Lato też zapowiada się dużo lepsze niż wcześniejsze, bo już co raz więcej bawią się sami, nie trzeba nad nimi wisieć i pilnować przez 100% czasu, a jak się robot koszący spisze to zaoszczędzę kilkanaście godzin w miesiącu, więc może nawet będzie sens kupić kartę graficzną, bo aktualnie jade na integrze :-)
Dobrze wiedzieć, że więcej ludzi jedzie na tym samym wózku, podnosi trochę na duchu :)
b212 - mam dobrze wyposażone pomieszczenie ogrodników sprzętem akumukatorowym. Kiedyś nawet sam trochę używałem do drobnych rzeczy. Obecnie ogrodem i terenem zajmuję się firma zewnętrzna bo przy tych nasadzeniach i tym aby to wyglądało dobrze to jakbym sam tym musiał się zajmować to od końca marca do października bym miał 10 godzinny etat ogrodnika jak nie wiekszy. Firmy zewnetrzne które zajmują się ogrodem, kostkami, ogrodzeniem drobnymi pracami naprawczymi mają swój sprzęt. Korzystając u mnie tylko z pomieszczenia ogridnika gdzie maja wc + łazienki techniczen, przebrać się, umyć itd. Ogrodnicy od pielenia czy dbania o stan ogrodu dzienbego to są codziennie w sezonie od 5-6 do 9-10.
10 pobudka
10-11 prysznic i śniadanie
11-16 praca, bo szybko ogarniam a że z domu to dojazdy odpadają (czasami zdarza się tyrać i 10-17 żeby nie było)
16-17 godzina na obiad z żoną
17-18 godzina na serial z żoną
18-21 coś tam sobie człowiek poczyta, podłubie, pouczy się, co kilka dni jakieś sporty czasami solo, czasami ze znajomymi, czasami z żoną
21-22 godzina na spacer z żoną, nie mamy psa, żona bardziej się słucha na podwórku
22-1 znowu czas wolny, nauka, jakieś side gigi, projekty i inne rzeczy (mój mózg najlepiej pracuje w nocy)
1-2 mycie, segzy z żoną i spanie
Podstawa w życiu to mieć fajną żonę i nie mieć dzieci. I broń boże nie pracować na cały etat stacjonarnie. Jak będę stary to mi nikt szklanki nie poda, bo i tak nie dożyję. Ogólnie patrząc z boku to oboje z kompletnie innych światów (koder i humanistka), ale działamy trochę jak startup czyli większość czasu obok siebie przy komputerach (dobra, bardziej korpo, bo mamy osobne pokoje). Trochę jak LAN party na przełomie wieków. IMO nie da się piękniej żyć szczególnie jak masz słuchawki z ANC.
Jak swego czasu oboje dymaliśmy z biura to nawet bez dzieci nie było czasu absolutnie na nic, weekend to było (dużo za krótkie) wybawienie.
odstawa w życiu to mieć fajną żonę i nie mieć dzieci.
Chyba, że ktoś chce mieć dzieci, wtedy słabo jak nie ma ;)
e tam, ja mam fajna zone i dwojke dzieci i jest czas
grunt to dobra organizacja
Ja wolnego też mam sporo, za to mało dla siebie :D ale to już pisałam wyżej. Moja rodzina mnie cieszy, nawet jak padam na pyszczek wieczorem to i tak za nic bym tego nie oddała :) Czasami dzieciaki mnie wymęczą potwornie, ale potem przyjdą się przytulić i jestem znów kupiona :D
Morał z tego taki, że dobrze odkryć co Cię w życiu cieszy i starać się to zrealizować :)
(Polecam, Cody Coelho XD)
ale niestety nie ma na to szans, tzn nie jestem biedny, ale po zrezygnowaniu z korpo przeze mnie i zone zarobki mocno spadly
ale to w sumie bez znaczenia, nawet pracujac cale zycie z poprzednimi stawkami nie stalibysmy sie bogaci
wiec w sumie pieprzyc to, stwierdzilem ze lepiej pozyc teraz niz pracowac
A mówią, że bycie bogatym wcale nie sprawia, że ludzie są szczęśliwsi! :) Życie jest prostsze jak się ma hajs, to na pewno, ale szczęście trzeba sobie zorganizować w innym zakresie :D
Ja nie narzekam na bak kasy, bogactwem bym tego nie nazwała, ale jestem, jeśli można to tak ująć, wdzięczna losowi, bo jest dobrze, ale gdybym miała inna sytuacje to (poza skrajnościami oczywiście) wolałabym tez pożyć niż się zarzynać.
ja tak samo
nie jest to poziom pojscia dzis na lotnisko i polecenia na miesiac do tajlandii ale nie narzekam
ale naprawde cytalem wiele historii o ludziach ktorzy wygrali w lotto i jak wydali wszystko lub byli pozniej nieszczesliwi - no to ja mysle ze ja bym jednak umial byc szczesliwy:)
Jeśli jesteś szczęśliwy teraz to myślę, że kasa by tego nie zepsuła :) Zawsze ryzykownie opierać swoje szczęście wyłącznie na rzeczach materialnych.
Ja, jeśli mogę tak powiedzieć, zaczynałam od dość skromnej pensji, żyliśmy z mężem za niewielką kasę, on robił doktorat, a ja pracowałam jako opiekunka. Wynajmowana kawalerka w dość siermiężnym stanie. Ale i tak nas cieszyło, że udało nam się w dobrej cenie wynająć. Jakkolwiek trywialnie to nie brzmi cieszyło nas, że jesteśmy razem. A potem powoli było coraz lepiej. Staramy się nie być pazerni i cieszyć się tym co mamy, nie cisnąć, żeby koniecznie mieć więcej i "lepsze". Nie interesuje nas pozerstwo, ani "co ludzie pomyślą". I tak czas leci, dzieciaki rosną, psy szczekają i jest wesoło :)
żyje bez dzieci wg. mnie jest bez sensu bo w pewnym momencie będziesz miał wszystkiego tyle że nie będziesz miał do czego dążyć a jak dojdzie do tego też że nie będziesz pracował bo na koncie sumy za które można przeżyć całe życie i to nie jedno to jaki pozostaje cel życia jak nie przekazanie tego dla małego padawana. W ogóle wprowadzanie dziecka w świat to najlepsza gra / szczególnie że jako rodzić możesz zadbać o jego szczęście i dać mu to czego sam np. nie miałeś. Inna kwestia to taka że życie w rodzinie 1+1 to jakieś smutne bardzo, dom to powinno być tętniące życiem miejsce gdzie czujesz że żyjesz w otoczeniu ludzi a nie w świecie po pandemii zombie. Jakbym nie miał dzieci to nie widziałbym absolutnie żadnego sensu do życia. Jak nie masz czasu na dzieci to nie masz czasu na życie i coś z tym trzeba zrobić. W ogóle o ile faceta który jest małym dzieckiem można zrozumieć że do 50tki może jeszcze nie czuje tego o tyle kobiety które nie chcą a mogą są dla mnie totalnie dziwne.
Alex przywołuję cię do porządku. Już pomijając twoje usprawiedliwienia na próby zdrady żony to w kwestii dzieci jest dużo innych sposobów na cel w życiu ku twojemu zdziwieniu niekoniecznie związanymi z posiadaniem kasy czy dobra materialnego. Można starać się być w jakiejś dziedzinie mistrzem, można tak jak ja działać charytatywnie co daje poczucie spełnienia, że się przysługuje ludzkości, można sobie zorganizować długoterminowe cele jak zwiedzenie najróżniejszych krajów świata, a to zadanie nawet wielu wprawionych podróżnikom zajmuje lata. Życie bez dzieci nie jest ani gorsze, ani lepsze to trzeba po prostu lubić. Jak ktoś się nad tym nie zastanowił tylko poszedł za normą społeczną to ma problem i sobie to tłumaczy właśnie że dzieci to jedyny sens życia.
niskie zarobki przez lata tez. tak wiec jak najbardziej potrafie docenic pieniadze
po 12 latach razem jednak zdecydowalismy sie na dzieci i oczywiscie nie zalujemy i nie wyobrazam sobie dnia bez nich
ale jak najbardziej rozumiem tych ktorzy dzieci nie chca miec i nie uwazam ich zycia w zdnym aspekcie za gorsze
HETRIX22 - napisałem wg. mnie. Możesz mieć oczywiście inne zdanie ale jaki jest sens życia bez dzieci bez kogoś kogo możesz nauczyć tego wszystkiego co sam umiesz ? Jak dla mnie to zmarnowane życie. Całe życie się uczysz rozwijasz, budujesz swoją wiedzę i doświadczenie przy okazji też i majątek i na koniec to wszystko idzie do piachu a to co osiągnąłeś nie ma żadnego przełożenia na rodzinę, może jakiś tam krewny którego nawet nie znałeś który miał cię w d... dostanie majątek ale wiedza i doświadczenie bezpowrotnie przepadnie. Ja codziennie widzę córki jak chłoną wiedzę i to co im mówię, dodatkowo ich przygody z całego dnia czy opowieści są też ciekawe nawet jeśli dotyczą zwykłych koleżanek z którymi zbierały kamienie ucząc się o minerałach. Nie mówiąc już o tym że dzieci to moje odbicie / żona mimo że właściwie najbliższa też osoba to jednak jest osobą "obcą" która zawsze może być i nie być (znajdzie sobie np. nowego męża), a dzieci są na zawsze. Jeśli można mówić o prawdziwej miłości to miłość do dziecka to zupełnie inny poziom niż miłość do kobiety, matki czy kogokolwiek. Jak dla mnie nie da się tego opisać. Oczywiście jak wyżej to moje zdanie. Bez dzieci uważam że moje życie na tym etapie byłoby bez sensu. Po pierwsze żadna kobieta którą znałem w życiu a już na pewno moja żona nie byłaby ze mną bez dzieci (bo dla niej bycie matką było jedną z najistotniejszych spraw życiowych i była w ciąży kiedy robiła doktorat a właściwie go w tamtym momencie zawiesiła bo są rzeczy ważniejsze niż jakieś śmieszne tytuły) Więc prawdopodobnie bez dzieci byłby singlem. W życiu miałem już wszystko a nawet jeśli czegoś nie miałem np. samochodu za 5M i więcej to nie widzę problemu żeby go też mieć / kochanek nie sądzę żeby to zmieniło moje życie na ciekawsze czy lepsze bo to można mieć w ilościach większych niż możliwości ciała aby temu podołać. Wiedza tytuły - bez znaczenia puste słowa i wartości. Pomagać innym fakt to lubię ale to jest też na zasadzie jak obdarowywanie dzieci, sprawianie komuś przyjemności czy pomaganie to pomaganie głównie swojej duszy bo nikt tego kto działa charytatywnie głośno nie powie ale to też sprawia straszną przyjemność jeśli możemy komuś pomóc. Zwiedzanie świata / to takie nudne ile można oglądać coś innego. Nawet mieszkanie gdzieś indziej samemu ? jakie to smutne musiałoby być. Nie wiem może to coś ze mną nie tak ale dla mnie rodzina to duża rodzina (choć nie dane mi było niestety). Jakbym cofną czas pewnie miałbym z 10 dzieciaków :) I tak jak napisałem wyżej życie razem tak aby dom tętnił życiem. Mam nadzieje że córki uwzględnią nas w swoim życiu przecież można mieszkać obok siebie ja już nie mogę się doczekać czasów wnuków a właściwie będę robił wszystko aby zachęcać do masowej produkcji ;)
jaki jest sens życia bez dzieci bez kogoś kogo możesz nauczyć tego wszystkiego co sam umiesz ?
Okkkk... a co jak nagle córka zmieni tor myślenia i zacznie uosabniać wszystko co czego ty nienawidzisz. Gdyby zaczeła żyć z socjalu bez wykształcenia na skraju ubóstwa z depresją (czego oczywiście ci nie życzę). Myślisz, że masz całkowitą kontrolę nad tym jaki kierunek obierze potomostwo? Jak zacznie żyć innymi wartościami, niż ty to znaczy że TY zmarnowałeś życie? :P
HETRIX22 - Jak zacznie żyć innymi wartościami, niż tym to znaczy że TY zmarnowałeś życie? :P nie wiem możliwe / wierzę jednak że będą moim odbiciem i w tym co robią i w wartościach jakie przekazuje.
Typ, który spędza kilkanaście godzin dziennie na grach poucza, że dom musi tętnic życiem.
o losie.
Mam prawie identycznie jak b212, tylko wszystko cofnięte o 2-3h do tyłu (tzn wstaję o 7:30-08:00).
No i zawsze (tzn. 5-6 razy w tygodniu) jest trening po 15:00, no i pylam średnio raz w tygodniu do biura (w którym generalnie przez to jak rzadko się zjawiamy jest więcej klachania i kawusi, niż pracy. Jak muszę odwalić coś większego, to specjalnie nie jeżdżę, bo inaczej pół dniówki w dupę).
Patrzę tak na swoje życie i mnie fascynuje ile mam wolnego czasu, jak bardzo ''easy mode'' się żyje kiedy nie chce się dzieciaków i złapie pracę która ma fajny work/life balance. Mam świetne dziewczyny w pracy, młode matki (okolica trzydziechy) z zapracowanymi mężami, i to jest kompletne przeciwieństwo. Nie mówię że im współczuję, bo marzyły o rodzicielstwie, są świetnymi matkami (i myślę/mam nadzieję że są szczęśliwe), ale kurde jak koleżanka sprzedała bachorki teściowej na weekend, to przeżywała 3 tygodnie jak było super. Dla mnie to absurd, mówię poważnie, takich dni że jestem zawalony od rana do wieczora to mam może z 10 w roku.
Teraz i tak mam więcej zabawy niż zwykle, bo kończę remont i będzie oddawanie domu i inne urzędowe zabawy, co zeżarło mi trochę godzin życia (i pozbawiło włosów na głowie - rzygam już tym). Disclaimer, do 40 trochę mi brakuje, ale mam nadzieję że jedyne co się wtedy zmieni to fakt że będę zarabiał trochę więcej, a biegał imprezy 100km+ w Mont Blanc, zamiast kilkudziesięciokilometrowe w naszych pięknych górach :)
Typ, który spędza kilkanaście godzin dziennie na grach poucza, że dom musi tętnic życiem.
- spędza czas na czytaniu książek i oglądaniu TV
- spędza czas na zabawach z dzieciakami (ścianka, basen, taniec, sporty walki, nauka, łyżwy, rolki itd.)
- spędza czas na wspólnych posiłkach (moim zdaniem to ważne aby jeść przy jednym stole)
- spędza czas na imprezach (choć obecnie mniej, mimo to imprezy mam w domu w sezonie letnim właściwie 2 razy w weekend a w zimowym raz na 2 tygodnie to często albo się bawię z dzieciakami albo robię swoje mimo że trwa impreza)
- spędza czas na masażach (w moim wieku 1 godzina dziennie jest obowiązkowa)
- spędza czas na uprawianiu sportu (właściwie poza placem do golfa (nie gram) mam wszystko od boiska po siłownie, basen bilard itd. obok domu w domu
- spędza czas ma odpoczynku w każdy możliwy sposób
sam fakt że nie pracuje, nie gotuje, nie sprzątam i nie wykonuje czynności zbędnych życiowo a od większości rzeczy mam pracowników w tym mamy ogarniętą asystentkę daje mi ok. 16-18 godzin dziennie wolnego co oczywiście nic nie zmienia w moim stwierdzeniu że życie bez dzieci wg. mnie jest bez sensu. Jakby żył sam to albo musiałbym mieć coraz młodszych znajomych bo starsi najpierw żyją dziećmi, potem wnukami albo skończyłbym jako samotny starzec. Ja lubię jak dokoła mnie kręcą się ludzie / co do dzieci gdybym cofną 10 lat miałbym ich co najmniej o 3-4 sztuki więcej.
16-18 godzin dziennie wolnego
eeee panie.... tylko 6h snu! to ty zarobiony jesteś... jestem pełen podziwu, że dajesz radę!!!
Kyahn - czasem śpię 6, czasem 8 a czasem 9-10 (jak najdzie mnie ochota się zdrzemnąć w czasie dnia) ale przeważnie jest to coś pomiędzy 6-8. Czym człowiek starszy tym mniej czasu potrzebuje na sen. Jak się dobrze odżywiasz, uprawiasz sporty i prowadzisz zrównoważony tryb życia to więcej nie potrzebuje.
U mnie w sumie podobnie jak u b212.
Z wyłączeniem dni, jak jadę na robotę wyjazdową :)
Albo jak ona jedzie.
A no i w tle jeszcze jeżdżenie z bąbelkiem do szkoły, w tym do muzycznej. I zakupy, czasem w międzyczasie.
W sumie jeszcze nie dotarłem do progu 40, 40+ więc nie powinienem pisać :D
niestety dzien przed TDS zrobilem sobie pecherz na cala piete:( ni uwierzylbys jakbys zbaczyl ze mozna miec cos takiego
po 60 km musialem zejsc z trasy bo to nie mialo sensu:(
gratulacje decyji nie posiadania dzieci, tez mysle ze to mnostwo ulatwia i jak ktos nie jest zdecydowany na 100% to nie powinien probowac miec
Taki jest finalny cel, zacząłem stosunkowo niedawno (za moment stukną 3 latka), przede mną pierwszy pełny maraton tej wiosny (celuję w okolice 3:30, niestety nadal muszę sporo zrzucić, kiedyś byłem siłowniowym bykiem 115kg), no ale tej jesieni odbębnię pierwszy "duży" górski event (Łemkowyna 48km) i zobaczymy jak bardzo mnie przeora i czy nie stwierdzę "to nie dla mnie" :) Ciało znosi 85km weekly mileage (oczywiście fluktuuje) więc myślę że niedługo będę mógł podkręcić do 100-120km, za rok (tzn. zimowy sezon 2024) pewnie się będę pakował w eventy pod 100km. Mam nadzieję że wtedy szybszy (fajnie by było zbić półmaraton do 1h30m) i lżejszy.
Mam kilka wyścigów które chciałbym odhaczyć za życia (i bardziej je przeżyć niż się ścigać, od bicia PB mam asfaltowe wyścigi), właśnie m.in. UTMB, Western States, Comrades, maratony World Series, no ale umówmy się, na tym etapie to jest tak realistyczne jak gość który wygrał wyścig na torze gokartowym w Sosnowcu rozważający do którego teamu dołączy jak się dostanie do F1 :D
No ale powoli do przodu - progress jest. Uczestnictwa w TDS zazdroszczę, samo dostanie się to jakiś tam wyczyn. A o tym jak losowe przypadki potrafią spierdzielić wyścig przekonałem się już na własnej skórze, i to nawet na śmiesznych dystansach, jakim w porównaniu do górskiego ultra jest półmaraton :)
Ja najbardziej polecam MIUT. Piękny bieg a madera to cudowna wyspa do biegania. A TDS - zbieraj już punkty i zglaszaj sie jak najszybciej. Mała szansa na dostanie ale leci ci kolejka. Nie dostaniesz sie dwa razy i trzeci masz gwarantowany;)
Zazdroszczę kondycji. Ja swoją straciłem a biegałem co sobota 40km a niedziela na dokładkę 26-30. Ogólnie do 500 na miesiąc i było świetnie. A teraz po 7- 10 umieram a tempo mam tragiczne. Ehh
Nigdy nie byłem szybki (rekord na 20km to 1:32) ale wytrzymałość miałem. Te 40 co sobota to w ogóle na czczo biegałem. Szkoda ze to stracilem;(
Fajny temat. Czasem dobrze poczytać, ze inni maja podobnie i człowiek nie jest sam. Niby to oczywiste, ale mimo wszystko jak się ma to przed oczami to jakoś podnosi na duchu :)
no ja go zalozylem bo znam niewielu ludzi ktorzy robia podobnie jak ja/my co mnie dziwilo mocno
wiekszosc znajomych nie ma czasu badz ochoty badz sil na wspolne spedzanie czasu i tak wegetuja lekko mam wrazenie
i jak mowilem wyzej, nie chodzi to u zasobnosc portfela, bo wiekszosc z tych ludzi jest zamozn
a moze po prostu po kilkunastu czy wiecej latach malzenstwa wspolne spedzanie czasu wiekszosc ludzi juz nudzi?
el.kocyk -> a potem dzieci wychodzą z domu i jest klops, bo brak wyrobionego nawyku spędzania razem czasu. Moi rodzice tak mieli, przeszli na emeryturę i nagle zonk, bo oni nie umieją razem funkcjonować w domu. Wcześniej była praca, obowiązki, a teraz nagle dużo czasu. Nauczyli się, ale troche to trwało. Ja sobie tego nie wyobrażam, my z mężem ciągle dążymy do spędzania czasu razem, mamy wspólne hobby (zresztą trochę przez to <dzięki temu> się poznaliśmy). Mamy mase pomysł co robić razem :)
mi ostatno corka powiedziala - wy ciagle gdzies wychodzicie i tak sie zastanowilem ze faktycznie te ostatnie tyodnie sa bardziej intensywne
ale po szkole zawsze jest najpierw czas dla dzieci a dopiero poizniej wyjscie:)