tak, wlasnie jestem w biurze i wszedlem po kims do kibla i przywitala mnie taka sciana smrodu i pasy startowe w muszli, ze to musial byc jakis barghest albo inny ogr
tak, wlasnie jestem w biurze i wszedlem po kims do kibla i przywitala mnie taka sciana smrodu i pasy startowe w muszli, ze to musial byc jakis barghest albo inny ogr
Właśnie dlatego wg przepisów BHP nie można brać narkotyków w godzinach pracy.
He he już nam nie pokaże zdj., a ja będę się zajadać czitosami do usranej śmierci
Oczywiście, ale to nie miejsce, aby o tym pisać.
E tam, historia z dzieckiem drącym japę na każdym piętrze wieżowca była elegancka. Doppelganger Animy też.
Via Tenor
Mi nigdy, i nie znam żadnej osoby której by się coś paranormalnego wydarzyło. Dla mnie to bujdy, albo ktoś ma jakieś urojenia, albo chodzi naćpany, innego wytłumaczenia żeby coś zobaczyć nie widzę.
Zobaczyłem ten temat.
Latem 2012 po dogłębnym riserczu zamówiłem w esc.pl [''] swojego ostatniego peceta.
Przyszły części, złożyłem - nie rusza kompletnie.
Odesłałem całość - u nich działa.
Odesłali - u mnie znów nie działa.
Wysłałem znowu do sklepu - działa, nagrali mi film i wszystko śmigało jak trzeba :/
Wrócił do mnie do domu - nadal nie działał, zrezygnowany zacząłem grzebać po forach, internetach i innych ale w końcu po prostu odpalił.
Części dobrane tak, że były na 100% kompatybilne. Używałem go później przez ładnych kilka lat i rzeczywiście miał bardzo dziwne problemy z bootowaniem, raz uruchamiał się bez problemu, raz wcale, czasami musiał odstać 30 sekund między restartami. Bywało, że ruszał tylko w pozycji horyzontalnej przez miesiąc a później przez kolejny tylko w wertykalnej.
Na samym końcu okazało się że:
spoiler start
do tej pory nie wiem o co chodziło.
spoiler stop
Oddałem szwagrowi i u niego zasuwa idealnie.
To akurat normalne. Moj pierwszy PC mial podobnie, ale nieco inaczej. Dzialal jak trzeba ale dla mnie i do momentu gdy jeden, okreslony czlonek rodziny chcial cos na nim zrobic. I wtedy zaczynaly sie zwiechy, restarty, BSODy itd. I to niewiele mialo wspolnego co on robil z komputerem, bo czasem wystarczylo, ze tylko probowal wlaczyc i na start wital go jakis blad.
Widac kompy jak psy, poznaja dobrych userow.
Tak mi się skojarzyło
>bądź na szwedzkim wycieczkowcu
>idź srać
>nasraj
>spłukuj
>nie działa
>oshit.png
>co robić
>znajdź sprzątaczkę
>nie umiej po szwedzku
>ona nie umie po angielsku
>złap ją za rękę i zaprowadź do męskiego sracza
>już ma cię za świra
>pokaż jej gówno które zrobiłeś
>powiedz "titta" ("patrz" po szwedzku) i spróbuj spłukać
>gówno spłukuje się normalnie
Znalazłem dychę na chodniku.
spoiler start
A przecież niiikogo nie było hmmm.
spoiler stop
Tak, sralem w pracy bo mega mnie przycisnelo, normalnie tego nie robie, nie byl to czas przerwy a lecialo ze mnie jak z kranu, więc wszytko w pospiechu i w efekcie zapomnialem po sobie ogarnac.
Wrocilem by to zrobic, ale jakis lysy gosc robil fote sracza i cos tam komentowal i jednoczesnie pisal na telefonie, chyba zdawal relacje do statku matki, to byl chyba obcy, zwolnilem sie tego samego dnia, boje sie teraz wyjsc z domu.
Via Tenor
Phi! Tyle? Nie chciałbyś widzieć jak u mnie wygląda kibel na zakładzie jak się racioki wysrają.
Zależy jak na to spojrzeć. Mnie generalnie nigdy, ale moja mama to osobna kwestia.
Jak miała jakieś 23-24 lata, przeżyła śmierć kliniczną na stole operacyjnym. Ogólnie nie doświadczyła wtedy niczego specjalnego, ale od tamtego czasu coś się w jej życiu zmieniło.
Jedną z takich kwestii jest na przykład permanentne rozwalanie sprzętu elektronicznego. W sensie ma swój telefon, to jakoś tam działa, ale byłem świadkiem co najmniej 50 sytuacji, że przy niej blokują się terminale płatnicze, komputery w sklepach, w pracy jej się blokował sprzęt muzyczny, im bardziej była zdenerwowana, tym było z tym gorzej. Naprawdę bardzo chciałbym nie wierzyć w jakąkolwiek korelację, ale mam próbę kilkudziesięciu takich sytuacji. Ostatnio nawet w salonie Orange mieliśmy wszyscy straszny ubaw, bo kobita coś dłubała w systemie - zwiecha. Moja mama powiedziała, że wyjdzie ze sklepu i jej się odblokuje. Przekroczyła drzwi sklepu: "o, poszło!". Pani coś tam wystawia, już drukuje, mówię do mojej mamy "a weź podejdź bliżej", no to podeszła na 2 metry do komputera i znowu się wszystko wywaliło momentalnie, pół sklepu się z tego śmiało, ale dla niej takie scenariusze to już pewna rutyna.
Drugą taką nieco paranormalną kwestią jest jej ponadprzeciętnie rozwinięta intuicja. Niestety nie działa ona na kursy giełdowe (wiem, bo próbowałem), ale takich sytuacji też kojarzę kilkadziesiąt albo i więcej. Na przykład jak raz jeden w dzieciństwie zabroniła mi wyjść na imprezę z kolegami "bo ma złe przeczucia", oczywiście popukałem się w czoło i poszedłem, no i mnie okradli z telefonu, co zresztą dość mocno mnie straumatyzowało na długie lata. Ale taka jedna z wielu, a moja ulubiona historia, to jak pewnego dnia jechała sobie do pracy i nagle miała takie niesamowicie silne "przeczucie", że jakąś jej randomowa koleżanka z piątego szeregu będzie w ciąży. No i spotyka ją potem na korytarzu i mówi, że "Haha, Beatka, ale miałam dziś z Tobą glupi sen, śniło mi się, że będziesz w ciąży", a kobita łzy w oczach, zaczyna się cała trząść. Okazało się, że 10 lat się z mężem starali i dzień wcześniej mieli pierwsze in vitro...
1. Jako racjonalista nie wierzę w te rzeczy, w sensie są fajne anegdotycznie, ale jednak przypisuję im mimo wszystko rangę przypadku. Cyklicznego, bardzo regularnego przypadku.
2. Zdarzają się też rzadko przeczucia, które moją mamę zawodzą, no i jednak na co dzień korzysta też ze sprzętu elektronicznego, który gorzej lub lepiej, ale działa.
Haha, Beatka, ale miałam dziś z Tobą glupi sen, śniło mi się, że będziesz w ciąży", a kobita łzy w oczach, zaczyna się cała trząść. Okazało się, że 10 lat się z mężem starali
Twoja matka jest subtelna jak brygada pancerna gen. Maczka.
Raz jak się najaralem to padłem na glebę i widziałem siebie z góry jak na filmach że duch ulatuje, albo właśnie jak opisują śmierć kliniczna. Zaraz wróciłem do normalnego stanu i więcej mi się to nie przytrafiło już :(
Takie coś, co mógłbym z pełnym przekonaniem nazwać zjawiskiem paranormalnym? Nie. Takie na dwoje babka wróżyła to tak.
Parę razy mi się coś w życiu przyśniło i rzeczywiście coś takiego się wydarzyło w ciągu dnia. Z tym, że zawsze to były jedynie drobiazgi, które da się równie dobrze wytłumaczyć zbiegiem okoliczności.
Parę lat temu miałem też sytuację, że siedzę sobie sam w domu, na parterze, a tu na piętrze ktoś zwyczajnie chodzi. Kroki, jakieś szuranie, jakby ktoś grzebał po szafkach. Myślę, kurde, ktoś mi wlazł do chałupy i szpera po rzeczach. Złapałem pierwszego drąga, jakiego miałem pod ręką i ruszyłem nauczyć bliźniego swego mądrości przykazania "nie kradnij". Wchodzę na górę - nie ma nikogo, wszystko na swoim miejscu, nic nie zginęło. Oczywiście najracjonalniejsze wyjaśnienie to ptak, który wlazł w jakąś dziurę pod dachem i robił raban (chociaż czy mały ptak narobiłby takiego hałasu i w dodatku brzmiącego jak kroki?), kuna węsząca za zdobyczą, chodząca po dachu albo wiatr uderzający gałęzią o dach (ale nie było wiatru). Osobiście się skłaniam ku wytłumaczeniu racjonalnemu, ale kto wie? ;)
A najbliższe, co mógłbym uznać za rzeczywiście niewyjaśnione zjawisko, ale nie mogę ręczyć za prawdziwość, bo nie byłem uczestnikiem wydarzeń, to historia, która przydarzyła się podobno mojej babci (babcia nie z tych, co fantazjują, szczegóły opowieści były zawsze spójne, poza tym kiedyś wypytałem o to ojca i potwierdził, że w tamtym czasie, gdy się to miało zdarzyć, rzeczywiście mu o tym wspominała).
Było to tak. Akurat była zima, śnieg, dziadek na jakimś wyjeździe służbowym, a ojciec w internacie. Jakoś w piątek, wieczorem, gdy już się robiło ciemno, babcia siedziała sobie i coś tam szyła, czy coś. I nagle słyszy, że ktoś idzie wzdłuż ściany do tylnych drzwi. Dwa kroki, chwila ciszy, dwa kroki, chwila ciszy. Aż w końcu ktoś jakby stanął pod tylnymi drzwiami. I cisza. Babci przyszło do głowy, że to może mój ojciec przyjechał bez zapowiedzi na weekend, wiec pyta "[imię], to ty?" - cisza. "Kto tam?" - cisza. Babcia stwierdziła, że się jakiemuś wariatowi z siekierą czy innemu psychopacie straszącemu ludzi w ręce pchać nie będzie i dopiero rano poszła się rozejrzeć. Śnieg zupełnie nie naruszony, żadnych śladów,ani ludzkich, ani jakiegoś zwierzęcia, które by mogło hałasować (w nocy nie padało, żeby mogło tropy zasypać), więc babcia rozsądnie uznała, że musiało jej się wydawać.
I na tym cała historia by się skończyła, gdyby nie to, że parę dni później wdała się w rozmowę z przyjaciółką, która mieszkała na tej samej ulicy i w pewnym momencie zapytała, co to za goście przyjechali. Babcia zdziwiona, a przyjaciółka mówi, że parę dni temu, akurat wracała do domu i widziała, że jakiś mężczyzna w ciemnym płaszczu i kapeluszu stał w ogrodzie, koło domu, a potem przeszedł w głąb ogrodu i zniknął za rogiem, jakby idąc do drzwi z tyłu domu. I wyszło na to, że według tej przyjaciółki facet przeszedł dokładnie tą drogą, gdzie babcia słyszała kroki i było to właśnie tamtego dnia, mniej więcej o tej samej godzinie. To tyle. Przekazałem tę historię tak, jak mi ją kilka razy opowiadano. Chcecie - wierzcie, nie chcecie - nie wierzcie.
A to znacie?
https://www.youtube.com/watch?v=B3k_Jjsgx4A
Tak, wiem, że sprawa już wyjaśniona. Ale i tak creepy.
Zdarzyło