...z którego już raczej żaden feniks nie wyrośnie. Przestałem się łudzić - pozostaje tylko trzeźwa i świadoma egzystencja na poziomie warzywa. Bez marzeń, ambicji, zapału i dalekosiężnej przyszłości...
https://www.youtube.com/watch?v=6gnKBDlJutA&ab_channel=Grouper-Topic
MODERACJA:
Potrzebujesz pomocy? Oto gdzie możesz jej szukać:
116 111 - całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 123 - telefon zaufania dla dorosłych czynny 14-22:00
Lista wszystkich Ośrodków Interwencji Kryzysowej w Polsce świadczących nieodpłatną pomoc psychologiczną:
www.oik.org.pl
Lista pomocowych numerów telefonów:
www.zwjr.pl/bezplatne-numery-pomocowe
Twoje zdrowie jest dla nas ważne.
Ja kroczę po tym świecie wizją świata wyobrażonego.
Troszkę łatwiej ;).
Może pora spróbować zacząć od nowa się kreować?
Ja gdy mam gorzej na głowie to staram się cokolwiek zmienić drastycznie i redefiniować siebie, gdyż sporo rzeczy po prostu staje się rutyną i wchodzi w nawyk i zatraca sens z czasem, a wtedy warto na nowo to przemyśleć.
Edit: Nie sądziłem, że zabrzmię w tak udziwniony sposób którym kiedyś gardziłem.
najlepsze lata w zyciu mezczyzny to 30-40, juz zaczynasz rozumiec jak dziala swiat, juz cos tam potrafisz
26 to taki gówniak co tak naprawde dopiero zaczyna zyc, trudno nawet powaznie traktować takie emo zawodzenie, bierz sie do roboty nad sobą, bo najlepsze lata przed tobą
popatrz nawet na bohaterow serialu Przyjaciele, akurat wtedy z perspektywy polskiego widza było to trochę dziwne, ale obecnie już nieco dogoniliśmy zachód w sposobie życia, oni na starcie serialu wszyscy mają jakieś 24-28 lat i tak naprawdę dopiero zaczyna się ich trwająca dekadę wędrówka ku stabilności życiowej i zawodowej
Nie wiem, czy lepiej byłoby być 26 letnim popiołem, czy frajerem po 20 latach pracy.
Jakoś mało optymistyczne te wątki ostatnio
Cała sztuka polega na cieszeniu się z małych rzeczy, tyle i aż tyle
Trochę Cię rozumiem bo mam podobne refleksje. W kwestii marzeń i ambicji: to co mnie pociesza to fakt, iż istnieje takie miejsce jak Sentinel Północny i, że los mnie tam nie zesłał. Gdybym był mieszkańcem tej wyspy to zwykły cukierek byłby dla mnie nieosiągalny. Nie mówiąc już o ulubionych filmach czy grach. Ciężko wyobrazić sobie nieświadomość istnienia tak złożonego świata jaki mamy. A jednak jest trochę takich miejsc w izolacji, pomimo, że przegoniliśmy już rok pierwotnego Blade Runnera.
Jak wspomniano wyżej dobrze jest cieszyć się z małych rzeczy. Dostrzegać to co się ma, a nie to czego się nie ma. Jest to trudne, szczególnie spędzając dużo czasu w internecie można zwariować bo przekaz od użytkowników to zwykle taka hydro-reklama na ich temat. Może nastąpić załamanie i samoocena szybuje w dół. W pewnym sensie zazdroszczę Sentinelczykom tej niewiedzy o otaczającym ich świecie. Łatwo się w nim pogubić. No, ale coś za coś. :))
no bez kitu
poltorej(?) roku terapii a psychicznie rozbity jakby jej nawet nie zaczal
W innym wątku Adam pisał, ze nie chodzi na terapie. Tylko bierze leki. Niestety nie zawsza da się leki odpowiednio dobrać. Polecałam mu terapie, nawet na NFZ, ośrodki pomocy kryzysowej. Więcej nie da się zrobić przez internet niż wskazać gdzie iść po pomoc. Za rękę nie zaprowadzimy :(
Cody, czytalem to i wlasnie cos tu sie nie klei, bo pisal tez, ze chodzi do psychiatry i przyjmuje leki wiec jednak terapie psychologiczna prowadzi
Od razu zaznaczam wypowiadam się z poziomu osoby bez problemów natury psychicznej.
Co bym zrobił.
1. Postaral się wyprowadzić z miasta do domu ogrodu. Zajął się pracami fizycznymi.
2. Zminimalizować elektroniczną rozrywkę.
3. Natura praca fizyczna realne życie.
Adam, proszę, zgłoś się do ośrodka interwencji kryzysowej. Pogadasz z psychologiem na miejscu. To naprawdę pomaga.
Ja wiem, że ciężko, ale troszkę jednak atencjuszek jesteś. Może tak jednak warto byłoby sobie zrobić porządną hierarchię wartości i zrzucić zakładanie depresyjnych wątków nieco niżej, a skupić się na bardziej życiowych sprawach? Bo tym pierwszym chyba nie bardzo sobie pomagasz. Wiele osób Ci pisało, że to nie jest metoda a kolejnym wątkiem tylko pokazujesz im faka, kompletnie ich nie uszanowałeś.
Przestałem się łudzić - pozostaje tylko trzeźwa i świadoma egzystencja na poziomie warzywa.
Dlatego należy wybrać trzeźwą i świadomą egzystencję na poziomie byliny.
https://youtu.be/j_QK_Z1cbxE
Już w twoim poprzednim wątku pisałem, ale nie wiem czy dotarło, więc się powtórzę. Zaznaczam od razu, że są to wyłącznie moje życiowe doświadczenia. Nie jestem żadnym psychologiem.
Jestem w podobnym wieku co ty, niedługo skończę 27 lat. Zamiast tak jak wielu moich znajomych mieć dobre wykształcenie i być w miarę ustabilizowanym zawodowo, jestem właściwie w tym samym miejscu, co prawie 8 lat temu jak kończyłem technikum. Mój plan A zostania programistą nie wypalił, bo pomimo kilkukrotnych popraw semestru w połowie studiów nie dałem rady. Niestety nie jestem takim zapaleńcem jak niektórzy, żeby klepać kod w każdej wolnej chwili i wszystkiego samemu sie nauczyć. Mam kumpla, który nawet nie ma matury i jest programistą w dobrej formie, ja tak nie potrafię.
Plan B również nie wypalił, bo pomimo posiadania dyplomu technika informatyka moje umiejętności są prawdopodobnie tylko trochę większe od przeciętnego pierwszoklasisty w technikum. Niby coś tam potrafię, ale i tak pierwszy lepszy pasjonat mógłby mnie zagiąć. Tak więc i tu nie czuję się na siłach do takiej pracy.
Ogólnie wiele rzeczy mi nie wyszło, ale to nie jest powód do załamywania się i twierdzenia, że jest się totalnym zerem. Aktualnie zabieram się za odkładanie pieniędzy na prawo jazdy kat. C. Mam dwóch kumpli, którzy jeżdżą ciężarówkami i to właśnie dzięki nim wpadłem na taki pomysł. Pomimo tego, że prawko na B mam dopiero od roku (to jest kolejna rzecz, która bardzo długo mi mie wychodziła), to uważam, że warto spróbować. Jak się nie uda to trudno, ale przynajmniej nie będę miał do siebie pretensji, że nie spróbowałem.
A i dodam jeszcze, że na polu miłosnym moje doświadczenia również są nikłe. Nawet jak jakaś dziewczyna mi się podobała, to nigdy nie miałem odwagi zagadać. Przez to jestem sam aż do dzisiaj. Kiedyś jeszcze się tym przejmowałem, ale teraz mam na to kompletnie wywalone.
Nie wiem, czy mój post cokolwiek zmieni w twoim życiu (pewnie nie), ale chciałem ci tylko pokazać, że nie wszyscy tutaj są ludźmi sukcesu.
Albo do wojska. Szwagier zrobił kat. C w jednostce. Ogólnie zrobił też oficera i teraz sobie siedzi jak gość i do tego dobrze zarabia. Też miałem iść i nawet przeszedłem badania u psychologa ale jednak stwierdziłem, że większe korzyści przynosi mi moja firma ale jakby nie firma to siedziałbym już od kilku lat w woju.
https://www.prawodrogowe.pl/informacje/przeglad-prasy/kurs-prawa-jazdy-kat-c-na-koszt-armii
A i dodam jeszcze, że na polu miłosnym moje doświadczenia również są nikłe. Nawet jak jakaś dziewczyna mi się podobała, to nigdy nie miałem odwagi zagadać.
Moją obecną żoną zagadałem na festynie zapytałem o godzinę, a później jeszcze kilka bajer i się ugadałem na spotkanie. Też miałem ciężko o zagadanie ale chodziłem z kumplem to zawsze było raźniej bo on też tak się bał jak ja.
Albo do wojska. Szwagier zrobił kat. C w jednostce. Ogólnie zrobił też oficera i teraz sobie siedzi jak gość i do tego dobrze zarabia. Też miałem iść i nawet przeszedłem badania u psychologa ale jednak stwierdziłem, że większe korzyści przynosi mi moja firma ale jakby nie firma to siedziałbym już od kilku lat w woju.
Niestety to raczej nie dla mnie. Pewnie byłaby to fajna opcja, ale wątpię, że dałbym radę.
Moją obecną żoną zagadałem na festynie zapytałem o godzinę, a później jeszcze kilka bajer i się ugadałem na spotkanie. Też miałem ciężko o zagadanie ale chodziłem z kumplem to zawsze było raźniej bo on też tak się bał jak ja.
W sumie niezły sposób. Można by było kiedyś go wypróbować. Czasami zdarza mi się wyjść z kumplami na miasto, więc być może kilka okazji by było.
Rumcykcyk - polecanie wojska osobie, ktora w planie ma samobójstwo, to nie jest dobry pomysł.
Mam na mysli autora watku.
Rumcykcyk raczej pisał to do mnie.
Co do Adama, to jemu trzeba po prostu pokazać, że praktycznie każdy ma swoje mniejsze lub większe problemy, z którymi trzeba sobie jakoś poradzić. Nie ma ludzi, którym wszystko wychodzi. Gdybym ja sobie wmawiał po wszystkich niepowodzeniach, jakim to jestem nieudacznikiem, to też bym zwariował.
Moje zycie tez bylo mega chujowe i bez perspektyw, gdyby nie kobita, ktora szybko została moja zona, to nie wiem czy by dzis mial kto pisac na tym koncie. Teraz mam rodzine i zyje dla niej, to jest moj cel.
Ale mysle, ze takie historie nie trafiaja do osob z depresja, czy innymi problemami natury psychicznej tak jakbyśmy chcieli. Ich percepcja jest zaburzona, slowami ich nie wyleczysz, równie dobrze mozna tak leczyc raka.
Racja, jednak trzeba go jakoś naprowadzić. Może jak przeczyta kilka podobnych postów, to zdecyduje się wrócić na terapię.
Moja siostra z kolei miała problemy przez pracę. Miała walnięte szefostwo, które ją i chyba jeszcze jej koleżankę doprowadziło do stanu, w którym panicznie bała się iść do pracy i nie tylko. Miała przez to jakiś lęk. Skończyło się tak, że poszła do terapeuty, który załatwił jej zwolnienie z pracy i przypisał leki, które jej pomogły. Sama mi mówiła, że gdyby nie te leki, to ciężko by z nią było. Aktualnie studiuje i żyje calkowicie normalnie.
Nie poddawaj się. Mi 35 rok leci. Jak miałem 26 lat to byłem po rozstaniu z dziewczyną i mieszkałem z rodzicami. I choć nie wszystko się udało to dużo w swoim życiu zmieniłem.
Myślałem, że jesteś starszy. Napisałbym, że teraz już będzie z górki, ale największe ciosy w jaja zacząłem zbierać od życia już po trzydziestce, więc jestem zdania, że z wiekiem jest jednak coraz gorzej.
Niemniej, życzę powodzenia i żebyś jednak z tego wyszedł. Zawsze warto widzieć światełko w tunelu.