Steam usunął legalnie zakupioną grę, sprawa jest w toku [Aktualizacja #2]
Na GOG-u też "wypożyczasz", bo kupujesz licencję, ale jest zaznaczone, że wszystkie treści są tylko do własnego użytku, czyli nie możesz odsprzedać. A licencję możesz stracić.
Mnie zawsze bawią ci co nazywają Steam wypożyczalnią, wychwalając przy tym GOG-a, bo na obu platformach w skrajnych przypadkach ujętych w regulaminie można stracić licencję. Stracić za własne działania. Zwykle obrońcy GOG-a tłumaczą, że sobie można pobrać instalatory "na własność", ale przecież w przypadku hipotetycznej utraty licencji nie masz już prawa do wcześniej zakupionych treści i równie dobrze można sobie je pobrać z innego źródła i nie będzie się to z moralnego punktu widzenia różnić od korzystania z gog-owych instalatorów. W obu przypadkach tłumaczenie "już za to zapłaciłem" będzie tak samo prawdziwe. Oczywiście można być szurem i wierzyć w upadek Steama, ale to GOG nie tak dawno temu ledwo wiązał koniec z końcem i miał bardzo niskie przychody. Nic dziwnego, że musi się ratować sprzedażą hentaiowych VN. A tak całkiem serio, to pamiętam akcję, gdy cdp.pl rozsyłał maile, że półki cyfrowe z wszystkimi zakupionymi grami/filmami zostaną usunięte. Potem się z tego wycofali. Wiem, że to inna spółka niż CDP od GOG, no ale jeśli już gdzieś mi grozi utrata zakupionych gier, to jednak z rodzimej platformy niż u amerykańskiego giganta.
Nie traktujcie mojego komentarza jako atak na polską platformę cyfrowej dystrybucji.
Clue jest takie, że Steam teraz usunął grę, ale winny jest jej wydawca, a nie dsytrybutor.
Przecież gry na Steamie są "wypożyczane" - to nie są licencje, bo gdyby to były licencje, to można by je było odsprzedawać, prawda? :D
W tym przypadku Steam czy Valve nic do tego nie ma. Najwidoczniej klucze, które CDP nabył od Daedalic czy kto tam był czy jest wydawcą były na czas określony i nikt nie zwrócił uwagi lub to olał (nie wiadomo też jakie mieli umowy między sobą). Znając życie gry prędzej czy później wrócą do "poszkodowanych", a sama sytuacja nie jest niczym nowym i jeszcze nie raz się powtórzy na niejednej cyfrowej platformie.
No Steam niby nic nie ma bo to nie ich produkt i jako platforma spełniają wolę wydawcy. Ale jednak coś nie bangla jeśli po kilku latach "orientują" się ze te gry są kradzione...
Sam kupiłem swoją edycję w Biedronce
Valve nie jest odpowiedzialne, ale takie sytuacje jednak znacznie osłabiają zaufanie do platformy jako takiej.
Trzeba tez wziąć pod uwagę fakt, że gry które były w tej edycji to trzy odsłony serii i tylko pierwsza została usunięta, a pozostałe dwie wiszą na koncie nieruszone (przynajmniej w moim przypadku).
Co to takiego te "klucze na czas określony". Która gra miała lub ma takie klucze w ofercie? Pierwszy raz widzę, żeby ktoś coś takiego opisywał.
To mało widziałeś. :) Pamiętam, że bodajże Bioshock miał limit instalacji na dany klucz, potem musiałeś dzwonić do wsparcia. Ale z czasem to odkręcili.
Ja swoją ze Steam mam cały czas. Gra cienka i w dodatku przez buga z uruchamianiem wybuchów w tunelach nie do przejścia :) Ale znikać nie powinna.
Dziwne tym bardziej że wydawał ja CDP, nie były to klucze z keyshopów. Do tego po tylu latach?
BTW - mnie ĘĄ wciąż nie przywróciło Bulletstorma do nowej aplikacji. :) A kupowałem bezpośrednio na Origin.
Kontaktowałeś się z supportem? Ludzie pisali, że w podobnej sytuacji po kontakcie z obsługą klienta normalnie przywracano im gry, które "zgubiły się" po przesiadce na ea app. Chyba że zniknął z Origina, co byłoby faktycznie dziwne.
jesteś pewien, że nie masz? Ja od dawna mam tak, że gra jest na swoim miejscu ale podpisana jako "N\A" i bez grafiki na kafelku. Dodana do konta z kodu z pudła albo Steam (już nie pamiętam). Nawet Króla Nazguli mi ostatnio dodali.
Powinni się wziąć prawnie za produkty cyfrowe bo w jednym momencie na życzenie wydawcy można zostać bez niczego. Tutaj mamy przykład gry, która obecnie jest warta grosze, ale jednak - usuwanie gier zakupionych legalnie jest nie okej.
Rozumiem że rodzi się tu dylemat aktywacji gier zakupionych nielegalnie bo wtedy takie osoby też byłyby chronione (kupując na tych wszystkich lewych keyshopach za grosze, ale są to jakoś w stanie sensownie ogarnąć. Na przykład brak możliwości usuwania gry z konta po roku od aktywacji. 8 lat już jest mocnym przegięciem - sam akurat pudełko posiadam, ale paragonu nie znajdę chociaż jakbym się postarał to idzie to wyśledzić po wyciągach bankowych.
Ale jak kupisz kradzione auto też Ci je zabiorą, ty możesz potem pozwać sprzedawcę. Tak to działa również w analogowym świecie, tylko ludzie kompletnie nie są tego świadomi.
Oczywiście zakładamy że z tymi kluczami faktycznie było coś nie tak - w innym wypadku to byłaby dziwna akcja (i faktycznie wygląda dziwnie, ale poczekajmy na wyjaśnienia dewelopera i Valve)
Faktycznie masz rację (jestem tego świadomy choć nie wziąłem tego pod uwagę). Ale w tym przypadku mamy do czynienia z kluczami liczącymi blisko 10 lat. Zakup jest marginalnie nieszkodliwy dla budżetu dlatego rzadko kto będzie trzymał kwity potwierdzające zakup. Jednym dowodem nabycia może być pudełko z kluczem. Zmierzam do tego ze w tym przypadku powinien być jakiś mechanizm zabezpieczający, który nie będzie zrzucał odpowiedzialności na klienta końcowego.
Mamy do czynienia z legalnym zakupem (zapewne w większości przypadków - ja nabyłem swój egzemplarz w Stonce). Nie dziwię się że developer chce chronić swoje dochody, ale taka praktyka jest cholernie niesprawiedliwa dla klienta, który nabył egzemplarz taki kawał czasu temu (choć nie ma sprawiedliwości na poziomie korpo-zwykły szary człowiek). Realnie jesteśmy w stanie udowodnić zakup powiedzmy (hmmmmmmmm?) do roku wstecz (mówię o przeciętnym kliencie bo osobiście trzymam rachunki, skany rachunków nawet na te 10 lat wstecz właśnie na takie wypadki lub żądania reklamacyjno-gwarancyjne) i wtedy nawet nie powinno być problemu ze zlokalizowaniem płatności i sprzedawcy* co pozwoli jakoś wyegzekwować należność za wprowadzenie klienta w błąd. Sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana.
Ustanowienie takiego prawa, które chroniłoby konsumenta przed sytuacjami jak ta byłoby zbawienne. Tak jak napisał
*oczywiście to, że nikt nie będzie wnosił pozwu za grę wartą nawet na moment zakupu jakieś "śmieszne" 50,00-200,00 zł wiemy, ale w przypadku takiej masowej amnezji nawet pozwu zbiorowego
No i przede wszystkim Valve chyba nie ma się z czego tłumaczyć. No może oprócz tego, że nawet nie zweryfikował sytuacji i spełnił prośbę Wydawcy od tak bez kontaktu z osobami, które grę posiadają - wiem że to są koszty, ale jeśli jednym kliknięciem postanawiasz pozbawić X graczy gry to jednak powinieneś liczyć się z tym, że może być małe zamieszanie i trzeba będzie poświęcić czas, żeby to odkręcić.
Deadlic będzie musiał wyjaśnić to z polskim dystrybutorem. I z tego co widziałem na forum to w przypadku House of Ashes Bandai Namco musiał rozesłać nowe kluczyki - tak też możliwe, że skończy się w tym przypadku bo osoby, które miały dostęp do pudełek od razu przy próbie aktywacji dostawały komunikat o tym, że klucz został już aktywowany.
Takie są uroki gry cyfrowe przepisane do platformy. Nic nie jest wieczne.
Dlatego wszystkie zakupione gry z cdp.pl, GOG i STEAM (tylko te gry DRM-free) mam zapisane na dysku zewnętrzny (nawet Deponia) i mam w nosie ich durne przepisy. Przezorność zawsze ubezpieczony.
Dziwię się, że są jeszcze tacy, co wolą kupić gry w wersji DRM na STEAM zamiast wersji DRM-free na GOG, kiedy mają wybór. Piszę o gry single, oczywiście.
To też jest powód, dlaczego nienawidzę DRM i Denuvo. Bo nie można zrobić kopia zapasowa na wszelki wypadek, nawet jeśli za to dużo zapłaciłeś.
Na GOG-u też "wypożyczasz", bo kupujesz licencję, ale jest zaznaczone, że wszystkie treści są tylko do własnego użytku, czyli nie możesz odsprzedać. A licencję możesz stracić.
Mnie zawsze bawią ci co nazywają Steam wypożyczalnią, wychwalając przy tym GOG-a, bo na obu platformach w skrajnych przypadkach ujętych w regulaminie można stracić licencję. Stracić za własne działania. Zwykle obrońcy GOG-a tłumaczą, że sobie można pobrać instalatory "na własność", ale przecież w przypadku hipotetycznej utraty licencji nie masz już prawa do wcześniej zakupionych treści i równie dobrze można sobie je pobrać z innego źródła i nie będzie się to z moralnego punktu widzenia różnić od korzystania z gog-owych instalatorów. W obu przypadkach tłumaczenie "już za to zapłaciłem" będzie tak samo prawdziwe. Oczywiście można być szurem i wierzyć w upadek Steama, ale to GOG nie tak dawno temu ledwo wiązał koniec z końcem i miał bardzo niskie przychody. Nic dziwnego, że musi się ratować sprzedażą hentaiowych VN. A tak całkiem serio, to pamiętam akcję, gdy cdp.pl rozsyłał maile, że półki cyfrowe z wszystkimi zakupionymi grami/filmami zostaną usunięte. Potem się z tego wycofali. Wiem, że to inna spółka niż CDP od GOG, no ale jeśli już gdzieś mi grozi utrata zakupionych gier, to jednak z rodzimej platformy niż u amerykańskiego giganta.
Nie traktujcie mojego komentarza jako atak na polską platformę cyfrowej dystrybucji.
Clue jest takie, że Steam teraz usunął grę, ale winny jest jej wydawca, a nie dsytrybutor.
A gdzie ja wychwalam GOG-a? Tak samo się wycwanił jak Steam z tą różnicą, że gry na GOG-u są bez DRM-a, więc można w nie grać nawet, jeśli dostanie się bana na ich platformie (wystarczy pobrać instalator gry na dysk).
Bez DRM - tak, ale ja akurat pomijam tę oczywistość, która jest głównym sellingpointem platformy GOG, bo nie o nią mi teraz chodzi. Mówię o sytuacji utraty licencji przez hipotetycznego bana czy inne zawieszenie usługi za złamanie regulaminu. Chodzi mi dokładnie o to, że jak dostaniesz bana - na GOG czy Steam, w obu przypadkach tak samo tracisz licencję i w przypadku użytkownika GOG-a korzystanie z pobranego wcześniej instalatora z GOG-a jest tak samo nielegalne jak np. korzystanie z instalatora danej gry pobranej np. z torrentów. W końcu w tej hipotetycznej sytuacji nie masz już licencji, by korzystać z gogowego instalatora. Oczywiście masz taką fizyczną możliwość, ale równie dobrze możesz wtedy pobrać instalator z dowolnego źródła, bo na jedno wychodzi. Można sobie wówczas racjonalizować "już za to zapłaciłem, to mi się należy", no ale w takiej sytuacji równie dobrze w przypadku utraty licencji na Steam można sobie racjonalizować "już za to zapłaciłem, to mi się należy" i pobrać z innego źródła.
GOG, Steam - na jedno wychodzi, taka sama "wypożyczalnia".
W sumie mnie (niektórzy) fani GOGa zawsze bawili, bo jak wspomniałeś, tak właściwie GOG jest dokładnie tym samym co Steam tylko bez wielu funkcji i z pewnością, że gra nie ma DRM (i można ją pobrać przez przeglądarkę), czyli możesz zrobić kopię zapasową na płycie, pendrive itd. tylko mnie zawsze zastanawiało po co? Aby to uargumentować, to trzeba by stworzyć jakieś dziwne scenariusze dotyczące może 0,01% bazy klientów w stylu "A co jak w domu nie masz internetu (w sensie w ogóle, nie przerwa w dostawie)? Wtedy na GOG możesz kupić grę i pobrać u znajomego".
Tu jedynie szanuję, za podejście do klienta, ale z praktycznego punktu widzenia, to dostaję w sumie nic, a za to na platformie nie ma (lub są z opóźnieniem) masy gier, gdzie sprzedawcy stosują DRM.
ale to GOG nie tak dawno temu ledwo wiązał koniec z końcem i miał bardzo niskie przychody.
Oni to nawet mieli straty i to spore. W 2021 mieli straty w wysokości 29,79mln zł. W 2020 mieli zysk 20,65mln zł zgaduję, że tylko ze względu na Cyberpunka. 2018 to 0,03mln zł zysku i to mniej więcej od tego roku zaczęli mieć problemy, bo przed tym najniższy zysk to było 1,86mln zł w 2010, ponad 4,5mln zł (na każdy rok) od 2011 do 2017 (w tym roku 16mln, tak to raczej bliżej 10mln zł).
W 3 kwartale 2022 mają 1,31mln zł zysku. Nie jest u nich kolorowo, ale coś tam próbują robić, aby ludzie GOGa używali (jak dawanie GOGowych kluczy do Amazon Prime).
Nic dziwnego, że musi się ratować sprzedażą hentaiowych VN.
A za to ich bardzo szanuję, bo w przeciwieństwie do Steam, nie przyjmują byle chłamu (setki "puzzli" czy gier robionych na kolanie w 5minut), a większość tych gier jest serio warta uwagi (i to fabularnie czy gameplayowo, nie tylko "erotycznie", choć i takie się zdarzają [większość od wydawcy Kagura Games]). No i przyjmują też te tytuły, które Steam z jakiegoś powodu odrzucił (zwykle bez podania powodu i bez możliwości odwołania się do tej decyzji, przynajmniej tak twierdzą wydawcy).
By nie było, to również nie atak na GOG czy coś, sam często używam i z paru powodów (w tym trochę "patriotycznych" ;), mam zamiar używać go dalej i częściej.
Dlatego jako posiadacz starszego juz plejka 4 ki jak i kompa bardziej cenię sobie fabularne gierki w wersjach konsolowych bo gry które zakupię w wersji pudełkowej dają mi przynajmniej poczucie ich posiadania i czuje się ich właścicielem po ich zakupie (który zwykle rownież jest tani bo raczej używki biorę) a żaden Gaben czy inny kolo nie wejdzie mi do domu i nie powie "rece do góry, koniec zabawy, oddawaj Deponie." Powinniśmy wrócić do wersji pudełkowych na PC... Nawet ostatnio zacząłem skupywać starsze już zacne gry w właśnie wersjach pudełkowych w stylu starych przygodówek Point & Click takich jak np Grim Fandango albo Syberie lub The Longest Journey które zawsze chciałem zagrać jako dziecko ale jakoś sie nie udało, teraz nadrabiam a i pudełka z takich gierek które można kupić czasami za wręcz grosze, (np Pierwszy Assassin Creed w perfekcyjnym stanie wyszedł mnie 8.99zł z wliczoną przesyłką xDD sie dziwie jak to możliwe w ogóle...) traktuję troche jak trofea i nawet zdecydowałem że złoże sobie takie stare stanowisko z win 95/98, monitorem CRT, kulkową myszą i pogram tak jak sie to za dzeciaka robiło :D Cyfrówek nie kupuję lub robie to w ekstremalnych przypadkach. Przypisywanie kupionyc pudełkowych do różnych steamów i innych kont również nie istniało by w "moim wszechświecie."
Brednie. Mogą sobie napisać w licencji co chcę. To nie ma znacznie bo nie będzie to zgodne z prawem czyli jest nieobowiązujące.
szurem? nie osmieszaj sie. wszystko kiedys upada. taka jest kolej rzeczy.
Obalenie tezy tych wielkich obrońców Steam, że tam się gry nabywa, a nie wypożycza.
Niestety chmura to bzdura i jedyne co masz na własność to to, co jesteś w stanie chwycić i zabrać ze sobą, co nie wymaga serwerów obcych korporacji by działało i de facto co potrzebuje do działania tylko energii.
Zawsze twierdziłem i zdania nie zmienię, że od steamowej wersji gry więcej wart jest scrackowany pirat, który możesz przechowywać na zewnętrznym dysku twardym i sobie zainstalować bez internetu i czyiś pozwolen.
Korpo zabierze ci grę i co Im zrobisz ("nie mamy pańskiego płaszcza i co nam Pan zrobi?"). Będziesz się stawiał to wlepia ci bana i spuszcza Cie w kiblu. Krytykujemy Koreę Północna czy Chiny, a wobec korporacji mamy takie same prawa jak tam obywatele wobec rządu.
Gdyby było prawo Unijne, że jak ktoś ci usunie grę lub zbanuje konto to ma ci z automatu zwrócić równowartość tej czy tych gier (najlepiej z dnia premiery żeby nie było problemów z wycenami) to tematu by nie było.
Dystrybucja cyfrowa to same obowiązki, zero przywilejów, ochrony i własności.
Wydając tam pieniądze trzeba mieć po prostu świadomość, że nic nie nabywasz, do niczego nie masz prawa, pieniądze przepadają w czeluściach zagranicznego korpo I jedynie dobra wola korporacji jest to, że możesz przez ściśle nie ustalony czas pograć w ich gierkę na ich zasadach i w ich programie.
Tak To rozumiejąc człowiek żyje dopiero w prawie sam przed sobą i wie na co zużywa pieniądze. Zastanowi się wtedy, czy wypożyczenie giereczki za 350 zł bez gwarancji jakichkolwiek to nie przesada.
Taki jest świat i chodzbys machał mieczem w powietrzu, nie zmienisz nic. Dlatego tak chwale gamepassa, bo tam przynajmniej nawet nie ma iluzji, że coś kupujesz, jest taniej za używanie dużej biblioteki gier, a koniec końców itak nic z tego nie masz (poza wspomnieniami) ale przynajmniej w portfelu zostały ci tysiące złotych.
Tego chcieliście popierając Steama mordującego pudełka na rynku PC. Takich cen chcecie wspierając drożyznę sprzętu i gier Sony I to dostajecie w zamian. Takich jak ja tylko wyzywanie, krytykujecie i poniżacie, a to wy jesteście po prostu na krótkiej smyczy korpo niewolnikami.
I co z tym zrobię? Nic, zabraliście mój płaszcz (gry pudełkowe działające offline najpierw na PC, teraz powoli na konsolach) i wiem, że go nie odzyskam.
Korzystam więc z tego co jest (np gamepass, darmowki, nie brzydzę się Romami itd.) I żyje sobie spokojnie na growej emeryturze.
Pomacham czasem kijem na szkodnika, który mi psuje zabawę szkodząc (np Sony sabotujece gamepassa I odbierające mi gry z niego), na dziadów byle jakich i leniwych z gamedevu nie optymalizujących i nie testujących gier przed wydaniem, ale życie leci dalej i generalnie itak sobie poradzę :)
Takie newsy to woda na mój młyn, uświadamiają mi, że to ja mam rację, że nie zwariowałem nie zmieniając zdania od 20 lat :)
Lepszy Wróbel w garści (własną instalka z GOGa czy nawet pirat czy ROM) niż gołąb na dachu (chmury).
Deweloperom trzeba dać zarobić, więc mam te setki gier na tych Steamach, PSN czy Xbox, ale nigdy nie zapłaciłem więcej niż 199 zł za jakąś cyfrowa grę. Najczęściej nie przekraczam 50, najczęściej do 30 zł I tyle można dać za wypożyczenie legalne gry, ale nie 350+ zł.
Szanujmy się, tak po ludzku.
Tego chcieliście popierając Steama mordującego pudełka na rynku PC. Takich cen chcecie wspierając drożyznę sprzętu i gier Sony I to dostajecie w zamian. Takich jak ja tylko wyzywanie, krytykujecie i poniżacie, a to wy jesteście po prostu na krótkiej smyczy korpo niewolnikami.
Deweloperom trzeba dać zarobić, więc mam te setki gier na tych Steamach, PSN czy Xbox, ale nigdy nie zapłaciłem więcej niż 199 zł za jakąś cyfrowa grę.
Narzekasz, że inni wspierają te korporacje, ale robisz dokładnie to samo?
Nie więcej niż 199zł czyli (do niedawna) cene niewiele niższa od premierowej? (lub premierowa, jak z Cyberpunkiem czy Dying Light 2).
Korzystam więc z tego co jest (np gamepass, darmowki, nie brzydzę się Romami itd.) To trzeba im dać zarobić, czy robisz w paru przypadkach wyjątki? (chodzi mi o ROMy)
Takie newsy to woda na mój młyn, uświadamiają mi, że to ja mam rację, że nie zwariowałem nie zmieniając zdania od 20 lat :)
Tak, masz rację, bo na kilkaset miliardów zakupionych gier rocznie (jak nie miesięcznie), parę usunięto przez przypadek lub ze względu na "lewe" źródło klucza. To przypadek dotyczący zapewne mniej niż 1% osób. W przypadku fizycznych wydań mogłeś np. dostać uszkodzony dysk czy samemu go przypadkiem uszkodzić i o już masz do argumentu, że wydania fizyczne są bardzo nietrwałe.
Lepszy Wróbel w garści (własną instalka z GOGa czy nawet pirat czy ROM) niż gołąb na dachu (chmury).
To trzeba im dać zarobić czy jednak piraty i ROMy są ok???
Szanujmy się, tak po ludzku.
Ok, może zaczniesz pierwszy i przestaniesz pisać komentarze na GOLu?
Obalenie tezy tych wielkich obrońców Steam, że tam się gry nabywa, a nie wypożycza.
Nabywa się licencję na użytkowanie ich na czas nieokreślony, co jest zresztą nie tylko od dawna wspomniane w umowie użytkownika, ale też powszechną rzeczywistością w twoich kochanych pudełkach, które w dzisiejszych czasach i tak w większości zawierają klucz do aktywacji na koncie danej platformy cyfrowej. Tylko chyba tak z perspektywy komunikacji międzyludzkiej prościej i praktyczniej powiedzieć, że ktoś coś gdzieś kupił, niż że wypożyczył – a to, że ty to uznajesz takie sformułowania za „wielką obronę”, to jest twój problem.
Korpo zabierze ci grę i co Im zrobisz (...) Będziesz się stawiał to wlepia ci bana i spuszcza Cie w kiblu. (...)
Gdybyś to napisał pod artykułem o Warcraft 3 czy „odnowionej” trylogii GTA, to może nie parsknąłbym śmiechem. Ale poza tym nikt ci nie broni dochodzić swoich praw (o ile je ktoś narusza) na drodze formalno-prawnej, tak jak np. zrobili to Australijczycy lata temu w związku ze zwrotami pieniędzy.
Niestety chmura to bzdura (...)
Steam nie oferuje grania w chmurze. Przechowywanie danych dotyczących sterowania, zapisów gry itd., jak najbardziej.
Zawsze twierdziłem i zdania nie zmienię, że od steamowej wersji gry więcej wart jest scrackowany pirat, który możesz przechowywać na zewnętrznym dysku twardym i sobie zainstalować bez internetu i czyiś pozwolen.
Mówi to więcej o tobie niż o czymkolwiek i kimkolwiek innym, nie wspominając już o tym, że w każdej chwili możesz wykonać kopię zapasową kupionych plików, bo implementacja DRM zależy wyłącznie od wydawcy. Ani o tym, że to w dalszym ciągu dystrybucja cyfrowa.
Krytykujemy Koreę Północna czy Chiny (...)
...my? I co to pierwsze państwo ma w ogóle wspólnego z grami?
Dystrybucja cyfrowa to same obowiązki, zero przywilejów (...)
Obowiązek założenia konta, by dokonać zakupu i aktywować produkt, cóż za horror. I nie wiem czemu zakup gry miałby ci dawać jakikolwiek PRZYWILEJ.
Wydając tam pieniądze trzeba mieć po prostu świadomość, że nic nie nabywasz (...)
Oprócz tego, co napisałem na początku (włącznie z kodem w pudełku), tę świadomość ludzie mają od kilkunastu lat i zwyczajnie bardziej cenią sobie wygodę zakupu i instalacji potrzebnych plików gry niż ich „własność” (której i tak nie masz i nie wpływa ona na działanie gry w żaden sposób).
ściśle nie ustalony czas
Co to znaczy?
Zastanowi się wtedy, czy wypożyczenie giereczki za 350 zł bez gwarancji jakichkolwiek to nie przesada.
W przeciwieństwie do wypożyczenia giereczki za 350 zł ze sklepu stacjonarnego, wtedy, jak widać, nie zastanawia się w ogóle.
Taki jest świat i chodzbys machał mieczem w powietrzu, nie zmienisz nic.
Stetryczały dziad wymachujący mieczem w kierunku chmur – gratuluję precyzyjnej autodiagnozy.
Dlatego tak chwale gamepassa (...) przynajmniej w portfelu zostały ci tysiące złotych
Aaaa, czyli to jednak nie kwestia formy dystrybucji i własności, a pieniędzy? To po co ten cały szlochający literacki samogwałt powyżej?
Tego chcieliście popierając Steama mordującego pudełka na rynku PC.
Gracze wolą wygodę (jak wspomniałem wyżej), a mniejsi producenci nie muszą szukać wielkich wydawców, którzy byliby w stanie wyłożyć hajs na fizyczną dystrybucję. Zdziwi cię to, ale branża gier nie zaczyna i kończy się wyłącznie na grach AAA z budżetem opiewającym na miliony dolarów. No i mam nadzieję, że w ramach bycia intelektualnie konsekwentnym masz też podobne zdanie o serwisach takich jak Netflix, Hulu, Spotify, Tidal itd.
Takie newsy to woda na mój młyn (...)
Takie nagłówki*. Wszyscy dobrze wiemy, że artykułów nie czytasz.
Deweloperom trzeba dać zarobić, więc (...) Najczęściej nie przekraczam 50, najczęściej do 30 zł.
Komentarz zbędny.
Szanujmy się, tak po ludzku.
Powiedział typ żyjący mentalnie gdzieś w okresie transformacji ustrojowej i opierający swe hipokrytyczne pierdolenie od rzeczy na clickbaitowym i mylącym nagłówku oraz własnej ignorancji technologicznej.
30-50 złotych dajesz za grę? Ja cię! W jakimś gamedevowym biurze musi wisieć Twój awatar wraz z nickiem!
Jak brzmi podpis, nadal pozostaje tajemnicą ;)
Jak to zwykle na GOLu bywa, wystarczy, że ktoś powie słowo krytyki wobec steama i od razu odezwie się jakiś zelota zachowujący się jakby mu obrazić matkę. Nie będę bronił Didymosa we wszystkich aspektach, ale z jednym się trzeba zgodzić. Gracze bardzo skorzy są z rezygnowania z niezależności w imię chęci zagrania w najnowsze tytuły i przez to rynek staje się coraz bardziej antykonsumencki. Nie byłoby cyrków z Ubisoftem wycofującym własne gry, ani z grami wymagającymi ciągłego dostępu do internetu, gdyby wydawcy nie wiedzieli, że granicę można przesuwać, a gracz i tak grę kupi. Pierwszą granicą był właśnie Steam, który wymuszał aktywację każdego egzemplarza na koncie swojej platformy przy każdej instalacji. Oczywiście, kupno gry pudełkowej też jedynie świadczyło o wypożyczaniu licencji, ale w praktyce nikt fizycznie nie mógł uniemożliwić instalacji ani grania. Pudełka przestały mieć sens właśnie przez Steama, który zmonopolizował rynek gier na PC, a płytki z grami stały się kolorowym kawałkiem plastiku będąc przy okazji symbolem coraz większej kontroli wydawców nad tym w co i jak możemy grać. Wiem, że korzystanie ze Steama posiada dużo zalet i nie przeczę, a nawet poniekąd rozumiem zdanie tych, którzy uważają, że te korzyści są tego warte. Żal mi jedynie, że przy tym wszystkim straciłem wybór i już kupno każdej gry wiąże się z przymusem internetowej aktywacji.
GOG jest jedynym promykiem nadziei, który pozwala mi raz ściągnięty obraz instalować gdzie chcę i kiedy chcę bez żadnej aktywacji ani niczyjego pozwolenia. Pozostaje mieć nadzieję, że ta sytuacja potrwa możliwe najdłużej, bo patrząc w jakim kierunku idzie rynek i jakie są preferencje graczy, kiedyś również to się skończy.
Ale z jego klawiatury nie wyszło żadne słowo krytyki pod adresem platformy (która przy okazji nawet nie jest źródłem problemu omawianego w artykule), tylko coś, czemu bliżej do objawów schizofrenii paranoidalnej połączonych z syndromem oblężonej twierdzy i klasycznym „KURŁAAA KIEDYŚ TO BYŁOOOO”. Do tego przynajmniej w paru miejscach „myślenie” albo mocno jednotorowe w postaci gier kosztujących 350 zł (wszystkie Deponie razem wzięte nawet tyle nie wyciągają) oraz najwidoczniej obowiązku kupowania ich i to na już, albo ze sobą wewnętrznie sprzeczne, czyli trzeba dać producentom zarobić, ale nie więcej niż X, a poza tym gamepass i piraty.
Wytykanie i wyśmiewanie tego moralizatorskiego steku bzdur podlanego sosem najmojszej racji nie czyni z nikogo zeloty.
Sformułowanie o zelotach pojawiło się w kontekście zjawiska na GOLu gdzie najmniejsza nawet krytyka Steama zawsze wiąże się z jakąś reakcją jej obrońców i to często przesadzony sposób, czyli zupełnie inaczej niż z Epiciem którego kopie się przy każdej nadarzającej się okazji. Hipokryzja czasem jest wręcz rażąca. Tutaj też mamy do czynienia z krytyką i odpowiedź na nią zupełnie omijającą najważniejszy aspekt wypowiedzi.
Oczywiście sporo w tej wypowiedzi było erystyki, niepotrzebnych emocji, a czasem nawet niezrozumiałych analogii i uproszczeń. Niemniej zostało wyraźnie powiedziane, że sytuacja, w której komuś zabiera się możliwość grania w kupioną grę, jest efektem internetowej dystrybucji. Z tym chyba nikt nie polemizuje. Zostało również powiedziane, że jest to efekt kupowania Steamowych wersji gry. Tutaj również ciężko zaprzeczać, gdyż monopolizacja rynku przez bezpośrednią lub pośrednią (tj. kupujesz pudełko, ale nadal aktywujesz przez klucz) dystrybucję cyfrową zrodziła się w efekcie braku sprzeciwu graczy wobec konieczności aktywacji gier na tej platformie.
I jak wspomniałem wcześniej, rozumiem, że dla kogoś wygoda z korzystania ze Steama może być ważniejsza niż całkowita kontrola nad tym co się kupiło. Nie można jednak zaprzeczyć, że jeśli ktoś ceni sobie bardziej wyżej wspomnianą kontrolę, to zupełnie zasadnym jest stwierdzenie, że 20 lat temu było mu znacznie lepiej. Tak samo uzasadnione jest wskazanie na Steama oraz ludzi, którzy zaakceptowali politykę konieczności grania przez tą platformę jako przyczynę tego stanu rzeczy. Większość poszczególnych odpowiedzi na sformułowania Didymosa są trafne, ale tak naprawdę nijak się nie mają do głównej konkluzji, która moim zdaniem ujawnia się w tej wypowiedzi, a którą zawarłem w drugim akapicie.
(...) czyli zupełnie inaczej niż z Epiciem którego kopie się przy każdej nadarzającej się okazji. Hipokryzja czasem jest wręcz rażąca.
To tak na szybko, z pamięci: robienie z siebie wielkiego bohatera branży growej z racji oferowania niższej prowizji wydawcom (co klientów nie obchodzi, tym bardziej jeśli nie przekłada się to na zmiany w cenach), podkupywanie dystrybucji nadchodzących tytułów ze Steam (np. Anno 1800) i z Kickstartera (np. Shenmue 3) oraz kupowanie czasowej wyłączności (np. Borderlands 3), czy wycofywanie istniejących tytułów ze Steam po nabyciu do nich praw i zostawianie ich u siebie (np. Fall Guys i Rocket League). Takie i podobne działania nie tylko są szkodliwe dla klientów, ale także nie znajdziesz ich u konkurencji, dlatego ciężko tu o jakąkolwiek hipokryzję.
Niemniej zostało wyraźnie powiedziane, że sytuacja, w której komuś zabiera się możliwość grania w kupioną grę, jest efektem internetowej dystrybucji.
W tym wypadku jest to przede wszystkim efektem nieogarnięcia wydawcy, który omyłkowo poprosił Valve o zablokowanie całej partii kluczy, wliczając w to te sprzedane uczciwie, zamiast tylko niesprzedanych i aktywowanych w ostatnim czasie. Wydawca powinien najpierw upewnić się co do statusu wszystkich kluczy, a dopiero potem unieważnić te niechciane. I to przy założeniu, że faktycznie nie otrzymał on zapłaty od sklepu, w którym je sprzedawał. Prawdą jest stwierdzenie, że gdyby Daedalic Entertainment prowadziło sprzedaż bez wymogu rejestracji gry, uniknęlibyśmy tego problemu, jednak tak samo prawdziwym stwierdzeniem jest to, że mogliby równie dobrze nie generować żadnych kluczy i prowadzić swoją sprzedaż stricte przez platformy docelowe. Tym samym nie jest to wina internetowej dystrybucji per se (bo taka sytuacja może się wydarzyć z każdą usługą cyfrową obsługującą klucze sprzedawane zewnętrznie), co źle zarządzanej internetowej dystrybucji.
Z kolei jeśli chodzi o klientów kupujących swoje egzemplarze w kluczykowniach pokroju G2A czy innego Kinguina, odnoszę wrażenie, że jako rzecz powszechną i oczywistą przyjmowano znaczącą różnicę w cenie jako oznakę, że takie klucze są przeznaczone na rynki o gorszych warunkach gospodarczych lub pozyskiwane w niekoniecznie legalny sposób, co jednocześnie wiąże się z ryzykiem utraty danej gry w przyszłości.
Zostało również powiedziane, że jest to efekt kupowania Steamowych wersji gry. Tutaj również ciężko zaprzeczać, gdyż monopolizacja rynku przez bezpośrednią lub pośrednią (tj. kupujesz pudełko, ale nadal aktywujesz przez klucz) dystrybucję cyfrową zrodziła się w efekcie braku sprzeciwu graczy wobec konieczności aktywacji gier na tej platformie.
Nie ma mowy o monopolizacji rynku w sytuacji, w której wydawca nie musi przechodzić przez konkretną firmę/usługę, by sprzedawać swoją grę, tak jak ma to miejsce u wielkiej konsolowej trójki i Apple. Steam nie tylko nie jest elementem obowiązkowym po stronie wydawcy pod względem grania na PC, ale również nie pobiera on prowizji od wygenerowanych i sprzedanych kluczy. Do popularyzacji dystrybucji cyfrowej i wiodącej pozycji Steam przyczynił się w takiej samej mierze brak sprzeciwu graczy oraz, co ważniejsze, wydawców, którym się nie chce i/lub nie opłaca publikować gier w inny sposób.
Epic wymuszał przy danych grach korzystanie z ich platformy dokładnie tak samo jak Valve wymuszał to 15 lat temu, kiedy jedyną wartościową rzeczą w pudełku stały się kody do Steama. Być może nie przekupywali wtedy tak wydawców gier, ale nie ma to znaczenia w kontekście samego użytkowania. Z resztą nie chodzi mi nawet o porównanie polityki tych platform, ale o to, że nastawienie emocjonalne wśród użytkowników GOLa jest ewidentne. Co się dzieje gdy jest artykuł o tym, że wykryto błąd w działaniu Epica? Wieszanie psów i narzekanie, że przecież tyle mają pieniędzy, a i tak robią g*wno. Co się dzieje jak np. po aktualizacji Steam nie działa poprawnie na Windows 11? Większość mówi - wina Windowsa, nie Steama. Gdyby to był błąd w Epic Games to oczywiście byłaby wina Epica, ale no przecież nie można pluć na Steama, bo Steam jest święty. To jest wręcz śmieszne.
Ja rozumiem, że bezpośrednią winą tego, że w tej sytuacji komuś zabrano gry nie jest to, że Valve zrobił coś złego. Ale tu nie chodzi o to, żeby teraz zwalać winę na Valve, że nieuczciwi zabierają ludziom gry. Bo czyjakolwiek to nie byłaby wina, to nie stałoby się to gdyby nie fakt, że po kupnie jedyny dostęp do gry jest przez platformę i ona ma absolutną kontrolę nad tym czy możesz w coś grać czy nie. Oczywiście ani Epic ani Origin czy inne tego typu twory specjalnie się w tym nie różnią, bo równie dobrze one by mogły zabierać swoje gry. Jednak Steam jest wyróżnionym powodem tej afery nie dlatego, że akurat teraz to stało się na nim, ale dlatego, że te kilkanaście lat temu doprowadził do możliwości, że takie coś się może dziać, a ludzie mahnęli ręką na to, że od decyzji jednej firmy zależy czy odbiorą komuś całą kolekcję gier.
Swoją drogą, Valve wcale nie musiał blokować tych kluczy. Mógł wyjść z założenia, że skoro jedynym podmiotem, który może je generować jest Daedlic, to oni sami powinni ponosić odpowiedzialność gdzie i jak je dystrybuują. Chyba, że te firmy mają jakąś umowę, która nakłada na Valve taki obowiązek, to wtedy masz rację. No i nawet w zupełnie prawidłowej dystrybucji cyfrowej zdarza się, że komuś coś jest zabierane, czasem przez oszczęność dotyczącą serwerów (gry Ubisoft), a czasem z powodów politycznych (blokowanie Steama w Rosji).
Nie miałem na myśli monopolizacji przez konkretną firmę, ale przez dystrybucję cyfrową. Tak, wiem, że ten termin odnosi się przedsiębiorstw, ale to był skrót myślowy. Niemniej gdziekolwiek i jakiejkolwiek gry bym nie kupił, muszę ją internetowo aktywować. Czy to się działo zgodnie z wolą wydawców? Oczywiście, że tak i oni również nie są pod tym względem święci. To zrozumiałe, że każda firma, która uczestniczy w sprzedaży gier chce mieć jak największą kontrolę nad tym jak konsumenci korzystają z produktu i do graczy oraz ich portfeli zależy jak bardzo te zapędy zostaną powstrzymane.
Też mi się to przydarzyło z dodatkiem do Dishonored, dodatek był kupiony przez sklep muve i jestem ze sklepem w kontakcie mailowym. Na razie rozwiązania nie ma, ale generalnie wyglądało na to, że źródło problemu leży w tym, gdzie pozyskano klucz do produktu.
I znów w tytule robicie ze Steama kozła ofiarnego. Mało prawdopodobne jest że Valve ma z tym coś wspólnego.
Gra zniknęła z konta należącego i zarządzanego z Valve i Valve nie ma z tym nic wspólnego?
Rano się budzisz, logujesz do banku, kasa zniknęła (a żadnych dyspozycji w historii rachunku nie ma), to nie wina banku, bank nie ma z tym nic wspólnego?
Za każdy aktywowany produkt w steam Valve bierze odpowiedzialność. Bo kto go aktywuje jak nie Valve? Tak samo z aktywacja Windows. Jak serwer MS aktywuje klucz tzn ze jest legalny i tyle. Jak ma problemy wydawca to niech bierze to na klatę i zabezpiecza się na przyszłość. Konsument zawsze powinien mieć ochronę bo jest najsłabszym i najmniej winnym ogniwem.
To, ze biją w konsumenta zamiast wewnętrznie sobie rozliczyć to tylko.dowod na to, że ten steam to fikcja.
Kluczyk z Muve.pl season pass The Evil Within- również usunięty..Sprawa w toku..
Witaj w klanie - ta sama sytuacja. Dodam, że znajomej usunęli Dunwall City Trials dlc do Dishonored również zakupione na muve.pl
Coś śmierdzi w tymi kluczami.Wiekszosx gier mam kupione jako klucze w tym mnóstwo na wiosnobraniach w muve
Steam aktywował to niech steam bierze na klatę.
Przykład z kradzionym autem jest nietrafiony, aut nie generuje programikiem do wypluwania seriali tylko faktyczną kradzież pozbawia właściciela 100% przedmiotu.
Jakbyś twórcy gry ukradł całą firmę i nie mógłby już żadnej kopii gry sprzedać to wówczas można by to porównać do kradzieży przedmiotu.
Czyli klucze innych dystrybutorów z muve są lewe i na łowcach słusznie wydzielili część jako keyshop? Dobrze że tam niedawno Darksiders III nie kupiłem...
Wiedziałem że Szczypior z tą refundacją wykracze xD
Że będą chcieli rachunku. Penta z Deadlica nawiązał komunikację, wyszedł z inicjatywą. Myślę że nie będzie problemu. Oficjalna wersja jest taka jaka jest - raczej jest to wzbranianie się przed charą sępów która chciałaby grę za darmo.
Co nie zmienia faktu ze z tym rachunkiem to popłynęli.... xD
Czemu mam dziwne wrażenie, że to podobny bajzel co z brakiem polskich wersji starszych gier w cyfrowej dystrybucji?
Czemu to miałby być podobny bajzel? I dlaczego uważasz, że tylko polskich wersji językowych brakuje w cyfrowej dystrybucji?
To zwykłe następstwo oszczędności i wysokiej ceny za użycie istniejących lokalizacji językowych zrobionych na zlecenie od lokalnych sklepów/wydawców, które ówcześnie zakupiły gry z ówcześnie standardową lokalizacją(ang. i inne opłacalne języki typu niemiecki i francuski) od studia deweloperskiego lub jego wydawcy. Z powodu praw autorskich tak długotrwałych i mocnych, że ceny za użycie wersji chronionych prawem autorskim są zwyczajnie bardzo wysokie, mimo że mało kto by na tym uzyskał po tych latach.
To nie ma nic wspólnego z tym.
Ja tylko przypomnę, że to Deadelic musiało te klucze zgłosić, a teraz sami udają zaskoczonych... Złodziej krzyczy łapać złodzieja.
No, chyba że ktoś nie nagle zaczął aktywować klucze z jakichś Gamebooków skitranych na magazynie, skoro piszą o recent suspicious behavior :)
No, chyba że ktoś nie nagle zaczął aktywować klucze z jakichś Gamebooków skitranych na magazynie, skoro piszą o recent suspicious behavior :)
No a dlaczego ktoś miałby nie móc aktywować kluczy z Gamebooków? Przecież to są klucze za które wydawca dostał już pieniądze. Dlaczego Merlin Group (ostatni właściciel cdp.pl) nie mógłby sprzedać Gamebooków zalegających im na magazynie?
Via Tenor
Rachunek!? Serio!? :D
Kupiłem kiedyś big boxa z klasyczną grą, bodajże BG2, to w środku był paragon z TESCO iirc. Po prawie 20 latach był dalej czytelny. Kolekcjonerzy mają chyba zwyczaj trzymania paragonów w pudełkach poszczególnych kupionych gier. No ale to pewnie niewielki procent graczy. Chociaż przyznam, że od tamtego momentu nie wyrzucam paragonów od gier kupionych na Switcha. Część ludzi, którzy odsprzedają switchowe gry, wrzuca fotki z paragonami.
Podoba mi się ten komunikat STEAM.
"Uszanowanko! Zabieramy Panu dostęp do gry. Ktoś nam kazał z jakiegoś powodu. Nie, nie powiemy kto i z jakiego. Pan się skontaktuje z sklepem który grę sprzedał. Nie istnieje? A co mnie to?"
Jak w urzędzie :D
Na szczęście sprawę ratuje wydawca prosząc o paragon sprzed 6 lat :D
...niektóre klucze gier pozyskane z tzw. „keyshopów” również zostały usunięte z bibliotek graczy.
Szkoda, że się nie da zablokować wszystkich kluczy z tych paserskich nor.
Też dostałem dziś ten komunikat, gamebook kupiony w cdp. Cóż, w takiej sytuacji jak najdzie mnie ochota na przejście ponownie całej serii to nie będę miał oporów przed sięgnięciem po "kopię zapasową" jedynki. Pozdrawiam.
W komentarzach na Łowcach też już można poczytać, że wszystko to wina Daedalic, rzekomo ktoś podprowadził klucze z upadłego cdp.pl i masowo aktywuje, wiec zażądali jako deweloper zbanowania całej partii, także tych aktywowanych osiem lat temu
Teraz faktycznie chcą od ludzi paragonów z zakupu pudełka :D
Ja mam całą kolekcję Cities: Skylines z cdp.pl, ciekawe, czy czeka mnie to samo... Ale mam przynajmniej screeny z konta plus potwierdzenia przelewów.
Z tą sprzedażą to tylko domysły nasze i innych pokrzywdzonych więc nie brałbym tego za pewnik chociaż jest to najbardziej racjonalne wytłumaczenie.
Coś jak ostatnia sytuacja z wrocławskiej grupy śmietnikowej z Cyberpunkiem - z tym, że ktoś kto te pudełka gamebooków sobie zmagazynował i zaczął je sprzedawać...
Te gamebooki to też był typowo polski pomysł - niższy VAT na książki od VAT-u na gry? Sprzedajmy gry jako książki xD
Kupione w Empiku w 2015 z książeczką w twardej oprawie z trzema kodami na ostatniej stronie. Dzisiaj rano pac, zabieramy nielegalną Deponię (tylko jedynkę).
Obrońcy Steama już się zlecieli bronić i wychwalać jaki to steam nie jest, a prawda jest taka że gry które Ludzie kupili zostały im usunięte i stało się to na platformie STEAM. Więc bardzo słabo tyle.
A to ludzie w koncu kupili gre na steamie czy poza nim? Jak kupisz gre na kingunie czy innym gownianym g2a i aktywujesz na steamie albo origin, nastepnie ci wylacza tez bedziesz mial problem z platforma na ktorej aktywowales?
Oczywiście. Przecież to Valve bezprawnie tę grę usunie. Valve nie jest ani policją ani sądem aby mi coś zabierać, szczególnie że nawet nie jest stroną umowy a jednie dostarczycielem zawartości licencji.
Valve jest wlascicielem platformy a nie strona ktora przekazuje klucze klientowi ktore kupiles sobie ze sklepu (jesli kupiles zewnatrz a nie na steamie). Lepiej moze sie zastanow gdzie zakladasz konta i dlaczego nie czytasz licencji.
Zachowujesz sie tak samo jak typki ktore kupily office''a za 50 zlotych, pewnie kradzionego albo ktorego pudelka "wypadly z ciezarowki" a pozniej placze.
Sprawa wygląda tak: był sobie sklep cdp.pl. Był i zdechł. Co ciekawe zgłosiliście do UOKiK że cdp wam zajumało wasze licencje gier, komiksów itd.? Ja tam nic nigdy nie kupiłem więc mam to w (.) ale inni kupowali i gry stracili.
Cdp.pl jakiś majątek czyli boxy gier posiadało. Jak zdechli to na pewno to co jeszcze mieli zostało komuś hurtem sprzedane. I ten ktoś "wyciągnął" klucze z pudełek na handel a same pudełka poszły do utylizacji.
Teraz ten ktoś wyprzedaje te gry za grosze i to się Daedalic Entertainment nie spodobało bo jak to tak: przecież gracz-frajer powinien kupić licencję od nich a nie jakieś stare zapomniane przez Boga kopie.
Pozostaje tylko pytanie czy za te licencje Daedalic Entertainment dostało pieniądze. Oczywiście nie wiem jak wyglądała umowa pomiędzy Daedalic Entertainment a cdp ale nie wierzę aby cdp płaciło Daedalic Entertainment dopiero po sprzedaniu tych pudełek (ale oczywiście wszystko jest możliwe).
Dlatego też Daedalic Entertainment może ale wcale nie musi być winne. Nie wiemy jak upadło cdp.pl, czy miało długi, czy np. został powołany likwidator albo syndyk i to on wyprzedał majątek firmy.
Może być więc tak że cdp zamówiło np. 10 000 licencji Deponii. Sprzedało np. 8000 tych pudełek. Za 8000 zapłacili Daedalic Entertainment. Cdp.pl zbankrutowało. Likwidator albo syndyk widzi w magazynie 2000 pudełek. Sprzedaje je hurtem na wolnym rynku nie mając świadomości że są to licencje nie opłacone producentowi. Daedalic Entertainment zauważa że te klucze zaczynają być aktywowane na Steam. Interweniuje więc u Valve a ci wywalają całość czyli 10 000 licencji. A dlaczego właśnie tyle? Bo nie da się stwierdzić za które 8000 licencji Daedalic Entertainment kasę dostało.
Tak czy siak jaka by nie była prawda Daedalic Entertainment chroniąc swoją (.) naruszył prawa konsumenta. Valve też nie jest bez winy bo nie jest policją, prokuraturą czy sądem aby komuś coś odbierać. Jak kupicie kradziony samochód to wiadomo że go wam zabiorą, jak kupicie kradzioną grę będzie tak samo, ale musi to być zrobione zgodnie z literą prawa a nie na zasadzie jakiejś "odpowiedzialności zbiorowej" i samowoli w wykonaniu Valve.
No patrz zupelnie jakbys sprzedawal ksiazki czy filmy niezgodnie z licencja, bo nie jestes dystrybutorem albo jakas umowa licencyjna wygasla i ktos zamiast zniszczyc ksiazki czy oddac je za darmo zabawil sie w odsprzedaz.
A wiesz co to prawo wyczerpania? To co sprzedałeś przestaje być twoją własnością. Prawo to chroni nabywcę produktów cyfrowych czyli właśnie gier, filmów, muzyki przed takimi przypadkami jaki miał tutaj miejsce. Obowiązuje i w Polsce, i w Unii i co najważniejsze również w USA.
Ani Daedalic Entertainment nie miał prawa żądać od Valve usunięcie gier z kont, ani Valve nie miało prawa tego robić.
kupowanie gier przez VPN jest NIEMORALNE i tyle
Przydałaby się "Aktualizacja 2" ponieważ gracze donoszą o powrocie gry na ich konta.
https://steamcommunity.com/app/214340/discussions/0/3761105130209291031/?ctp=15
Zgadza sie. Gra wrocila.
Gruby z Valve może zawinąć każdą grę i możecie go w dupę cmoknąć. Regulamin może zmieniać do woli i jak się nie podoba to out.
Season Pass do Evil Within niestety nie wróciło.. Sprawa ma się rozwiązać maksymalnie do 10 dni..
Sprawa niefajna, dobrze, że zaczęli przywracać. Nie mniej bawi mnie stanowisko tych, co chcą jakieś zadośćuczynienie. Za co niby? Stracili klucz i go odzyskali. Nie był im potrzebny do życia, do pracy, nie przyniósł im strat finansowych ani nic podobnego. Kilka dni stresu i tyle.
I mają rację. Nie może być tak że coś kupujesz, a później do tego tracisz dostęp. Wina wydawcy i tyle. W życiu realnym też tak jest. Coś kupisz i później okazuje coś nie tak z tym to potem stara się od takiej osoby czy firmy odszkodowanie.
Ale stracili i odzyskali. Nie jest to wadliwy czy wybrakowany produkt. Jest dokładnie tym samym czym był przed usunięciem. Mogą przestać kupować ich produkty i tyle. Za co zadośćuczynienie? Nie stracili na tym finansowo, nie przeszkodziło im to w pracy, w funkcjonowaniu ani niczym innym. Nie ma w umowie żadnego zapisu, że przerwa w dostępie do usługi (bo to usługa - wypożyczasz gry) owocuje jakimś zadośćuczynieniem. Steam by padł na, powiedzmy 12h, to też się należy każdemu coś za to? No nie.
Czasy wersji pudełkowych już niestety nie wrócą. Warto robić kopie zapasowe gier które się kupi na wszelki wypadek, przynajmniej tych ważniejszych. Steam nie jest potrzebny do odpalania mniejszych gier, choć z większymi może być problem, to jednak wszystko da się znaleźć w internecie. Dla chcącego nic trudnego.