O jakie uczucie chodzi? Sam do końca nie wiem, ale chyba można to nazwać poczuciem winy za to jaki jestem. W tej chwili jestem pewien, że mój stan psychiczny całkowicie przekreślił moje szanse na jakkolwiek normalne życie skoro mam w tej chwili problemy z najprostszymi czynnościami... a z każdym błahym niepowodzeniem pojawia się właśnie to cholerne poczucie winy :(
Wypłakałem się w rytmy 12-letniego emo i w sumie nie wiem co dalej... Musi chyba pozostać jak jest.
https://www.youtube.com/watch?v=zsCD5XCu6CM&ab_channel=LinkinPark
Moderacja: Potrzebujesz pomocy? Oto gdzie możesz jej szukać:
116 111 - całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 123 - telefon zaufania dla dorosłych czynny 14-22:00
Lista wszystkich Ośrodków Interwencji Kryzysowej w Polsce świadczących nieodpłatną pomoc psychologiczną:
www.oik.org.pl
Lista pomocowych numerów telefonów:
www.zwjr.pl/bezplatne-numery-pomocowe
Twoje zdrowie jest dla nas ważne.
Nie idzie płakać do tak irytującej maniery wokalu, niezależnie od tego jak bardzo "emo" nie byłby tekst. Masz tu Carissę i płacz do czegoś porządnego.
https://youtu.be/S7zHZrcHdxg
Od tej Carissy to już wole Sławomira, muzycznie znacznie bardziej złożony i finezyjny....
Być może to nie jest odczucie tylko stan emocjonalny. Emocja jest automatyczną reakcja mózgu na określony bodziec. Odczucie natomiast stanowi świadomy wyraz powyższej reakcji. W tym wypadku jakiekolwiek niepowodzenie rodzi określone odczucie, będące u Ciebie poczuciem winy. Nad odczuciami masz pewną kontrolę, przestań się obwiniać wypracowując inne podejście do niepowodzeń, które - chcesz czy nie - są w życiu zawsze obecne.
Psychologiem nie jestem, ale nie ma co się obwiniać za niepowodzenia. Każdy w życiu popełnia błędy i jakoś trzeba z tym żyć. Ja gdybym mógł cofnąć czas o powiedzmy 5-8 lat, to też wiele spraw załatwiłbym inaczej.
ABSOLUTNIE nie lekceważę problemu ale może czas na poważnie zasięgnąć porady prawdziwych specjalisty/ów?
Da się to wszystko naprawić, ale musisz iść do specjalisty który Cie naprostuje co i jak. Czasami wystarczy odkręcić jedna rzecz, albo mieć plan i się wszystko polepsza
Trzy rady:
1) wizyta u specjalisty, jak jesteś pełnoletni to na NFZ trochę się naczekasz, jak nie to masz fart i śpiesz sie póki możesz. To co masz to może być depresja (ta dotyka nawet ludzi prowadzących według wszystkich miar szczęśliwe życie i może mieć podłoże genetyczne), osobowość anankastyczna, któraś z manii itd. Wszystko da się leczyć.
2) odrzucenie prokrastynacji. Jak masz coś co musisz zrobić a powinno zająć poniżej 10 minut to rób to bezwzględnie od razu, nie zwlekaj, nie planuj tylko jeżeli nie ma obiektywnych przeszkód zewnętrznych (np. brakujących komponentów, które dopiero musisz kupić) to rób i już bez zastanawiania się. Te drobne świadomości niewielkich osiągniętych celów bardzo pomagają.
Dla większych zadań wdróż sobie kanbana. https://kanbanize.com/pl/zasoby-kanban/pierwsze-kroki/kanban uporządkowanie życia pomaga. Świadomość progresu pomaga i dodaje pewności siebie.
3) ćwiczenia fizyczne. Ogólnie nie jest to leczenie stanów depresyjnych, to wymaga pomocy specjalisty, ale pozwala ograniczyć objawy. Lepsze krążenie krwi poprawia pracę mózgu, przez co temu rzadziej odwala. Ale podkreślam, to jest dodatek do leczenia czy tez metoda pomocy w trakcie oczekiwania na nie.
Moze odpusc sobie smutna i dolujaca muzyke, to jest tylko samonakrecanie swojego smutnego podejscia do zycia.
Nie bede frazesami rzucal, ze glowa do gory itd. Trzymam kciuki by bylo lepiej.
Polecam wizytę u psychiatry. Najpierw dobierze leczenie, żebyś poczuł się lepiej. Potem najlepiej poszukać terapeuty. Jeśli Cię stać to polecam prywatnie, żeby nie czekać i jednak większa szansa na trafienie kogoś sensownego.
Też obecnie zmagam się z takim uczuciem. Spoglądam w lustro i czuję obrzydzenie. Niestety jest to efekt mojej depresji z którą walczę. Nie jesteś sam, ale musisz udać się do specjalisty.
Widzę na twoim awatarze Morganę, wiec pewnie jesteś zapoznany z serią Persona i lekcjami jakie za sobą niosą. Mam tu szczególności na myśli 4 i 5. Może to zabrzmieć śmiesznie, ale te dwie gry bardzo mi pomogły mentalnie swego czasu i podniosły na duchu.
Chcecie to oceniajcie, ale mi pomagało:
https://youtu.be/yRCWd9TBfWQ
https://youtu.be/PUt8IOwgnS8
Czasem miewam przygniatające poczucie winy które odczuwałem głównie próbując zasnąć gdy zbieram myśli z dnia. Realniejsze Poczucie winy odczuwam gdy ktoś jest wokół, a ja wytworzę w jakiś sposób dla przykładu dźwięk który zwróci czyjąś uwagę lub gdy coś powiem komuś. Mi to poczucie nie przeszkadza póki co zbytnio, bo pchnie mnie do zmian na lepsze, ale w głębi jakaś przykrość z tego powodu jednak jest.
Jeśli tak wygląda polski gospel, to krzescijaństwo w rzplitej jest bezpieczne.
Problemem jest to, że to wszystko co piszecie to ja już od dawna robię. Leczę się, uprawiam codzienne spacery, gram w gry (niedawno straciłem pracę, którą bardzo lubiłem więc mam teraz czas). Co z tego skoro to nie zmieni człowieka.
https://www.youtube.com/watch?v=f1V0cQFyC7E&ab_channel=MarsMusic
Może inny psychiatra, zmiana leków? Nie na każdego działa to samo. Czasem dopasowanie odpowiednich leków to lata. Nie zrażaj się! W jakiej terapii jesteś?
Leki już miałem zmieniane około 4 razy w przeciągu 1,5 roku. Na terapię nie chodzę.
Z lekami tak niestety jest. Nie zrażaj się!
A terapie bardzo polecam, bo leki to jedno, a terapia to tak naprawdę szansa na trwałe zmiany w mózgu i wyleczenie depresji. Oczywiście nie zawsze udaje się 100% jej pozbyc, ale terapia jest naprawdę najlepszą rzecza jaką możesz dla siebie zrobić. daje narzędzia radzenia sobie. Jeśli nie masz możliwości iśc prywatnie to chociaż na NFZ, też się trafią dobrzy specjaliści, tylko trzeba najpierw poczytać opinie, Naprawdę warto.
Zamień się że mną panie.ja jestem na takim dnie od dawna że tylko śmiech mi został.
Przekroczyłem granicę żenady także teraz tylko w górę mogę iść.
U mnie wszystko geny starego zniszczyły, od samego początku miałem życie przez geny zaplanowane
Zawsze znajdzie się wymówka? Idź do urzędu pracy zatem. Na jakiś kurs. Poszukaj ogłoszeń, zrób coś. Doszkalaj się, nie trać czasu.
maviozo kiedy takie osoby jak ty zrozumieją, że nie wszystko jest tak zerojedynkowe jak im się wydaje? Nie wszystko co działa u ciebie, działa w ten sam sposób u innych osób. Życie jest bardziej złożone, niż "znajdź pracę i ci będzie lepiej".
Nie twierdzę, że wszystko jest zerojedynkowe, ale wiesz, jak ja widzę problem, to staram się go rozwiązać, a nie rozłożyć ręce i stwierdzić "dupa, dalej nie idę". Tak nieraz postępuje mój 12latek, kiedy nie chce robić pracy domowej i złamał ołówek i nie może znaleźć temperówki (bo mu się nie chce). Sorry, ale tak to wygląda.
Raz drugi może i można, ale widzę posty Adama nie pierwszy raz i widzę, że postępów za bardzo nie ma - długo tak zamierza stać w miejscu? Jest to oczywiście bardzo przykre, współczuję facetowi, bo mijamy się nie pierwszy raz na forum i jest to zwyczajnie przykre.
Jednakże nie powinniśmy go tylko głaskać po główce i mówić "jakoś to będzie" "trzymaj się" "mam tak samo jak ty".
Czasy są takie, że naprawdę zamiast pisać (kolejnego) posta na forum, mógłby googlać i szukać sobie jakiejś wiedzy, nawet gdyby miał rozpocząć jakąś dziedzinę od zera. Możliwości jest teraz całe stado. Ludzie ze wszystkiego potrafią robić biznesy. Niechby i nawet został sprzedawcą termomiksa. Ba, nawet z grania w gry ludzie robią biznes.
Ale czego mam się uczyć skoro się do niczego nie nadaję? Chodziłem na rysunek bo chciałem iść na planowanie przestrzenne. Po pół roku dałem sobie spokój. Uczyłem się grać na gitarze i pianinie - bez większych rezultatów i zarzucilem. W tej chwili chodzę na naukę hiszpańskiego i już teraz widzę, że nic z tego nie będzie.
Przez chorobę nie mam praktycznie żadnego zapału. Ja wiem, że najlepiej pojechać starymi i niesprawdzonymi radami "idź na kurs spawania albo naucz się programować", ale to tak nie działa. Chciałabym się przemóc, ale nie mogę.
Dobrze, że próbowałeś łapać się różnych dziedzin. Szanuję to.
Jednak imo wybrałeś takie, do których trzeba mieć duże predyspozycje (i oczywiście przepracowane mnóstwo godzin warsztatu). Sam próbowałem z muzyką i też mnie to przerosło (niemniej ta wiedza przydaje mi się w pracy).
Polecam w takim razie szukać dalej i może zacząć od czegoś, co nie wymaga takiego progu wejścia. Choć generalnie każda praca wymaga pewnych predyspozycji, nie ukrywajmy. Choćby praca na budowie. Ale to jest dobra branża. Jakiś pomocnik hydraulika albo elektryka, to podejrzewam, że świetne fuchy.
Gość do nas na tydzień przychodzi malować ściany i kasuje 4 tysie. Chyba we dwóch przychodzą. Tak czy inaczej, niezły hajs. Ja tylko garaż wymalowałem, nie mam do tego drygu za chiny, żeby u klienta pracować :D ale gdyby było trzeba, to pewnie w tych hydraulików/elektryków bym uderzał.
maviozo - no ale właśnie tak często działa depresja. Budzisz się i już wiesz, że dzień będzie w plecy.
https://www.youtube.com/watch?v=ktjMz7c3ke4
Tak, jakbym ja czy milion innych ludzi nie mieli takich dni :)
..ale samo się nie zrobi!
https://www.youtube.com/watch?v=LHdrZpto4-c
Faktycznie bardzo fajnie mówił, co prawda mojego życia nie zmienił, ale do dziś mam zapis dźwiękowy. Nie wolno było go filmować, miałem być odwrócony na publikę :)
(niektóre teksty były te same 1:1, np. z kamperem )
Błędne koło. Gadanie do ściany. "Jestem chory i co mi zrobicie"? Z takim podejściem faktycznie nigdy nic się nie zmieni. Jeszcze zbierze się takie kółeczko wzajemnego użalania (przepraszam, wsparcia) i po ambicjach do zmian już zupełnie śladu nie będzie.
Serio, nie pisz więcej w tematyce, o której kompletnie nie masz zielonego pojęcia. Osobie z nowotworem też powiesz weź się w garść, mnie też czasem brzuch boli i żyje? Depresja jest chorobą, cierpiący na nią ludzie "wykazują się" nieprawidłowym działaniem mózgu, poprzez złe funkcjonowanie chemii w nim. I jeden gorszy dzień nie jest depresją.
https://forumprzeciwdepresji.pl/
Masz nawet linka, może jak ci ktoś pod mordę podstawi to zachce ci się dowiedzieć więcej o otaczającym cię świecie. Brzydzi mnie taka ignorancja.
Najłatwiej powiedzieć "nie znasz się, w dupie byłeś gunwo widziałeś". Nie mówię, że nie ma problemu, albo że ta choroba nie jest chorobą. Znam kilka osób, które na lekach funkcjonują nieźle i wyszli z najgorszego. Niczego nie bagatelizuję. ale leki to nie wszystko.
oby było lepiej. Jak najbardziej życzę autorowi, by mu się poprawiło, miał lepsze dni.
adam dokładnie wiem jak to jest bo jestem w takim stanie od kilkunastu lat, leki i terapie ledwo co pomagaja, czesto jak się budzę to jestem zawiedziony tym faktem, jedyne co jakkolwiek działa i zabija te uczucia to czas z przyjaciółmi i dziewczyną, porady Ci żadnej nie mam bo każdemu pomoże cos innego, mam po prostu nadzieję że i Ty niedługo takie coś znajdziesz i wyjdziesz powoli na prostą bo szkoda by było jakbyś spadał jeszcze niżej, trzymaj się tam, spróbuj odpocząć bo robieniem na siłę możesz tylko pogorszyć, po prostu wytrwałości i oby to się niedługo zmieniło
Sam mam zdiagnozowaną depresję i rzecz, która ci mogę polecić to absolutnie omijać muzykę, która wzbudza w tobie jeszcze bardziej negatywne emocje. Raz na dłuższy czas, każdy potrzebuje wypuścić z siebie emocje, ale robiąc to częściej sam siebie spisujesz na tortury.
Człowiek jest w stanie przeżyć więcej, niż jesteś sobie w stanie wyobrazić. Będzie chujowo i to za pewne jeszcze nie raz, ale będzie też nie raz dobrze, mimo myśli że nic dobrego cię już nie spotka. Takie chwile mogą przyjść niespodziewanie, ale prędzej czy później przychodzą.
No i prawda jest taka, że leki same w sobie nie pomogą. To jest środek doraźny - to tak jakby brać przeciwbólowe na na przykład zerwane więzadło (które samo się nie zregeneruje). Ważna jest terapia, droga jest niestety, ale może jest jakaś szansa na NFZ?
Niestety, ale terminy w tej chwili są od pół roku do nawet 2 lat. Na NFZ totalnie brakuje psychologów, a na płatną terapię sobie niestety nie pozwolę za bardzo.
A zapisany jesteś na oczekiwanie? Długo, to fakt, ale jak się zapiszesz to prędzej czy później do tego spotkania dojdzie. Dobrze byłoby spróbować, bo jest duże prawdopodobieństwo że samo przez dwa lata nie przejdzie, a tak to zawsze będzie to krok w dobrym kierunku, da lekką nadzieję i potencjalną pomoc w przyszłości.
Z miesiąca na miesiąc z kolejkami będzie coraz gorzej, ludzie zaczęli chodzić do terapeutów, nie traktują ich już jak znachorów, przez co im dłużej będziesz odwlekał zapisanie się, tym dłużej będziesz oczekiwał w samej kolejce.
Podpisuje się pod tym wszystkimi kończynami. Lepiej się zapisać. Możesz też iść do ośrodka interwencji kryzysowej w swoim mieście lub najbliższym. Nie trzeba się zapisywać, idziesz z marszu, czynne całą dobę. Nie prowadzą co prawda terapii na dłuższą metę, ale doraźnie kilka wizyt i mogą pomóc w przyspieszeniu terapii na NFZ. P
I tak zapisz sie w kolejkę. Terapia za dwa lata to lepsza terapia niż żadna terapia.
Zwłaszcza, że z dolegliwościami tez nie bujasz sie od wczoraj. Zawsze to jakaś szansa na poprawę w dłuższej perspektywie.
Nie no na pierwszą wizytę, czy tam drugą to spoko - mógłbym od razu... tylko gdy okazuje się, że terapia pochłania te 4 razy miesięcznie po czym miesięczny rachunek wlatuję w 4 cyfrową liczbę i tak kilka razy w roku... to mi się nie chce.
Terapii państwowej nie rozpatrywałem bo ma fatalną opinię.
Adam, lepiej iść na terapie na NFZ niż na żadną. I naprawdę można trafić kogoś sensownego. I naprawdę polecam przejść się do ośrodka, tam można nawiązać kontakty z dobrymi terapeutami. Niestety prywatnie to co najmniej 160/180 zł za sesje.
dvk Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem listę miejsc, w których możesz szukać pomocy znajdziesz dzwoniąc pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. https://centrumwsparcia.pl/
na twoim miejscu i tak bym sie zapisal na co sie tylko da (w sensie z nfz), jak to mowia - nie ma sensu rezygnowac z czegos, bo osiagniecie tego zajmie duzo czasu, bo czas i tak uplynie.
moze za te pol roku bedziesz czul sie lepiej? to najwyzej odwolasz. a jak nie, to juz bedziesz mial poczatek terapii.
lepsze to niz za pol roku zaczac znowu rozmyslac, czy sie jednak nie zapisac na jakas terapie, mimo ze czas oczekiwania, to najmniej pol roku,...;-) no i lepsza nawet kiepska, niz zadna.
SpoconaZofia - nie wiem, czy nie pomyliłeś osób, czy to miało być do mnie, czy do Adama, ale dzięki. :)
Adam - nie wszyscy są tak słabi jak się o tym słyszy. Możesz trafić na dobrego terapeutę. Na pewno próba (i to pewnie nie jedyna) jest lepsza, niż nie robienie z tym nic.
Terapii państwowej nie rozpatrywałem bo ma fatalną opinię
Szczerze? Powiedziałbym, że często bywa lepsza od prywatnej. Serio, znam osoby co przeszły z prywatnej na państwową z oszczędności (jak sie doczekały) i były koniec końców z niej bardziej zadowolone. Znam i takie co poszły w druga stronę, więc nie ma co generalizować. Znam kilka osób co się leczyły z czasów gdy współtworzyłem pewną grupę dla młodzieży i osób w wieku akademickim gdzie część osób stanowiła młodzież i młodzi dorośli z problemami + prywatnie kolejnych parę. Tego typu problemy są niestety w Polsce bardzo powszechne, stąd takie kolejki na NFZ.
Tak wiec nie odpuszczaj. No i wiele osób narzeka na terapie gdy są ciężkie, a co z tym idzie skuteczne. Często ocena terapie bierze się z tego jak jest miło a nie z tego czy działa, a w NFZ często jest po prostu intensywniej i bardziej bezpośrednio co nie znaczy, ze gorzej.
Podstawa "normalnego" życia to praca. Więc, jeśli pokończyłeś szkoły, to bierz 4 litery w troki i kieruj się do pracy. Reszta sama się ułoży. Z myślenia i jałowego zamartwiania się przejdź w tryb działania. Powodzenia.
Wiem co czujesz, bo ja też w przeszłości miałem silne epizody depresyjne (ostatnio w 2019 r). Ale pomogło mi kilka rzeczy. Najważniejsze są oczywiście odpowiednie leki. No i ważne jest też, żeby mieć "wywalone" na pewne sprawy (tymi "sprawami" mogą być np. opinie innych ludzi na nasz temat) i się tym po prostu nie przejmować. Poza tym polecam się odciąć od niektórych (zwłaszcza clickbaitowych) źródeł informacji - obecne mainstreamowe media potrafią tylko zdołować niż podbudować człowieka.
No właśnie. A bohater wątku nie jest ani inwalidą, ani nie ma raka, ma dwie ręce ale sobie wmawia ułomność i wyimaginowane poczucie winy. Niestety, trzeba wstać od kompa i ruszyć do pracy. Samo się nie zrobi, nikt nie obiecywał że będzie łatwo w życiu.
Racja, w sumie mi praca bardzo dobrze pomaga- Praca którą lubię i to dość ważny aspekt pracy. Bez jakiegokolwiek angażującego zajęcia to bym chyba podupadł na wszystkim jak autor. Chociaż ja nigdy nie pomyślałem, że jestem do niczego, bo raczej staram się być do wszystkiego.
Warzywa to sprzedają na tym bazarze, gdzie Marian Paździoch ma stoisko z gaciami.
Cóż pogodziłem się, że pewnych rzeczy nie da się zmienić. Świat nie jest przystosowany dla gównianych ludzi więc nie dziwota, że nie mogę w nim znaleźć miejsca. Nie mam żadnego pomysłu.
Jak pokazuje historia rozwoju cywilizacyjnego człowieka świat w większości właśnie jest przystosowany do "gównianych ludzi", a osoby takie jak Ty (cechujące się podwyższoną reaktywnością emocjonalną i empatią, innymi słowy ludzie wrażliwi) zwyczajnie trudniej się w nim odnajdują. Wrażliwość nie jest wadą, tylko zaletą - sam się o tym kiedyś przekonasz.
Czytam ten wątek z przejęciem i pewnego rodzaju smutkiem.
Po pierwsze, nie ma opcji chyba, by jakakolwiek osoba stabilna psychicznie/optymistyczna zrozumiała "tę drugą stronę", co warunkowane jest w zasadzie biochemicznie - jak ktoś ma zdrowy układ nerwowy i prawidłowo funkcjonujące neuroprzekaźniki (dopamina, serotonina, takie sprawy) nie odczuje problemu tak, jak osoba z zaburzeniami w tym zakresie.
To tak, jakbyście mówili osobie ze złamaną nogą, że was czasem w kolanie strzyka.
Jest spora różnica między depresją, nerwicą etc, a "zwykłym" gorszym dniem, spadkiem samopoczucia, chandrą.
Na niektórych dobrze działa motywacja, "kopnięcie w dupę", innym pomaga zwykła możliwość wygadania/wyżalenia się - to raczej specjaliści mają prawo oceny, która opcja w danym przypadku może realnie przynieść poprawę.
W pewnym bardzo trudnym momencie mojego życia, kiedy z każdym dniem było gorzej, najbardziej pomogła mi koleżanka, która mnie "zastraszyła" mówiąc, że jeśli następnego dnia nie umówię się do psychoterapeuty, to ona umówi mnie sama. Wystraszyłam się na tyle, że zaczęłam się zbierać do kupy i przede wszystkim poszłam na terapię.
No i wiele osób narzeka na terapie gdy są ciężkie, a co z tym idzie skuteczne. Często ocena terapie bierze się z tego jak jest miło a nie z tego czy działa
W SAMO SEDNO elathir napisał.
IMHO to jest właśnie problem niektórych ludzi z zaburzeniami - oczekiwanie, że skoro idą na terapię (a jeszcze tym bardziej prywatną), to prawie to samo, co poszliby do sklepu po nowy procesor - kupują, więc oczekują, że sprzęt będzie nówka sztuka albo przynajmniej porządnie naprawiony.
Jak pisała Cody, terapia daje NARZĘDZIA, zbudować każdy sobie musi sam, co najczęściej jest bardzo nieprzyjemne, ciężkie, trzeba wyjść poza swoją strefę komfortu, podjąć ogromny wysiłek (gdzie depresja z definicji przecież oznacza w dużym skrócie brak wysiłku) - i po to są psychiatrzy i psychoterapeuci, aby POMÓC. Ale nie ROZWIĄZAĆ ZA MNIE.
Terapie są ciężkie, bo trzeba zmienić całe swoje myślenie o sobie i, często, o otaczającym nas świecie. Za to moment, w którym orientujesz się, że zaszła zmiana jest cudownie uwalniający. I najważniejsze - to zostaje na stałe. Też kiedyś ciężko było mi uwierzyć, że "gadaniem" można aż tyle zmienić :) Teraz jestem żywym przykładem, że można!
Nie no ja wiem, że obiektywnie terapia jest ważna, ale już mówiłem wielokrotnie, że nie mogę sobie na nią pozwolić, zwłaszcza w tej chwili kiedy przestałem pracować + sam uważam terapię za coś co nie ma szans pomóc. NFZ''towska terapia pokazuje mi termin... za 736 dni. Do tego czasu będzie gorzej, a każdy kolejny lek przestaje u mnie działać po około pół roku.
Ja tam trzymam kciuki Adamo. Nie pozwol by przegrane dni stanowily o reszcie zycia i nie poddawaj sie. Warto chyba zlapac poki co jakakolwiek prace - wiem po sobie, ze bezczynnosci trzeba sie wystrzegac jak ognia. Najlepiej cos bezstresowego, zeby po godzinach moc ze spokojna glowa rzezbic jakies swoje pasje w domowym zaciszu albo uczyc sie czegos nowego.
A i staraj sie wychodzic do ludzi. Jakbys byl kiedys w stolycy to dawaj znac, wyjdziemy na piwko, pogadamy o muzyce. :D
To takie “ziomalskie” rady, bo sam wiesz ze jednak prio ma lekarz i terapia.
(a nie, jednak nie, już nic :))
Rozmawiałem z lekarz. Jeśli mi się pogorszy jeśli chodzi o samopoczucie i myśli "s", które mnie od kilku dni męczą to możliwe, że trafię na Nowowiejską. Nie chcę.