Pacific Drive | PC
Trailer z 9 lutego br. daje ogromne nadzieje, że ta gierka może się udać i nie być kolejnym early-accessowym goofy ah tytułem który skończy się w dwie albo trzy godziny. Liczę na to, że walka i eksploracja świata nie zostaną potraktowane po macoszemu na rzecz tuningu pojazdu, którego mogłoby w ogóle nie być.
Ależ świetnie rozpoczyna się dla mnie rok. Pacific Drive to jeden z tych tytułów, na który liczę i mam nadzieję, że nie zawiedzie moich oczekiwań.
Gra na początku zapowiada się całkiem klimatycznie i z zaciekawieniem. Po czasie, zbieranie części,naprawa auta, eksploracja, jeżdżenie i teleportowanie się do garażu po raz enty zaczyna wiać nudą. Crafting, craftingiem, ale ta gra nie oferuje niczego więcej. Po 2h gry zacząłem strasznie się nudzić i nużyć. Obejrzałem grę do końca na YT i cieszę się, że tak zrobiłem. Końcówka słaba i zero jakiegoś poczucia, że szkoda, że ją obejrzałem. Gra ma cieszyć, zachęcać, a nie mulić. Według mnie, strata czasu. Lepiej znaleźć coś do grania bardziej wartościowego. Yo
Gry bez celu, emocji i historii to przekleństwo tych czasów. Najgorsze, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest po prostu oszczędzanie - żeby gra miała historię trzeba zatrudnić pisarzy, aktorów, testerów. Tutaj wystarczą mechaniki i pobaw się dziecko chwilę a potem kup kolejną.
Abstrahując od tego, że akurat "Pacific Drive" posiada historię, cel oraz zapewnia emocje, to co to znaczy "gry bez celu, emocji i historii to przekleństwo tych czasów"? Gry jako medium nie powstały po to, żeby opowiadać historie, bo jaką historię miał opowiadać Tetris, Mario czy te wszystkie pierwsze produkcje składające się z kilku pikseli? Domeną historii jest literatura, tudzież kino (chociaż tam często pojawia się konflikt między historią opowiadaną tekstem a obrazem, np. narrator), gry stoją gameplay'em. Nie licząc PRGów, większość najlepszych gier to miodna mechanika przykryta pretekstową fabułą. I nie ma nic złego w kiepskiej fabule samej w sobie. Problem jest jedynie wtedy, kiedy gra opiera się na fabule, a ta jest słaba.
I jeżeli już miałbym coś nazwać przekleństwem, to właśnie zbyt wielkie nastawienie na historie i emocje. Wraz z postępem technologicznym i coraz bardziej realistyczną grafiką, gry stają się coraz bardziej filmowe. A filmy mają fabuły i bohaterów, więc gry stają się jakimś dziwnym tworem stojącym w rozkroku pomiędzy historią a gameplay'em, ale nie spełniają się w żadnym z tych elementów.
Gracze bezrefleksyjnie oczekują po każdej grze wybitnej fabuły, więc budżety i energia twórców jest pompowane w scenariusze, kiedy więcej pożytku byłoby ze skupienia się na mechanikach. A dlaczego te scenariusze są zazwyczaj nie najwyższych lotów? Mimo wszystko, nigdy nie są priorytetem - zasoby są ograniczone, więc często nie można dopracować i tego i tego, a może jak w "Skyrimie" historia nie może przytłoczyć "sanboksowości" gry i kłócić się gameplay'em. Pewnie odpowiedź zależy od gry.
Gram teraz w remastera pierwszych "Tomb Raiderów" - historia jest pretekstowa, nie wiem specjalnie jaki jest mój cel, a emocji jest dokładnie zero. Gra się świetnie. Ostatnio przeszedłem Resident Evil 4. Fabuły jest tam trochę więcej, ale czy jest ona zajebista? Poziom filmów klasy B z papierowymi postaciami bez jakiejkolwiek głębi. I co? Gra się świetnie. "Elden Ring" - chyba jedyna gra z otwartym światem jaką ostatnio ukończyłem (a próbuję ich sporo). Była tam jakaś historia, nie licząc tej wybitnie opowiadanej poprzez środowisko, lokacje, przedmioty, itd.? No, nie bardzo. Do przodu gnały mnie kolejne dungeony, walki z bossami i wyzwania, a nie fabularny cel czy emocje.
I można by pisać i pisać na ten temat. Ale podsumowując, serio, fabuła nie jest najważniejszą rzeczą w grze;) Nie z automatu.
pograłem trochę ale w tej grze nic się nie dzieje zbytnio bo reanimacja zezłomowanego samochodu raczej aż tak nie bawi lecz nie chce gry oceniać negatywnie ze względu na innych graczy którym może jednak przypadnie do gustu dla nie 6 i to bardzo naciągane.