Weteran Blizzarda odchodzi w proteście przeciwko klasyfikowaniu pracowników
Ciężko mi uwierzyć, ze w całym zespole wszyscy pracują idealnie i nie można wykazać 5% ponizej oczekiwań. Na 50 osób to raptem 2-3. Rozumiem jego idealistyczne podejście, ale to nie przystaje to większości prywatnych firm.
Nie wiem gdzie pracujesz (może solo), ale wyobraź sobie, że w Twojej firmie albo kogoś innego, kogo dobrze znasz (i jego warunki pracy) wprowadzają coś takiego. Zwykła korpo-szczujnia promująca wyścig szczurów.
Kolega Doc widzę pracował w firmie o podobnym stanie zatrudnienia co blizzard (~10 000 ludzi na 2022r) albo sam prowadzi taki biznes by móc twierdzić że to: "Zwykła korpo-szczujnia promująca wyścig szczurów".
Załóżmy że:
Jesteś właścicielem takiego podmiotu lub osobą decyzyjną wysokiego szczebla. Chcesz wiedzieć (lub Ci zlecili dowiedzenie się) jak, każdy z pracowników jest wydajny, czy się rozwija, a dzięki temu rozwija się firma (twoja firma, w której interesie masz działać), czy nie spadła wydajność (pracownika jak i firmy), czy nie stał się zbyt dużym kosztem względem tego co fizycznie wykonuje. Dodajmy do tego także fakt, że nie każdy z zatrudnionych ma równie odpowiedzialną i wymagającą pracę.
Jak chcesz to zrobić mając te 10 000 zatrudnionych w sposób równy i sprawiedliwy dla każdego?
Mozna, ale to taka bardzo amerykanska metoda i nie jestemy przekonany, ze zalety przewyzszaja wady takiego rozwiazania.
"Jak chcesz to zrobić mając te 10 000 zatrudnionych w sposób równy i sprawiedliwy dla każdego?"
Nie jesteś w stanie, w żaden sposób. Dlatego ogromne korporacje są pełne różnego rodzaju patologii, wyścigu szczurów i dehumanizacji pracowników. Co również odbija się potem na produkcie i podejściu do klienta. Co widać na przykładzie Blizzarda
Najgorsze, że być może w niedalekiej przyszłości praca w korporacji to jedyna praca jaka ludziom pozostanie
To zasadniczo ohydna próba ciecia kosztów, przy jednoczesnej "zachęcie" pracowników, by dawali z siebie jak najwięcej.
Jak to zasadniczo działa, przecież pracownik, który w pełni spełnił przedstawiane przed nim wymagania i zadania, był karany, jeśli inni zrobili więcej. Tymczasem ci, którzy robili ponad normę, nie byli nagradzani, a jedynie unikali kary. Zwyczajnie usnęli marchewkę i zostawili kij.
Ponadto. Oprócz przedstawionej w newsie sytuacji, gdzie wszyscy pracują dobrze, a i tak jest karane 5% z nich, może dojść również do sytuacji, gdzie nie pracuje nikt, bo i tak 5% zostanie ukarane.
Gdyby, to działało tak, że wszyscy, którzy pracują ponad normę dostają nagrody, a kary dostają jedynie ci, którzy nie wywiązali się ze swoich obowiązków, to byłby to dobry system. Pracownik, który zwyczajnie robi to, co do niego należy, nie traciłby na tym, że jego koledzy są ambitni, a ci ambitni, mieliby dodatkowe zyski.
W każdej tego typu firmie jak masz 5% najsłabszych to i masz 5% najlepszych ale o tym już nie wspomną...
Ja pracowałem w banku wcześniej, 5k pracowników z czego 600 u mnie w budynku. Mieliśmy taki system.
W większości przypadków pomagał pozbyć się leserów, których w inny sposób trudno zwolnić (bo trzeba mieć udokumentowane powody do zwolnienia). Premia za bycie w topce to wtedy były dwie wypłaty (raz do roku generalnie takie coś było) a jakiś bonus dostawał praktycznie każdy nie licząc tych 5% najsłabszych.
Ale fakt, że właśnie takie zespoły jak mój, gdzie miałem 8 osób i trzeba było wyznaczyć jedną tą najgorszą gdzie zespół był zgrany i nie było osoby, która by robiła za mało to był problem.
Inna sprawa, że takie coś może działać w banku gdzie liczy się sprzedaż i jest różnica jak ktoś robi 70% normy i 100% normy.
Zdecydowanie takie coś nie będzie działać gdzie wymaga się od ludzi kreatywności i serca.
Tym jednozdaniowym komentarzom chciałbym przypomnieć: https://en.wikipedia.org/wiki/Dunning%E2%80%93Kruger_effect
To nie są proste sprawy. Oczywiście przełożeni muszą jakoś oceniać wydajność pracowników i odpowiednio ich premiować / karać. Wydaje mi się, że problem jednak polega na tym, że w przypadku IT pracodawcy rzadko są w stanie odpowiednio ocenić tę wydajność. I wtedy przychodzą "księgowi" ze swoimi pomysłami w stylu zliczanie zamkniętych ticketów albo linijek kodu i prostackimi zasadami w stylu 5% najsłabszych pracowników ma ucięte premie. A przecież włożonej pracy nie da się tak łatwo zmierzyć. W jednym zespole najsłabsza osoba może wkładać więcej pracy niż najlepsza osoba w innym zespole.
Już samo założenie, że 5% najsłabszych pracowników jest karana jest toksyczne. Bo wtedy to oznacza, że nawet gdy jest dobrze to trzeba znaleźć winnego albo kozła ofiarnego. I może prowadzić do chorej rywalizacji między pracownikami - bo nie wystarczy, że dobrze wykonuję swoje obowiązki - muszę być lepszy od moich współpracowników. Oczywiście z punktu widzenia pracodawcy to może być porządana sytuacja - wydajność rośnie... przynajmniej przez jakiś czas. Ale psuje to kulturę pracy i sprawia, że ludzie stają się dla siebie wrogami
W ogóle kwestia rozliczania pracowników z pracy twórczej to temat rzeka. Przy kopaniu rowów albo na taśmie produkcyjnej łatwo jest pracownika rozliczyć - powinien tyle a tyle metrów wykopać / produktu przewalić. Przy czym jakość jest łatwo weryfikowalna. Ale w pracy twórczej? Jak weryfikować jej jakość w ciągły i mierzalny sposób? Jakie są normy wydajności? Jak można określić ile praca danego pracownika przynosi firmie zysków, czyli de facto ile ten pracownik jest wart?
W firmie, w której się dobrze dzieje i gdzie ludzie są zmotywowani zwykle to nie jest taki problem. Ale gdy się zaczyna dziać źle i pracownicy już nie dają z siebie wszystkiego bo firma / produkt wspaniałe i to już nie jest firma, w której każdy chce pracować (Blizzard taką był, ale już nie jest) biznes czuje, że musi znaleźć kij by swoją trzodę poganiać, bo marchewkę zmarnowali.
Oho, oto jak w prosty, stary i dobry sposób obciąć koszta i sobie przyznawać premie, dokładnie jak jeden z partnerów złodziei co wykiwa resztę i wieje z całą forsą :).
Immortal im się załączył i 0.000000000000000005 %szansy na drop a o kurwach wielorybach nie wspomnę jebać cweli
ehhh smutna korpo rzeczywistosc :) z wlasnego doswiadczenia (kierownik sredniego szczebla, duzy bank inwestycyjny, zespol okolo 30osobowy) moge powiedziec, ze jest to dosc standardowa praktyka. Na koniec roku ma byc ranking zespolu i juz...Ci na gorze to potencjalni kandydaci na awans/duza podwyzke/konkretny bonus roczny, Ci na dole to ludzie, nad ktorymi HRy potem sie branzluja bo trzeba im sie "przyjzec" i wymyslic PLAN no a przy okazji nie maja szans raczej na premie roczna...
Zwykle nie jest to wielki problem bo albo faktycznie jest jakis "ogon", ktory nawet specjalnie nie cisnie i mu to pasuje, albo (scenariusz idealny) ktos i tak jest na wypowiedzeniu pod koniec roku i mozna go spokojnie poswiecic dla reszty :) co jeszcze zabawniejsze w sytuacji bez wyjscia praktykuje sie wrecz kupczenie tymi skrajnymi pozycjami miedzy zaprzyjaznionymi zespolami, czyli np. ja nie chce nikogo wtopic ze slaba ocena to "sprzedaje" slabego slota ale tez oddaje slota na promocje.... :) no cuda na kiju
To rzeczywistość wszystkich korporacji. Pracownik zostaje sprowadzony do zakładki w arkuszu kalkulacyjnym i natychmiast po zatrudnieniu staje się zasobem. Anonimowym, opisanym przez kilkanaście cyferek. Tutaj absolutnie nie istnieje miejsce na inwidualność, talenty i kreatywność. Człowiek przestaje być człowiekiem, staje się elementem wzoru. A wynik musi się zgadzać.
Wiem, ponieważ ja również jestem częścią korporacji. Kolejną zmienną w precyzyjnym równaniu, na końcu którego znajduje się kwartalny lub roczny bilans finansowy. Ale znając wzór możesz świetnie wpasować się w ten świat... Idąc dalej, jestem oceniany przez przełożonego, który kompletnie nie ogarnia mojej pracy, a jednak jego ocena decyduje o moich zarobkach. Ocena nie może być za wysoka, ponieważ nie wolno przeskoczyć przełożonego - Wtedy jego pozycja może być zagrożona. A równocześnie nie może być za niska, bowiem przełożony nie może sobie pozwolić na osłabienie zespołu.
Ostatecznie jestem do zastąpienia (jak każdy zasób), a równocześnie nie jestem do zastąpienia, ponieważ czas potrzebny na wyszkolenie i zdobycie doświadczenia przez nowego pracownika oznacza brzydsze słupki na wykresie. A z tego przełożony musi wytłumaczyć się.
Zatem, jaki to ma sens? Żadnego. Ale bujam się tak robiąc swoją i nie angażując się ponad absolutne minimum.
tresura ludzi i tyle, po woli chcą tak wszędzie wprowadzać, brawo dla tego pana, jakby każdy tak zrobił to by ten system upadł w jednej chwili, ale przecież 90% ludzi tylko przytakuje, ale sami nie zrobią nic!!!
Korporacyjność, konsolowość i poprawność polityczna trzech jeźdźców apokalipsy które niszczą przemysł gier.
Ciekawe czy osoby niebinarne w Blizzardzie mają + 1 do rankingu,
Gdzieś usunął się
korpo-presja, piramidy i inne programy pracuj 24h na dobę, dziwne dysproporcje w zarobkach w tle.
Często projekty zaczynają pasjonaci, a kończy się na utrzymywaniu polityków/biznesmenów, którzy nie znają się na branży. Możliwe, że z popiołów Blizzarda nikt już nie odbuduje przy takich tendencjach.