Nowy Tomb Raider objawi nam się w tym roku (przeciek)
W 2015 w sylwka ukończyłem pierwszą część, a rok później drugą. To były 2 najgorsze i samotne sylwki w moim życiu. Ale faktycznie coś w tym jest ;)
Byle do E3. Tam najczęściej zapowiadają grę. https://bigbaddice.pl/e3-2023-swieto-graczy-powraca-w-2023-roku/
Czekam. Każdy Tomb Raider mi się podobał (najmniej Angel of Darkness) I cenie serię wyżej niż Uncharted.
Ostatnio na steam decku ukończyłem te spin offy z kamerą od góry (Guardian of Light) I świetnie się bawiłem (idealna gra na 6 godzin i można później maksowac).
Tomb Raidera nigdy za wiele o ile jest dobrze zrobiony i singlowy.
Ostatnia trylogia To dla mnie majstersztyk i pocieszenie, że gamedev singlowy gier akcji jeszcze walczy, jeszcze nie umarł i nie tylko Sony robi wartościowe gry akcji.
Mi AoD bardziej niż np "Piątka" każdy popełniał ten błąd, że w AoD używał myszki do sterowania
A tam Tomb Raidery.
Crapiszony, których fabuła polega wiecznie na tym samym, jest jakiś artefakt i jest jakiś turbo zły gościu który też go chce zdobyć i tak w kółko Macieju.
Seria wybiła się tym, że napalone nerdy chciały oglądać trójkątne cycki Lary Croft, w nowszych odsłonach już bardziej o tyłek chodzi, bo cycki jej zmalały w porównaniu do starszych odsłon.
Ja tam czekam na Deus Exa, ale niestety Adam Jensen nie posiada jędrnego tyłeczka więc sobie dłużej poczekam.
Ty patrz, przeszedlem wszystkie istniejące Tomb Raidery (5 pierwszych plus goldy ze wszystkimmi sekretami, co chyba nikonu wcześniej się nie udało) i w prawie żadnym sobie nie przypominam takiej fabuły . Szok i niedowierzanie
W tych starych Tomb raiderach to nawet fabuły w sumie nie było xd
Te nowe to z kolei marna kopia Uncharted
Seria wybiła się tym, że napalone nerdy chciały oglądać trójkątne cycki Lary Croft, w nowszych odsłonach już bardziej o tyłek chodzi, bo cycki jej zmalały w porównaniu do starszych odsłon. - być może zmalały, jednak nadal są odpowiedniej więlkości. Fakt, lepiej oglądać zgrabne pośladki i dopracowany sposób poruszania się kobiety, jak męczyć się z tym klonem Tomb Raider jakim jest seria Uncharted.
Czekam bardzo, Tomb Raidery są super ale wolałbym żeby w końcu powiedzieli co z Legacy of Kain, co z Soul Reaver.
W tym roku pierwszy TR z najnowszej trylogii kończy 10 lat, moja ulubiona z tego rebootu.
Ooo w nowe Legacy of Kain to bym sobie pograł :)...wielka szkoda że The Dark Prophecy skasowano, i nic się już w tym uniwersum nie dzieje...poza tym Nosgoth które i tak miało niewiele wspólnego (zresztą powiązane to było z również anulowanym Dead Sun...i może lepiej że to nie wyszło Dead Sun to nie przymierzając...jak Shadow of Mordor/War jest dla marki Władcy...czyli takie wypaczenie, może i byłoby nawet ciekawy i grywalne ale nie ma tego czegoś), Soul Reaver to była gierka nadal mam na kompie :). Z TR to raczej aż ich za dużo, w pewnym momencie trzeba zwolnić z nowymi sequelami :) bo się seria może przejeść.
Wciąż mam do nadrobienia najnowszą trylogię a w zagranie TR z 2013 zabieram się od kilku lat co Sylwestra, w tym roku to już musi być na 10-lecie musowo.
Zamiast tego zabrałem się za poprzednią trylogię najpierw i wczoraj ukończyłem Legend. Pamiętam jak w 2006 grałem w demo i byłem oczarowany grafiką. Nex-gen w tej grze to niestety kontrowersyjna rzecz ale sama gra przyjemna.
Kilka razy próbowałem zacząć od starszych i po właczeniu np 3ki niestety odpadłem po godzinie a nawet Angel of Darkness wydaje się tragiczne w sterowaniu już. Kiedyś ograłem na konsolki przenośne GBC i GBA jakieś wersje ale to zupełnie inne gry oraz Guardian of Light kilka lat temu.
zwolniono głównego dewelopera Briana Waggonera z powodu starych rasistowskich tweetów
Chociaz raz jest jakis pozytek z rasistowskich pogladow ;). Gdyby nie to pewnie dalej marnowaliby czas na tego gniota zamiast nowego TR
Zrobią najbrzydszą Larę w historii serii (nie licząc tych starych pikseli gdzie ma kwadratową głowę) ponieważ wedle dzisiejszy standardów Lara będzie musiała być niezbyt ładną feministką.
Zrobią normalnie wyglądającą żeńską bohaterkę, ponieważ wedle dzisiejszego upodlenia umysłowego mężczyzn, kobiety muszą wpisywać się w kanony piękna, żeby istnieć :)
Czyli kolejna nijaka i nieoryginalna gra z tej serii, która wyróżnia się tylko tym, że jest podpięta pod znaną markę i rozpoznawalną bohaterkę.
Byleby tym razem ponownie skupili się na rozwoju Lary a nie na jakichś generycznych wątkach pobocznych.
Tym co uczyniła z Tomb Raidera (2013) tak świetną grę, był fakt, iż cała produkcja - od początku do końca - skupiała się na historii głównej bohaterki. Każda misja, każde wyzwanie, każdy postęp fabuły, był jednocześnie kolejnym krokiem w rozwoju Lary. Zaczynała jako rozpieszczone dziecko i w trakcie gry zmieniała się w zdeterminowaną, gotową do poświęceń wojowniczkę.
Potem w RotTR mieliśmy próbę kontynuacji tego wątku i Larę, która powoli zaczyna zatracać się w swojej rządzy przygód, działania i akcji. Niestety nie był to już tak mocno zarysowany i sam w sobie interesujący wątek jak w jedynce ale siłą rozpędu grało się w to naprawdę dobrze.
Natomiast Shadow of Tomb Raider - pomimo świetnie się zapowiadającego początku i kilku naprawdę mocnych fragmentów - kompletnie olał Larę. Na początku dostaliśmy obietnice, że oto teraz główna bohaterka dała się kompletnie wciągnąć swojej ślepej rządzy działania i wreszcie będzie musiała dostrzec ich destruktywny charakter oraz nabrać trochę pokory, rozsądku i opanowania. I to zapowiadało się na doskonałe zwieńczenie trylogii... Problem w tym, że od pewnego momentu, scenarzyści kompletnie ten motyw olali i postanowili się skupić na jakimś plemieniu no-namów i ich walce o wolność. Z tym, że to była tylko kolejna, do bólu wtórna historyjka o ratowaniu świata, w której Lara (zamiast walczyć ze swoimi demonami) robiła za prostego chłopca (czy raczej dziewczynkę) na posyłki. Koniec końców, w grze zabrakło emocji z poprzedniczek (zwłaszcza z "jedynki") ponieważ zamiast zżyć się z postacią, która ewoluuje na naszych oczach - dostaliśmy kolejną grę, w której nasz bohater/ka po prostu z dobrego serca spełnia prośby nijakich NPCów.
Generalnie najlepsze co wyniosłem z przejścia tej gry to refleksję, że aby napisać dobrą fabułę w grze potrzeba powiązać scenariusz z postacią protagonisty. Co prawda jest to dość oczywista i uniwersalna zasada dotycząca wszystkich opowieści, jednak mam wrażenie, że w grach jest ona niemal powszechnie ignorowana. Powodem, dla którego tak wiele gier sprawia wrażenie płytkich i wtórnych fabularnie jest fakt, że scenarzyści jakby zapominali o głównym bohaterze i skupiając się na fabule, czynią z niego jedynie narzędzie do wykonywania kolejnych questów. Motywacje, charakter czy rozwój są traktowane pobieżnie "ot, żeby było".
Jak się popatrzy na gry z najlepszymi historiami to chyba zawsze są to gry, w których główny bohater doznaje przemiany poprzez tok gry. Oczywistym przykładem są oczywiście dwie części Red Dead Redemption gdzie np. Arthur z początku gry to ktoś zupełnie inny niż Arthur z końcówki. To samo z Johnem w jedynce. Powszechnie chwalony GoW to samo - gracze ekscytują się ewolucją Kratosa. Wiedźmin 3 - nawet jeśli z powodu książek i poprzednich gier mamy do czynienia z już mocno ukształtowanym Geraltem to jednak widać jak kolejne fragmenty historii mają na niego wpływ. W CP77 największą kuchą fabularną było właśnie to, że ucięto solidny kawałek rozwoju bohatera. Plague Tale? cała gra o ewolucji relacji między bohaterami. Hellblade? Cała gra to dosłownie psychologiczna podróż głównej bohaterki... itd. itd.
Natomiast najlepiej widać to właśnie po nowej trylogii Tomb Raidera bo niby gameplay poprawiony, grafika poprawiona, przerywniki filmowe lepiej wyreżyserowane itd. ale jednak każdej kolejnej części czegoś brakuje. Czego? No właśnie tego, że główna postać zostaje pominięta przez co całość traci na znaczeniu i zmienia się w kolejną historyjkę o ratowaniu świata.
Na początku cieszyłem się z nowego tomb raider ale gdy dowiedziałem się że i w tej grze będzie wręcz przesadzone z LGBT to już przestałem się cieszyć. Bo naprawdę jaki jest sens dawać treści LGBT wszędzie gdzie się da czemu nie może być chociaż jednej normalnej gry