W tradycji, nie tylko chrześcijańskiej, dzień szczególny. Pamiętajcie żeby przy Waszym stole znalazło się miejsce dla tych, którzy potrzebują, a nie zawsze o to proszą.
Yaca
wiesz co... chyba tak.
Po prostu musiałam zareagować, bo po twoim poście przeszył mnie jakiś dziwny dreszcz.
Moje wigilie bardzo mocno się kurczą, dziś wieczorem usiądziemy po raz 5 bez mojej teściowej, po raz 3 bez teścia i po raz 2 bez mojej mamy, oraz pierwszy raz bez mojej szwagierki. Rodzice po prostu odeszli (to przecież jakoś naturalne, szkoda, że przedwcześnie), szwagierka mocno zapracowała sobie na to, by spędzać święta samotnie. Jest mi z tym trochę źle, bo mam głęboko zakorzenione poczucie, że nikt z rodziny nie powinien być teraz sam - z drugiej strony po prostu nie umiem wybaczyć. Inna sprawa, że ona sama chyba nie potrzebuje, to może mnie się tylko tak wydaje.
Chodzi o to, że nikt potrzebujący nie poprosi - bo są to zazwyczaj ludzie wręcz patologicznie skromni i w jakimś sensie dumni, butni. Ale wśród tych ludzi są też tacy, którym taka brutalna "nauczka" się należy (podpieram się przykładem własnym, "po rodzinie").
Magera ... to jest czas, jakby tego nie ująć, szczególny. Warto wyciągnąć rękę, pomimo zaszłości, o których wspominasz. To jest dobry moment.
Ja też chciałbym sobie wyjaśnić parę spraw z ojcem i matką ... no ale już za późno.
Dzięki, Yaca.
Nie jestem gotowa. Może za rok.. (sprawa ze szwagierką jest świeża, dosłownie z listopada).
Przykro mi, że dla ciebie już za późno na wyjaśnianie. Ale skoro losu się nie da odmienić.. trzeba się z nim pogodzić, prawda?
Wszystkiego dobrego, Yaca. Już tylko dobrego. :)
rozumiem Cię w zupełności. Sam jestem z tych, którzy nie wyciągają pierwsi ręki na zgodę w przypadku gdy to druga strona zawiniła. Póki co na szczęście ci z "czarnej listy" nie należą do najbliższej rodziny. Z drugiej strony jestem podręcznikowym przykładem introwertyka i to jest dodatkowym plusem takich sytuacji - nie mam żadnych wyrzutów sumienia i gdybym miał już tych osób nie zobaczyć do końca swoich dni to nie będę miał żalu.
Zresztą życie to nie serial i po prostu pewne więzi z biegiem czasu słabną albo całkowicie się zrywają przez większe bądź mniejsze starcia. Każdy ma tylko jedno życie i wychodzę z założenia, że należy takie dni jak ten spędzać wśród osób przy których nie skacze nam ciśnienie.
Wiesz Magera, ja to już stary jestem i ten wątek, to po to, żeby uzmysłowić, że na to zapraszanie do stołu to czas jest ograniczony.
Dzisiaj jesteśmy, a jutro ...?
... a jutro może nas nie będzie. Wiem o tym, też już jestem trochę stara ;)
Ale, póki co, żyjemy. Nie nastrajaj się tak nostalgicznie i nihilistycznie, Yaca. :) Wigilia, święta Bożego Narodzenia to ma być czas radości, celebrowania, dzielenia się beztroską choć na chwilę. Nieważne, ile masz lat - teraz możesz sobie na to pozwolić. :)
Kurczę, Megera (przepraszam za to wcześniejsze "a", ale jakoś w mojej głowie się to lepiej komponowało) wątek z założenia miał być filantropijno-uchodźczy, a Ty mnie wciągnęłaś na jakieś rodzinne manowce.
Mniejsza o to.
Wigilia, święta Bożego Narodzenia to ma być czas radości, celebrowania, dzielenia się beztroską choć na chwilę.
To jest ważne.
I rozejrzyjcie się, bo warto pomagać.
I rozejrzyjcie się, bo warto pomagać.
Nie warto.
I przekonuję się o tym po raz enty.
A karma nie wraca.
Czcze pierniczenie.