Millie Bobby Brown skrytykowana przez historię o scenie pocałunku w Enoli Holmes 2
^^moglby, dlaczego nie. Wyobraź sobie sytuację w drugą stronę, on łapie ją za twarz i całuje niespodziewanie, na próbie czy nie. O biciu nie wspomnę. Kwik byłby niesamowity.
No ale przecież faceta nie da się molestować nie? Przecież każdy by chciał przelizać Millie.
ta millie powoli zaczyna przypominać otyłą brzydszą wersję natalie portman
"Nie powinno się nikogo całować niespodziewanie..."
Za moich czasów to się nazywało "spontaniczność" i "improwizacja na planie". Czuję się staro.
"...ani go bić – grzmi Steinrock."
Zaraz, zaraz, przecież ona ma być od scen intymnych, a nie od choreografii scen walki. Jakie ma prawo krytykować, że autorka chciała zadbać o realizm? :P Zresztą to zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy aktorzy, zamiast markować ciosy, naprawdę kilka zadali.
W ogóle odniosłem tu wrażenie, że pani "koordynatorka scen intymnych" zabrała głos w sprawie takich pierdół tylko po to, żeby jakoś pokazać, że jednak czemuś służy w tej ekipie i bierze pieniądze nie tylko za siedzenie na tyłku.