Ej, ludzie, bo zwariuje - jak się załatwia swoje prawa w tym kraju?
Żonę godzinę temu ugryzł duży pies i chciałbym, żeby policja to spisała, ale na komisariat się nie dodzwonię a przyjechać... no chyba nie mają zamiaru, bo od godziny można dzwonić i 'jadą'. Widocznie potencjalny pies wilczur to nie jest problem.
Co się robi w takich sytuacjach?
Policja/straż miejska.
MUSZĄ przyjechać. Muszą co najmniej spisać notatkę i zebrać oświadczenie właściciela zwierzęcia, w tym okazanie ważnego dokumentu p/ko szczepieniu na wściekliznę.
Co z właścicielem zwierzęcia? Macie go w okolicy czy się ulotnił w ogóle?
EDIT
Jak poważne to rany? Można od razu jechać na SOR, ale musicie przygwoździć właścicieli, by podali dane - służby już się postarają, by to było "ścignięte".
Trzeba było pisać od razu, teraz to za późno i na pewno się przemieni... pozostaje już tylko kula w głowę.
No chyba że pytasz o policję, tutaj pozostaje ci już chyba tylko dzwonić do oporu i ryzykować że cię zrugają lub nawet mandat dadzą... ewentualnie zadzwoń na 112 i tan zapytaj co dalej.
Niee, nic poważnego, ale w sumie z dzieckiem byliśmy więc nie wiem, czy kiedykolwiek będę się śmiać z tej sytuacji.
Dodzwoniła się na Policję i dowiedzieliśmy się, że można złożyć zeznania i mogą grzywnę nałożyć.
Losowy dzieciaku na GOLu: jeśli to czytasz, uciekaj z tego kraju, bo tutaj w sumie nic dobrego Cię nie czeka.
Najważniejsze to w takiej sytuacji zbierać dane właściciela, jeśli to np. był pies puszczony luźno/wybiegający z konkretnej posesji.
Nawet jutro małżonka może udać się do lekarza pierwszego kontaktu i złożyć zawiadomienie, że to pogryzienie. Choćby to było lekkie draśnięcie, lekarz musi skierować sprawę do sanepidu, sanepid nawiąże kontakt z urzędową weterynarią.
Jeśli policja nie ma danych właściciela zwierzęcia, to podejmą postępowanie i umorzą z powodu braku danych/dowodów.
Tak z ciekawości, możesz opisać, w jakiej sytuacji doszło do pokąsania?
Właściwie to potem się właściciele znaleźli, psa złapali i się tłumaczyć zaczeli, że ktoś im bramę otworzył czy coś - nie wiem, nie mam podstaw, żeby wierzyć.
Z żoną jutro jadę na komisariat, zaraz ją umówię do lekarza. Dzięki!
Tak z ciekawości, możesz opisać, w jakiej sytuacji doszło do pokąsania?
Wychodzę po żonę, bo poszła po dziecko do żłobka a pogoda jaka jest, każdy wie, więc pomyślałem - pomogę z wózkiem.
Jakieś 3 minuty od domu mijamy dom, w którym zawsze za bramą takie dwa psy drą ryja - mały i duży. No i nagle widzę, że psy idą drugą stroną ulicy, więc mówię do żony, że ma spokojnie iść, nie biec, jakby nic się nie stało - ja byłem z wózkiem, więc moją główną misją było właściwie, nie wiem, rzucić się na tego psa i krzyknąć 'SPIERD*LAJ' do żony, gdyby zaatakowało dziecko to duże.
Mały mnie dziabnął lekko, duży dziabnął żonę w łokieć i potem w kurtkę. Zadzwoniliśmy po policję, ale że po godzinie nic się nie stało to się zebraliśmy.
Właściciele podjechali w pewnym momencie z pytaniem 'Czy nie widzieliśmy psa takiego' więc my na to, że owszem. Potem stali i próbowali załagodzić sytuacje i się tłumaczyć.
Umówmy się - za zwierzę wolnobiegające poza terenem posesji, to właściciel ponosi odpowiedzialność (nieistotne, czy sami zapomnieli bramę zamknąć, czy ktoś inny otworzył).
Jestem weterynarzem, jestem również właścicielką psa, i najbardziej mnie denerwuje, jak babcie-emerytki wychodzą na plac ze swoimi nieogarniętymi kundlami i puszczają je wolno - oj wiele razy już się zdarzało, że te psy próbowały zaatakować mojego (zawsze ale to zawsze prowadzonego na smyczy), wiele razy kończyło się moim krzykiem, tupaniem i próbami odstraszenia. Gdyby nie moje małpie gesty, to psy pewnie by się spięły i to ja bym była pogryziona podczas próby rozłączenia.
Mało rzeczy wk$)# mnie na tym świecie tak, jak lekceważący i głupi właściciele psów. Bardzo mnie irytuje również to "pobłażanie" wśród służb, w stylu "jak to, no tylko piesek zadrasnął... przecież pani nie okradli ani nie zgwałcili, nie będziemy się zajmować duperelami".
No, tylko że właśnie - jak pies jest taki do pasa, ala owczarek niemiecki czy coś takiego (znam się na psach jak ku*wa na poezji, więc pewnie ciężko ze mną się dogadać) to co człowiek ma zrobić w sytuacji "Idzie w moim kierunku"?
Ale no, generalnie wszyscy to mają w dupie a ja mam w głowie co by się stało, jakby mi się rzucił na dziecko - poza tym, że wszyscy byśmy byli w gazetach jutro.
Z takimi sprawami najlepiej jechać prosto na komendę i spisać sprawę.
Nie spieszą się bo co da ich przyjazd?
Skoro wiesz kto jest właściciele i gdzie mieszkają to oprócz konieczności pójścia do lekarza możesz zgłosić incydent na policji dzień czy dwa później i nie powinno być problemu. Tak czy siak ważne żeby to jednak zgłosić policji bo pies może nie miał ważnych szczepień wtedy nieodpowiedzialni właściciele powinni zapłacić za swoją głupotę.
Jakby pies żonę zagryzł i przypadkiem to w TV wylądowało to by od razu przyjechali, a tak to im się nie chce do takiego czegoś przyjeżdżać.
Ja tylko przykleję coś z innej części internetu, na co niedawno się natknąłem, cytuję:
"W przypadku każdego ugryzienia psa, nawet takiego nie do krwi (wtedy też można się zarazić wścieklizną):
- wzywajcie policje w celu ustalenia właściciela
- właściciel musi przedstawić aktualne szczepienie przeciw wściekliźnie
- jedzcie na SOR: lekarz może zalecić szczepienie przeciw tężcowi, przeciw wściekliźnie, antybiotyki
- pies musi iść na dwutygodniową obserwacje do weterynarza, najczęściej powiatowego"
Sam nie byłem w takiej sytuacji, ale te psy biegające luzem po wsiach to jest zmora i takie coś lepiej zgłaszać, bo następnym razem może zaatakować jakieś idące samotnie dziecko, które zostanie ciężko zranione.
Hola hola.
Jak rozumiem, szliście sobie spokojnie ulicą. Nikt z was tych psów nie wołał, nie cmokał, nie zachęcał, nie próbował głaskać - one same instynktownie zareagowały?
...to jest ważna rzecz i jeśli tak było, to działa na totalną niekorzyść właścicieli, posiadających niezrównoważone, nieobyte psy.
Na waszym miejscu jechałabym jutro na policję złożyć zeznanie, PODKREŚLIĆ, że byliście z małym dzieckiem, jakby policjanci byli niewzruszeni, to odwołałabym się do dramaturgii w stylu "ma pan/pani dzieci? nie słyszał pan/pani o przypadkach pogryzienia śmiertelnego?" (innymi słowy już totalnie grubo bym jechała - właśnie dlatego, że tego typu sprawy są lekceważone)
Jeśli to nie pomoże.. to niestety już chyba tylko sprawa cywilna (ale jeszcze możecie dążyć o rekompensatę)
Daj znać jutro, co powiedziały służby, bardzo ciekawa jestem. I w ogóle jakbyś czegoś potrzebował z gatunku prawa weterynaryjnego (a tego ta sprawa też dotyczy), dawaj znać, podpowiem (bo tak mnie właśnie wk)&R%) ludzka pobłażliwość i zamykanie oczu)
Nie no, ja się leczę psychicznie z moimi 'irrational fears', które okazują się nie tak bardzo irrational... Wszystko większe od cziłały to staram się omijać i udawać, że nie widzę. Teraz mnie pomogło, bo mnie tylko dziabnął ten mały byle jak, ale żonie niekoniecznie...
Szczerze to nie widzi mi się tego tak po prostu zostawić - tym razem się nic nie stało, ale... jakie ja mam gwarancje, że nie będzie następnej razy?
Dzięki za pomoc - jutro ogarniamy lekarza, komisariat i inną trasę do żłobka. Będę informować co i jak.
Nie to, żebym chciała pogłębiać twoje "irrational fears", ale właśnie te pieprznięte cziłały i yorki są często najgorsze ;)
Nigdy, w pracy zawodowej, nie pokąsał mnie owczarek niemiecki/rottweiler/amstaff/etc (bo pewnie bym już nie żyła). To pokazuje, jak ważny jest "czynnik ludzki". Za to mam blizny do dziś po tych śmiesznych kiełkach malutkich nakolanników, którym całe wychowanie odpuszczono, bo to przecież "piesuś zabaweczka".
BEWARE. (nie bez powodu dla mnie "pies" zaczyna się od 10kg - takim chętniej ufam)
Macie totalnie pełne prawo do roszczeń, też uważam, że ta sprawa powinna być solidnie pociągnięta.
martusia, czy to jest pies? wazy 11kg
Bullziu
to zależy, czy dziabnąłby mnie w dupę.
Moi przyjaciele mają tę samą trudną rasę, zna mnie pies od gówniaka, a zawsze chce zagryźć, bo się wszyscy bardzo cieszyli jak próbował mnie ugryźć (to sobie utrwalił).
Wychodzę z założenia, że żaden pies nie ma prawa (niezależnie od nabytych kg) zaatakować człowieka bez powodu. Jeśli ma pobudki, żeby to robić, to znaczy, że błąd popełnił człowiek w wychowaniu.
Nadal gadam głupio?
Ogólnie to właściciele powinni zarobić mandat za puszczanie psa samopas, bodajże od tego roku muszą być na smyczy i mieć kaganiec - ale z tym mogę się mylić.
Ja jestem właścicielem psa który jeszcze podlatuje do ludzi. Nie, żeby ugryź ale z radości.
Pies ma 8 miesięcy. Jest ciągle szkolony ale czasem jej odbija. Nie wiem jak mam to nazwać ale powiedzmy, że "normalni" ludzie poglaskaja albo oleją i pies odchodzi. Podleci do dzieci wracających ze szkoły to zaczynają się z nią bawić. Gorzej jest z hindusami albo z pakistancami. Uk. Oni nagle wpadają w panikę i zaczynają uciekać jak szaleni. Pies to odbiera jako zabawę i za nimi leci. Nigdy nikogo nie ugryzła ale raz złapała za siatkę zakupową.
Innym razem kobieta szła sobie z trójką dzieci, około 14 lat. Córka była trochę z tyłu i pies do niej leciał. Mam spokojnie powiedziała, nie ruszaj sie. Pies podleciał, cieszył się a dziewczynka go na spokojnie pogłaskała.
Wiem, że gnający w nasza stronę pies może wydać się groźny i rozumiem panikę tych ludzi dlatego wkładamy dużo(szkolenia, bahawiorysta) w to by takie sytuacje się nie zdarzały.
Rasa to Border Collie z długim rodowodem więc każde szczepienia, badania itd. zawsze aktualne.
Mamy wielkie, byłe boisko więc lata tam sobie za fresbie.
"duzo" wysilku to wciąż za malo, zeby zalozyc smycz?
ja mam dwa psy - jeden z nich od czasu operacji ma problemy z agresja wobec innych psow i dlatego ZAWSZE jest na smyczy. chociaż i tak by nic nie zrobila, bo nie ma zebow, ale nadal staram sie byc za nia odpowiedzialny.
i jak widze jak biegnie do nas pies, wlasciciel tylko go wola od niechcenia albo, co jest jeszcze gorsze, krzyczy do mnie jakies rzeczy w stylu "ON JEST NIEGROŹNY" to mnie cos strzela, bo okej, Twoj pies moze byc niegrozny, ale nie znasz mojego i nie mozesz byc pewien jak zareaguje Twoj, kiedy moj zacznie sie denerwowac.
No dobrze, ale przecież ja nie pisałam o
1. szczeniakach/młodzieńcach, które uczą się zasad
2. "przyjacielskim ataku do zabawy" - z jednej strony rozpędzony pies może wywołać panikę, z drugiej strony (szczególnie dla border collie chyba) ucieczka to jest zaproszenie do dalszej zabawy, "rolling toy" - co jeszcze bardziej wzmaga panikę w ludziach, i to nie jest wina ani psa, ani twoja, ani tych ludzi, że po prostu "gadają w innych językach".
To są już moje zawodowe perwersje i nie oczekuję, że każdy człowiek będzie wiedział dokładnie wszystko, ale ta prosta zasada "nie uciekaj" powinna być wpajana od najwcześniejszych etapów.
zielele
och tak, też miałam tych "niegroźnych" :) i musiałam krzyczeć, tupać, jeszcze na szczęście nie musiałam żadnym agresorem wierzgać za ogon (pro tip: jak psy się już gryzą, to nie wchodzimy w zęby, tylko ciągamy zawodnika za ogon)
Ja pozwalam swojemu psu na ostrzejsze reakcje (tzn. żeby doświadczył). Nie ma sensu zakładać klosza i tworzyć bańki mydlanej - psy są inteligentne. Same sobie ustawiają hierarchię. Mój pies np. jest dominatorem i ma absolutną potrzebę natarczywego wywąchiwania w miejscach intymnych innego psa - ja już tylko czekam. Bo ten "napastowany" pies w końcu warknie, kłapnie zębami ostrzegawczo - i mój odejdzie, bez awantury. Najgorzej, co można zrobić, to interweniować. Psy między sobą się dogadają.. czasem krwawo, ale jednak dogadają.
Psa wyprowadza się na smyczy!
Ech, właśnie tacy wieśniacy są najgorsi. "Panie, nie ugryzie, panie, szczepiony, panie, on tylko chce się bawić, panie, przyjazny pieseł"
Skąd mam ku...a wiedzieć,, znam go od dziecka? Że nie warczy i piana mu się z pyska nie toczy, to znaczy, że ma na pewno dobre zamiary?
I dlaczego mam nie uciekać i pozwalać się obwąchiwać albo na siebie skakać? To nie jest mój pies, ani żaden, którego znam!
zielele
Pies potrzebuje się wylatać, zwłaszcza ta rasa. Lata za fresbie. Mamy naprawdę duże pole gdzie każdy puszcza psa do zabawy.
Nigdy też nikomu nie mówiłem, że nie jest grozny. Po prostu przepraszam jeśli akurat do kogoś podleci.
Edytka.
Co do innych psów, to one podlatuja do niej, a ona do innych. Jak pies jest dominujący to robi się uległa i kładzie się, czasem wciąż zaczepia a czasem próbuje się bawić. Ja też nie wiem jaki pies podbiega ale w pewnym sensie ufam, że ludzie wiedzą jakie mają psy i na co mogą sobie pozwolić.
IMO podobnie jak w przypadku stluczki drogowej lepiej wezwac policje na miejsce. Bo wtedy policji lepiej zebrac dowody, ustalic przebieg zdarzen, skonfrontowac wlasciciela/psy i spisac notatke na twoja korzysc.
Czy spisales dane wlasiciela albo przyznanie sie jego do winy? Bo pojdziesz jutro na komende i co im powiesz? Nawet jak im wszystko opiszesz jak wygladaja psy, dom ect to wlasciciel moze sie wszystkiego wyprzec i nie bedzie dowodow.
Pomijajac ukaranie wlasciciela najwazniejsze jest jednak zdrowie i upewnienie sie ze te psy nie mialy zadnych chorob. I nie jakies zapewnienia na gebe wlasciciela typu "moje pieski zdrowe i nikogo nie ugryzly w zyciu" bo kazdy tak gada, tylko zadac karte szczepien psow.
Jaką znowu kartę szczepień, w Polsce obowiązuje prawo corocznego szczepienia na wściekliznę, lekarze weterynarii są zobowiązani do wystawienia takiego dokumentu.
Inna sprawa, że wścieklizna w Polsce jest rzadko spotykana (i nie u psów), poza tym z niczego innego właściciel nie musi się legitymować, a teksty w stylu "żądam potwierdzenia że pieski nie są na nic chore" można spokojnie zabić śmiechem. Bez przesady z tym hurr durr.
Czyli to o Tobie piszą ciagle, że rozrzuca parówki z gwoździami czy zatrute przysmaki po osiedlach…
Tak. I widzisz jaki jestem sprytny? Do tej pory mnie nie złapali.
Mało ci przykładów psiarzy wyżej?
Nawet hurr-durr Megera już spuszcza z tonu i "w sumie to nie ma o co afery robić, wścieklizna to w Polsce choroba zwierząt dzikich, a reszta to i tak kwestia szczęścia/odporności, jak ci się po pogryzieniu będzie długo goić albo wda zakażenie, to twoja wina, trzeba było brać Groprinosin i Rutinoscrobin, w końcu nie ma obowiązku dezynfekcji psiej mordy ani tym bardziej dokumentowania tego faktu". A od pieska lepiej nie uciekać, jak biegnie, bo wiadomo, behawiorystyka, zawsze jest większa szansa, że chce się bawić, a jak chce ugryźć, to przecież jak nie będziesz uciekał to też pogryzie słabiej, jak się źle czujesz z biegnącym do ciebie psem to TWOJA wina, nieczuły antyanimalsie!
Pietrus
No i masz. Będzie golowy rozwód ;(
A od pieska lepiej nie uciekać, jak biegnie, bo wiadomo, behawiorystyka, zawsze jest większa szansa, że chce się bawić
Nie większa szansa, że chce się bawić, tylko uciekając jeszcze bardziej podniecasz instynkt gonienia, misiupysiu.
Nie oglądałeś nigdy reportaży, jak np. po akcji z jakimś tragicznym pogryzieniem policja czy kto tam robią akcje w przedszkolach i uczą małe dzieci, jak się zachować w obliczu zagrożenia? (przypomnę - przyjąć pozycję "żółwika") Normalnie w telewizji to przecież pokazujo.
Ale dobrze znać twoje słabe punkty. :> Jak mnie tu kiedyś wyprowadzisz z równowagi, to będę wklejać zdjęcia mojej bestii i będziesz żółwikował :P
Takie male gowna jak czilaly to jak ugryza to jest prosty sposobv kop jak pilka do futbolu i patrzec czy wysoko leci.
Jesli by zaatakowal kogos z rodziny/bliskiego to nie ma zmiluj. Albo sie nauczy latac albo niech spada na cztery lapy i w dluga
Nic mnie bardziej nie denerwuje jak psy u mnie na wsi, które gonią mnie po ulicy, bo "gospodarze" mają pootwierane bramy.
Ostatnio kolegę tak dwa zaatakowały jak jechał na rowerze, przeczuwał że coś się święci ale nie reagował od razu, czekał chwile i właśnie pies go ugryzł w noge, na szczescie złapał za spodnie, wtedy wyciągnął gaz pieprzowy i rozpylił, jeden uciekł a drugi latał dookoła i skiełczał, jeszcze właściciel wyleciał z posesji 'typowy Janusz' i co Pan wyprawiasz... jajco. Miał nagrane na kamerce bo jeździł z go pro i jak powiedział że dzwoni na policje to typ od razu 'obsrał zbroję'. Najlepiej chyba nosić ze sobą gaz i tyle. Wiadomo zależy tez od sytuacji.
Ale to chyba najpiej trafić zanim jeszcze ugryzie, bo tu np widać jak pitbul w amoku za nic w świecie nie chciał puścić, nawet po spryskaniu gazem (chociaż może to ten konkretny gaz był lipnej jakości):
https://youtu.be/VMCzRAuAwug
Więc to też pewnie zależy od psa i od gazu. Jak pryskać to lepiej czymś porządnym
ci policjanci to jakieś .... rozwiązuje się to w właściwi sposób / biegający bezpański pitbull (wyobraźcie sobie że zaatakował taki dziecko)
No niestety te skurczybyki są tak zawzięte że jak już im się włączy tryb zabijania to albo ty albo on, żadnej kalkulacji i wtedy niestety jedyna metoda to ta z twojego filmu. Na innym filmie też widziałem jak policja przyjechała i najpierw okładali (3 pitbule gryzące innego psa) pałami ale to nic nie dawało, więc koniec końców puściły ofiarę dopiero po odstrzale.
Najważniejsze są dwa punkty co w tym kraju nie jest wcale oczywiste
- książeczka szczepień psa i wpis o szczepieniu przeciw wściekliźnie (szansa że pies jest zarażony jest właściwie zerowa ale mimo wszystko takie szczepienie jest obowiązkowe)
- jeśli rana jest szarpana lub głęboka wbite zostały kły to obowiązkowa jedna dawka przeciwko tężcowi + antybiotyki (jeśli to pies podwórkowy to liże i żre wszystko co mu trafi do mordy)
- dawno nie widziałem puszczonego wolno psa bez nadzoru czy bezpańskiego / pewnie z 20 lat już ale jeśli nie ma kagańca i lata bez nadzoru to jest niezgodne z prawem i poza mandatem możesz dochodzić roszczeń z pozwu prywatnego. Choćby po to warto aby taki jeden z drugim zapłacił z 20K na najbliższe schronisko dla zwierząt.
Jeszcze mówią ze jak pitbull złapie czy jakikolwiek pies, to najlepiej chwycić go od tyłu i dusić, tylko to też trzeba wiedzieć jak i użyć całkiem sporo siły, na sadisticu latał film jak tak właśnie gość chciał pitbulla udusić, to w pewnym momencie pitbull sie obrócił i zagryzł gościa w szyje, nie trzeba mówić jak to się skończyło.
KONIECZNIE SPRAWDZ CZY PIES SZCZEPIONY.
Wścieklizna jest śmiertelna!
Co się robi w takich sytuacjach?
nastepnym razem zabierz tesciowa
Historia: Poprzedniej zimy żona wracając rowerem, została ugryziona przez psa, którego wyprowadzała starsza osoba, nie mająca siły go utrzymać (pies średniej budowy)., wg. opisu żony chłopina trzymał się znaku drogowego aby nie być ciągniętym przez psa. Zaczęła domagać się zaświadczenie o szczepieniu, dostała numer telefonu do syna jegomościa wyprowadzającego na spacer. Chłop przez telefon obwiniał żonę za wypadek. Po powrocie z pracy dzwonię do typa i mu próbuję przetłumaczyć, że on jako właściciel odpowiada za psa i jeżeli ma psa agresywnego to powinien go wyprowadzać w kagańcu. Zero zrozumienia. "On nic nie musi, muszą uważać wszyscy dookoła" - generalnie taka rozmowa. Poinformowałem go w takim razie, że idę na Policję i skończyłem rozmowę. Po 30 minutach oddzwania właściciel i mówi, że chce się spotkać. Z żoną idziemy na te spotkanie. Młody, bezczelny typ wciska nam teksty, że to żona naruszyła - uwaga "przestrzeń osobistą psa" a to, że osoba wyprowadzająca nie była w stanie go utrzymać na miejscu to nie ma znaczenia. Krew mnie zalała. Pokazałem mu wydrukowane wcześniej (przygotowałem się po rozmowie telefonicznej) artykuły i paragrafy o bezwarunkowej odpowiedzialności właściciela za psa i niech pokaże mi paragraf mówiący o naruszaniu przestrzeni osobistej psa. Wkurw niesamowity - chłop w żywe oczy zapierał się i nie chciał przyjąć odpowiedzialności. Uraczył nas gadką o trudnej przeszłości psa i z rozmowy wyszło, że ma świadomość, że czasami psu odwala. Ostatecznie żona zlitowała się i nie zgłaszała (dobra dusza) nigdzie sytuacji. Tyle dobrego, że od tamtej pory pies z dzielnicy zniknął (mieli go gdzieś wywieść).
Mam znajomych hodujących psy - akurat nie bardzo groźne, ale natrętne.
Nauczyłem się tam dwóch rzeczy:
1. Jeśli biegnie do Ciebie pies i nie wygląda to na atak mordercy, to stań natychmiast do niego bokiem i całkowicie go ignoruj. W szczególności ZERO (ważne) kontaktu wzrokowego. Możesz zerkać bokiem, ale NIE patrzeć w oczy. U normalnego psa w 99% Cię zignoruje. Te nieznośne dadzą spokój po ok 3 sekundach.
2. Jeśli masz psa natręta, który skacze ci na kolana, próbuje lizać, bawić się i co tam jeszcze wymyśli, to skuteczne jest połączenie działań: nic do niego nie mów, nie odganiaj, odwróć głowę, załóż ręce lub "obejmij się" tak, aby aby ręce przylegały do ciała, stój tak aż odejdzie (do następnego celu, który nie wie że trzeba to przetrzymać ;)
Stanie bokiem do normalnego psa oznacza - nie mam nic do ciebie, nie jestem agresywny
Patrzenie w oczy dla natrętnego psa, mówienie do niego oznacza - jestem zainteresowany kontaktem, fajnie że tak na mnie skaczesz
Pozostawienie rąk oznacza - może jednak cię pogłaszczę
Punkt 1 sprawdziłem w praktyce
- pod sklepem pies (mały) atakował przechodniów, stanąłem bokiem - ominął mnie uderzył do następnego przechodnia, wrócił patrzył na mnie ale nawet nie podszedł
- koledze uciekł pies (nowy) i gdy ten chciał go złapać uciekał dalej, podszedłem do niego bokiem postałem chwilę - powąchał mnie i pozwolił sobie założyć smycz mimo, że mnie nie znał
Punkt 2 sprawdziłem wielokrotnie na natrętnych do bólu i rozkapryszonych przedstawicielach yorków, spanieli, seterów i goldenów - te ostatnie to masakra, nawet przy yorkach. Jak dotąd zawsze zadziałało - no nieraz po sekundzie lub dwóch - brudu i śliny może się nie da uniknąć, ale jest go mniej i pies zapamiętuje tę obojętność.
Jestem profanem i samoukiem, ale pewnie są behawioryści, którzy powinni takie rady przekazywać dzieciom w szkołach.
A wystarczy kaganiec i problem rozwiązany, pies w kagańcu nie jest aż tak groźny, tylko trzeba psa od małego przyzwyczić. Problemem są właściciele, a nie psy i to w 99% wypadków, bo właściciel powienien wiedzieć jak pies się zachowuje, jak ma tendencje do agresywnego zachowania to kaganiec i po sprawie. Sporo lat temu w okolicy miałem debila z psem który był agresywny, typ dostał kilka mandatów i dalej wyj..... bez smyczy i kagańca. Okoliczni mieszkańcy zwołali zebranie i jeden mieszkaniec poradził żeby kupić gaz i walić psa jak będzie podbiegał. Jakiś czas po tym stałem ze znajomymi i widzałem jak pies biegnie na emeryta, emeryt zaj.... psu gazem, pies się zesrał i zlał z bólu. Sebix podbiegł do emeryta z łapami to pobiegliśmy bronic dziadka typ dostał wpierd.... policja przyjechała, później dostał wyrok za pobicie, bo złamał nos emerytowi, a pies poszedł do uśpienia. Szkoda psa tylko bo miał debila właściciela.
policja przyjechała, później dostał wyrok za pobicie, bo złamał nos emerytowi, a pies poszedł do uśpienia. Szkoda psa tylko bo miał debila właściciela.
Skoro to właściciel pobił i był agresywny, to dlaczego psa uśpili? Pogryzł tego emeryta?
Pies zaatakował emeryta, który obronił się gazem, pies się zesrał, zlał i skomlał jak potępiony, a sebixowi pewnie żyłka pękła, że mu dziadek psa popsuł i zaatakował emeryta. Dlaczego psa uśpili nie mam pojęcia, pewnie dla świetego spokoju, bo świadków było wielu i niezła nagonka na policje była jak wyszło że dobry rok sprawe w dupie mieli.