Dwayne Johnson ujawnia, że Black Adam na razie nie będzie częścią nowego DCU
Przy takim pierdzielniku jaki jest w DC nie dziwne, że chcą to wyzerować i zaczynać od nowa.
Lubię Johnsona, ale mimo całej sympatii nie byłem już w stanie oglądać jego Adama po pół godzinie. Dotrwałem z przerwami do godziny i odpuściłem - film jest zły, na tak wielu poziomach, że zachodzę w głowę jak projekt, w który włożył 15 lat życia, jest taką kupą.
Rozumiem, że dochodzą nowe pokolenia, dla których to jest pierwszy film superbohaterski w życiu, ale ile razy można mielić te same klisze i bzdury?
Obejrzałem już dwa razy i żyję. W porównaniu do poprzednich filmów DC aż takiej tragedii nie ma.
Przecież ten film nie odbiega zbytnio od ogólnego poziomu kina komiksowego. Jeżeli on jest zły na tak wielu płaszczyznach, to cała reszta również.
Dotrwałem do końca, ale film jest bardzo słaby. Nie dość, że fabuła jest bzdurna to jeszcze fatalnie napisane postacie i sztuczne efekty specjalne.
Z drugiej strony to normalny poziom WB i DC. Od nich nie warto oczekiwać niczego więcej. I jak zawsze, po każdej porażce na premierę kolejna głupia gadka to resetowaniu uniwersum. Ta firma nie potrafi nakręcić jednego przyzwoitego filmu, a gadają o uniwersum. WB to żart, a nie poważna wytwórnia
Bez przesady, poziomem film moze nie odstaje od filmow DC a nie ogolu kina komiksowego. Znowu specjalisci od sztuki wysokiej sie odzywaja.
I dlatego DCU ledwo do piet Marvelowi dorasta. Nie umieja sie tam ogarnac. Marvel moze robic chlam, ludzie beda ogladali bo wszystko ze soba zazwyczaj sie laczy. DC? Kazdy film musi byc dobry, inaczej nikt go nie ogladanie. A filmy o bohaterach juz sie przejadly niektorym, wiec.. ogladaja to ludzie czesto z sentymentu rowniez. DCU z reka w nocniku i nadal nie wyjelo
No tak, od poczatku i caly czas robili chlam, sprzedaje sie tylko szajs napedzany marketingiem.
Muszę przyznać, ze tak infantylnego filmu "bohaterskiego" jeszcze nie oglądałem. Mam wrażenie, że ktoś w WB nie lubi tego typu kina i co film to go sabotuje.
"na razie nie będzie częścią nowego DCU"
I nigdy nie będzie, ten ani ktokolwiek inny, z każdą premierą kolejnego filmu w świecie DCU robią kolejny restart uniwersum, jakby nie mogli po prostu robić filmów w świecie DCU bez żadnych powiązań do wspólnego uniwersum, bohaterów jest od groma w DC więc mają o czym robić filmy skoro jedno uniwersum tak jak zrobiło Marvel im nie pasuje.
Jezu ale ten film jest średni, w końcu udało mi się go obejrzeć, pierwsza ponad połowa jest nudna jak flaki z olejem, ogólnie ma się uczycie jakby scenariusz pisał "pięciolatek", ale od początku.
Grubaska dzwoni do kurczaka (który ma problemy z głową, bo przez nadmierne szprycowanie się lekami non stop włącza mu się agresor) z prośbą o pozbycie się kamienia, kurczak się zgadza i tworzy drużynę, jakąś babkę pierdzącą kolorowym wiatrem, gościa który potrafiłby się zmieścić w tyłku thanosa i jednego normalnego superbohatera, agenta 007 (który powinien być dowódcą).
Kurczak i agent 007 dochodzą do wniosku, że kamień jest za silny i trzeba będzie z nim negocjować, oczywiście dowódcą jest na szprycowany kurczak a nie agent 007, który ma jakąś wiedze i od początku filmu jako jedyny próbuje prowadzić jakiś dialog, który kurczak non stop psuje swoim tępym zachowaniem.
Pierwsze spotkanie kurczaka z kamieniem, groźby lol, następnie kamień po krótkiej bójce zgadza się na rozmowę (dzięki, kobitce która również próbuje podjąć dialog) i co robi kurczak no znowu mu odpierdziela podczas rozmowy, dosłownie na samym początku (coś w stylu ja mam większego niż ty chcesz się oto bić) i znowu zaczynają walczyć (i tak za 2-3 razy, XD) eh. Po jakimś czasie wszyscy łączą się w walce ze wspólnym wrogiem, oczywiście kurczak wykorzystuje każdą okazje by się przekomarzać z kamieniem, jak pięciolatek tupiący w sklepie i krzyczący do mamy o nowego pokemona. Końcówka nudna jak flaki z olejem, agent 007 oddaje życie za (nasze) grzechy drużyny, kurczak jako, że od kilku godzin się nie szprycował wraca do w miarę normalności, walka z ostatnim bosem totalna padaka i śmiech na sali i to tyle.
Ten film ciągnie tylko Pierce Brosnan jako Doctor Fate, mimo że ma niewiele scen to bez niego ten fil by był totalną kaszanką a tak to taki typowy średniak 6/10, z kretyńskim scenariuszem dla idiotów, (np. główny zły za polem siłowym, którego nawet Czarny Kamień nie przebije ale widać, że mógłby wbić się przez skałę zwyczajnie od boku ale nie XD, choć tu mogłem coś przeoczyć bo pod koniec mało na co zwracałem uwagę i miałem dość). Pozostała dwójka bohaterów to zwykłe tanie bezosobowe zapychacze.