Już od kilku lat nie czuje w ogóle magii świąt, ale w tym roku jest najgorzej. Wcześniej przynajmniej cieszyłem się chociaż na te wigilie, że sobie zjem barszczyk z uszkami, opcham się pierogami a potem usiądę przed tv obejrzę Kevina i Szklaną Pułapkę.
W tym roku czuje tylko stres. Stres i pustkę. Miałem ostatnio bardzo dużo na głowie, życie, praca, bardzo duże wydatki, doszło do tego, że czuje stres w związku z każdą pierdołą. Teraz mnie stresuje to, że nie mam jeszcze kupionych wszystkich prezentów. Nie potrafię się wyluzować, odpuscić, odetchnąc. Doszło do tego, że zaczałem mieć drobne problemy z sercem (lekarz stwierdził, że to właśnie z przemęczenia i stresu, ale nie jest to nic poważnego). Mam 30 lat i przestaje powoli czuć radość, jakąkolwiek. Gry nawet przestają mnie już cieszyć. Tracę wszystkie moje formy eskapizmu, które do tej pory jeszcze dzialały. Boję się.
Taki tam strumień swiadomości, który #nikogo, ale fajnie jest to z siebie wyrzucić. Nawet jak nikt tego nie przeczyta.
Mnie nigdy nie cieszyły (no może za gówniaka bo prezenty), teraz to mnie tylko irytują
He he he, witaj w świecie dorosłych :)
Chyba wiem co czujesz...
Ja to w ogóle zimy nie lubię. Tylko mi na zdrowie siada :/
Święta aby dać sobie niechciany prezent, niektóre rodziny juz odchodza z dawania gifów, słuchanie o polityce kiedy na codzień się ogląda live streamy na YouTube, widać powoli ta przepaść pokoleń, patrzenie na to kto ile dal, a mam przeczucie ze obecne kidosy spędzili by chętniej wigilię oglądając wigilijny stream team X czy Ekipy, od słuchania starych jak tam córcia w szkole? I na to jak starzy zatrzymali się się na latach 2000.
Nie czuć juz klimatu świat przynajmniej w mojej rodzinie, prezenty nie bo po co aby wydać na coś co będzie stało komuś na półce, wiekszosc potraw kupionych, 16 letni brat nie wie co to Kevin i szklana pułapka, 7 letnia siostra to by chciała kosmetyki Team X, ojciec nie wie co to nawet, a rozmowa będzie o polityce i o tym kto jaki samochód ma w rodzinie lub jaki to mundial był a zarówno brat, jak i ja, nie mówiąc już o siostrze nie interesuje sie tym. I działa to w 2 stronę. Po kolacji brat z siostra wraca do kompa a rodzina gada w salonie o rodzinie.
Wiesz. U mnie za dzieciaka było tak; Co chcę, to dostałem albo nie dostałem. 90% prezentów mnie ucieszyło. 10 % mniej, ale je doceniałem. Bo wiedziałem, że nie zawsze można mieć to, co się chce. A potem to każdy sobie sam kupował, albo mówiło się co kto potrzebuje, i tak się wymienialiśmy ;) U nas też było tak, że nie musiałeś kupować nic. Ważne że byłeś. Choćby dałeś czekoladę, to było wszystko. Wychowanie w biednej, albo raczej takiej normalnej budżetowej rodzinie, ma swoje plusy. Dlatego nigdy nie chciałem mieć drugiej połówki z wielkiego miasta, z bogatej rodziny, gdzie prezenty sobie kupuję po tysiące. Ich sprawa oczywiście, kogoś stać, i chce dać więcej drugiej osobie, to się ceni :) Ale są takie, które wiecie.Kup jej za tysiąc i oczekuje tego samego.
Ja przez ten zimowy mundial w tym roku wyjątkowo też. Wszędzie gadają o piłce, temat świąt zeszedł na dalszy plan i w ogóle nie czuję tego klimatu jak w poprzednich latach.
Daj panie już spokój z tym mundialem. Nie dość że w zimę to jeszcze dzisiaj i jutro finały o 16.00. komedia jakaś, ludzie z Europy jeszcze w pracy siedzą.
Ja akurat wyjatkowo w tym roku czuje klimat swiat. Pracuje w miejscu, ktore teraz na swieta jest mega przystrojone i od miecha leca swiateczne piosenki. Na polaczonych 6 ekranach puszczam mecze przez rasberry pi i tak nie zabija to swiat. Swieta nie sa po to by cieszyc sie prezentami tylko wolnym czasem i osobami waznymi dla nas. Ja pochowalem mame i moje priorytety sie mocno zmienily. Teraz tesknie za tymi swietami, ktore uwazalem za takie debilne. Z perspektywy czasu chetnie bym sie kopnal za to w dupe. Wydaje nam sie, ze nasi bliscy i my bedziemy zyc iles tam. Niby wiemy, ze ludzie umieraja, ale jakos wypieramy ta mysl, ze kiedys tej osoby i nas nie bedzie.
Bo jesteś niewierzący. cały rok śmiejesz się z papieża a potem chcesz radosnych świat. :D
z perspektywy starszego kolegi powiem Ci, że cieszyć się już nie będziesz, ale się przyzwyczaisz
no i pogoda też absolutnie okropna, też mam straszną chandrę od miesiąca, dziś spałem do 12:30, bo nie widziałem sensu we wstawaniu z łóżka ;f
Ja nie czułem a teraz mam własną rodzinę, więc jakoś to gotowanie, prezenty i wspólne wpieprzanie mandarynek przy Kevinie mnie cieszy.
Może pociesze cię tym, że u mnie Kevin leci codziennie odkąd pojawił się na Disneyu.
Stary - pewnie masz zbyt dużo przemyśleń intelektualnych przywołujących różne emocje, w których do głosu dochodzą Twoje instynkty, nadzieje i obawy, kształtujące obecnie personalne relacje w sferze emocjonalno-wolitywnej.
1. Święta są super. Zapakuj się w auto, zabierz dziewczynę / żonę / kochankę / partnerkę (dorosłą osobę bliską o odmiennej płci mam na myśli) i wyjedź w góry na święta i sylwestra. Pojeździcie na nartach, porozmawiacie wymieniając poglądy i opinie na różne istotne oraz marginalne tematy. Wypijecie, zapalicie, wieczorem radosny sex, później wyjście do knajpy gdzie dobrze zabalujecie i następnego dnia od nowa to samo. Nie ma co narzekać, trzeba się cieszyć bieżącą chwilą. Człowiekowi wydaje się, że święci triumf myśląc racjonalnie, jednak w dziedzinie praktycznej własnego spełnienia sukces większy odnosi myślenie mityczne mające źródło w niepoznawalności rzeczy samych w sobie - i to jest w nim najpiękniejsze.
2. Masz 30 lat, to wszystko przed Tobą. O jakim stresie w tym wieku mówisz? Sam jestem starszy od Ciebie, jednak nie pamiętam żebym doświadczył w życiu jakiegoś poważnego - a negatywnego - napięcia emocjonalnego (poza momentem gdy starsza przekroczyła progi Styksu). Nawet jak nam się jacht wywrócił w sztormową pogodę między Curacao a Wenezuelą to stwierdziłem, że co ma być to będzie siedząc ponad 20h w wodzie pełnej rekinów (wszyscy przeżyliśmy jednak -) Uczucie bezsensu otaczającego Ciebie świata i znużenia życiem w takiej formie jaką już znasz nie jest niczym nowym dla człowieka. Być może masz kryzys egzystencjalny (a ten może pojawić się na każdym etapie życia, nie tylko u ludzi starszych) - jeśli tak, to rozwiąż ten problem produkując dziecko lub dzieci. Z miejsca zmienisz zdanie / sposób przemyśleń i postrzegania rzeczywistości, poczujesz się niesłychanie potrzebny i będziesz miał wyzwania na najbliższe 20 lat. Skupisz się wtedy nie na sobie tylko na swoich pociechach.
3. Gry nawet przestają mnie już cieszyć. Widzisz, z grami niestety jest tak, że są coraz gorsze (poza wyjątkami oczywiście). Owszem wyglądają coraz ładniej, jednak interesujących i kreatywnych treści fabularnych w nich jest dużo mniej jak kiedyś. Obiektywnie podchodząc do zagadnienia nie mogę powiedzieć szczerze, abym się dziwił takiej opinii.
To znaczy, że jesteś normalną osobą. Jak można cieszyć się świętami skoro w tym chorym kraju święta zaczynają się już 2 listopada i trwają 2 miesiące ? Kiedy zaczynają się faktyczne święta, człowiek ma tak już dość tego wszystkiego, że chce mu się rzygać a nie cieszyć nimi. Reszta o czym napisałeś to depresja. Witaj w prawdziwym świcie Neo.
Via Tenor
Niestety, akurat ta chora moda przyszła z zachodu, zwłaszcza z popieprzonego USA. :(
Świąteczne reklamy przez cały listopad - to jest k... dramat....
Komercjalizacja to jedno, ale całe to pierdolmiento, bieganie, nerwówka przygotowania, tylko po to, aby potem siedzieć i żreć...
Nigdy nie potrafiłem tego zrozumieć. Ludzie, ludziom zgotowali ten los.
Nie, to nie jest normalne zachowanie. To wywalanie żalów na forum komputerowym tylko dlatego, ze całkowicie zatraciło się w sobie radości z najlepszego okresu w roku i narzekaniu jak stary piernik (chociaż jestem prawie pewien, że autor jest młodszy ode mnie, podobnie jak i ponad połowa tego forum). Rozumiem nerwówkę przed świętami i kombinowanie z prezentami dla bliskich i jak przeżyć święta w dobie takiej inflacji, jaką mamy dziś. Owszem - tego sam nie nawidzę i w tym roku ekstremalnie dało mi się to we znaki. Ale zacisnąłem zęby i wyjątkowo teraz pracuję 2x tyle, co zawsze (chociaż nigdy tego nie robię) tylko po to, by przeżyć z radością ten okres i to pomimo, iż pierwszy raz w historii świata nie kupię sobie w okresie świątecznym prezentu gamingowego (szczególy w wątku gęstego o prezentach na święta). Czas, który w końcu nadejdzie i na który tak czekam co roku mi w pełni to wynagrodzi. Autorowi też to radzę.
Nie doceniacie tego co macie. Człowiekiem musi się porządnie telepnąć żeby zrozumiał że to co ma jest dla niego ważne bo może być gorzej. Już niejeden był taki co narzekał na wszystko i każdego ale, np. jak się otarł jak to się mówi o śmierć to mu diametralnie przeszło i zaczął doceniać otaczający go świat. Jak jesteś zdrowy, nic ci nie dolega to nie wiem czym się przejmujesz. Powinieneś się cieszyć (choć wiem że mimo to trochę trudne) z tego co masz i jeżeli to możliwe dążyć do poprawy swojej sytuacji na jeszcze lepszą.
Co do dawania prezentów drugiej osobie to u nas od jakiegoś czasu jest taka tradycja że robi się losowanie komu ma dać się prezent. Później wszyscy piszą list do świętego Mikołaja co by chcieli dostać. Wcześniej też zostaje ustalona jednakowa kwota dla wszystkich do ilu taki prezent ma być kupiony. Odkąd my to wprowadzili to jest jakieś 90% stresu mniej pod kątem wymyślania komu jaki prezent kupić i za ile. Od tego czasu jestem mega zadowolony z prezentów bo jeszcze nie dostałem takiego co bym nie chciał dostać. A wcześniej to rzadko kiedy byłem.
Jedyny plus świąt obecnie to wolne dni w pracy, jakiś urlop i mniejsze urwanie tyłka z robotą przez okres świąteczny, żeby móc se posiedzieć w domu przed PC więcej no i żarcie na pewno (szczera opinia).
Akurat problemu z prezentami nie rozumiem. Tzn. trochę rozumiem, bo sam taki miewałem, ale zawsze fakt, że nie wiedziałem co kupić wynikał tylko i wyłącznie z tego, że nie byłem z kimś wystarczająco blisko/nie byłem wystarczająco zmotywowany do poszukiwań - ergo, faktycznie prezent był takim trochę prezentem z obowiązku.
Dlatego IMHO prezenty mają sens jedynie w kręgu najbliższych - partner/partnerka + dzieci/rodzice. Oczywiście nadal troche zależy od wieku i stylu życia obdarowanego (może być trudno kupić coś nastolatkowi, ale także starszym stetryczałym rodzicom :)), ale szczerość intencji i pewna determinacja oraz rzeczywista chęć sprawienia drugiej osobie radości i świadomość, ze osoba ta nastawiona będzie do naszych starań życzliwie (nie dotrze do ciebie wyrażona za plecami opinia "znowu dostałem jakieś g....") pomagają.
Ogólnie jednak na starość - także tę po trzydziestce :) - święta to już tylko boomerskie "spotkanie z bliskimi", o ile są, i są naprawdę bliscy, ewentualnie smaczne jedzenie :P, a nie jakaś magiczna atmosfera, prezenty, wyjątkowy okres itp. W końcu często to dwa zapracowane dni, po których trzeba zaraz wracać do pracy, trudno nawet "zwolnić, odpocząć, złapać dystans"
W czasach dzieciństwa to było coś, gdy pojawiały się świąteczne reklamy, gdy TV puszczała jakieś fajne filmy zachomikowane na ten okres, były specjalne świąteczne koncerty, gale kabaretowe, ubieranie choinki było bardziej magiczne, człowiek nie znał brudów KK i może nawet wierzył w Boga, ferie świąteczne trwały do Nowego Roku...
A u mnie jest odwrotnie. Od dwóch lat znowu coś tam czuje. Wcześniej jakoś sam siebie blokowałem i traktowałem grudzień jak zwykły miesiąc, a teraz sobie kolędy pod nosem nucę i mam ochotę powiesić jakieś lampki w domu.
Co roku powstaje dokładnie taki sam wątek. Ja też już nie czuje tego tak jak dawniej, nie ma już tej ekscytacji związanej z prezentami i ta "magia" świąt jest trochę mniejsza, ale nadal jest to trochę jakby nie patrzeć wyjątkowy czas i czuć to trochę. No chyba że ktoś spędza święta sam, nie ubiera choinki, nie daje prezentów, jak słyszy w radiu kolędę to od razu przełącza, a w wigilę na kolację je pizze i do tego wszystkiego jest ateistą no to wtedy ciężko żeby cokolwiek czuł.
Akurat na kolędę z flaszka wódki to większość wychodzi. Chodzi tylko o to że możemy już się nawalić codziennie więc już większej różnicy nie ma. Jedyna różnica to że starzy przyjaciele często pojawiają się jedynie na święta..
Mam podobnie jednak w tym roku jakiś tam klimat odczuwam - chociaż coś. Niby człowiek nie jest nieszczęśliwy, ma pracę, udany związek oraz zdrowie dopisuje, ale czegoś mi brakuje, pytanie tylko czego?
Irytuje mnie ten cały syf dookoła jaki się dzieje, czyli burdel w polityce, naszym państwie, inflacja, wszelkie konflikty, choroby typu covid itp, chociaż ten w ostatnim czasie zszedł na boczny tor, a przynajmniej takie mam wrażenie. Człowiek chodzi ciągle do tej roboty, czas leci nieubłaganie, dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem. Monotonność i stały schemat życia, człowiek żyje z nadzieją nadchodzącego weekendu i co? Przychodzi sobota która zleci moment, niedziela jeszcze szybciej i wszystko trzeba zaczynać od nowa. Nie podoba mi się takie życie, chciałbym mieć w *huj siana, zwiedzać miejsca w które mnie ciągnie i które chciałbym chociaż kiedyś zobaczyć. Przestać martwić się co następny dzień nam przyniesie.. moze kiedyś
Każdy by chciał, ale większość nie doczeka się czegoś takiego więc lepiej cieszyć się tymi małymi rzeczami które się ma, a większe pojedyncze plany też starać się kiedyś częściowo zrealizować chociaż. Pomyśl że gdybyś stracił tą pracę, związek czy co najgorsze zdrowie to wtedy dopiero byłbyś w czarnej dupie.
Też odczuwam te uczucie życia byle do soboty, ale to jest spowodowane niezadowoleniem z pracy. Jeszcze kilka miesięcy temu miałem niższe stanowisko, ale robiłem fajniejsze, spokojniejsze rzeczy. Sama praca była na tyle przyjemna, że nie czekałem na weekend. Teraz muszę znowu roboty szukać gdzie znajdę stanowisko podobne do poprzedniego.
Niby pracuję już w firmie kilka ładnych lat, znam dobrze wszystko i wszystkich i nie mogę narzekać na pracę, ale może i coś w tym jest, bo jednak nie jest to jakaś super praca moich marzeń, także kto wie
Patrząc z boku - mam udane życie (tak myślę). Jestem zdrowy, mam pracę, narzeczoną, nowe mieszkanie które dopiero co wykonczylem (co kosztowało mnie masę stresu przez cały mijający rok), zarabiam ok (w styczniu podwyżka), narzeczona zarabia bardzo dobrze. Mam więc wszystko teoretycznie czego mi trzeba. A jednak odczuwam taką pustkę, której nie potrafię logicznie wyjaśnić.
A jednak odczuwam taką pustkę
bo pieniadze i dobra materialne szczescia nie daja
ot, taki truizm o ktorym zawsze warto pamietac...
ktos mi kiedys powiedzial, ze dalby mi milion zebym sie o tym sam przekonal
nie skorzystalem, ale na skutek roznych wydarzen przekonalem sie ze mial racje
jakbys mial udane zycie to bys nie czul pustki, czyli majatek nic tu nie znaczy
i moze to jest wlasnie problemem? ze przekladasz zycie materialne nad zycie duchowe?
uprawiasz moze jakis sport?
kreca cie sztuki walki?
Ja bym ci chętnie zabrał to, co masz, żebyś się przekonał, że pieniądze też są ważne. Nie zawsze najważniejsze, ale bardzo, bardzo ważne.
Zorganizuj radosne święta sobie i dzieciakom bez kasy... W życiu nie ma "albo albo", to fałszywe stwierdzenie, że starczy jedno albo drugie, ludzie albo kasa.
Pieniądze dadzą ci tylko wtedy szczęście kiedy masz się z kim nimi dzielić i komu je przkeazać. Nawet na poziomie "wiecznej zabawy" w pewnym momencie przychodzi taki okres w życiu "wiek" że wszystko już zaliczyłeś i okazuje się że fajnie jest jak masz komu przekazać swoją wiedzę, umiejętności, doświadczenie. W całych tych rozważaniach nie padło słowo dzieci a jednak to one nadają sens istnienia.
Ile marud.
Atmosfera świąt taka jaką chcesz nie przyjdzie do ciebie sama z siebie ot tak. Jak chce się zmiany to się zaczyna od siebie.
Najważniejszy post w tym wątku. Powinieneś go przykleić i pogrubić wszystkim narzekaczom.
Święta są tym czym je uczynisz wraz z rodziną. Niczym więcej i niczym mniej. Ta konsumpcyjna nagonka nie pomorze w tym a może nawet przeszkodzić bo trwa za długo, ale starczy się od niej odciąć i skoncentrować na tym co najważniejsze.
I wcale nie chodzi o prezenty, choć o wspólne tradycje, rodzinne spotkania, nietypowe dania i smakołyki (takich, których nie je się za często) itd.
A cóż to za zlot malkontentów:D
Teraz mnie stresuje to, że nie mam jeszcze kupionych wszystkich prezentów. Nie potrafię się wyluzować, odpuscić, odetchnąc. Doszło do tego, że zaczałem mieć drobne problemy z sercem (lekarz stwierdził, że to właśnie z przemęczenia i stresu, ale nie jest to nic poważnego). Mam 30 lat i przestaje powoli czuć radość, jakąkolwiek. Gry nawet przestają mnie już cieszyć. Tracę wszystkie moje formy eskapizmu, które do tej pory jeszcze dzialały. Boję się.
Taki tam strumień swiadomości, który #nikogo, ale fajnie jest to z siebie wyrzucić. Nawet jak nikt tego nie przeczyta.
Już Ci tłumaczę gdzie jesteś - zaczynasz mieć lekki ataki lęku , być może napady paniki spowodowane ciągłym stresem w , którym żyje dzisiejsze społeczeństwo ...żyjemy od pon do piąt ryjąc w korpo ciągle się zamartwiając - przez co tracimy przynależność , sens życia czy wartość bycia człowiekiem ... liczy się praca i dogodzenie sobie psychiczne po przez materialne dogodzenie naszym bliskim ... zamknęliśmy się w telefonach , izolujemy się od światła .... a Twoje serce to pewnie jakieś skurcze komorowe czy nadkomorowe , zupełnie niegroźne ale spowodowane są właśnie złą dietą, lękiem czy ciągłym zamartwianiem się, brakiem porządnego snu i tak dalej - takie czasy - Ja walczę z tym dziadostwem i wygrywam .
To nie święta to życie .
Jesteś po prostu dorosły i tyle, ja sam na myśl, ile trzeba się namordować w domu na święta plus debilna komercha w telewizji/internecie też robi swoje.
Komercha to Walenie w tynki 14.02 a nie Święta Bożego Narodzenia.
Oj, Qvertyś.
Wiem, że cię to nie pocieszy, ale mnie czekają po raz drugi w życiu święta totalnie bez nikogo (poza mężem). Po prostu już nie ma z kim współdzielić. I wiesz co? Mamy to w dupach. Całe święta zamierzamy przeleżeć w piżamach i grać w gry planszowe, nawet choinki nie ustawiamy. Dystans, dystans. Grunt to nie dać się zwariować.
DLACZEGO tak cię stresuje ta atmosfera? (nie uważasz, że ta świąteczna nagonka za bardzo weszła ci na głowę?)
Żeby nie było, że jestem jakąś "malkontentką" - propsuję, że inne rodziny być może przeżywają święta cudownie, radośnie, jak z reklamy - to miło. Ja takich świąt już nigdy mieć nie będę i nawet nie jest mi specjalnie żal. Przecież to tylko głupie 2-3 dni w roku, o których zwykle każdy zapomina następnego dnia.
Mam podobnie. Gry planszowe, choinka malutka bo piesel czy kot by szarpał. Na drugi dzień tradycyjne (dla nas) budowanie lego z prezentu. Szamka, baje (filmy animowane) i leżenie jak kłody plus podżeranie.
Wszyscy happy.
To już dzieci 18+ ? Że bez nich święta? Dzieci zawsze dodają animuszu ;)
Gdybym sam był w tej sytuacji, mam nadzieję, że zmusiłbym się do pójścia na terapię, albo ktoś by mi w tym pomógł. Brak czerpania przyjemności z czegokolwiek to przesrany temat. Życzę mniej stresu i odnalezienia zagubionych zajawek.
Trzeba na luzie do tego podchodzić. Prezent już sobie częściowo kupiłem. A w tej chwili wchodzę w świąteczny klimat.
Atmosfera świąt i same święta zależą tylko i wyłącznie od tego z kim i jak świętujesz. Jak byłem dzieckiem czekałem na ten okres z kilku powodów : świetna atmosfera w domu, zapachy z kuchni, szum odkrzacza, ubieranie choinki / magiczny wieczór a potem prezentu. Czasem w b. dużym gronie rodzinnym czasem skromniej z rodzicami. Dzisiaj staram się robić wszystko aby ta sama magia świąt była w naszym domu i poczuły ją nasze dzieci. Ubieranie wspólne choinki, tworzenie własnych ozdób, otwieranie prezentów a przede wszystkim spotkanie się z całą rodziną.
I plus dla Ciebie mega za to, że starasz się zrobić to wszystko co sam pamiętasz z dobrej strony z dzieciństwa.
Pozdro!
Uczcie się. Tak właśnie powinno podchodzić się do świąt w dorosłym życiu, a nie głupie narzekania ;)
Panowie jutro Messi walczy o upragniony Puchar Świata a Wy tu pierdoły piszecie o egzystencji i świętach :)
Jutro, a raczej już dziś to Mbappe walczy o swój drugi Puchar Świata w wieku 23 lat. Leoś oby obszedł się smakiem.
Fajnie, ale mundial jest tylko na chwilę a Święta będą trwały 3 dni. Do tego okres do Sylwestra też jest częścią świąt. Na tego ostatniego czekam tak samo jak na święta
chlopak 30 lat ma gorszy czas, a wy mu piszecie ze to normalne i juz lepiej nie bedzie ?!
troche empatii, to ze spieprzyliscie swoje zycie nie oznacza ze jego musi wygladac tak samo
z takimi radami to lepiej wracajcie pod te swoje kordelki
zabral bym was ze soba na sluzbe to szybko byscie docenili co macie
ah, bym zapomnial:
:)))))))))))))))))))))))
Kreatywnie z tą roszadą znaków.
Nic sobie nie ubzdurałem.
Nie wiem po prostu czy się chwalisz, czy żalisz z tą służbą.
Byście docenili co macie hurr durr.
Bez obrazy oczywiście.
Ale po cholerę on narzeka ? Święta to czas radości, a nie zrzędzenia. Mi np mama umarła przed świętami 5 lat temu, a w tym roku babcia tuż przed Wielkanocą. A mimo to potrafiłem w obu sytuacjach cieszyć się świętami chociażby dla nich. ;) Dlatego zrzędzenie autora jest trochę nie na miejscu.
Jaki wydźwięk mają słowa
„zabral bym was ze soba na sluzbe to szybko byscie docenili co macie„?
Dla mnie taki, że źle to jeszcze nie mieli i dopiero w jednostce by się dowiedzieli jak to jest dostać po dupie i by wtedy dopiero docenili co mają ;p
Ja też tak miałem, ale tylko okres przedświąteczny ze względu na brak odpowiedniej gotóowki z powodu ekstremalnej inflacji. Na szczęście tom jako taką udało się zdobyć i znowu czuję radość ze świąt taką, jaką we wcześniejszych latach. Teraz tylko ostatnie prezenty, zakupy świąteczne i choinka i odliczamy dni do świat :) mieszkanie oczywiście już ozdobione ale na choinkę czekam NW do 21 grudnia żeby jak najdłużej pachniała i wytrzymała do tych trzech króli :)
Trzeba dać sobie odrobinę luzu, zwolnić, cieszyć się chwilą i przede wszystkim nie zamartwiać.
https://youtu.be/wKhRnZZ0cJI
Pracuję w sektorze kulturalnym i przyznam, że dzięki temu czuję magię świąt. Pomagam w przygotowaniach do warsztatów świątecznych w naszym ośrodku, pomagałem przy ozdabianiu budynku, a i nawet sobie biurko przyozdobiłem jak debil przy pomocy łańcuszków, bombek i taśmy klejącej.
W przeddzień świątecznego jarmarku (na którym miałem być przedstawicielem naszego ośrodka), wylądowałem w szpitalu (kolka żółciowa czy inne cholerstwo) i już się bałem, że zwalę po całej linii, ale na szczęście okazało się, że to nic poważniejszego i przy pomocy rodziny oraz wynajętych animatorów, udało się zorganizować zajebiaszcze stoisko, do którego co rusz przychodziły całe wesołe rodzinki. Na pewno wyglądałem idiotycznie w czapce elfa w akompaniamencie Jose Feliciano i Shakina Stevensa lecącego gdzieś w tle, ale chyba wtedy poczułem tę magię świąt...
Wszystko chyba zależy od środowiska w jakim się obracamy. Sam zawsze uważałem święta za przereklamowane dziadostwo, ale w tym roku jest zupełnie inaczej. Chcę się nacieszyć póki mogę bo sam prawdopodobnie skończę jako bezdzietny kawaler...
Świat się kończy: Adam napisał coś co bardzo mi się spodobało i co wręcz na maksa szanuję
Nie tylko ty tak masz mimo wszystko trzeba czasem odpuścić i cieszyć się mimo wszystko świętami. Pozdrawiam
Zacznij podjadać żarcie świątecznego już teraz, potem włącz netflixa, bo tam masz około 50 filmów świątecznych ciągle reklamowanych. Może Ci się odmieni
A ja dopiero zaczynam się cieszyć no wreszcie mam swoją kasę i sobie sam prezenty robię.
Fajnie, że żyjesz, bo dawno Cię nie było. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. Dużo zdrowia
Bardzo dobrze Cię rozumiem choć u nas jest to spowodowane tym, że mam z żoną dziecko ze spektrum autyzmu i z roku na rok jest coraz gorzej mimo postępu ogólnego. Cała wigilia to jeden wielki stres co odwali, co mu będzie nie pasowało. Tak i zresztą jest przez całe święta. Nie mamy na to wpływu i nigdy nie wiemy co się stanie. Nie możemy się cieszyć spotkaniem, rodzicami, jedzeniem czy prezentami bo trzeba mieć ciągle uwagę na niego i nie ważne czy jestem sam czy z żoną.
Jak sobie sami nie zrobimy przyjemnie, świątecznie w swoim domu to nigdzie tego już nie poczujemy. Źle nam z tym bardzo ale na pewne rzeczy nie ma się wpływu, będzie raczej już tylko gorzej choć jesteśmy ledwo 30-paro latkami a życie takie jak kiedyś z grubsza się skończyło.
Dlatego jeśli masz z kim to najlepiej zacząć robić trochę świąt u siebie jeszcze przed nimi samymi. Zawsze coś a może się poczuje trochę tej dawnej radości świąt.
Święta są tym czym je uczynisz wraz z rodziną. Niczym więcej i niczym mniej. Ta konsumpcyjna nagonka nie pomorze w tym a może nawet przeszkodzić bo trwa za długo, ale starczy się od niej odciąć i skoncentrować na tym co najważniejsze.
Wszystko w temacie.
Polecam wkrecić się w pracę. Jak pracujesz od 7 do 20 od poniedziałku do piątku a w soboty skromne 5-6h to nawet nie chce się mysleć o jakimś stresie czy o "magii świąt", a przynajmniej trochę więcej w portfelu będzie :)
Dzisiaj po raz pierwszy miałem myśl, że to nie ma sensu i lepiej dla wszystkich byłoby gdyby mnie nie było.
To może czas skonsultować się z terapeutą? To nie jest żaden pocisk, czy coś - zwykła troska. Jeśli uważasz, że cię tak już życie przytłacza to może warto spróbować?
No i to samo co user wyżej, też bym odczuł Twój brak na forum.
To kolejny dowód na to że pod skorupa cwaniaka forumowego kryją się czasem ludzkie uczucia. Jestem pod wrażeniem, choć oczywiście przykro się czyta takie rzeczy, że ktoś mowi o sobie to, co Ty tutaj. Jak widzisz choćby po 2 odpowiedzi z góry raczej nikt by sobie nie życzył, byś coś sobie robił, a zapewne jesteś zbyt młody, by mówić, że już gorzej być nie może. Weź za przyklad Adama. Nie poddał się i teraz wszystko u niego jest na dobrej drodze i zaczyna mu się układać. To samo u Beziego. (Tk chlopaki, mimo, ze za sobą nie przeoadamy to nigdy nikomu źle nigdy nie życzyłem, zwłaszcza, że tak na prawdę się nawet nie widzieliśmy i poza tym forum nikt o sobie niczego nie wie). Jestem pewien, że masz w okol siebie kogoś, kto pomoze Ci zmienić nastawienie do wszystkiego. A może nawet i święta za rok uznasz za takie, ktorymi warto będzie sie cieszyć. Powodzenia.
Stres? zawsze uważam że jak się stresujesz to nie panujesz nad własnym życiem, moja rada przystopuj bo chyba dla ciebie za szybko
Nie wiem sam. Ja dostaję takich jakby ataków chandry. Jest ok i potem nagle jeb, jak obuchem w głowę mnie przymula i wszystkie pozytywne myśli znikają i nie wiem co mam ze sobą wtedy zrobić, zaczynam panikować. Dużo mi dała rozmowa z narzeczoną bo powiedziałem jej jak się czuje (wcześniej starałem się po prostu nie obarczać innych moimi problemami). Chyba będzie dobrze.
Może znajdź w sobie pasję, coś co Cię będzie napędzać, i nie, nie chodzi mi o pasję związaną z grami czy w ogole z nowinkami z przemysłu elektronicznego, to wszystko daje złudne szczęście i w moim mniemaniu nazywanie tego pasją to trochę przesada. Znajdź pasję, którą będzie jakiś sport. A może, korzystając z zimowej aury, spróbuj wyjść poza strefę komfortu i sprawdź coś typu morsowanie (wiem wiem, przereklamowane), wyrzut endorfin po zimnych kąpielach jest ogromny, podobnie jak uprawianie sportu i stawanie sie coraz lepszą wersją siebie. Nawet po skończonej kąpieli w ciepłej wodzie, przekręć kurek na zimną wodę i wytrzymaj chocby minutkę. W koncu w zdrowym ciele zdrowy duch. A zimno jest fajne, organizm i głowa Ci podziękują za poczucie pierwotnych instynktów. Efektem "ubocznym" jest zwiększona odporność na infekcje. Dasz radę stary. W tych czasach łatwo wpaść w matnię, a czasami wystarczy sięgnąć po coś, co jest na wyciągnięcie ręki. Co Ci szkodzi spróbować, mimo, że na pierwszy rzut oka, to może nie Twoja bajka?
Wiesz jaki jest na to sposób. O którym myślę od lat. Ale tego nie chcę robić? Załóż rodzinę. Naprawdę. To powoduje że magia świąt powraca chociaż trochę. Kwestia oczywiście czy całość rodziny twojej, i od małżonki jest fajna, a nie typowa Polska rodzina. Wtedy święta powracają, tak myślę. Chociaż dla dorosłych zawsze kupowanie i robienie jest upierdliwe :) Ale mimo wszystko, z udaną rodziną święta są lepsze. Sądzę też, że po prostu to działa tak mocno, tylko jak jesteśmy dziećmi. I tyle. A jak już przeżywamy to tyle razy, to się po prostu nudzi. U mnie nigdu nie było super tradycji. Od raczej norma. Jak byłem starszy, a rodzina się kruszyła, to święta traciły dla mnie sens. Od wolny dzień od roboty. A że całą najbliższą rodzinę, miałem 20 minut od miejsca zamieszkania, to i tak widywaliśmy się często. I zawsze wigilię spędzałem tylko z rodzicami i bratem, a potem dwa dni świąt do jednej babci i do drugiej. Jakoś nie było takiej tradycji, żeby wszyscy w wigilię się spotykali(bo mimo że fajna rodzina, to jak się było coraz starszym, to dostrzegało się coraz więcej, że jednak to nie taka idealna rodzina. Każdy miał inne przyzwyczajenia ;D W sumie Śląska rodzina, której blisko to Włoskiej Ekspresji .)
A tak bardzo mnie wszystko zlewa, wiecie od kiedy? Od początku Pandemii. Od kiedy się zaczęła, zacząłem naprawdę wszysto przyjmować z obojętnością, wiele rzeczy mnie przestało cieszyć na dłuższą chwilę, na nic szczególnie nie czekam. Pandemia, wojna, inflacja, coraz większe niepokoje społeczne, czytanie do czego wszystko dąży...depresja, stany lękowe. Jakoś sobie z tym radziłem. Ale ten rok zaczął się dla mnie beznadziejnie, nic mi dodatkowo nie wyszło. I jest pod względem psychicznym coraz gorzej. Nie cieszy mnie kompletnie nic. Gram, oglądam coś, czytam książki. Ale robię to trochę tak, jakby to była moja praca, a nie przyjemność. Którą dalej troche odczuwam, ale już naprawdę mało. Nie podoba mi się, w jaką stronę idzie świat i ten kraj, i to mnie chyba boli. Mój standard życia i tak był średni, bo jakoś wszczególnie dużo nigdy nie potrzebowałem, a mam wrażenie, że nie będę miał nawet tego co mam...A gnoje zostaną gnojami :/
Więc tak ja kpatrzę, to jednak ktoś kto ma dobrą rodzinę, jest szczęśliwy. Ma cel w życiu, jakim jest wychowanie i dbanie o małego człowieka. Jest jakaś radość z tego. W sumie z psem czy kotem to samo. Ma to wszystko sens.
Zamiast tego wszystkiego wystarczy Sama kobieta. Ważne, byś Ty miał chęć kogo obdarowywać
Ja też jakoś wyjątkowo zmęczony jestem tym rokiem. Mimo pozytywnego bardzo zakończenia to święta dla mnie jakieś dziwne. Brak klimatu, niby rodzina ok ale może to też przez pogodę i wiosenny klimat.
Polecam pić. Wysokoprocentowe trunki w dużych ilościach. Od razu będziesz się cieszył.