Aktualizacja do Windowsa 11 znowu popsuła kluczową funkcję
Niech oni lepiej od początku zrobią wersje specjalnie dla szarego użytkownika/gracza a dla firm niech po prostu aktualizują to, co już jest, czyli 10 a 11 wyrzucić, bo masakra jakaś z tym ich systemem.
Rok od premiery i jeszcze nie działa.
Za szybko MS wydaje te Windowsy, niech wydłuży x2 okres ich życia, a ten czas wykorzysta na dopracowanie i należyte zoptymalizowanie przyszłego OS i co 6 lat wydaje nowy, ale od razu stabilny jak skała z nowościami.
Widzę, ze tradycja "co drugi windows dobry" musi być zachowana.
Wcześniejszych nie pamiętam, więc zacznę, gdzie pamiętam:
Windows 3.x - dobry (choć to jeszcze nie era graczy)
Windows 95- zły
Windows 98 - dobry
Windows ME - zły
Windows XP - dobry
Windows Vista - zły
Windows 7 - dobry
Windows 8 - zły
Windows 10 - dobry
Windows 11 - zły
czekamy więc na Windows 12
Windows 10 - dobry
Sporo osób się z tym nie zgodzi. W10 jest lepszy od 11 i "gołej" 8, ale ciągle znacznie gorszy od większości poprzednich systemów.
Ja już wolałem korzystać z 8.1 albo 8 z podmienionym menu Start (dodatek Start8 od Stardock), niż przenosić się na 10.
Większość korzystała by do tej pory z Windowsa 7 gdyby mogli i zostali zmuszeni do przejścia na 10.
Niestety praca wymaga korzystania z tego systemu i nie mam za bardzo wyjścia.
Wirtualki też nie postawię, bo soft do zdalnego łączenia się to wykrywa i się nie odpala w ogóle :/
Dokładnie tak, cała teoria legła w gruzach bo prawie wszyscy co wymieniają co drugiego dobrego Windowsa zawsze zapominają o Win2000 który był początkiem XP. Nie ukrywam że 2000 wolałem od XP i mimo że korzystałem prawie że jednocześnie z tych dwóch systemów to 2000 był naprawdę wspaniałym tworem. Stabilnym i już zaawansowanym systemem o surowym wyglądzie bez zbędnych pierdół. Pamiętam że zawsze go instalowałem na starszych sprzętach zamiast XP bo był dużo lżejszy i stabilniejszy oferując prawie to samo.
Ale już taki jego los, mało popularny na naszym rynku i mylony z WinME przez co większość uważa że Win2000=WinMe.
W ogóle od kilku lat MS mooocno przegina z patchami nie tylko do systemów domowych, ale i do serwerowych.
Cumulative patche są fajne, jak ktoś ciągle reinstaluje system, albo robi aktualizację raz na rok. W innym wypadku ściąganie na każdy system coraz większej paczki, która w większości zawiera aktualizacje, które już mamy zainstalowane? Bez sensu. Nie można też odinstalować jednego komponentu, który coś psuje, tylko trzeba wywalić wszystko z danego miesiąca i nie patchować w ogóle, aż to zostanie naprawione...
Wyobraźcie sobie teraz, że obsługujecie 1000+ serwerów, każdy musi ściągnąć 1,5 GB paczkę niezależnie od tego, czy zbudowaliście go miesiąc temu, czy jest w produkcji i aktualizowany od 2 lat. Paczka potrzebuje sporo miejsca na rozpakowanie się, a potem na instalację, nie zawsze się udaje, bo czasami potrzebny jest najpierw restart albo inna akcja naprawcza, ale o tym dowiemy się po tym, jak paczka rozpakowywała się i próbowała zainstalować przez ostatnią godzinę. Po restarcie może pójdzie, może nie, dowiemy się za kolejną godzinę...
WS 2012 był ostatnim z sensownym modelem patchowania. Jakaś aktualizacja mogła generować problemy, zawsze można było się pozbyć tylko tej jednej, a sama instalacja trwała krótko. Brakowało miejsca? Instalacja - restart, cache się czyścił, instalacja kolejnych brakujących paczek i tak w kółko.
Ale nieee. Od WS 2016/Win10 ktoś postanowił wywalić pół zespołu odpowiedzialnego za aktualizacje i testowanie i teraz userzy są betatesterami.
Dobrze, że mam w domu wszystkie Windowsy w wersji Pro, to mogłem postawić swojego WSUSa i zatwierdzam paczki dopiero jak wiem, że wszystko z nimi jest OK.
Nie ma oprogramowania bez błędów i w porównaniu do swoich poprzedników problemy z Windows 11 i tak są śmieszne. Windows 10 przy pierwszych wersjach było w stanie uszkodzić pliki systemowe samo z siebie oraz kasowało pliki z katalogów użytkowników w trakcie aktualizacji, Windows XP było tak dziurawe, że Microsoft musiało przerzucać ludzi pracujących nad Longhornem (nazwa robocza Visty) do łatania poprzednika co było jedną z przyczyn katastrofalnego stanu Visty na starcie. MacOS i Linuxy też mają masę problemów.
A co najważniejsze, wycina kartę dźwiękową, trzeba na nowo sterowniki szukać, Q-rwa mać
Pod tym względem ostatnio trudno zrozumieć mi Microsoft, kiedy już na tyle dopracują poprzedni system to za szybko wypuszczą kolejne barachło które znowu przez kilka lat będzie naprawiane aż będzie zdatne do użytku.