Quentin Tarantino kontynuuje krytykę „marvelizacji” Hollywood, a gwiazda Marvela odpowiada
Co to za argument, że teraz filmy są bardziej różnorodne rasowo?
Ma to znaczyć, że filmy są dzięki temu w jakikolwiek lepsze?
Bo nie są. Ale widzę, że tam mają już tak mózgi wyprane, że nie ważne jaki jest film, tylko kto w nim gra.
Cały Hollywood w pigułce. Filmy gorsze, ale przynajmniej jest kasa i różnorodność.
Problem jest taki, że ludzie się przyzwyczają do pewnych rzeczy, a kasy z tych Marvelów będzie coraz mniej i studia filmowe będą miały problem, bo prawie wszystko dla widza będzie "poczekam jak będzie na netflixie", a na drugą połowę nie będzie chciało im się iść.
Po covodzie przyzwyczajenia się zmieniły i do tego brakuje dobrych filmów, przez co zarobki skurczył się o jakieś 2mld dolarów z samych biletów, a przecież nie na biletach kina głównie zarabiają.
U nas takim przykładem są filmy Vegi. Typa już nikt nie chce oglądać i jego ostatnie filmy zbierały poniżej 200K widzów, gdy jego najlepsze filmy miały 700-950K.
To były duże filmy, które zbierały dużą widownie i obecnie nie ma filmu, który by wypełnił te lukę.
Marvel to te popłuczyny dla mas? (głównie zerowo inteligentnych?) szukających w opowieściach światełek. Jezu prymitywizm wycieka z każdego dziurska
Cały Hollywood w pigułce. Filmy gorsze, ale przynajmniej jest kasa i różnorodność.
Problem jest taki, że ludzie się przyzwyczają do pewnych rzeczy, a kasy z tych Marvelów będzie coraz mniej i studia filmowe będą miały problem, bo prawie wszystko dla widza będzie "poczekam jak będzie na netflixie", a na drugą połowę nie będzie chciało im się iść.
Po covodzie przyzwyczajenia się zmieniły i do tego brakuje dobrych filmów, przez co zarobki skurczył się o jakieś 2mld dolarów z samych biletów, a przecież nie na biletach kina głównie zarabiają.
U nas takim przykładem są filmy Vegi. Typa już nikt nie chce oglądać i jego ostatnie filmy zbierały poniżej 200K widzów, gdy jego najlepsze filmy miały 700-950K.
To były duże filmy, które zbierały dużą widownie i obecnie nie ma filmu, który by wypełnił te lukę.
Co za głupek, z tego, co widzę to już większość aktorów i internetu ma go dosyć. Wszyscy jednomyślnie piszą i mówią, nakręć film, a nie gada bezsensu.
Popłuczyny dla mas? Kino superbohaterskie czy to Marvela czy DC wywodzi się w pierwszej kolejności z komiksów, w drugiej - z opartych na nich kreskówek, które w Polsce mogliśmy oglądać np. na FoxKids/Jetix. To zawsze był element popkultury skierowany do tzw. fandomu fantastyki, geeków. To jest ta sama grupa, która chodzi do kina na "Władcę Pierścieni", "Diunę", Gwiezdne Wojny" i gra w papierowe RPG i komputerowe. Czy to jest mainstream ? Fani fantastyki nigdy nie byli mainstreamem.
Kiedyś dominował western, potem kino gangsterskie, musicale. Teraz kino superbohaterskie. To też się kiedyś skończy, już dostrzegam powolny spadek jakościowy i zainteresowania Marvelem. Tylko proszę nie obrażać ludzi, którzy jak ja, to oglądają bo w dzieciństwie wychowali się na kreskówkach z Jetix/FoxKids (jak ja) czy na komiksach. Ludzie potrzebują bohaterów, był Herkules i Gilgamesz, potem rycerze Okrągłego Stołu i Joanna d"Arc, potem byli muszkieterowie, żołnierze, kowboje i indianie. Teraz jest Batman i Kapitan Ameryka. Joseph Campbell miałby pole do popisu do analizy.
Nie porównuj tego gówna od Disneya/Marvela do tego co było 20-30 lat temu na FoxKids/Jetix.
To jest ta sama grupa, która chodzi do kina na "Władcę Pierścieni", "Diunę", Gwiezdne Wojny" i gra w papierowe RPG i komputerowe.
Nie, nie jest.
A co bylo 30 lat temu? Animacje o duzo mniejszym budzecie, gorszych scenariuszach, podobnie operate na powtarzalnosci odcinkow zamiast filmow?
Co niby masz na mysli? Ze od kilkunastu lat filmy Marvela ogladaja tylko lgbt, woke, czarnoskorzy i tak dalej?
Ludzie potrzebują bohaterów, był Herkules i Gilgamesz, potem rycerze Okrągłego Stołu i Joanna d"Arc, potem byli muszkieterowie, żołnierze, kowboje i indianie. Teraz jest Batman i Kapitan Ameryka. Joseph Campbell miałby pole do popisu do analizy
Z samego pragnienia obcowania z historią bohatera nie wynika, że dobrym remedium na nie jest płytki erzac.
Charakter pokolenia odbiorców decyduje o wyznawanych przez nie modach. Czytałem, że wraz z wejściem kina dźwiękowego producenci filmowi po cichu liczyli na śmierć gatunku westernu, bo dzielne zdobywanie Dzikiego Zachodu (świadkowie jeszcze żyli) kłóciło się z imprezową beztroską lat 1920-tych. Ale wtedy na ratunek westernom przyszła ponura trójca Wielkiego Kryzysu, II Wojny Światowej i totalitaryzmów, więc nostalgiczna karykatura przeszłości zapewniała bezcenną odskocznię od szarej codzienności (to co, że na prawdziwym Dzikim Zachodzie nigdy nie padło słowo "gunslinger" - "rewolwerowiec", bo strzelał "shootist" - "strzelec", a kapelusze Stetson nie popularne, bo nie trzymały się tak dobrze głów tak jak meloniki). Tak samo jest z falą kina superbohaterskiego. To karykatura postaci z komiksów (na papierze miewali dojrzalsze przygody, bo komiks jest tańszy w produkcji niż film, więc autorom łatwiej eksperymentować) dla ludzi z epoki wojny z terroryzmem
To po co komentujesz, kogo obchodzi twoja opinia? Reprezentujesz siebie a nie cala grupe, wchodzisz do watku komentarzy o filmach ktore nie ogladasz.
"To po co komentujesz, kogo obchodzi twoja opinia?"
A kogo obchodzi twoja opinia? To jest forum publiczne czy jakieś kółko wzajemnej adoracji i poklepywania się po plecach?
Reprezentujesz siebie a nie cala grupe, wchodzisz do watku komentarzy o filmach ktore nie ogladasz.
Autor wypowiedzi zdefiniował siebie i swoich znajomych jako grupę reprezentatywną, ja zrobiłem dokładnie to samo, więc co cię tak boli? Udowodniłem jedynie, że grupa, o której mowa na początku nie jest jednorodna jak sugeruje Iselor.
Skąd przeświadczenie, że nie widziałem żadnego z filmów, o których tu mowa lub widział go ktoś z moich znajomych?
Ah co wy wielcy koneserzy ogladacie? Marvel przynajmniej odswiezyl te kilkanascie lat temu formule filmow komiksowych, rozruszyl przemysl kinematograficznym czy w mniejszym stopniu zainteresowanie komiksami, zeby jeszcze ktos to przebil, jakos wszyscy nieudolnie nasladuja Marvela albo nie potrafia sie przebic z swoim podejsciem.
Stekanie o blockbusterach to jak marudzenie na to, ze w Westernach sa kowboje, konie, pustynia, pojedynki na rewolwery, kto by sie spodziewal. Oczywiscie nie uwazam, ze filmy Marvela to dzielo kinematografii ale jednak to tytuly z pomyslem, które łącza się wzajemnie co wczesniej nie mialo miejsca ale coz, siedzimy na forum o grach, gdzie postujacy podniecaja sie chlamem w stylu nowego Dragon Age czy Mass Effect tylko formula duzo szybciej sie wyczerpala, juz nie mowiac o Call of Duty czy Fife.
Vega nikt nie mial dobrych filmow, co najwyzej bardziej popularne czy dobry serial lata przed filmami, kolejny trafiony przyklad.
Czy pierwszy Pitbull to inaczej poskładane odcinki serialu? Czyli wracamy do punktu wyjscia.
W latach 80 i 90 marzyłem o tyłu filmach z super bohaterami co są teraz. Szkoda, że wówczas się nie doczekałem, a teraz jestem tak stary, że nie chce mi się tego Marvela nawet za darmo oglądać (co innego DC).
Teraz jest złoty okres dla fanów komiksów, a tu stare dziady robiące sieczke mają pretensje, że te filmy zarabiają, a jego absurdy nie.
Rób dziadu wartościowe filmy to też zarobisz, a nie zazdrościsz superbohaterom.
A jakie filmy ogladasz z DC? Raczej kiepski przyklad jesli chodzi o udane filmy w porownaniu do Marvela.
Rób dziadu wartościowe filmy to też zarobisz, a nie zazdrościsz superbohaterom.
A Ty w ogóle wiesz kto to jest Tarantino? To się uśmiałem :D
Rób dziadu wartościowe filmy to też zarobisz, a nie zazdrościsz superbohaterom.
Taki, który zarabia miliony choć w treści ledwo dobija do przeciętnego poziomu. Czy może taki, który nie wykręca w kasach kinowych grubych baniek, ale za to jego treść wymaga od widza choć odrobinę uwagi (i pomyślunku).
Cyli na filmy Marvela Jesteście za starzy ale na granie w gry video już nie? ;)
Trochę dziwne to jęczenie Tarantino. Jemu nikt zasług nie odejmuje, stworzył filmy wybitne ale trochę pod innego odbiorcę. Masowe gusta się zmieniają i tyle. Ot, fani komiksów dziesiątki lat czekali na mozliwość takich ekranizacji komiksów to się cieszą i oglądaja.
Zwłaszcza, że jego filmy dalej się "oglądają", co samo w sobie stanowi zaprzeczenie tezy, że teraz ludzie to tylko na super bohaterów do kina chodzą.
Mógłby nawet postąpić bardziej przewrotnie i na wzór Nolana stworzyć kino superbohaterskie po swojemu i we własnym stylu, nawet niekoniecznie na licencji DC, Marvela czy innej. Mogłoby to wyjść ciekawie, zwłaszcza gdyby nakręcił coś na kształt Watchmen z 2009 albo The Boys.
Nah, prawie 50% odbiorców tej papki to ludzie poniżej 24 roku życia. Ci "fani komiksów" nawet nie żyli w czasach, gdy królowało słowo pisane. Myślę że jakby zrobił taki cross check pt. "Fani Friza a fani Marvela" to się okaże, że te wszystkie dzieciaki co przywykły do "natychmiastowej gratyfikacji", wielu szybkich zmian (a nie żmudnego budowania narracji wymagającego skupienia), prostych wytłumaczeń i przewidywalności to jest praktycznie w 99% ten sam target. Sam widzę po siostrzeńcu, że czym ktoś więcej się jara jutuberami itp. tym to większy fan Marvela.
Myślę, że bardzo dobrze podsumował to Martin Scorsese który po prostu stwierdził, że obecna fala filmów o superbohaterach to nie kino. Dobre kino jest jak czytanie świetnej książki, film Marvela jest jak wyjście do wesołego miasteczka. I jedno i drugie nie jest same w sobie złe i nie jest to absolutnie atak mistrza na nowy typ sztuki :)
Brednie mości panie. Słabe, według indywidualnych upodobań, książki nie przestają być literaturą tak samo jak słabe filmy nie przestają być kinem.
Niezle odklejony jestes gosciu, jeszcze cytowanie Scorsese ktory tak krytykuje obecne kino czy streaming, ze zostal finansowy przed Netflixa.
No patrz to przed Marvelem nie bylo blockbusterow, filmow akcji ktore mialy niewiele tresci, nie sklanialy do przemyslen?
Dla mnie aktor który przed pierwszym wystąpieniem w filmie superbohaterskim był już popularny i rozpoznawalny jak np. Scarlett Johansson lub Samuel L. Jackson to aktorzy skończeni i już nie mogę na nich patrzeć ze względu w jakim filmie wystąpią.
Tarantino ma rację, IMO.
Generalnie dzisiejsze filmy pełnometrażowe są gówniane, jak i aktorzyny w nich grający. Są w tym wyjątki, ale jak to wyjątki - rzadko występują.
Albo mamy kino superbohaterskie, z kolejnymi facetami i babkami w trykotach, dla dzieciaków lub infantylnych młodych dorosłych, filmy głupie do szpiku kości, dla głupich ludzi.
Albo mamy przesiąknięte poprawnością polityczną nijaki i miałkie produkcje, gdzie wartością nie jest świetny scenariusz i reżyseria, jak i gra aktorska, ale właśnie ta poprawność polityczna, mająca filmom przynieść popularność dzięki temu, że trafia w gusta debili, którzy dali się zmanipulować ideologią lewicową, czyli też filmy dla debili.
Dla przypomnienia, jak kiedyś wyglądało kino. Wybrałem tylko część produkcji, filmy które najmocniej mi się wryły w pamięć. Większość jest albo świetna, a część nawet kultowa:
1995
Siedem, Braveheart - Waleczne Serce, Kasyno, Gorączka, 12 małp
1996
Dzień Niepodległości, Od zmierzchu do świtu, Mission: Impossible
1997
Buntownik z wyboru, Adwokat diabła, Gra, Piąty element, Titanic, Faceci w czerni, Teoria spisku
1998
Więzień nienawiści, Szeregowiec Ryan, Truman Show, Armageddon, Ronin, Zabójcza broń 4, Godzilla
1999
Zielona mila, Podziemny krąg, Szósty zmysł, American Beauty, Matrix, Oczy szeroko zamknięte, Joanna d'Arc
2000
Gladiator, Przekręt, Requiem dla snu, Cast Away - poza światem, Memento, 60 sekund, Niezniszczalny, "Przyczajony tygrys, ukryty smok"
2001
Piękny umysł, Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia, Helikopter w ogniu, Hannibal, Amelia, Mulholland Drive, Pearl Harbor, Vanilla Sky
2002
Władca Pierścieni: Dwie wieże, Pianista, Czerwony smok, Raport mniejszości, Hero, Gangi Nowego Jorku
2003
Władca Pierścieni: Powrót króla, Piraci z Karaibów 1, Ostatni samuraj, Kill Bill, Matrix Reaktywacja i Rewolucje
2004
Człowiek w ogniu, Efekt motyla, Mechanik, Pasja, Kill Bill 2, Troja, Ja robot, Pojutrze
Niezle odklejony jestes, wypisales glownie blockbustery wiec o czym my w ogole tutaj rozmawiamy? Chłamy w stylu dnia Niepodleglosci, Godzilli, Joanny Arc, wspomnienie Matrixa (ktory jest zrzynka z wlasnie komiksow czy anime, gier komputerowych), Pearl Harbor xD.
Każdy może sobie wybrać własne filmy z tego okresu:
1990 - Tańczący z Wilkami, Bernard i Bianka w Krainie Kangurów
1991 - Piękna i Bestia
1992 - Aladyn, Dracula, Bez Przebaczenia
1994 - Król Lew, Forest Gump
1995 - Pocahontas, Braveheart, Apollo 13, Waterworld, Toy Story
1996 - Dzwonnik z Notre Dame, Goldeneye
1997 - Hercules
Każdy może sobie dobrać takie filmy, jakie mu pasują, także teraz. Marvel to tylko trzy, góra cztery filmy rocznie, w przyszłym roku DC też wypuści trzy filmy i też będzie płacz?
Co to za argument, że teraz filmy są bardziej różnorodne rasowo?
Ma to znaczyć, że filmy są dzięki temu w jakikolwiek lepsze?
Bo nie są. Ale widzę, że tam mają już tak mózgi wyprane, że nie ważne jaki jest film, tylko kto w nim gra.
No patrz tylko biali z białymi moga robic filmy, czarni z czarnymi tylko pewnie polskich aktorow nie uswiadczych, bo dla wielu osob z Europy Zachodniej slowianie to nie jest biala rasa na miare anglosasow.
Nie wazne kto gra w filmie no tak, nieistotne jest branie dobrych aktorow jak odtworca Wen Wu w Shang Chi ktory zdeklasowal caly film pomimo tego, ze nie dostal glownej roli tylko role antagonisty.
Nikt nie mówi, że filmy mogą kręcić tylko biali z białymi, czarni z czarnymi itd. Natomiast sam fakt, że do filmu wrzucimy białego, czarnego, azjatkę, latynosa i jeszcze jakąś osobę gender fluid nie czyni filmu automatycznie lepszym, czy bardziej wartościowym. Jeden może się z tego powodu okazać lepszy, bo wezmą właśnie, tak jak piszesz, aktorów lepszych i lepiej pasujących do swojej roli, a inny może się okazać gorszy.
To teraz odpocznij, a potem spróbuj przeczytać jego wypowiedź ze zrozumieniem
tak, bo swiat jest lepszy dzieki temu, jest mniej rasizmu
Czy to ten Pan, który na zarzuty, że jego filmy są zbyt brutalne odpowiada aby iść do kina na coś innego?
Jak mu się nie podoba Marvel niech ogląda coś innego.
Tak w temacie, bardzo lubię tę wypowiedź i często do niej wracam, chłopak przewidział Karolaka i Vegę zanim jeszcze zaistnieli: https://www.youtube.com/watch?v=6zh2cBp0UHY&t=293s [4:53 jakby GOL nie ogarnął timestampa] ;)
Myślę, że trochę właśnie z tego powodu Tarantino się piekli.
Film jest albo dobry albo slaby.
I tyle. A to czy jest on supermenie czy o bezrobotnym rybaku to mam to w dupie. Liczy sie historia i jak zostanie ona zaprezentowana.
Swietnie pokazal to Joker Toda Philipsa
Szkoda tylko, ze Joker byl stworzony jako slepy traf w trakcie nieudolonego zarzadzania DC a pomimo tego, ze rezyser nie chcial sequela to go dostaniemy, jesli dobrze pamietam z lady gaga?
No właśnie mam wrażenie że Joker miał niezasłużoną premię za powiązanie z Batmanem. Bo gdyby wywalić nazwisko Wayne i dać,.nie wiem O'Hara to ten film byłby okrzyknięty albo nowym Taksówkarzem albo bezczelną zrzynką z niego
Z filmami jest jak z jedzeniem: jeden lubi ziemniaki inny woli ryż i nikt nikomu nie udowadnia co jest bardziej wartościowym pokarmem. Ludzie jedzą chipsy, mimo, ze niezdrowe bo im smakują, a ci co wolą na przekąskę owoce się czują lepsi, bo zdrowe, ale to nie znaczy, że trzeba wszystkim wciskać zaraz te owoce do gardła. Można propagować i doceniać dobre i wartościowe kino, ale po co zaraz detronizować to rozrywkowe skoro po statystykach i przede wszystkim kasie widać za co ludzie chcą płacić. Bardzo lubię kino superbochaterskie, ale też rozumiem z czym Tarantino ma problem i czego się boi: aktor jest tylko postrzegany przez pryzmat wykreowanej postaci, nie jest artystą, tylko rzemieślnikiem w służbie widza, który chce zobaczyć swoją ulubioną postać, a nie ulubionego aktora. Ja tak zawsze postrzegałem kino i scenę muzyczną, nie interesuje mnie kto tam gra, ma odwalić kawał dobrej roboty dla mojej rozrywki, a jak ma problem, że go na rękach nie noszą za to, to nawet nie będę wiedział, bo jako osoba mnie nie interesuje. Przy takim podejściu taki reżyser w ogóle spada na jakiś czwarty plan dla widza i staje się pracownikiem przy filmie, a nie jego twórca i po prawdzie dla mnie tak jest, bo mam w nosie czy to jakiś Tarantino, Spielberg czy inny Vega reżyseruje, jak film jest dobry to jest dobry, a jak nie, to nie, a nazwisko jest marketingowe, a ja w te marketingowe gierki się nie dam wciągnąć, wystarczy mi że jest Marvel, DC czy Disney jako gwarancja zainwestowanych sporych pieniędzy w projekt, a nazwisko nieważne.
"nazwisko jest marketingowe, a ja w te marketingowe gierki się nie dam wciągnąć, wystarczy mi że jest Marvel, DC czy Disney"
Czyli się całkowicie dałeś wciągnąć w "marketingowe gierki". Tylko zamiast plakietki pod nazwą "Tanantino/Scorsese/Cameron", reagujesz na plakietkę pod nazwą "Marvel/DC/Disney". Ta sama reakcja psów Pawłowa, po prostu inny bodziec.
"marka jest tu wyznacznikiem standardu, który jest z założenia stały-powyżej średniej."
No dobra, mogę to zrozumieć, że widząc daną markę wiesz, czego się możesz spodziewać i mniej więcej właśnie to dostajesz. Tylko, że tak samo jest w przypadku reżysera. Też widząc nazwisko wiesz mniej więcej, czego się po jego filmie spodziewać. Więc nie rozumiem, dlaczego nazwisko ma być marketingowe, ale marka już nie. Jak dla mnie to działają tak samo, więc albo jedno i drugie jest marketingiem, albo żadne.
Tu bardziej chodzi o to że marvele zabiły czy raczej mocno utrudniły powstanie innych przykładów kina rozrywkowego z kategorii zabili go i uciekł. Horrory czy stare serie jak Bond sobie poradzą. Nawet nowe Jumanji da sobie radę. Ale nowe projekty mają utrudniony start. Ktoś w ogóle pamięta Johna Wicka, Kingsmen czy inne takie? No właśnie te serie jakoś specjalnie się nie przebiły do świadomości przeciętnego widza. Czy ktoś teraz w ogóle produkuje przygodówki nie licząc miernego Uncharted? Albo niegłupie komedie? Filmy wojenne (odlicz 1917 czy Na Zachodzie bez zmian)? Jakieś inne sf jak stare Faceci w Czerni albo Tron Dziedzictwo? No właśnie. Sami widzowie te 10 lat temu dali czerwoną kartkę innym aktorskim produkcjom Disneya, które nie są marvelem, SW czy adaptacjom ich animacji
Marvel-hero musiał oczywiście wyjechać jakie to było kiedyś rasistowsko białe kino choć Tarantino nie o to w ogóle chodziło. Celebryci psia jego mać...
Jeden film Tarantino jest wart więcej niż wszystkie popłuczyny z rajtuziarzami.
Ale to oczywiście tylko moje zdanie.
Generalnie nie ma o co spinać moszny bo
kino jest plebejską sztuką - ma bawić, tumanić
i straszyć)))
Ale marłele, tanosy, awendżersi?! No kamman!
Ja też uwielbiam Złotą Erę, ale ona była biała jak diabli
xD
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Koleś jednym tweetem podsumował, co oprócz marvelalizacji jest problemem dzisiejszego kina i dlaczego wiele osób przestało się nim w ogóle interesować.
A przy okazji GOL-u, anty-czarne rasistowskie wypowiedzi też byś cytował lub pozwalał by pojawiały się w innej formie ma twojej stronie/forum?
Przede wszystkim każdy film niezależnie od gatunku powinien oferować jakiś poziom i spójność.
Niestety obecne seriale i fikmy Marvela mają tendencję spadkową (Thor 4, She-Hulk i inne kwiatki)
Gatunek nie ma tu nic do rzeczy
Znowu te durne dyskusje jak to wszyscy powinni chodzić tylko do restauracji, a nie na chińczyka, czy schabowego.
Szczerze, wolę obejrzeć naładowany akcją i efektami film o superbohaterach niż kolejny pseudo dramat w którym wrzucono kwestię problemów związanych z uzależnieniem od narkotyków, homoseksualność czy prześladowań na tle rasowym albo jakiś chorób. Bardzo wiele filmów aby celować pod Oskary, to stara się podejmować tematykę kontrowersyjną aby skupić uwagę. Poza tym niech Tarantino też nie gada głupot, że aktorzy są tłem dla odgrywanych postaci a np. Robert Downey Jr. może idealnie być przykładem jak bardzo Tarantino się myli, gdzie ten facet wypłynął na filmach marvela i Sherlocka Holmesa
Jak dla mnie nowym Shrerlockiem był, jest i nadal będzie Doctor Strange a nie Iron Man
Osobiście lubię bardzo twórczość Tarantino. Po części nawet się z nim zgadzam. Jestem też fanem Marvela. Ale to co przeczytałem na dole artykułu,że Hollywood było kiedyś zbyt białe jak diabli mnie rozwaliło... Teraz taka moda,że murzyna, chińczyka czy homo trzeba wrzucić do czołówki by afery nie było. Najlepiej niech każdy bohater będzie innego koloru skóry, religii i orientacji seksualnej. Normalnie paranoja co się teraz dzieje.
Straszny brak tolerancji tu widzę. Dzisiaj jak widać można mówić dobrze albo wcale. Jeśli ktoś cokolwiek skrytykuje to natychmiast jest mieszany z błotem, nazywany rasistą, homofobem i tak dalej. Nikt już nie może mieć własnego zdania i głośno je wypowiedzieć chyba że jest to zachwyt wtedy jest dobrze i nikt nie protestuje. Tarantino zna się na kinie bardziej niż mu tutaj wszyscy razem wzięci, jego wiedza w tej dziedzinie jest olbrzymia co wie każdy, kto śledził jego dokonania. Wyraża swoje zdanie na temat kierunku, w którym idzie kinematografia nazywając kicz kiczem za co zostaje potępiony przez wszystkich związanych z Marvelem. Czyli wprowadzić cenzurę i nie pozwalać na jakiekolwiek krytyczne opinie. Oczywiście to w imię tolerancji i wolności słowa.
Ah co za bełkot i znowu jakies stekanie o rasizmie, homofobii, jest roznica miedzy powiedzeniem swojego zdania w stylu "marvel/dc/cokolwiek jest gownem" a konstruktywna krytyką, gdzie jest tutaj krytyka w wypowiedz "a te marvelki sa tylko dla gowniarzy i lewaki". Jestesmy na forum o grach gdzie bardzo podobnie sie mowi o tym medium i do ludzi jakosc to nie dociera, taka prosta analogia jest niewidoczna.
Filmy Marvela nie dość, że już wykorzystały formułę, co nudzą się ludziom (nawet największym fanom). Secret Warsy, mimo że będą miały wszystkiego więcej (wiemy to z komiksów), to jednak peak te filmy już mają za sobą.
Problemem jest to, że duzi twórcy nie chcą zbytnio robić dobrych filmów. Skoro Tarantino tak źle, to niech zrobi dobry film, bo jego ostatni wcale nie był takim arcydziełem. Rok w rok pojawiają się świetne filmy, polecam się przejść do jakichś mniejszych kin, jak np. "Pod Baranami" w Krakowie, albo zrobić research odnośnie filmów wychodzących na platformach streamingowych.
Problemem nie są filmy Marvela, tylko brak dobrych filmów w kinach (szczególnie tworzonych przez nazwiska, które szczekają najgłośniej) i transformacja metody oglądania filmów.
Dokładnie. Kina, zwłaszcza małe jeśli nie mają prężne działającej publiki, która chce czegoś innego niż superhero/komedie romantyczne/horrory czy animacji dla dzieci, są martwe. To już lepiej zrobić wypad do dużego miasta do kina studyjnego czy nawet do multipleksu, bo tam jest większa różnorodność puszczanych filmów. Bo szczerze, czy w ogóle wychodzą w kinach akcyjniaki inne niż superhero? John Wick czy Kingsmen to wyjątki od reguły
Na komentarzach bulwers że to różnorodność kulturowa "niszczy" kino. No właśnie nie, a Tarantino jest najlepszym przykładem. Kto wypromował tyle nie-białych aktorów i aktorek w rolach innych niż panienki do ratowania jak nie Tarantino? No właśnie. Pan Liu i komentujący trochę się wygłupili. Nawet bardziej niż trochę
Nie chodzi o to, że sama różnorodność niszczy kino, tylko fetyszyzowanie tej różnorodności i robienie z filmów ideologicznych manifestów.
Nie trawię tego całego kina superbohaterskiego, podobały mi się chyba tylko batmany Burtona i Nolana oraz The Boys, reszta to co najwyżej średniaki.
Ja nie wiem, wy w ogóle czytacie te artykuły? Ostatnio jak powiedział że nie mógłby nakręcić filmu dla Marvela bo woli kręcić własne filmy to się zesrali ludzie że całkowicie rozumieją jego podejście i że też uważają że filmy Marvela to gniot. Sęk w tym że on tego nie powiedział XD
Tutaj jest dokładnie tak samo, jaki gniot, jaka krytyka? On powiedział że tych filmów wychodzi po prostu za dużo, mało tego, podkreślił jak krowie na granicy że pewnie gdyby miał 20 lat to by mu się podobały, że to nie z filmami jest coś nie tak i tak dalej. Powiedział najbardziej jasno jak się tylko da a i tak są ludzie którzy stwierdzą że hejtuje marvela i mu przytakną XD
Nie tyle zagrać, co Simu napisał, że nie miałby szans zagrać głównej roli
Ja i moi znajomi urodzeni w okresie lat 80-90 XX wieku, wychowaliśmy się na książkowym Władcy Pierścieni, filmowych Gwiezdnych Wojnach, gramy w gry RPG, wszelkiej maści pluszówki i nie, kino marvelowskie nie jest skierowane do nas. I nie chodzi o to, że oglądamy (jedynie) jakieś wybitne, ambitne i zawiłe produkcje, nader często zdarza się nam siadać do blockbusterów, ale obecne kino komiksowe (z naprawdę pojedynczymi wyjątkami) jest płaskie i smakują jak tektura, skierowane jest do kogoś kto nie ma (w ogóle lub w danej chwili jedynie) zbyt wygórowanych wymagań. Geekowość i inne zainteresowania nie mają tu żadnego znaczenia.
Ja i moi znajomi wychowaliśmy się na tym samym. I na kreskówkach Marvela. A to co obecnie powstaje to znakomite, wierne adaptacje tego co oglądaliśmy na FoxKids. Bo takie to jest kino, gdzie ma być akcja, wyraziści bohaterowie (bo SĄ WYRAZIŚCI, Stan Lee stworzył postacie równie dobrze napisane i ważne dla popkultury co bohaterowie Gwiezdnych Wojen, Wiedźmina, Dragon Balla czy Star Treka) i efekty specjalne. Nikt tu nie oczekuje fabuły Bergmana bo nie od tego są. Takie to jest uniwersum, takie są założenia.
i nie w formie jaką serwuje się od lat.
Zawsze prezentowało formę gorszą. I proszę mi nie mówić o Watchmen bo to mnie uśpiło, zaś Batman sam w sobie jest posępny i można nim sobie lawirować i tworzyć różne acz zbliżone wersje jego osobowości i zazwyczaj wyjdzie dobrze bo ta postać ma taką specyficzną.....konstrukcję. Podobnie Joker.
Kino superbohaterskie [oprócz paru wyjątków] to właśnie takie 'popłuczyny dla mas'. Najgorsze, że nie spełniają właściwie żadnej funkcji - ani to nie skłania do żadnych głębszych refleksji, ani nawet nie spełnia funkcji rozrywkowej. Oczywiście dla niedzielnego oglądacza są jak najbardziej spoko, ale jak ktoś od kina wymaga więcej niż absolutnego minimum, to u Marvela/DC/reszty może szukać jedynie rozczarowania :)
Ale to kino nie ma zmuszać do refleksji! I to jest kino rozrywkowe, już bardziej być nie może. Absolutne minimum ? Proszę nie udawać tutaj człowieka z jakimś wielce wysublimowanym gustem i nie chrzanić o rozrywce. Kino w całej swojej historii tworzyło rzeczy, które miały służyć jednemu: rozrywce. Kino, które było pogardzane, a po wielu latach uznane za kanon i rzeczy wybitne. Musicale, przez dobre pół wieku taką rolę pełniły westerny, kino gangsterskie, wszelkie Bondy (przecież przy tych klasycznych westernach z Johnem Waynem czy nawet przy Bondach, z całym szacunkiem, byle film Marvela, nie mówiąc o nolanowskich batmanach, wygląda tak jakby fabułę i charaktery postaci pisał Fellini albo Haneke). Niemal całe kino gatunkowe, a filmy o superbohaterach są kinem gatunkowym, Joseph Campbell miałby tu wspaniałe pole do analizy gdyby żył, to była i jest czysta rozrywka.
Ale to kino nie ma zmuszać do refleksji! I to jest kino rozrywkowe, już bardziej być nie może.
Nigdzie nie napisałem, że takowe kino ma do refleksji zmuszać, no chyba że do refleksji nad upadkiem kina ;)
Proszę nie udawać tutaj człowieka z jakimś wielce wysublimowanym gustem i nie chrzanić o rozrywce.
Nie muszę wcale udawać takiego człowieka, bo takim człowiekiem jestem. A z nas dwóch Ty jesteś takim januszem-teoretykiem, który na niczym dobrze się nie zna; a plecie kocopoły do czasu, aż przyjdzie ktoś, kto się realnie na danej materii zna i go postawi do pionu. Inna sprawa, że obejrzałeś ponad 2x mniej filmów niż ja i zachwycasz się kinem superbohaterskim i komediami romantycznymi...
Secundo: Nie chrzanie, a piszę. Subtelna różnica, ale jednak. Wiem, że aktualnie piszę z kimś, kto od wielu lat jest znany z bycia obcesowym bucem i dla Ciebie inna [niż Twoja własna] opinia, to zawsze jest pieprzenie/chrzanienie, więc Ci wybaczę mając na uwadze, że jesteś przypadkiem nieuleczalnym [jak np. Wiedźmin].
Musicale, przez dobre pół wieku taką rolę pełniły westerny, kino gangsterskie, wszelkie Bondy
Masz jakieś źródło, które potwierdza te rewelacje? Serio pytam, bo ciężko mi uwierzyć, że Bondy, kino gangsterskie i musicale były 'pogardzane'.
przecież przy tych klasycznych westernach z Johnem Waynem czy nawet przy Bondach, z całym szacunkiem, byle film Marvela, nie mówiąc o nolanowskich batmanach, wygląda tak jakby fabułę i charaktery postaci pisał Fellini albo Haneke
A ile tych klasycznych westernów z 'Johnem Waynem' widziałeś?
Kino w całej swojej historii tworzyło rzeczy, które miały służyć jednemu: rozrywce.
O, a to ciekawe akurat. Myślałem, że chodziło przede wszystkim o zarabianie pieniędzy, ale widocznie się myliłem.
Ty jesteś takim januszem-teoretykiem, który na niczym dobrze się nie zna
Na kilku dziedzinach i owszem.
. Inna sprawa, że obejrzałeś ponad 2x mniej filmów niż ja i zachwycasz się kinem superbohaterskim i komediami romantycznymi...
Ja się nim NIE zachwycam, co je lubię. Chyba żaden film superbohaterski nie ma u mnie 10/10. Komedie romantyczne oglądam przez żonę, na siłę :)
A ile tych klasycznych westernów z 'Johnem Waynem' widziałeś?
Większość? Na studiach filmoznawczych skupiłem się głównie na westernie.
O, a to ciekawe akurat. Myślałem, że chodziło przede wszystkim o zarabianie pieniędzy, ale widocznie się myliłem.
Jedno nie wyklucza drugiego.
Wiem, że aktualnie piszę z kimś, kto od wielu lat jest znany z bycia obcesowym bucem i dla Ciebie inna [niż Twoja własna] opinia, to zawsze jest pieprzenie/chrzanienie
Jestem bardzo spokojnym, kulturalnym człowiekiem i wielu ludzi tutaj szanuję; szanuję odmienne opinie o ile są racjonalne. Irytuje mnie pisanie głupot w stylu że kino superbohaterskie nie jest kinem rozrywkowym albo że świadczy o upadku kina. Nie, kino superbohaterskie, pomijając ludzi z fandomu, jest modą która przyszła i która minie. Była moda na westerny, była moda w Polsce na disco polo (teraz wróciła), była na filmy Patryka Vegi i na zachwycanie się skokami narciarskimi. Teraz jest moda na Marvel ale to już mija, zwłaszcza że jest tych filmów coraz mniej i zainteresowanie jest coraz mniejsze.
Tak z ciekawości... mogę prosić o wymienienie obszarów, w których czujesz się kompetentny?
Swoją drogą "Kino w całej swojej historii tworzyło rzeczy, które miały służyć jednemu: rozrywce." tak, służenie jednemu wyklucza służenie innemu jako jedynemu.
tak, służenie jednemu wyklucza służenie innemu jako jedynemu.
Dobrze. Kino w historii było tworzone po to by zaspokajać potrzebę rozrywki. Tak lepiej ?
Tak z ciekawości... mogę prosić o wymienienie obszarów, w których czujesz się kompetentny?
Na poziomie zaawansowanym:
Polityka i politologia, stosunki międzynarodowe i historia najnowsza (XX i XXI wiek), religioznawstwo i mitoznawstwo, szeroko pojęta fantastyka z naciskiem na literaturę, historia starożytna.
Na poziomie średniozaawansowanym:
Strategie i cRPG, historia średniowiecza, film (ze szczególnym uwzględnieniem westernu i szeroko pojętej fantastyki), szeroko pojęta literatura piękna (beletrystyka), antropologia/etnologia.
Deo/demiurg i-te-de gratias.
Ja się nim NIE zachwycam, co je lubię.
Dużo energii [w tym wątku] wkładasz w dyskusję z przeciwnikami, jak na kogoś, kto takie kino tylko lubi.
Większość? Na studiach filmoznawczych skupiłem się głównie na westernie.
No dobra, ale mnie więcej ile: 50/100? Jak pewnie wiesz Wayne grał w grubo ponad 100 filmach, z czego dużą część stanowiły westerny właśnie. Co możesz mi powiedzieć o filmach takich jak "Rywale (1931)", czy "Arizona ('31)"?
Jestem bardzo spokojnym, kulturalnym człowiekiem i wielu ludzi tutaj szanuję; szanuję odmienne opinie o ile są racjonalne a dalej: Irytuje mnie pisanie głupot w stylu że kino superbohaterskie nie jest kinem rozrywkowym albo że świadczy o upadku kina. Nie, kino superbohaterskie, pomijając ludzi z fandomu, jest modą która przyszła i która minie.
Fakt, że wydaje Ci się, że jesteś jakimś strażnikiem tego co racjonalne i sensowne, a nie potrafisz nawet napisać dwóch zdań, które nie byłyby ze sobą sprzeczne; mistrzostwo normalnie. Najpierw piszesz, że "chrzanie", a teraz dowiaduje się, że to co piszę jest "głupotą" [sic!]. Jeśli według Ciebie tak wygląda kultura lub szanowanie odmiennych opinii, to... w sumie brak słów.
Nie znam żadnych poważnych podstaw, by nie uznawać twórczości Tarantino za pustą rozrywkę. Tak, wiąże się z nią lepsze techne, tak, być może wymaga inteligencji (na poziomie nie-idiota) i znajomości kodu kulturowego do odczytania pewnych zawoalowanych znaków, ale dodatkowej treści tam brak. To co najwyżej puszczanie oczka, ot co.
Konkludując, jego filmy zapełniają te same miejsca pustki, co marvela. Po prostu oddziałują na inne grono (niekoniecznie inne osoby, wchodzi tu kwestia kontekstu etc.).
Od Tarantino oglądałem tylko Sin City i Django. Pierwszy nawet dobry, a drugi to szmira. Za to taka Wojna beż granic to małe arcydzieło.