Quentin Tarantino uważa, że dzisiejsi filmowcy czekają, aż kino superbohaterskie wyginie
Ma chłop rację. Jeden tytuł superbohaterski raz na dwa lata, jeszcze byłby do zniesienia. Ale kilka rocznie? Zabierają budżety potencjalnie ciekawszym filmom i blokują lepsze sale kinowe w multipleksach.
Trochę nie rozumiem, skoro popularność kina superbohaterskiego im nie leży, to czemu po prostu nie zaproponują jakiejś ciekawej alternatywy? Dobry film zawsze znajdzie swoich fanów, więc nie wiem czemu ich twórczość nie mogłaby zwyczajnie współistnieć z Marvelem czy innym DC.
Może niektórzy wierzą, że jak "kino kolorowego spandexu" wyginie, to na salony wrócą filmy pokroju "Irlandczyka" czy "Pewnego Razu w Hollywood", ale ja bym na to nie liczył. Tego typu produkcje (długie, statyczne, przegadane, melancholijne, trochę nostalgiczne) podobają się głównie starszym pokoleniom i filmowcy nic na to nie poradzą (no chyba, że postanowią unowocześnić to i owo, dopasowując się od oczekiwań młodszego widza). Odebranie ludziom tego, co lubią, nie zmusi ich do zmiany upodobań, co najwyżej zniechęci do kina jako takiego i jeszcze mocniej wepchnie w objęcia seriali i platform VOD.
Ma chłop rację. Jeden tytuł superbohaterski raz na dwa lata, jeszcze byłby do zniesienia. Ale kilka rocznie? Zabierają budżety potencjalnie ciekawszym filmom i blokują lepsze sale kinowe w multipleksach.
Niekoniecznie, Prześladowany dobrze napisał w poście nr 1 to czemu po prostu nie zaproponują jakiejś ciekawej alternatywy?
Kinem trzęsą producenci, i to oni decydują CO i JAK kręcić (dlatego mnóstwo filmów ląduje w "piekiełku produkcyjnym", a twórcy z resztkami godności twórczej mają instytucję "Alana Smithee'go" do podpisywania artystycznych bękartów)
Zaproponowanie ciekawej alternatywy nie odnosi się tylko do widzów, gdyby projekt był ineresujący także dla producentów, to ci pewnie mogliby wyasygnować odpowiednią sumę gotówki na jego realizację.
To niestety nie jest takie proste jak weź i przedstaw alternatywę. Można mieć najlepszy pomysł na film, co nic nie da, jeśli żaden producent nie będzie zainteresowany, bo woli przeciętną, ale gwarantującą zysk papkę, niż być może arcydzieło, ale takie, które nie gwarantuje zarobku.
I taki potencjalnie świetny, ale ryzykowny projekt jest odrzucany, albo dostaje marny budżet, kiepski marketing itd. A potem film się okazuje porażka, bo miał budżet jak El Mariachi Rodrigueza i nikt go nie oglądał, bo nikt nie słyszał przy jeszcze mniejszym budżecie przeznaczonym na marketing. A zadowolony producent mówi: A nie mówiłem? Od razu wiedziałem, że to będzie porażka.
To niestety nie jest takie proste jak weź i przedstaw alternatywę. Owszem, dlatego dziwi mnie, że nie mając "lepszego" pomysłu narzekają na tego typu filmy, a jedynym rozwiązaniem jest dla nich "czekanie", aż kino superbohaterskie wyginie - przecież mogą się nie doczekać (to nie są nastolatkowie).
Bo nawet jak uda się stworzyć alternatywę to może nie przykuć uwagi na tyle, by chociaż koszta się zwróciły.
Produkt nie zawsze zarabia na siebie jakością, ale też musi trafić do świadomości odbiorców.
nie mając "lepszego" pomysłu
Lepszego pomysłu na co? Na pozyskiwanie kasy? Najwyraźniej nie każdemu chcę się męczyć tak, jak Gilliamowi, który przeszedł przez ponad dekadę męki, kręcąc Człowieka, który zabił Don Kichota.
Taki William Friedkin albo John Carpenter (dwa pierwsze nazwiska z rzędu, a takich jest więcej) już dawno pogodzili się z tym, że nie dostaną prawdziwego budżetu na zrobienie filmu, mimo że każdy z nich ma więcej talentu i lepszy dorobek artystyczny niż wszyscy twórcy współczesnego capeshitu razem wzięci. Ostatnio Cronenbergowi udało się nakręcić Zbrodnie przyszłości. I chwała mu za to. Chyba ma jakieś brudy na bogatych producentów, że w ogóle mu pozwolili.
"nie mając "lepszego" pomysłu narzekają na tego typu film"
No właśnie o to chodzi, że równie dobrze mogą mieć "lepszy" pomysł, ale producenci nie dadzą zielonego światła, albo odpowiedniego budżetu, bo to coś nowego, więc nie wiadomo jak się sprzeda. A superbohaterowie to niemal pewny zysk.
Cytat:
Kinem trzęsą producenci, i to oni decydują CO i JAK kręcić (dlatego mnóstwo filmów ląduje w "piekiełku produkcyjnym", a twórcy z resztkami godności twórczej mają instytucję "Alana Smithee'go" do podpisywania artystycznych bękartów)
Bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury ;)
Obecnie to korporacja/firma jak zwał tak zwał, zarząd uzależniony od akcjonariatu/kursu akcji, marketingu, analiz, social media a dopiero wówczas na końcu w tym równaniu jest producent/wykonawca...
Choć przyznam, że jego dotychczasowe osiągnięcia mogą "wpływać/naginać korporacyjną rzeczywistość"
Zabierają budżety potencjalnie ciekawszym filmom
Zabierają budżety? Kino suberbohaterskie to przede wszystkim Disney, który zawsze robił filmy dla dzieci i czasami dorzucał do tego jakiś film akcji PG-13 (typu Piraci z Karaibów). Teraz do swojego repertuaru dołożyli Marvela. Jakim filmom zabierają więc budżet?
Może w Warner Bros jest taka sytuacja, ale nadal tworzą przecież wysokobudżetowe filmy spoza DC, np. Matrix, Godzilla, Fantastyczne Zwierzęta, Ready Player One.
Inne wytwórnie nie bazują na kinie superbohaterskim, więc co im przeszkadza pakować wielkie budżety w ciekawsze filmy.
blokują lepsze sale kinowe w multipleksach
Przez pierwsze dwa, góra trzy tygodnie od premiery (choć patrzę tu tylko na polskie podwórko) - później do tych sal wchodzą inne głośne filmy. Przy 5 filmach superbohaterskich rocznie daje to przynajmniej 37 tygodni w roku, kiedy te sale mogą być dostępne dla innych filmów.
Niekoniecznie, Prześladowany dobrze napisał w poście nr 1 to czemu po prostu nie zaproponują jakiejś ciekawej alternatywy?
No, niby tak, tylko kto ma oceniać czy to ciekawsza alternatywa czy nie? Koniec końców nie oceniają wpierw tego widzowie tylko wpierw wytwórnie które muszą na to wyłożyć kasę. Filmowcy za własne pieniadze choćby chcieli nie mają możliwości osiągąć takiego poziomu swojego filmu jak finansowanego z dużej wytwórni. Żeby tak wypuścić wbrew wytwórniom i ludzie by pokazali jak bardzo lubią tę alternatywę.
A wytwórnia siedzi i waży czy zrobić kolejny film o pewnym progu zysku, czy zainwestować w nowy ciekawy projekt, ale bez gwarancji takiego zysku bo widzowie jednak ocenią inaczej niż oceniła wytwórnia wykładając kasę...
No i też taka rzecz, że filmowcy pokroju Tarantino są zainteresowani pojedynczymi filmami. Jedyna ciekawa rzecz mogąca przebić kino superbohaterskie to kolejna wielka franczyza od razu obliczona na dziesiątki kolejnych filmów. A tworzenie takich franczyz to już nie rola pojedynczych filmowców a całego sztabu specjalistów przy których reżyser jest... tak jak mwói Taranteino właściwie tylko najemnikiem a nie osobą mogącą stworzyć całość.
No to czekamy na nawrót bólu dupska dzieciaczków. Jak wtedy, gdy Scorsese powiedział prawdę o tym, czym jest capeshit.
No tak w koncu wczesniej westerny, science fiction czy horrory ogladaly tylko dzieciaki gdy bylo na to moda.
Mysle, ze dzieciakiem czy trollem jest osoba ktora nadmiernie sie przejmuje tym jak spedzaja czas inni, nie probujac nawet porzadnej krytyki.
O i ad personam, to pochwal sie co ty ogladasz, kim ty jestes skoro tak latwo ci zdiagnozowac czyjegos aspergera przez internet.
Skoro Scorsese (ktory jest hipokryta skoro narzekal na streaming a pozniej wydal film tylko dzieki Netflixowi) czy Tarantino nie nadajaza za wspolczesnym swiatem jak to komentowac? Siedzisz na forum o grach ktore nadal nie jest uwazane w zadnym stopniu za powazne medium czy sztuke, czym to sie rozni od wypowiedzi rezyserow starej daty?
Wiem wiem, nie odpowiesz poniewaz ciezko ci zrozumiec takie porownania.
Scorsese tak bardzo "nie nadąża za dzisiejszym światem", że już kilkadziesiąt lat temu nagrał Taksówkarza i Króla komedii. Ten słynny Joker, którym capeshitterzy tak się podniecali, zerżnął z nich, co tylko się dało. Najwyraźniej Marty wyprzedził ten świat.
Święta prawda
Dopóki ludzie będą chodzić dopóty nie wyginą. A skoro chodzą tzn. Ze lubia.
A oni marudza. To tak jakby płakać ze ludzie wola burgera od mojego szprota.
Tak jak nie przepadam za jego filmami oraz lubię sobie od czasu do czasu obejrzeć superbohaterski blockbuster (swego czasu nawet byłem w to mocno wciągnięty) tak trudno nie zauważyć, że ma sporo racji. Obecnie kino superbohaterskie stworzyło coś w rodzaju własnego ekosystemu, który separuje się od reszty kina. Tzn. istnieją duże grupy ludzi, którzy nie chodzą do filmu na nic innego niż filmy superhero. Obecnie nawet trudno mówić o kinie superbohaterskim jako gatunku ponieważ wewnątrz niego powstają produkcje naśladujące inne gatunki. Chcesz film szpiegowski - Zimowy Żołnierz, chcesz dramat - Logan, komedię? GotG, film psychologiczny? - Joker, film wojenny? - Wonder Woman, "kino artystyczne"? - Eternals etc. etc.
Widzowie na to idą ponieważ system ten spełnia jednocześnie zapotrzebowanie na to co znajome jak i na to co nowe, zaskakujące. Z jednej strony dostają jako taką różnorodność form, z drugiej wszystko rozgrywa się w ramach dobrze znanej i sprawdzonej marki. Efekt uboczny jednak jest taki, że duża część widowni pozostaje odizolowana od wielu ciekawych i nietuzinkowych produkcji, często znacznie lepszych od kolejnego produktu MCU.
Nie dziwię się, że filmowcy nie są zadowoleni z takiego stanu rzeczy. Taki Tarantino co prawda ma już wyrobioną markę i raczej nie musi się martwić niską oglądalnością swoich filmów. Jednak istnieje też wielu twórców, którzy produkują naprawdę świetne filmy i nie mogą się z nimi przebić. I nie mówię o jakichś super ambitnych, artystycznych produkcjach. Chodzi o zwykłe, porządne kino rozrywkowe o ambicjach odrobinę wyższych niż przeciętny blockbuster jak np. Blade Runner 2049, który przyniósł straty czy Diuna, która ledwo wyszła na plus.
gatunek superbohaterskich filmów wyginie
Jakoś mocno w to wątpię. Prędzej pójdą na "wakacje" przez jakiś czas, ale to tak powrócą w późniejszych latach.
Batman, Spider-Man, Hulk, Dragon Ball i tak dalej mają swoich fanów.
Ci, co nie lubią gatunek superbohaterskich i czekają, aż wyginie, to zapomnieli, że są tacy ludzie, co lubią ten gatunek. To kwestia gustu.
Ale przecież nadludzie mogą oglądać inne filmy i nic nie musi "zdychać".
Już był jeden taki, co innych podludźmi nazywał z równie durnego powodu i słusznie skończył jak skończył, bo masę zła narobił. Ja wiem, że można nie lubić peleryniarzy. Sam nie przepadam. Ale wyjeżdżanie z podludźmi jest moim zdaniem poniżej jakiejkolwiek normy.
Ale żeby za sprawiedliwy uznać koniec największego resentymentalisty, to trzeba serca nie mieć.
Przecież tu chodzi o koniunkturę.
(...) to czemu po prostu nie zaproponują jakiejś ciekawej alternatywy?
To nie jest tak, że twórcy artystyczni tak po prostu tworzą filmy. Projekt filmu trzeba sprzedać inwestorowi. Łatwiej jest to zrobić w trakcie powszechnego skupienia się na produkcjach superbohaterskich czy podczas perygeum ww. gatunku?
Ale przecież filmy i seriale z innych gatunków nadal powstają i często są naprawdę dobre, więc to nie tak, że nie da rady przekonać inwestora do czegoś innego. Zwłaszcza, że filmy superbohaterskie to też nie takie pewniaki jeżeli chodzi o box office (patrz np.: Venom, Mobius, Black Adam, Kapitan Marvel, Thor Miłość i Grom itd.).
Oczywiście, że powstają.
Niemniej, wbrew pozorom łatwiej z dobrą teoretycznie produkcją przebić się w czasie większego zainteresowania owym gatunkiem etc.
Edit: No i w zalewie popularności jednego gatunku pojawia się więcej produkcji, które nie miałyby szansy pojawić się w innych okolicznościach. Produkcji pozytywnie wyróżniających się.
Ci reżyserzy mają tyle kasy, że ze swoich by mogli coś sfinansować i pokazać, że takie filmy jeszcze warto robić. Ale lepiej płakać i narzekać bo tak łatwiej i to nic nie kosztuje. Mogliby też pokazać, że kino superbohaterskie (i w sumie nie tylko) może dać coś innego. Ale tu też walą focha i nie, lepiej ponownie płakać i marudzić. Trochę to żenujące ze strony takich świetnych reżyserów.
"Ci reżyserzy"
Co to za enigmatyczna grupa?
i pokazać, że takie filmy jeszcze warto robić
Może właśnie nie warto, warto będzie kiedy grunt będzie pod nie przygotowany?
No ile kasy mają co reżyserzy? Ile zarabiają na reżyserowaniu filmu? A ile kosztuje jego wyprodukowanie i wydanie?
Smieszne jest to gadanie o alternatywie skoro filmy komiksowe w takim wydaniu wlasnie byly alternatywa, nie kampowe Batmany z lat 90-tych czy quasi realistyczna trylogia Batmanow Nolana tylko jedno duze uniwersum.
A przeciez komiksy wcale nie byly i nie sa niesamowicie popularne, jakos ich sprzedaz nie rosnie rowno z wynikami filmow po ponad 10 lat kasowych sukcesow marvela.
Zależy jak duże jest to wspomniane "pewne grono". Musi być chyba niewielkie, bo nic mi tu nie pasuje w tej wypowiedzi. No bo dlaczego ci twórcy mieliby czekać na wymarcie tego gatunku, skoro kino rajtuzowe przeżywa ostatnio dość duży kryzys? To tym bardziej powinni to wykorzystać i zacząć tworzyć, a nie czekać na całkowite wymarcie, które raczej nigdy już nie nastąpi. Szczególnie, że od czasów pandemii trafienie na dobry film to jak wygranie niemałej sumki na loterii.
Scorsese, Coppola i Scott, może ktoś by się jeszcze znalazł.
Znam ludzi, którzy mają pomysły, żeby zakazać kina rozrywkowego ogólnie - zakazać animacji Disneya i Pixara, zakazać filmów Marvela i DC, Gwiezdnych Wojen, itp. i wtedy, ludzie nie będą mięli wyboru i zaczną oglądać filmy w.w. Panów.
Moim zdaniem, tak to nie działa i zahacza to już o faszyzm, cenzurę, itp. Każdy ma prawo oglądać to, co lubi - ja bardzo lubię kino superhero ale lubię też filmy długie i monumentalne, tzw. superprodukcje, których już za bardzo nie ma, typu "Tańczący z Wilkami", "Braveheart", "Wyatt Earp", "Gladiator", "Królestwo Niebieskie", itp. ale uśmiercenie kina superbohaterskiego nie sprawi, ze takich filmów będzie więcej.
Gość zupełnie na luzaku powiedział że nie zrobi filmu marvela bo lubi robić swoje filmy, i że w środowisku filmowym są ludzie którzy czekają aż marvel i dc wymrą, pewnie bo to mocna konkurencja. A w komentarzach jak zawsze znajdzie się ktoś mówiący o filmach dla podludzi XD
Analogiczne wyrazy autoekspresji jak na temat książek. Co łączy twórczość mroza i Bohmego? Forma, ni mniej, ni więcej.
Christopher Nolan też nie jest najemnikiem, przy nim Tarantino to cienki bolek od głupich i pełnych absurdów siekanin, a jednak ten stworzył film o superbohaterze, który przetrwa nie tylko dekady, ale i stulecie i dalej będzie doskonały.
Trylogia Mrocznego rycerza to twor (póki co) tego stulecia i jest właśnie filmem o super bohatera.
Tarantino niech wraca kręcić swoje kiczu z blondynami z karabinem w nogach czy murzynem kowbojem czy Di Caprio z miataczem ognia czyli kiczem.
Trylogia Mrocznego rycerza to twor (póki co) tego stulecia
Na swój sposób lubię posty Didymosa. To naprawdę takie pudełko czekoladek, gdzie nigdy nie wiadomo, na co trafisz. Czasem kupa, czasem rzygi, czasem jeszcze co innego.
Moim zdaniem Nolan ma ciekawsze filmy niż trylogia mrocznego rycerza, natomiast Tarantino także ma na swoim koncie film przełomowy jakim jest Pulp Fiction (czy raczej było w tamtym okresie). Acz faktycznie, Nolan jest jakby "niewyczerpany", Tarantino nie potrafi już zachwycić tak jak w połowie lat 90.
WTF
Tarantino niech wraca kręcić swoje kiczu z blondynami
Tzn jaki to film, bo nie kojarzę?
Christopher Nolan też nie jest najemnikiem, przy nim Tarantino to cienki bolek
Ekhm faktycznie bylo to widac po ostatnich filmach..
Pewnego razu w Hollywood i Nienawistna 8 to jedne z lepszych filmow ostatnich lat
Za to na Dunkierce mozna bylo przysnąć, a Tenet.. No bylo jedynie ok, do obejrzenia i zapomnienia
Tarantino nie potrafi już zachwycić tak jak w połowie lat 90.
No wlasnie bardziej zachwyca od Nolana :)
No wlasnie bardziej zachwyca od Nolana :) - nie porównywałem bezpośrednio Nolana do Tarantino, mówiłem o twórczości i jej rozwoju każdego z tych reżyserów osobno. Chodziło mi o to, że Tarantino nie rozwija się wprost proporcjonalnie w przeciwieństwie do rozwoju twórczości Nolana. Zaczął od idealnego filmu w latach 90, dzisiaj nie może swoich wcześniejszych pomysłów doścignąć. Co do Nolana - widać, progres w każdym jego filmie - od Śledząc do czasu Tenetu rozwijał się z filmu na film (każdy jego kolejny film był lepszy, lub na równi z poprzednim). Nie mówiłem natomiast czy filmy X są lepsze od Y gdyż to sprawa gustu.
Ja tylko przypomnę, że nowy top gun rozbił bank i nie jest kinem superhero. Da się?
Ale tylko dlatego że był kiedyś stary Top Gun. Gdyby to była jakaś nowa marka to by zarobił może z 20% tej kwoty.
Dokładnie, nie potrzeba "wyginięcia" jednego typu filmów tylko po to aby mogły się rozwijać inne produkcje.
Nie jestem fanem Tarantino i nigdy nie byłem, ale też czekam aż kino superbohaterskie wyginie.
Najpierw musi wyginąć poprawność polityczna, ewentualnie później superbohaterskie gnioty.
Jakoś sobie nie za bardzo przypominam jakiekolwiek filmy, którym by zaszkodziła poprawność polityczna. I nie, umieszczanie w filmie mniejszości, wegetarianizmu czy ekologii (czyli innymi słowy tematów na czasie) to nie jest poprawność polityczna. Poprawnością byłaby forma autocenzury, czyli wycinanie lub ugrzecznienie kontrowersyjnych treści w obawie przed możliwością urażenia określonych jednostek lub grup.
Ma chłop rację, jestem dokładnie tego samego zdania
Marvel i DC to jest rakowisko dzisiejszych filmow, szczegolnie ten pierwszy strasznie niszczy rynek filmowy, bo dobrzy rezyserzy zamiast zajac się czymś ambitniejszym, robią te marvelowskie szmiry
O grach komputerowych wcale nie mają lepszego zdania, ciekawe czy też byś tak ochoczo bił brawo.
Jakby się zgadzał, to by bił. Jakby się nie zgadzał, to by nie bił. Co to za faszystowska mentalność, żeby zgadzać się z każdą opinią jakiejś osoby tylko dlatego, że wypowiedziała się mądrze w jakiejś pojedynczej kwestii?
Nie wiem co ty tam lubisz ale jak jesteś na forum o grach to pewnie je to wiedz kolego, że są takie Agaty Passent które uważają, że grając (co to się działo jak Roger Ebert amerykański krytyk filmowy powiedział, że gry video nigdy nie będą sztuką, internet płonął), oglądając Rambo, Terminatora to cofasz się w rozwoju i masz kłopot z dojrzałością, dla niej choćby tutaj nie wiem jak bardzo finezyjnie będziesz naskakiwał na fanów Marvela jesteś na tym samym szczebelku drabinki kultury co fani Marvela (już za samo granie w gry, witaj w klubie). Co ma z tym wspólnego faszyzm nie mam pojęcia ale tak oglądając na przykład Krzysztofa Maja środowisko akademickie ma problem ze wszystkim co nie jest literaturą piękną tylko nie wiem czy to jest faszyzm chyba raczej jakiś rodzaj klasizmu.
Dywagacje nie na temat i nieumiejętność czytania ze zrozumieniem. Nie dziwota, że czujesz się tak związany emocjonalnie z capeshitem.
:O grach komputerowych wcale nie mają lepszego zdania, ciekawe czy też byś tak ochoczo bił brawo.:
Ale wiesz, że można zgadzać się z jednym poglądem jakiegoś człowieka, a z innymi jego poglądami nie? To nie działa zero-jedynkowo, że zgadzasz się ze wszystkim, co ktoś kiedykolwiek powiedział, albo nie zgadzasz się z nim w ogóle, bez żadnych wyjątków.
Setki filmów do porzygu, niby z różnymi historiami, a koniec końców i tak chodzi o CGI ludziki tłukące się na piąchy lub broń białą. Jeszcze kilka bym zrozumiał, ale na co komu, poza oczywiście kołnierzykami z Marvela czy DC, takie natężenie takich samych obrazów? Wszystko w dużym stężeniu brzydzi, nawet fasolka po bretońsku.
A jak było z filmami sensacyjnymi w latach 80? Większość to było jedna i ta sama sieczka z ludźmi którzy nawet nie byli aktorami tylko kulturystami, karatekami czy kaskaderami. W Marvela to chociaż zawodowi aktorzy występują.
Zawodowi aktorzy, którzy średnio co 3 minuty muszą rzucać żenującymi żarcikami, bo scenariusze są pisane dla zoomerów z ADHD. Oj tak! To o wiele lepsze kino niż jakiś tam Terminator czy inny Rambo!
Zgoda, stare akcyjniaki nigdy nie były szczytem osiągnięć sztuki filmowej, ale wciąż jakoś łatwiej mi się przekonać do zwykłego faceta, który rozwiązuje problem pięściami albo karabinem, niż gościa w dziwacznym stroju i z jakimiś mocami nie wiadomo, skąd wziętymi.
I taki stary film, choćby pierwszy z brzegu Brudny Harry ma dla mnie więcej "osobowości", niż cały gatunek peleryn razem wzięty (no dobra, z paroma wyjątkami, Zimowy Żołnierz nie był zły, a The Boys pokazuje jacy byliby "prawdziwi" superbohaterowie).
Ja przestałem oglądać to gowno z superbohaterami w rajtuzach … tego się nie są oglądać
Akurat super bohaterowie to się cieszą popularnością od starożytności więc filmowcy mogą trochę sobie poczekać na minięcie mody na nich.
A i jeszcze jedno. Do osób które tak besztają Marvele. Ciekawe czy pamiętają pewną sytuacje parę lat temu kiedy w programie Xięgarnia gościem był pisarz Robert Wegner, a pani Agata Passent prowadząca program popisała się takimi komentarzami jak czytanie fantasy to cofanie się w rozwoju, osobowy regres albo kłopot z dojrzałością. To co dopiero o grach komputerowych jej środowisko myśli.
Dokładnie, protoplastą Marvela czy DC były Mity Greckie, Rzymskie, Nordyckie, itp.
Ja pamiętam taki tekst ze stareńkiego serialu o Robin Hoodzie:
"Wszyscy potrzebują bohatera, żyjącego tu i teraz"
Czy to jest Herakles, Robin Hood, Zorro, Tarzan, Sherlock Holmes czy Batman, Superman, Spider Man, ludzie potrzebują współczesnych mitów i historii o bohaterach i ten trend nigdy nie zniknie.
protoplastą Marvela czy DC były Mity Greckie, Rzymskie, Nordyckie, itp.
Ludzie od zarania dziejów obserwowali przyrodę i jak są krusi względem niej. Zazdrościli siły, zręczności, szybkości zwierzętom, przerażała ich moc burz, wichur, pożarów. Nie ma co się dziwić, że zastanawiali się co by było jakby potrafili jednak przekroczyć swoje ludzkie ograniczenia i dorównać choć trochę siłom przyrody.
Czy tych filmów jest za dużo? Właściwie te filmy posiadają to wszystko co kiedyś można było oglądać w filmach walki, sensacyjnych czy katastroficznych przez to takim gatunkom trudno się teraz odnaleźć. A narzekający reżyserzy nawet nie zauważają, że często obrażają swoich kolegów po fachu, którzy tworzą te produkcje i w nich grają.
"ludzie potrzebują współczesnych mitów i historii o bohaterach i ten trend nigdy nie zniknie."
To jest prawda, że tak naprawdę wciąż kontynuujemy mitologiczne tradycje. Bo czym jest choćby taki James Bond, jak nie współczesną wersją greckiego herosa? Taki Herakles potrafił robić rzeczy niedostępne dla zwykłych śmiertelników, to samo robi Bond.
Tylko jest według mnie pewna różnica między tym Bondem, który cało wychodzi z każdej opresji czy Arniem, który gołymi rękami zabije choćby predatora i innymi "herosami" filmów akcji, a Achillesem czy współczesnymi supkami. Źródło "mocy", to co czyni ich "niezwykłymi". Herakles? Był pólbogiem i miał siłę niedostępną śmiertelnikom. Achilles? Zanurzyli go w magicznej rzece, więc był odporny na ciosy. Spiderman? Tak go ugryzł pająk, że facet z bólu zaczął chodzić po ścianach... dosłownie. Hulk? tego napromieniowało, aż zzieleniał ze złości. Superman? To kosmita, urodził się super.
Bond? Arnie? Owszem, ich zdolności są wyolbrzymione, ale w jakiś taki realistyczny sposób. Można logicznie założyć, że Arnie (czy raczej grani przez niego bohaterowie) się z takimi mięśniami nie urodził, tylko musiał nad nimi popracować. Bond tak samo, nie był superagentem od kołyski, tylko jakoś musiał zaczynać, przejść jakieś szkolenie i stopniowo nabrać doświadczenia, zanim otrzymał dwa zera i stał się tym człowiekiem, do którego się przychodzi po pomoc, gdy światu grozi trzecia wojna światowa. Nie są tymi współczesnymi herosami, bo tacy się urodzili, ktoś im podarował noc, czy zdobyli ją przez przypadek. Raczej zwykłymi ludźmi, którzy sobie musieli zapracować na to, czym są. Dlatego z supków jeszcze mogę w miarę szanować batmana, bo chociaż miał na starcie bonus w postaci bogactwa, to umiejętności walki sam się musiał dorobić treningiem i ewentualne braki uzupełnić dobrym sprzętem.
Lubię filmy Tarantino, lubię też marvele. Lubię jajecznicę, golonkę, rosół, lubię też pójść do dobrej knajpy zjeść coś ekstra nie wiedząc, że można coś takiego ugotować. Nie mam problemu z tym, że jakieś korpo (tu Disney) dzięki mnie zarabia masę hajsu. Mam problem z tym, że ta kasa nie trafia do tych co trzeba. Gdzie się nie obejrzysz, tam karmisz korpo. Zjesz Nutellę, to zabijasz orangutanny. Zatankujesz na Shellu, to trujesz dziecko w Nigerii. Kiedyś oglądałem więcej ambitnego kina, ale jestem stary i zmęczony. Obejrzałbym Blondynkę z ciekawości wiedząc co mnie czeka po reckach, dziś szkoda mi czasu. Marvele natomiast obejrzę z dzieciakami i przynajmniej robimy to aktywnie , tak samo jak gramy w co-opie. Męczy mnie to całe narzekanie reżyserów boomerów na marvele, ale niby co mają powiedzieć?
Nie tylko filmowcy.
Ja też czekam i że 2 lata temu całkowicie zrezygnowałem z oglądania tego typu filmów.
Seriale jeszcze się zdarzają w temacie gdy są bardziej ambitne.
Jedyne na co czekam to recesja filmów o superbohaterach.
Bo za dużo tego i ktoś kto nie przepada za ludźmi w lateksie i CGI, ma problem z wyborem.
Niech nie umiera, po prostu niech będzie trochę więcej zróżnicowania.
W innych filmach nie ma CGI?
Poza tym, dzisiejsze kino superhero jest znacznie lepsze, niż, powiedzmy te 20 - 30 lat temu, o wtedy przez cały film czekało się tylko na te kilka scen z superbohaterem w kostiumie i był to w zasadzie sam kostium bo bohater w cywilu i jego alter ego nie stanowiły całości. Iron Man sprawił, że nie tylko te dwie połowy postaci scaliły się ze sobą ale także to, że bohater w cywilu jest równie ciekawy a może nawet bardziej, niż jego super alter ego. Większość bohaterów Marvela nie ukrywa swojej sekretnej tożsamości, dzięki czemu nie mamy już tego rozerwania na postać w cywilu i w kostiumie, zostali tylko Spider Man i chyba Daredevil.
W sumie to wiele mówi o "dyskusji", kiedy pierwszą odpowiedzią na zdanie
Bo za dużo tego i ktoś kto nie przepada za ludźmi w lateksie i CGI, ma problem z wyborem.
jest
W innych filmach nie ma CGI?
Jest, i to sporo.
Tylko teraz policz w jakim stopniu "inne filmy" opierają się na CGI, a w jakim stopniu filmy superbohaterskie.
Ostatnio obejrzałem Ex Machinę.
CGI? Pewno było.
Czy było tego tak dużo, że aż raziło w oczy? Pewno nie było.
Jedno co wiem, dyskusja dzisiaj nie ma sensu, bo to nie dyskusja, a które poglądy mają być na wierzchu.
Z góry założyłeś wniosek, zamiast dopytać się co mam na myśli mówiąc CGI.
"W innych filmach nie ma CGI?"
Ależ jest. I nic w tym złego, dopóki nie dochodzi się do sytuacji, w której CGI przesłania wszystko inne i jakakolwiek fabuła staje się tylko marnym pretekstem do pokazania jak najefektowniejszych scen, pokazem możliwości komputerowej animacji. Wtedy taki film jest tak naprawdę o niczym. A niestety filmy superbohaterskie w tym przodują.
Akurat aktualnie większość wielkobudżetowych produkcji jest festiwalem lepszego bądź gorszego CGI. Stare plany filmowe już nie istnieją albo istnieją w bardzo ograniczonej formie (wyjątek to np. taki tenet).
Producentom taniej jest zrobić w całości na komputerze otoczenie aktorów, niż zabrać ich w realne miejsce. Taka smutna prawda.
Mówiąc CGI chodziło mi o na przykład Thanosa. Trzecie oko Doktora Dziwago. Mały Szop Pracz Wojownik i Jestem Groot.
Moim zdaniem za dużo tego.
Różni się to od użycia CGI, żeby wygenerować tłum ludzi, zamiast zatrudniać statystów.
Jest CGI, żeby zrobić coś efektywniej (taniej, szybciej) i jest CGI, żeby zrobić to efektowniej (mogę powiedzieć Marvel i nic więcej nie muszę).
Mi chodzi, że jest za dużo efektowniej.
Że technologia idzie do przodu to rozumiem.
A Stagecraft zastąpi green screen.
Naturalna kolej rzeczy.
macarena 1337 - CGI pada jako jeden z zarzutów wobec kina superhero ale obecnie CGI jest w większości filmów, czy to kino akcji, katastroficzne, SF, Fantasy, itp.
CGI bardzo spowszechniało przez ostatnie 20 lat i jest już obecne w większości seriali, więc co to za zarzut?
Może jeszcze raz powtórzę, skoro do ciebie nie dociera.
Ktoś napisał coś takiego:
Bo za dużo tego i ktoś kto nie przepada za ludźmi w lateksie i CGI, ma problem z wyborem.
I uznałeś, że odpowiednią reakcją na to zdanie jest:
W innych filmach nie ma CGI?
Według ciebie TO właśnie autor miał na myśli, tak? Czytanie ze zrozumieniem nie jest twoją mocną stroną. Co w sumie dobrze koresponduje z typem rozrywki, którą preferujesz. Filmowa papka w formie siódmej woda po kisielu z dennymi żarcikami co kilka minut nie wymaga zbyt wiele myślenia.
mysle, ze glownym problemem superhero filmow jest to, ze sa po prostu bezdennie glupie i prezentuja zero glebi fabularnej
Jak dla mnie nie do końca ma rację. Bohaterów typu Marvel czy DC jest od groma i jak skończą się pomysły to zaczną robić o tych mniej znanych lub, bohaterów którzy zostali przedstawieni w komiksach.
Zapominasz o tym całym "multiwersum". Jak się skończą pomysły, to można dać praktycznie jeszcze raz to samo, tylko z drobnymi różnicami i powiedzieć, że to się zdarzyło w alternatywnej rzeczywistości. W ten sposób nikt nie może definitywnie umrzeć i jak parę lat minie od "śmierci" takiego Iron Mana i ludzie zdążą zatęsknić, to ściągną alternatywną wersję i tak się to może kręcić do końca świata, nawet bez konieczności wyciągania tych mniej znanych i lubianych (bo oni przecież będą generować mniejsze zainteresowanie i mniejsze zyski).
Makarena - mnie najbardziej śmieszy różnicowanie filmów na podstawie komiksów na Marvela i DC i inna argumentacja zależnie od stajni:
- Marvel: "Filmowa papka w formie siódmej woda po kisielu z dennymi żarcikami co kilka minut nie wymaga zbyt wiele myślenia". Ogólnie, wszystko co ma kolory i humor dla Polaka jest produktem d;a dzieci, gry również.
- DC: Nie ma humoru, nie ma kolorków, jest "mrok", cały czas panuje noc a pioruny walą nawet, gdy bohater siedzi na klopie ;) Dla polskiego widza to jest dojrzałe i męskie, bo nie ma humoru i kolorków ;)
Bardzo lubię komiksy DC, Batman to mój ulubiony superbohater ale nie lubię tak głupiego i prostackiego podziału.
Sam od 10 lat nic nie stworzył oryginalnego i szuka winy u innych. Niech szuka dalej. Dla mnie Tarantino się skończył na Django.
Nienawistna Ósemka też jest spoko. Tak właściwie, to dopiero Pewnego razu w Hollywood było znaczącym spadkiem formy.
Byłem na 8ce w kinie. Wynudzilem sie okropnie. Dwie czy trzy godziny fabuły w jednym pomieszczeniu. To wymaga mistrzowskiej fabuły. Co tam było takiego zaskakującego?
Za Hollywood nie mogę się zebrać. Pewnie dobry, ale to nie moje kino.
W ciągu ostatnich 5, a może i 10 lat obejrzałem tylko kilka nowych filmów bo naprawdę nie ma co oglądać. Superbohaterskie kino może trafić chyba tylko do ludzi z jakimś ubytkiem intelektualnym. I o ile kino akcji nie ma nic wspólnego z rzeczywistością to jednak jego odbiór jest całkowicie inny niż kino superbohaterskie.
Super bohaterów po prostu nie znoszę. Te filmy są totalnie głupie, przeciętny super bohater jest taki "super" że dostaje wpier. od głównego złego przez 80 minut, po czym w następnych 10 minutach wygrywa ale to też tylko dlatego że główny zły "wpadł pod samochód" i ledwo żyje chociaż przez wcześniejsze 80 minut był nieśmiertelny.
Z tego względu uznaje tylko Batmana bo jest normalnym człowiekiem z drogimi zabawkami który jest kierowany zdrową zemstą za śmierć rodziców.
A to nie wszystko bo to co napisałem wyżej to akurat standard dla całej kinematografii. Te filmy są złe bo to jest kino familijne. W typowym kinie akcji protagonista zabija, krew się leje, źli padają jak muchy. Natomiast super bohater musi być zawsze "święty". Nawet jak zabija głównego złego to trzyma go za rękę albo głowę i płacze, a ja w tym momencie rzygam.
Druga sprawa to oczywiście "lewactwo" i poprawność polityczna.
Obecnie oglądam orange is the new black. Co za syf. Mam zasadę że jak zacznę to oglądam do końca, ale tego naprawdę nie da się strawić.
W ciągu ostatnich 5, a może i 10 lat obejrzałem tylko kilka nowych filmów bo naprawdę nie ma co oglądać.
Skoro obejrzałeś tylko kilka filmów, to jak możesz oceniać pozostałe?
Plus - no przepraszam najmocniej ale tutaj mamy przynajmniej do czynienia z ludźmi zdefiniowanymi jako "super". Rozumiem, że podobnie oceniasz milion filmów z lat 80-90 w którym zwykły człowiek stawał się bohaterem akcji, a żołnierz rozwalał całe garnizony wrogów? Bo tak naprawdę te filmy wiele się nie różnią.
uznaje tylko Batmana bo jest normalnym człowiekiem z drogimi zabawkami który jest kierowany zdrową zemstą za śmierć rodziców.
bo jest normalnym człowiekiem z drogimi zabawkami który jest kierowany zdrową zemstą za śmierć rodziców
normalnym człowiekiem (...) który jest kierowany zdrową zemstą za śmierć rodziców
normalnym człowiekiem (...) kierowany zdrową zemstą
kierowany zdrową zemstą
zdrową zemstą
Plus - no przepraszam najmocniej ale tutaj mamy przynajmniej do czynienia z ludźmi zdefiniowanymi jako "super". Rozumiem, że podobnie oceniasz milion filmów z lat 80-90 w którym zwykły człowiek stawał się bohaterem akcji, a żołnierz rozwalał całe garnizony wrogów? Bo tak naprawdę te filmy wiele się nie różnią.
To jest ogólnie ciekawe zagadnienie. Wielu ludzi ocenia filmy z uwagi na ich "pochodzenie", a nie treść, zupełnie nie zwracając uwagi na oczywiste fakty. Na ekranizacje Marvela czy DC plują, bo gardzą kinem superbohaterskim będącym przecież niczym więcej, niż tylko "amerykańską papką wywodząca się z komiksów dla dzieci i nerdów", ale już np. przy Johnie Wicku to pieją z zachwytu, bo to przecież nowoczesne kino akcji dla dojrzałych znawców gatunku, stanowiące hołd dla klasyki z lat 90. A prawda jest taka, że JW w swojej strukturze bardzo przypomina film superbohaterski, nie tylko z uwagi na fakt, że Keanu jest wzbudzającym lęk super zabójcą rozgramiającym w pojedynkę całe armie najemników, ale przede wszystkim z uwagi na konstrukcję świata przedstawionego, który w zasadzie niczym nie odbiega od tych znanych z kart wielu komiksów.
Ot, chociażby zakończenie JW2, z którego dowiadujemy się, że tajemnicza, mistyczna wręcz agencja zabójców znana jako The Continental kontroluje cały świat i ma niemal nieskończoną siatkę agentów, których potrafi uruchomić i skoordynować jednym telefonem...
https://www.youtube.com/watch?v=lO_Rvt6Wdlc&ab_channel=Rampage
No ale nigdzie nie widać logo DC czy Marvela, więc "znawcy kina" nie widzą problemu...
przy Johnie Wicku to pieją z zachwytu, bo to przecież nowoczesne kino akcji dla dojrzałych znawców gatunku.
Powiedziało 0 ludzi na świecie.
Czemu nie napisałeś nic o tym, że Marvel powiela w nieskończoność własny schemat, a jakakolwiek scena, która mogłaby byś uznana za wartościową jest niemal zawsze rujnowana durnym żarcikiem? A może coś o aspektach wizualnych i przesycie tanim CGI? No tak, przecież nawet w rozmowie o trykociarzach musisz manipulować ile wlezie, PiSiorku.
A teraz zignoruj tę wypowiedź, bo to przecież twój wyimaginowany śmiertelny wróg napisał!
Jeśli chodzi o JW to wydaje mi się, że oni lekko zapędzili się w kozi róg tworząc jakiś dziwaczny pokręcony komiksowy świat bez logiki. Efektem jest ta scena.
https://youtu.be/2i8C-GOsHo0?t=110
Jak chcesz coś w podobnym tonie, ale nie tak przegiętego, że przeradza się w swego rodzaju pastisz, to sięgnij po film Nikt z Odinkirkiem.
"Te filmy są totalnie głupie, przeciętny super bohater jest taki "super" że dostaje wpier. od głównego złego przez 80 minut, po czym w następnych 10 minutach wygrywa ale to też tylko dlatego że główny zły "wpadł pod samochód" i ledwo żyje chociaż przez wcześniejsze 80 minut był nieśmiertelny. "
Akurat podobny schemat ma całe kino mordobijno-kopane. Dla bohatera zwykli przeciwnicy są na strzała, potem przychodzi "boss". Bohater dwoi się i troi, ale widać, że przeciwnik jest o klasę lepszy (ewentualnie oszukuje uciekając się do nieczystych zagrywek) i po chwili bohater czołga się po ziemi, skopany i ledwo przytomny (a główny złol zamiast dobi,ć przeciwnika, chełpi się swoim zwycięstwem, ewentualnie, jeśli film był akurat o turnieju walki, to macha do widzów, przedwcześnie świętuje zwycięstwo). w tym momencie włącza mu się drugie życie (często po przypomnieniu sobie rad trenera/nauk azjatyckiego mistrza KarateKungfuJudoitd) i automatycznie wskakuje na wyższy poziom mocy, na którym już sobie bez problemu radzi z przeciwnikiem i widać, że tylko dlatego nie rozwala go od razu, żeby zdążyć pokazać niedowierzanie głównego przeciwnika, który jeszcze chwilę temu wycierał bohaterem podłogę, a teraz dostaje regularny ...
"Z tego względu uznaje tylko Batmana bo jest normalnym człowiekiem z drogimi zabawkami który jest kierowany zdrową zemstą za śmierć rodziców."
Też Batmana od biedy toleruję, ale zdrową zemstą? Jak można uznawać za zdrowe podporządkowanie całego swojego życia zemście? Tym bardziej nie na określonych osobach, tylko na nieokreślonej przestępczości, przez co zemsta nigdy nie będzie mieć końca.
Czekam aż ten syf przestanie być modny. Wolę kino klasy C z lat 90-tych niż tę żenadę.