dawno nie słuchałem nic "indie", wiec prawdopodobnie bardzo wyszedlem z obiegu, a mam ostatnio taki nastroj, ze chyba tego potrzebuje.
pojawilo sie cos nowego? a może jakies wielkie powroty?
jak szukam playlisty na Spotify to poleca mi to co znam, czyli Arctic Monkeys i Cage the Elephant.
moze byc polskie, moze byc zagraniczne. moze byc agresywne, moze byc spokojne. jedyny warunek to to, ze ma brzmiec jak muzyka z licealnej skladanki dla waszej miłości.
-Black Country, New Road. Pierwszy album(For the First Time) agresywniejszy, drugi i moim zdaniem lepszy(Ants From Up There) konwencjonalnie ładniejszy. Rozedrgany głos wokalisty, jedne utwory w całości instrumentalne, inne po 8-12 min z post rockowym budowaniem i rozładowywaniem napięcia. Dużo emocji.
-Kiltro. Mniej znany zespół z inspiracjami folkiem latynoskim, fajnie plumkającą gitarą oraz konkretnie zakreśloną i konsekwentną senno-magiczną(zespół wspominał o inspiracji realizmem magicznym, z którym lubili się właśnie pisarze z Ameryki Płd.) paletą dźwięków. Słyszałem opinie o irytującym wokaliście, mi osobiście natomiast się podoba.
I może jeszcze Animal Collective, ale to już tak młody zespół nie jest.
Squid (lekko zachaczajace o Talking Heads)
Parannoul (bardzo shoegazowe - moja płyta zeszłego roku)
Japanese Breakfast (również jeden z moich ulubionych)