Kto ma więcej powodów do zadowolenia - fani Tolkiena czy George’a R. R. Martina?
George RR Martin żyje i pracuje z HBO które umie w seriale. Tolkien takiego szczęścia nie miał. O tej abominacji od Amazona nie warto wspominać....
Biorąc pod uwagę recenzje i opinie w Internecie jasne jest, że fani Martina są nieporównanie bardziej zadowoleni. Nawet po bezczelnych czystkach negatywnych opinii i recenzji względem Pierścieni Władzy jego odbiór wygląda po prostu źle przy odbiorze Rodu Smoka (choć ten drugi odbiór najnowszego odcinka ma już gorszy niż pierwszych).
Dosłownie każda postać w rings of power jest lepiej napisana i zagrana niż Galadriela. Jak na razie ona jest totalną zakałą tego serialu, a słynny skok do wody stał się już memem.
Nawet ciemnego elf (Arondir chyba się zwie), który wypowiada raptem kilka zdań przez te 2 odcinki ogląda się o niebo lepiej.
Co do krasnoludów, to faktycznie absolutnie najlepsze. Gdyby reszta trzymała taki poziom to serial byłby sporo lepszy.
Kto ma więcej powodów do zadowolenia? Fani Tolkiena. Po pierwsze, trylogia Władcy Pierścieni została ukończona, czego fani George'a mogą tylko zazdrościć. Po drugie dostali fantastyczną trylogię filmów, która była wybitnym dziełem kinematografii, a serial Gra o Tron w ostatnich sezonach bardzo podupadł.
A te luźno bazujące na motywach powieści serialiki wypuszczane teraz przez HBO i Amazon, fani najprawdopodobniej zignorują, ponieważ niewiele mają one wspólnego z twórczością ich ulubionych pisarzy. Nie ma też powodu by te pseudo-adaptacje hejtować. To tak jakby wylewać wiadro pomyj na rosyjską adaptację hobbita. Ot, było, można zobaczyć clip na YT, pośmiać się trochę, po czym szybko zapomnieć.
George RR Martin żyje i pracuje z HBO które umie w seriale. Tolkien takiego szczęścia nie miał. O tej abominacji od Amazona nie warto wspominać....
Kto ma więcej powodów do zadowolenia? Może po prostu miłośnicy fantasy.
Osobiście z Pierścieniami Władzy mam jeden problem. Gdy siedze przed ekranem, zastanawiam sie co ja właściwie oglądam; "Milczenie owiec" czy może jednak "Głupi i głupszy". Nie mam nic przeciw high fantasy, ale ten baśniowy czy wręcz bajkowy sposób narracji, charakterystyczny dla filmowego Władcy Pierścieni, zupełnie mi nie odpowiada.
"Kto ma więcej powodów do zadowolenia?" raczej ten kto ma HBO, albo piraci wszystko po kolei i oglądał Smoki.
Po pierwszym odcinku Ringów ja z żoną - odetchnęliśmy: "Wreszcie koniec". Po prostu zero emocji.
Można obejrzeć pierwsze odcinki tylko aby się przekonać jak to mierna produkcja, choć są tacy, którym się podoba. Dla innego porównania bardzo zjechany drugi sezon Wiedźmina z przyjemnością obejrzałem jednym zamachem. Jakoś też nie czepiam się książkowych "zasad" przy oglądaniu.
Pierścieniom brakuje tej uniwersalności jakościowej/tematycznej co w filmach pełnometrażowych. "Rasizm" to chyba tylko temat zastępczy. Amazon nie potrafi i kręcić filmów i robić gier.
Mnie tam fani Tolkiena wyglądają na takich co to nigdy z niczego nie są zadowoleni.
Po obejrzeniu wypuszczonych dotychczas odcinków obu seriali stawiam na Pierścienie Władzy. Bajkowy styl bardzo mi odpowiada, a twórcy przynajmniej nie silą się na sztuczny realizm.
Co do Rodu Smoka, trzeci odcinek wywołał we mnie zażenowanie i śmiech w tym samym momencie widząc scenę z Daemonem. Nie wiem kto napisał i zatwierdził jak durną scenę
Faktycznie scena z Galadrielą wyskakującą z okrętu na środku oceanu była zdecydowanie lepsza! xD
Abstrahując od tego co się komu podoba - dostajemy teraz równolegle dwa wysokobudżetowe seriale fantasy, w których potężny budżet zwyczajnie widać i przekłada się na obiektywnie wysoką jakość wszystkich elementów uzależnionych tylko od kwestii finansowych (a tych akurat w przypadku fantastyki jest całkiem sporo). Na horyzoncie drugi sezon Arcane, którego pierwsza seria była fenomenalna. Jest też wyjątkowo popularny Wiedźmin, który, well, ma swoich fanów, wbrew pozorom bardzo wielu. I do tego mamy tony mniejszych i większych projektów plączących się pod nogami tych największych, wiele z nich to również perełki.
Powody do zadowolenia to mają fani fantasy, bo takiego dobrobytu nie mieli nigdy. Warto to docenić ;)
Zgodzę się na pewno z tym, że mamy mnóstwo projektów i to wysokobudżetowych. Zawsze lepiej jest mieć z czego wybierać niż nie mieć nic. Pytanie tak naprawdę jest o to czego kto oczekuje - czy chce po prostu nasycić się estetyką fantasy czy jest fanem konkretnej opowieści. W tym pierwszym przypadku rzeczywiście mamy urodzaj, ładne widoczki, smoki, magię itd. Natomiast w tym drugim... cóż...
Ja jako fan nie tyle gatunku fantasy co konkretnie Wiedźmina i Władcy Pierścieni jestem po prostu rozczarowany bo to nie są te opowieści, które mnie zafascynowały.
Zresztą, chcąc sobie pooglądać wizualia w klimatach Wiedźmina wolę odpalić sobie Makbeta z Fassbenderem, Zielonego Rycerza czy Wikinga bo estetyką bardziej przypominają to jak wyobrażałem sobie światy Sapkowskiego a fabularnie mają tyle samo wspólnego co serial Netfliksa. Natomiast dla samej estetyki Śródziemia mogę po raz pięździesiąty obejrzeć trylogię Jacksona. Tak więc dobrobyt jest, ale przede wszystkim pod względem estetycznym. Natomiast czy jest to powód do zadowolenia dla fanów? Z jednej strony tak, bo jak napisałem "lepszy rydz niż nic". Z drugiej strony zalew rynku pięknymi ale pustymi produkcjami blokuje drogę do powstania produkcjom ambitniejszym. Dla przykładu - z jednej strony lepszy taki Wiedźmin niż żaden, z drugiej, na kolejną adaptację, która dawałaby szansę na dobre wykorzystanie materiału, poczekamy pewnie dobrych parę/paręnaście lat. Jeśli w ogóle kiedyś powstanie...
Z ciekawości, o jakich "mniejszych i większych projektach" wspominasz? Będę wdzięczny za polecenie wszelkich ukrytych perełek.
Ja oczekuję po prostu dobrego fantasy, obojętnie na kanwie czego - i ostatnie lata dostarczają jak nigdy. Z, nazwijmy to, wielkiej czwórki, na ten moment tylko Wiedźmin jest dla mnie jednoznacznym rozczarowaniem, Arcane jest fenomenalne, spin-off GoTa już mnie do siebie przekonał, a przy Pierścieniach na razie jeszcze opinii definitywnej sobie nie wyrobiłem. 2-3 na cztery to jest wynik, który mnie zadowala, zwłaszcza na tle lat posuchy, które odkorkował dopiero sukces GoT :)
Z typowego fantasy mamy bdb Castlevania, The Bastard Executioner (ale tego nie polecam :D), Rozczarowani (mi akurat nie podeszło, ale większości się podoba).
A rozszerzając na urban fantasy mamy jeszcze Good Omen, The Lost Girl (guilty pleasure, ale ma swój urok), Amerykańskich Bogów.
To z rzeczy które sam oglądałem i mogę się o nich wypowiedzieć. A są jeszcze z ostatnich lat choćby Kroniki Shannary, Koło czasu, nowy Dark Crystal, DOTA czy Mroczne materie. Na dniach Dragon Age. No i miliard anime, tam gatunek niezmiennie ma się świetnie.
W Pierścieniu Władzy podobają mi się tylko widoki i muzyka.Reszta jest beznadziejna serial jest pełen durnot a dialogi traktują widza jak idiotę.
Gdybym miał szukać odpowiedników tych seriali w świecie gier to Pierścienie Władzy porównałbym do Skyrim - tak jak napisałeś; ładne widoki, słabe dialogi i postacie, brak emocji. Większy problem mam z odpowiednikiem dla Rodu Smoka, najbardziej kojarzy mi się z Wiedzminem 3. Ma ktoś lepszą propozycje?
Gdyby nie to częstsze występowanie smoków, to nadal Mount and Blade i Crusader Kings 3 pasują według mnie.
Biorąc pod uwagę recenzje i opinie w Internecie jasne jest, że fani Martina są nieporównanie bardziej zadowoleni. Nawet po bezczelnych czystkach negatywnych opinii i recenzji względem Pierścieni Władzy jego odbiór wygląda po prostu źle przy odbiorze Rodu Smoka (choć ten drugi odbiór najnowszego odcinka ma już gorszy niż pierwszych).
choć ten drugi odbiór najnowszego odcinka ma już gorszy niż pierwszych
Skąd takie stwierdzenie? Na IMDB jak i na filmwebie (który w moim odczuciu jest nieco bardziej miarodajny, mimo powszechnej opinii o tym portalu) najnowszy odcinek ma najwyższą ocenę spośród tych, które wyszły. I w sumie nic w tym dziwnego, bo były i dobre dialogi i widowiskowe sceny.
No i Matt Smith aktorsko robi robotę w tym serialu :)
Skąd takie stwierdzenie? Na IMDB jak i na filmwebie (który w moim odczuciu jest nieco bardziej miarodajny, mimo powszechnej opinii o tym portalu) najnowszy odcinek ma najwyższą ocenę spośród tych, które wyszły.
IMDB jest własnością amazona i to tam usuwali każdą ocenę poniżej 6 nawet merytoryczną, więc portal całkowicie stracił jakąkolwiek wiarygodność na filmweb jest ocena 4.5 a każdy odcinek to ocena poniżej 6 nie liczę 3, bo dopiero 130 ocen.
Skąd takie stwierdzenie?
Oczywiście ciężko mi to uzasasnić, po prostu spotkałem się wiele razy z krytyką tego odcinka, że za dużo polityki, że za długo ciągną ten sam wątek itd. Być może tych kilka opinii stworzyło u mnie błędne wrażenie co do oceny w Internecie tego odcinka w porównaniu do poprzednich (co w sumie mnie cieszy, bo jeszcze nie oglądałem, a to nastawia optymistycznie)
Tylko, że ja mówiłem o Rodzie Smoka a nie tym drugim tworze.
Też się kilka razy z krytyką odcinka spotkałem, jednak jak dla mnie świat Martina ma to do siebie, że polityka jest tam bardzo ważną kwestią. Mi, jako fanowi Pieśni Lodu i Ognia, odcinek bardzo przypadł do gustu, więc polecam :)
Kto ma więcej powodów do zadowolenia - fani Tolkiena czy George’a R. R. Martina?
Fani Tolkiena to akurat ostatnio nie mają żadnych powodów do zadowolenia.
Jak dla mnie jednak oba seriale dobrze się uzupełniają. Dzięki Rodowi Smoka co tydzień nie mogę się doczekać poniedziałku, a nigdy za tym dniem nie przepadałem (wiadomo, cały tydzień pracy przede mną i do następnego weekendu daleko). Te intrygi wciągają jak bagno, bardzo szybko zżyłem się z bohaterami i wiem że będzie bolało gdy część z nich kiedyś stracimy (to przecież Gra o Tron), cieszy że nie ma tu infantylnego podziału na tych całkowicie dobrych i całkowicie złych (Daemon jawi się jako świetnie napisana postać, nie jest niewiniątkiem i pragnie władzy, ale coś czuję, że większym złolem będzie Otto Hightower, ma coś z Littlefingera; genialna jest też kreacja króla Viserysa pokazująca jak wielki może być ciężar władzy i jak bardzo najpotężniejsza osoba w królestwie może być jednocześnie najmniej wolna). Tymczasem piątek to dobry czas na wyluzowanie się i wtedy mogę sobie wyłączyć myślenie, odpalić Pierścienie Władzy i pooglądać ładne widoczki. A jak myślenia do końca wyłączyć mi się nie uda to przynajmniej mam ubaw z fabuły (np Galadriela wyskakująca ze statku na środku oceanu - no super pomysł; albo ta scena gdy walczyła z lodowym trolem i go zraniła, ale jeszcze nie ubiła to zamiast szybko dobić wolała powywijać dla szpanu mieczem odwrócona do niego plecami - już to widzę jak wojowniczka po wiekach walki mieczem na pewno tak właśnie by zrobiła).
Odszedł "Ten Mądry", Szef, Hed i wielu innych inteligentnych ludzi więc co się dziwić, że taki serial jak Rings od Power zbiera wysokie noty od redakcji. Pomijam sponsoring, którego nie jestem w stanie udowodnić to czego można oczekiwać od portalu, który uważa, że najnowszy Matrix "wali prosto w ryj i jest zaskakująco dobry" . Jeśli chcecie ośmieszyć się jeszcze bardziej to wystawcie dychy takim "perełkom" jak "Jupiter Intronizacja" czy "Dragonball Ewolucja". Gwarantuję, że te filmy równie mocną walą w ryj co nowy Matrix czy Rings of Power.
Przecież ci wymienieni nie zajmowali się filmami to co ich obecność ma do portalowych ocen? Nawet na tvfilmy rzadko kiedy występowali, bo mieli osobną ekipę.
Na filmwebie często trudno znaleźć dobrego recenzenta, a co dopiero na portalu o grach. Wiadomo, że władca pierścieni to teraz temat na topie, więc doją go ile mogą. Ze Cyberpunkiem też tak robili, a przecież ile lat temu to było. Nic na to nie poradzimy.
Nie wiem jak Sapkowski, ale Netflix to ma akurat najmniej powodów do zadowolenia. Do tej pory Wiedźmin wygrywał na tym, że po finale GoT nie miał praktycznie konkurencji jako wysokobudżetowe fantasy. Natomiast teraz ma dwie ogromne produkcje, z których każda przytłacza go rozmachem (Wiedźflix wyglądał biednie nawet przy pierwszym sezonie GoT) a HoD, z tego co mówią recenzje, dodatkowo zostawia go daleko w tyle jeśli chodzi o opowiadaną historię. Nie zdziwiłbym się jakby trzeci sezon Wiedźmina przeszedł bez większego echa.
(A Sapkowski to się może cieszy, że nie tylko jemu dostała się adaptacja będąca fan-fickiem, ale mistrzowi Tolkienowi również).
Dosłownie każda postać w rings of power jest lepiej napisana i zagrana niż Galadriela. Jak na razie ona jest totalną zakałą tego serialu, a słynny skok do wody stał się już memem.
Nawet ciemnego elf (Arondir chyba się zwie), który wypowiada raptem kilka zdań przez te 2 odcinki ogląda się o niebo lepiej.
Co do krasnoludów, to faktycznie absolutnie najlepsze. Gdyby reszta trzymała taki poziom to serial byłby sporo lepszy.
Najgorsze, że to nawet nie wina aktorki bo dziewczyna potrafi zagrać dobrze, ale tu zepsuta jest sama postać i z tej roli nie da się nic wycisnąć. Zwyczajnie Galadriela z Pierścieni Władzy działa na nerwy i nie budzi żadnej sympatii pomimo, że jest tą dobrą (akurat tu mamy wyraźny podział na dobro i zło) i niemal idealną istotą.
Paradoksalnie wątek ciemnoskórego elfa znacznie ciekawszy (to tak dla tych co twierdzą, że wszyscy krytykujący serial to rasiści).
Jak dla mnie póki co:
House of Dragon 7.5/10
Pierścienie władzy 8/10
Oba dobre, jednak wizualnie zdecydowanie Władca pierścieni.
House of Dragon trochu za powoli kręci się już trzeci odcinek wokół tego samego wątka - kto ma zastąpić władcę na tronie.
Gra o tron miała znacznie więcej wątków. Mam nadzieję, że się rozkręci i coś więcej w tym Westeros się zacznie dziać.
Dla mnie po trzech odcinkach Rodu Smoka dałbym 7/10, a po dwóch Pierścieni Władzy wystawiłbym 4/10. Ciekawe czy po dzisiejszym seansie trzeciego moja ocena tego drugiego serialu ulegnie jakiejś zmianie.
Z ostateczną oceną i tak chyba najlepiej wstrzymać się do końca sezonu w jednym i drugim przypadku.
Gdyby z Pierścieni Władzy wyciąć wszystkich bohaterów i wstawić zamiast nich zupełnie przypadkowych, serial wciąż hipnotyzowałby tolkienowską magią.
Ekhm... ekhm... ale przecież właśnie to zrobiono z Sillmariolionem. Wycięto głównych bohaterów i zastąpiono ich zupełnie przypadkowymi. Czy pomimo tego czuć "tolkienowską magię?". Cóż... Autorzy GOLa usilnie próbują nas co do tego przekonać aczkolwiek jak na razie nie byli w stanie nawet uzasadnić co przez "ducha Tolkiena" rozumieją...
W ogóle za błędne uważam przeciwstawienie sobie prozy Martina i Tolkiena jako konflikt między poważnym, politycznym i przyziemnym światem GoT a cukierkową, optymistyczna bajką ze Śródziemia... Może wizja Jacksona do pewnego stopnia sprawiała takie wrażenie, jednak prawdziwa różnica między tymi dziełami leży gdzie indziej.
Świat Martina jest do bólu przyziemny i materialistyczny a skąpo występujące tu i ówdzie elementy fantastyczne są jedynie kolejnymi narzędziami w rękach ludzkich polityków. Z kolei twórczość Tolkiena stara się przede wszystkim ująć transcendentalny element ludzkiej natury. Historia opowiedziana na kartach Silmarillionu to opowieść o upadku, inspirowana w dużej mierze skażeniem grzechu pierworodnego. Elementy ponadnaturalne u Tolkiena mają charakter wręcz teologiczny - pokazują, że istota człowieka jest czymś wykraczającym znacznie dalej niż tylko wyznaczane przez aktualną politykę i konflikty "tu i teraz". Losy bohaterów Martina są kierowane w dużej mierze przez przypadek oraz ich własne decyzje. Stąd tyle śmierci w Grze o Tron - bohaterowie znajdując się w sytuacji bez wyjścia nie zostają wyratowani z opresji przez wyższe siły lecz po prostu ponoszą konsekwencje takiego a nie innego zbiegu okoliczności. Natomiast u Tolkiena nawet jeżeli bohater jest tylko małym Hobbitem to zajmuje miejsce w wielkim planie, w którym siły dobra są w stanie z nawet największego zła wyciągnąć szczęśliwy koniec (co Tolkien określał mianem "eukatastrophe" - "dobrej katastrofy").
Czy to oznacza, że świat Tolkiena jest jedynie piękną pocztówką z Nowej Zelandii? Oczywiście, że nie. Bohaterowie Śródziemia przechodzą przez cały szereg trudów i cierpień, popełniają często karygodne błędy a ich misja wymaga nieraz okrutnych a przez to heroicznych poświęceń. Tolkien w dużej mierze inspirował się nordyckim ideałem bohatera, który nawet w obliczu nieuchronnej przegranej (bogowie w trakcie Ragnarok) staje do walki z niebezpieczeństwem. W historii Śródziemia jest mnóstwo tragicznych wydarzeń jak bratobójstwo między Elfami, Bitwa Nieprzeliczonych Łez, Upadek Gondolinu, Opowieść o całej rodzinie Hurina... W samym Władcy Pierścieni mamy śmierć Theodena, Boromira, Denethora (bardzo tragiczny koniec jak na tak wsławioną postać), upadek Elfich królestw i odejście ich wraz z całym swym pięknem ze Śródziemia. Nawet historie Berena i Luthien oraz Aragorna i Arweny dalekie są od cukierkowego happy endu.
Różnica między Tolkienem a Martinem polega przede wszystkim na tym, że Tolkien wokół opowiadanych przez siebie wydarzeń szkicuje również aspekt metafizyczny. Jego bohaterowie również cierpią (nie tylko fizycznie, ale też również duchowo na skutek tęsknoty za tym co nieosiągalne), z tą różnicą, że temu cierpieniu nadany jest sens. Jest to swoją drogą ciekawe, że poprzez nadanie sensu cierpieniu, odbiorcy sami zaczynają postrzegać te historie jako niezwykle optymistyczne, jakby ignorując ogrom nieszczęść, który się wydarzył. Dla porównania - Martin nigdy nie pokazuje czy dana śmierć czemuś służyła czy nie. Theoden umiera szczęśliwy ponieważ postąpił szlachetnie i może zająć miejsce wśród przodków. Ned Stark umiera z honorem (choć i to nie do końca), ale na dobrą sprawę nie ma to znaczenia bo nic nie wiemy o transcendentalnym aspekcie jego śmierci. Honor, lojalność, poświęcenie, wiara, nadzieja mają kluczowe znaczenie w świecie Tolkiena natomiast u Martina są one co najwyżej prywatnym aspektem charakteryzującym daną postać. Tolkien pisał fantasy ponieważ chciał ująć świat na wszystkich płaszczyznach, które (wedle niego) w nim występują. Martin pisze fantasy jak książkę historyczną z drobnymi atrakcjami.
Nie chodzi mi tu o to by pokazywać wyższość jednego nad drugim - każdy sobie wybierze jaki styl bardziej odpowiada jego gustom i jego wizji świata. Nie chodzi mi tu również o hejtowanie Pierścieni Władzy, chociaż jak możecie się domyślić nie uważam by dobrze ujęły ten kluczowy aspekt twórczości Tolkiena. Po prostu skoro już pojawiła się kwestia porównania jednego dzieła z drugim stwierdziłem, że dorzucę swoje trzy grosze jako fan obu tych dzieł (aSoIaF przeczytałem całe, FaB również, GoT obejrzałem całą).
A co do powodów zadowolenia - osobiście czekam aż wyjdzie więcej odcinków jednego i drugiego serialu, ale o ile przy HoD nie mogę się wręcz doczekać aż zacznę oglądać tak przy serialu Amazona nic mnie nie ciągnie poza może masochistyczną ciekawością...
Trafne spostrzeżenia, piszesz lepsze i bardziej wartościowe komentarze niż autorzy tych artykułów. Może powinni tobie dać napisać artykuł bo zacnie sie to czyta Milorn(d)zie.
Sacrum i profanum.
Osobiście lubię i cenie twórczość obydwu autorów. Filmowe/serialowe adaptacje ich dzieł, również uważam za w miarę udane. Na razie, najsłabiej wypada produkt Amazonu ale trzeba poczekać przynajmniej do zakończenia 1 sezonu z oceną.
Za to, jako wielki fan hard sf żałuje, że proza Stanisława Lema nie doczekała się dobrego filmu/serialu (a przynajmniej dobrego i głośnego). Choć zaznaczam, że nie widziałem części czechosłowackich i niemieckich filmów telewizyjnych.
Oba seriale są świetne.
Przecież 3. odcinek pierścieni dobitnie pokazał, że Amazon nie ma pojęcia co robi.
Orkowie kopiący okop zamiast tunelu (ale spoko, przykryli go plandeką żeby nie umrzeć od słońca), Elendlil (urodzono w ok. 3000 roku) w czasach przed wykuciem pierścieni (1500), istotne dla całego świata postaci dosłownie wpadają na siebie pośrodku oceanu.
Oni dosłownie chcą upchnąć półtora tysiąca lat i kilka wojen w kilka sezonów zajmujących 5-10 lat.
A ja tam uważam, że Pierścienie Władzy się ogląda dużo lepiej niż Ród Smoka.
Obejrzałem po 3 odcinki każdego. Pierścienie Władzy są po prostu lepiej skonstruowane. To co się dzieje ma jakieś ręce i nogi. Jest wiele fajnych wątków jak na razie nie związanych ze sobą, które ciekawią co z nich wyniknie. Postacie w większości są fajnie obsadzone. Jak ktoś przeboleje już, że niektóre postacie są czarne i niezbyt ładne elfy to serio widać warsztat za ekranem. No i soundtrack jest prześwietny.
W Rodzie Smoka ani mi główny król jako aktor nie pasuje, ani mi ta młoda nie pasuje, ani mi jej brat nie pasuje (choć on najmniej z nich). Serial stara się być epicki ale mu to nie wychodzi. Nie ma jakiejś potężnej intrygi bo ciągle wiadomo co się stanie a główna aktora chodzi zfochana bez sensu przez cały czas. A ostatnia scena z 3ciego odcinka? Napędzają hype na złego przez kilka odcinków a na koniec nawet nie pokażą z nim walki, olbrzymi zawód.
I mówię to jako osoba, która hejtowała Pierścienie przed premierą i miała hype na Ród Smoka...
Ród Smoka jest po prostu lepszy. Władca ma piękne widoki, ładne statki, zamki,miasta ale potwory są zrobione beznadziejnie. Animacja jak dla dzieci. W Rodzie smoki wyglądają jak smoki i poruszają się tak jak trzeba. Główna bohaterka jest ciekawa, tak jak i król oraz inne postacie. We Władcy bohaterka i jej towarzysz niedoli to jakieś nieporozumienie. W miarę fajna jest tylko Nori. W ogóle dialogów, zdarzeń i akcji nie ma co porównywać, bo wszystko wypada lepiej u Martina. Jest jakaś logika i pomysł, a Władca błyszczy tylko niczym pusta błyskotka, bez polotu, z dziwacznymi sytuacjami. Muzyka w Rodzie jest świetna, we Władcy leży. Ileż można słuchać orkiestrowej dramaturgii.
Jak dla mnie Ród Smoka jest sporo lepszy. Mniej chaotyczny, mniej informacji ze świata, wolniejsza akcja = lepszy odbiór. Myślę, że oryginalna GoT była tak dobra, bo fabułę często budowano powoli, skupiając się na opisie i pokazaniu świata, nakreśleniu historii i sytuacji politycznej, oraz budowaniu postaci. We Władcy aktorzy kuleją. Jak się zobaczy oryginalny film to tutaj nikt do pięt tamtej obsadzie nie dorasta. Galadriela ma ładną buzię i permanentny ludzki okres. Arondir pasowałby na ciemnego elfa z D&D, Elrond jakiś taki kwadratowy nijaki. Najlepiej chyba wypadają niziołki, Durin też był okej. Generalnie nie jest aż tak źle, jak dla mnie pierścienie są i tak lepsze niż np. Wiedźmin.
Mi też się wydawało że Galadriela ma ładna buzię, a potem zobaczyłem to;https://www.youtube.com/watch?v=XF6t_4g_YD4
"Pierścienie" - jestem już na etapie przewijania niektórych fragmentów bo nie idzie tego oglądać. Nie wiem czy w ogóle dam radę zacząć 4 odc
Niestety, warg wygląda żałośnie i śmiesznie, zamiast groźnie. Nie ta liga co jackson, nie mówiąc o smokach od HBO