Ród smoka naprawił nielubianą przez George'a R.R. Martina scenę z Gry o tron
Mimo wszystko, Gra o Tron pozostaje absolutnym wzorem jeśli chodzi o dobre zarządzanie budżetem. Pierwszy sezon kosztował 60 mln $ i to na 10 odcinków. A poza takimi szczegółami, o których wspomina autor - w ogóle nie widać tutaj budżetowości. Wiadomo, że trzeba było tu i ówdzie z czegoś zrezygnować (najlepszym przykładem bitwa między Robbem a Jamiem) ale właśnie dzięki temu uniknięto tego wrażenia biedoty. Czasem lepiej zrobić scenę z trzema osobami ale dobrze obsadzonymi, ucharakteryzowanymi i ubranymi niż silić się na kilkaset osób w bieda szmatach (vide - Korona Królów).
Dla porównania - pierwszy sezon Wiedźmina miał budżet 70-80 mln $ (wiadomo, że dolar trochę stracił) i budżetowość po prostu kłuje po oczach. Aktorzy, charakteryzacja, operatorzy kamer, statyści, kostiumy, scenografia, efekty specjalne, muzyka... długo by wymieniać... różnica jest po prostu ogromna.
Kolejna sprawa, że z każdym sezonem GoT zyskiwała na budżecie i widać było wyraźną poprawę i coraz większy rozmach (scenariusz to inna sprawa).
^ Mimo wszystko ta scena i tak była dziadowska. Mogli nagrać po prostu wyjazd Roberta i jego ludzi na koniach z królewskiej przystani, przy graniu rogów, zamiast tego łażenia po lesie jak żule.
Dlatego napisałem "mimo wszystko". Sporo rzeczy wyszła kiepsko, ale całościowo i tak uważam, że ten serial powinien być podawany jako wzór.
Świetnie zarządzali budżetem "Gry o tron" w pierwszych sezonach, bo mieli już bardzo doświadczoną ekipę, która pracowała nad innym serialem z pompą "Rzym" i wykorzystali też z tego serialu rekwizyty.
Poza tym pierwszy sezon "Rzym" w 2005 roku miał budżet ok 100 mln. dol. co jest lepszym przelicznikiem na odcinek niż nawet 8 sezon "Gra o tron" z 2019 z uwzględnieniem inflacji. Coś za coś. HBO przeliczyło się i z powodu relatywnie niskiej oglądalności "Rzym" postanowili skasować tak drogi serial. Miało być 5 genialnych sezonów, a szkic scenariusza sezonów 2-4 upchnęli w skróconej formie w sezon drugi, który nie był ostatecznie zły, ale daleko mu było do pierwszego. Ogromna strata, że tak to potoczyło się. Dlatego tak ostrożnie podeszli z budżetem pierwszych sezonów "Gra o tron", bo nie chcieli powtórzyć błędu i zabić znów kurę znoszącą złote jajka. Nie spodziewali się, że "Gra o tron" przyjmie się skrajnie lepiej pod względem oglądalności od "Rzym". Widocznie fantasy przypominające średniowiecze sprzedaje się lepiej niż realistyczna starożytność. Smoki i Biali wędrowcy są pewnie tym czynnikiem sukcesu pod względem zainteresowania, bo sama polityka, scenariusz, postacie z Rzym to półeczka pierwszych najlepszych sezonów GOT.
To pokazuje, że budżet to nie wszystko. Doświadczony zespół, który wie jak zarządzać pieniędzmi za znacznie mniejszą sumę osiągnie lepszy efekt niż żółtodzioby z nawet horrendalnymi kwotami.
Samego Rzymu jeszcze nie obejrzałem bo strasznie trudno mi się zabrać, ale i tak żałuję, że pomysł nie wypalił. Zwłaszcza, że materiału jest mnóstwo i aż do V w. nieustannie działo się coś wartego ekranizacji.
Na dobrą sprawę to mogliby nawet ostatni sezon zakończyć bitwą na Moście Mulwijskim a potem z tą samą ekipą ruszyć z serialem "Bizancjum". Wtedy to już w ogóle mieliby mnóstwo dobrego a mało znanego materiału.
Dla mnie scena polowania z GoT była dobrze zrobiona, pasowała do budowanej narracji znudzonego Roberta który narzekał na królowanie. To uzasadniało, czemu nie poszedł z całą świtą a ta mi się zawsze wyobrażała, że gdzieś tam jest rozbita tylko król potrzebował walki i przygody, dlatego poszedł w małym gronie.
Ale tak nie działały polowania. Świta na koniach, nagonka etc., a nie spieszony pijak z włócznią, malkontent, podczaszy i rycerz w zbroi.
To nawet w najmniejszym stopniu nie licuje z wizerunkiem Roberta. W rzeczy samej był znudzony królowaniem (sic!), natomiast polowanie wraz z piciem i dupczeniem dziewek wchodziło w jego wąski krag zainteresowań. Wystarczy powołać się na jego zapał do polowań na Północy.
(...) Roberta który narzekał na królowanie. To uzasadniało, czemu nie poszedł z całą świtą
Do kogo bardziej by pasowało pójść pijanym z włócznią i w rezultacie zostać śmiertelnie rannym w lesie
Do kogoś skupiającego w sobie fuzję alkoholizmu i klinicznego debilizmu.
Abstrahując od tego, że prawdopodobnie tym, co ciągnęło Roberta do polowań był ich pęd, zabijanie i pozostała otoczka, to wybierając się jak na grzyby nawet nie mógłby zostać zaatakowany przez dzika.