14 rzeczy, za które pokochałem gry BioShock
My już dobrze wiemy za co tak naprawdę kochasz te serię Hubert. Nie oceniam, ale rozumiem.
Taaaak. xD
Trzeba chyba zmienić tytuł tekstu na: "16 rzeczy, za które pokochałem gry BioShock". ;P
Ostatnio odpaliłem remaster jedynki. Wynudziła mnie ta gra tak samo jak naście lat temu. Nawet skończyłem grać w podobnym momencie.
Jedynkę przechodziłem na premierę i bawiłem się przednio. Za dwójkę zabrałem się w zeszłym roku i się odbiłem... chyba gameplay fpsów z siódmej generacji nie zestarzał się zbyt dobrze.
Nie wiem czy fpsów z tej generacji bo nie mam dużego porównania, ale BioShocki rzeczywiście nie są gameplayowo zbyt odkrywcze. Ich siłą są postacie, atmosfera i przede wszystkim opowiadana historia. Której twórcy poświęcili mniej uwagi przy robieniu drugiej części niż przy pozostałych.
Via Tenor
Ja uwielbiam serię BioShock, każdą odsłonę ale najwyżej stawiam pierwszą część. Opowiadanie historii, projekty lokacji i postaci są niesamowite. Do tego świetne połączenie nowoczesności z technologią dawnych lat.
A ten świr artysta na zawsze utkwił mi w pamięci, to jeden z najbardziej klimatycznych etapów w grze. Natomiast jeśli chodzi o Infinite to Izabela jest świetna, naprawdę czuć że ma się towarzyszkę zamiast chodzącego kijka w krok w krok za tobą.
Szczerze to nie potrafię wymienić nawet co mi się w tych grach nie podoba, bo wszystko mi się podoba. I każdemu ze szczerego serca polecam dodatki do Infinite, jeśli jest się wielkim fanem Rapture.
Jeszcze w pełni nie rozumiem Immersive sim znaczenia ale czy to i Fabuła na pierwszym miejscu się nie wykluczają?
Wszystkie mi się podobały, Infinity trochę mniej, bo raz, że rzeź ludności, jaka się tam odbywa jest słabo uzasadniona, a dwa, zakończenie obraża ludzką inteligencję.
Jakoś przebrnąłem przez wszystko (chyba poza Burial at Sea), ale o ile fabularnie było OK, to same gry zaczęły mnie w którymś momencie strasznie frustrować. Liniowe do bólu.
Czy ktoś z Was też tak ma, że małżonek\partner\rodzic zaglądnie Wam przez ramię w monitor akurat w takim momencie rozgrywki, który wyrwany z kontekstu jest całkowicie niezrozumiały i niewytłumaczalny?
Kojarzycie moment "uzdrawiania" siostrzyczek? Wygląda to trochę jak molestowanie nieletniej...
Próbowałem wytłumaczyć... Że ja ratuje te dziewczynki...
Do dziś (a minęło kilka ładnych lat) jak idę pograć, to żona szyderczo pyta "ile dziś dziewczynek uratujesz?"
No obrzydziła mi Bioshocka bardzo skutecznie... :(
Coś w tym guście :)
A ty przecież tylko dobierałeś się do tego słodkiego Adama... A nie, czekaj, to brzmi jeszcze gorzej.
Za dzieciaka najstraszniejszą rzeczą było to, kiedy rodzic wszedł do pokoju w momencie, jak w The Sims 2 włączyła się cutscenka simowego bara-bara.
A to jeszcze prosta sprawa, wystarczyło przesunąć ekran gdzie indziej, w Bioshocku to "uzdrawianie" było niepomijalnym przerywnikiem.
U mnie co najwyżej rodzicielka zobaczyła scenę dobijania w pierwszym Gothicu i miałem jakiś szlaban.
Za to jak teraz czasami ujrzy współczesne gry z całą ich brutalnością, to nazywa je dziennymi. To jaki wiek jest w końcu odpowiedni na granie? ;)
Podobnie jak w przypadku GTA V od 9 lat nie było żadnej nowej części ani nie ma też żadnych konkretnych informacji co do przyszłej kontynuacji, jedynie ukazywały się zremasterowane reedycje.
Dla mnie najlepszym "Schockiem" jest Prey :)
Gry z serii podobały mi się ze względu na rozgrywkę, lokacje, audio. Ta cała filozoficzna otoczka w fabule nie była mi do zabawy potrzebna, choć miały one swoje fajne momenty. Wątki fabularne w grze i tak sprowadzają się do jednego: świat i życie nie jest takie, jak sobie myślimy i marzymy. Albo inaczej, myślisz sobie i myślisz a bóg patrzy i się śmieje.