Gry niedostrzeżone i niekochane - przegląd specjalny: Steam Next Fest
Jeszcze Terra Invicta zapowiada się interesująco. Takie grand strategy w klimacie X-COM.
Póki co zagrałem w demo Kredolis - chciałem sprawdzić, czy mam do czynienia grą MYSTopodobną, czy jednak wydmuszką i spodobało mi się tak, że tytuł najpewniej zakupię premierowo. Łamigłówki były co prawda łatwe, ale w sumie w tego typu grach zawsze takie są na początku. Mam jeszcze zainstalowane na dysku wersje demo wspomniane w tekście SIGNALIS, Mothmen 1966 a także fps PERISH, które w najbliższym czasie sprawdzę. Z racji, że wiele wersji demonstracyjnych wymaga dużo miejsca część gameplayów demo obejrzałem- jak choćby świetnie prezentujący się fps Ripout, Agent 64: Spies Never Die, czy rpg TwilightStar: Heart of Eir. Ogólnie, zapowiada się wiele świetnych gier i jeśli chodzi o Steam Next Fest ta edycja jest najlepsza, bo dema są zróżnicowane a wiele z tych gier mam na liście życzeń.
Kozacko się zapowiada 1428, nie gram w demo by nie psuć sobie wrażeń, ale pełną wersję biorę w ciemno. Szanuję twórców za rozmach.
Tego jest za dużo, chciałbym czasem być z tych co gra tylko w duże gry. Ile kłopotów mniej z wyborem, czekaniem na promocję itd :P
Cult of Lamb wygląda przemiodnie. Animacja, humor i gameplay są po prostu świetne.
"Klnę się, że jak tak dalej pójdzie, rzucę to dziecinniejące medium w diabły…"
Łoj panie, co się dzieje, Ty tak na poważnie? Jeżeli tak, to nie jestem tutaj, żeby wytykać palcem, tylko żeby ze smutkiem pokiwać głową. Osobiście uważam, że indyki mają się naprawdę dobrze. Nadal jest w nich ten duch, to nastawienie, które towarzyszyło pionierom branży. Problem tkwi w tytułach o większym budżecie. To banalne, ale po prostu nie opłaca się przeszczepiać "indyczych" pomysłów na duże tytuły, bo wiąże się to ze zbyt poważnym ryzykiem finansowym. I tak od 30 lat, nic nowego. Odbiorcy są najwidoczniej tak uzależnieni od "fajerwerkowych pustaków", że zupełnie nie zależy im na tym, żeby gry pokazały dojrzalsze oblicze. To trochę taki casus Marvela jeżeli chodzi kino. Mam jednak szczerą nadzieję, że branża jednak kiedyś dojrzeje. Kończę użalanie się, bo zaraz mnie tu zlinczują, albo przepiszą maść na ból dupy.
Na szczęście jest parę wyjątków, bo mimo wszystko The Alters, Vitriol, Pentinence, Niezwyciężony, czy nawet A Plague Tale: Requiem, albo High on Life zapowiadają się całkiem intrygująco. Nie wydaje mi się to źle pojmowanym patriotyzmem, ale mam wrażenie, że polscy developerzy są jednymi z niewielu, którym skutecznie udaje się leczyć młodzieńczą opryszczkę.
Jeżeli chodzi sam artykuł, to udało mi się sprawdzić następujące tytuły:
- Hard West 2 - wygląda to jak naturalne rozwinięcie pomysłów z "jedynki". Gra wygląda lepiej, a mechanika wydaje się bardziej przemyślana i bogatsza. Wolałbym walkę w starym stylu, ale jak się nie ma, co się lubi... Czekam!
- The Cub - ładna, sympatyczna platformówka, która... jakoś specjalnie mnie nie porwała. Może to kwestia tego, że główny bohater jest bezbronny?
- Midnight Fight Express - Wow! Jest dynamika, jest adrenalina. Gra wygląda dobrze, jest nadzwyczaj miodna i sprawia wrażenie dopracowanej. Jestem na tak.
- 1428: Shadows over Silesia - Bardzo intrygujący tytuł. Fabularne tło historyczne jest smakowite i choć gra jakoś specjalnie nie wygląda, to mechaniki ma niczego sobie. Szkoda, że wszystko wskazuje na to, że gra w pewnym momencie skręci w stronę fantasy. A jeżeli chodzi o tych dwóch zakapturzonych pacanów z jaskini, to jeszcze nic! Po ich usieczeniu trzeba rozwiązać bardzo proste puzzle i... dopiero wtedy się zaczyna! Tak, niestety system walki inspirowany najbardziej pokracznymi tytułami z lat 90. może być dla tej gry strzałem w kolano z dubeltówki.
- Cult of the Lamb - Ta gra ma specyficzny i dość oryginalny styl graficzny. Chyba najlepiej charakteryzowałby go zwrot "cute & scary". Jak to wygląda w ruchu, palce lizać! Co prawda mam wrażenie, że już to gdzieś widziałem (i to nie raz), ale pewnie dam tej grze kiedyś szansę.
Post Drenza jak zwykle przeczytałem z zainteresowaniem, a tytuły zguglowałem.
Łoj panie, co się dzieje, Ty tak na poważnie? Jeżeli tak, to nie jestem tutaj, żeby wytykać palcem, tylko żeby ze smutkiem pokiwać głową.
Szczerze mówiąc, coraz bardziej męczy mnie przeglądanie premier na Steamie. Ciągle widzę tylko fantasy, science fiction, bajkowe krainy i inne nibylandie - na święto zakrawa każda pozycja, która w jakikolwiek sposób odwołuje się do rzeczywistości (teraźniejszej lub przeszłej) i ma ambicję powiedzieć cokolwiek na jej temat.
Owszem, lubię sobie też postrzelać w grach tudzież pobiegać z mieczem czy poskakać po platformach, ale traktuję to medium przede wszystkim jako obszar kultury - i drażni mnie to, że kultura w tej branży coraz bardziej ustępuje pola papce a la Fortnite. Chyba opuściła mnie resztka nadziei, gdy zobaczyłem gameplay z Redfall - jeśli już nawet Arkane idzie w tym generycznym kierunku, to z branżą jest naprawdę źle.
Spośród indyków też coraz trudniej wyłuskiwać perły, gdy na każdym kroku wpadam na podobne do siebie jak dwie krople wody platformówki, strzelanki retro, horrory FPP, rolnicze sandboksy a la Stardew Valley itd. itp. Przygniata mnie liczebność i powtarzalność tych gier.
W każdym razie ostatnimi czasy nie mam za bardzo ochoty grać w cokolwiek innego niż samochodówki. Przynajmniej one nie tracą kontaktu z rzeczywistością :) (chyba że akurat Playground Games robi dodatek Hot Wheels do Forzy Horizon 5...)
Ale spokojnie, w dającej się przewidzieć przyszłości nadal zamierzam publikować przeglądy gier niedostrzeżonych i niekochanych. Nie gwarantuję natomiast, że utrzymam tempo jednego tekstu na pół miesiąca - zobaczymy, jak będę stał z siłami życiowymi w kolejnych tygodniach ;)
"Ciągle widzę tylko fantasy, science fiction, bajkowe krainy i inne nibylandie - na święto zakrawa każda pozycja, która w jakikolwiek sposób odwołuje się do rzeczywistości (teraźniejszej lub przeszłej) (...)"
Rozumiem Cię, tylko że wiesz, gry zawsze były najwyższą formą eskapizmu. Dlatego tak wiele z nich ubiera kostium fantastyki. Ludzie chcą się oderwać od rzeczywistości, uciec od niej, dlatego taka forma wyrazu jest najbardziej popularna. Osobiście nie mam nic przeciwko fantastycznemu sztafażowi, ale dobrze jeżeli taki przekaz zawiera jakieś ważne treści, które naprawdę coś znaczą. Takich gier brakuje mi najbardziej.
"Owszem, lubię sobie też postrzelać w grach tudzież pobiegać z mieczem czy poskakać po platformach (...)"
Absolutnie, niech gry pozostaną grami. Sam lubię połupać w platformówki, albo jakieś mniej, lub bardziej abstrakcyjne gry, gdzie fabuła ma rolę trzeciorzędną, lub nie ma jej w ogóle. Jednak gry zadomowiły się pod strzechami na dobre i miały circa 40 lat, żeby dorosnąć. Kinematografia obfituje w tak wielką różnorodność, że nie mam problemu z wyborem jakiejś sensacji na dzisiejszy wieczór i dramatu psychologicznego na następny. Tymczasem, jeżeli chcę zagrać w grę, która "coś znaczy", to muszę się grubo zastanowić.
Dobrym przykładem są tegoroczne pokazy pseudo-E3. Było parę takich tytułów jak: Flintlock, Redfall, Soulstice, Starfield, Nightingale, Stormgate, czy As Dusk Falls. Łączy je jedno: albo są dramatycznie wtórne, albo skierowane do 12-sto latków. Są to gry albo totalnie nieporywające pod żadnym względem, albo zapóźnione technologicznie i zapowiadające do znudzenia tę samą generyczną rozgrywkę, albo będące straszliwą pstrokacizną usilnie próbującą być "cool". Ostatnim przypadkiem jest As The Dusk Falls, który niby zapowiada "dorosłą i coś znaczącą" rozgrywkę z "pełnią wyborów moralnych". Tymczasem wprawne oko bez problemu wychwyci skojarzenia z teen drama i pożal się Boże - Davidem Cage'em. To jest po prostu festiwal zmarnowanego potencjału. Teraz zrozumiałem, dlaczego spora część dziennikarzy (także tych z GOL-a) krzywiła się na wieść o wyjeździe na targi growe. Pomijam już fakt, że trzeba zasuwać pół nocy po zakończeniu pokazów, by zdążyć dowieźć newsy na czas. Znacznie gorsza jest konieczność słuchania kłamstw i mizdrzenia się, które wypływa z ust dużej części prowadzących i gości. Niby święto graczy, a nie pamiętam, ile razy umierałem w środku, oglądając ten chłam.
Wracając do gier mniej, lub bardziej osadzonych w rzeczywistości... Ostatnio grałem w demo gry (nie pomnę już nazwy), która była osadzona podczas chilijskiego puczu w roku 1973. Temat interesujący i ważny. Niestety gra "nie dostarczyła". Była technologicznie tak absolutnie odrzucająca, że nie potrafiłem wytrzymać z nią więcej niż 10 minut. Dałem sobie spokój po wysłuchaniu ostatniego przemówienia Allende. Szkoda, bo to mogło być coś naprawdę znaczącego. Najwyraźniej my - gracze i branża jako taka, nie jest jeszcze gotowa, by zacząć doświadczać i wytwarzać coś innego, niż proste łupanki. Tak, ja wiem, że podobnych gier trochę było (np. 1979 Revolution: Black Friday), ale jaki był ich odbiór i jakość?
Ostatnio grałem w demo gry (nie pomnę już nazwy), która była osadzona podczas chilijskiego puczu w roku 1973. Temat interesujący i ważny. Niestety gra "nie dostarczyła". Była technologicznie tak absolutnie odrzucająca, że nie potrafiłem wytrzymać z nią więcej niż 10 minut
Taaak, chyba kojarzę tę pozycję. Widziałem jej demo na Steamie kilka miesięcy temu i tematyka od razu mnie zaintrygowała, ale, powiem szczerze, po obejrzeniu zwiastuna nie odważyłem się go nawet zainstalować. Z Twojej relacji wnoszę, że niewiele straciłem :)
1979 Revolution to świetny przykład. Pokazuje, że da się opracować taką grę na dość wysokim poziomie (choć pod względem technologicznym była zacofana) - i że wymaga to wielkiego wysiłku, a zainteresowanie "niemainstreamową" tematyką ze strony graczy okazuje się nikłe. Jeśli mnie pamięć nie myli, najpierw miała to być rozbudowana gra akcji, potem epizodyczna przygodówka na wzór gier Telltale Games - a po kilku latach błądzenia twórców po deweloperskim piekle skończyło się na króciutkiej przygodzie urwanej po pierwszym odcinku. Potem udało im się jeszcze wydać 1979 Revolution na konsolach, ale i tam nie odnieśli sukcesu.
I taka jest smutna - wręcz coraz smutniejsza - rzeczywistość w naszej branży.
Tradycyjnie nic dla mnie :)
Co gorsza, pierwszego dnia festiwalu widziałem kilka potencjalnie fajnych gier na szczyci listy, dem, nie dodałem ich do listy życzeń, a teraz nie mogę ich znaleźć... :( W sumie wychodzi na to, że też są niekochane i niedocenione, ale jednak inne niż te tutaj. :D
Eeeej, ten "Metal: Hellsinger" to jest coś. Taki niby zwyczajny doomopodobny fps, ale skuteczne granie do rytmu sprawia, że czuje się radość. Doom Eternal to to nie jest, ale grając w demo ciągle się uśmiechałem, a ostatnio często się to nie zdarza.
Spośród indyków też coraz trudniej wyłuskiwać perły, gdy na każdym kroku wpadam na podobne do siebie jak dwie krople wody platformówki, strzelanki retro, horrory FPP, rolnicze sandboksy a la Stardew Valley itd. itp. Przygniata mnie liczebność i powtarzalność tych gier.
Podpisuje się pod tym wszystkimi czterema kończynami.
Święta prawda niestety.
Sprawdzenie tego śmietniska na festiwalu (zawziąłem się :)) to prawdziwa mordęga.
Dziwne, bo jednocześnie kompletnie nie podzielam twojego gustu co do gier niekochanych ani awersji do różnych Nibylandii. Ale diagnoza rynku Indie trafna