Dzisiaj poszedłem sobie z rodziną na procesje bo chcieli żebym poszedł. W samym środku procesji rozpętała się szalona burza, wichura i deszcz, jak z jakiegoś tajfunu. Mróz siarczysty i gradobicie.
Pioruny waliły na lewo i prawo, BARDZO blisko nas, a ludzie sobie stali z wyciągniętymi metalowymi parasolkami na otwartych terenach.
Sam powiedziałem rodzinie że lepiej żeby zostawić tę procesje w cholere i pójść się schronić, a nie stać w samym środku potężnej burzy, w lodowatym wietrze na dodatek. Zwłaszcza że mój ojciec sam niedawno wyszedł z grypy, tak samo jak i ja.
Ale oczywiście jego jak i innych odpowiedź to "Przeciez nic się nie stanie, to nie możliwe żeby Bóg dopuścił żeby coś złego stało się wierzącym podczas procesji"
Na dodatek, po tym wszystkim mój ojciec sam powiedział o tym jak pioruny waliły blisko nas, i jakie to było "piękne", coś o tym że to Bóg itp itd..
I właśnie tak się zastanawiam jakie to jest nienormalne, nie mam problemu z tym że ktoś sobie w coś wierzy, ale jeśli przez wiare tak narażają się na niebezpieczeństwo, to jak na to wszystko patrzeć z boku?
Najlepsze jest to, że nawet gdyby piorun faktycznie kogoś tam pieprznął i zabił na miejscu, to ludzie wierzący zaraz znaleźli by sobie wytłumaczenie - a to że może ta osoba na to zasługiwała i Bóg wymierzył sprawiedliwość, a to że ich "czas już nadszedł i Bóg ich zabrał do siebie w tak wspaniały sposób - cud!!". I tak wytłumaczą sobie że i tak to wszystko jest w jakiś sposób oznaką miłości i sprawiedliwości Boga... Lub uznają to jako znak - że trzeba wierzyć JESZCZE bardziej, i jeszcze gorliwiej uczestniczyć w tych wszystkich obrzędach, narażając się na niebezpieczeństwo.
I to jest tylko jeden przykład, ale wyobrażam sobie że jest wiele przypadków kiedy ludzie narażają się na jeszcze większe nieszczęścia niż to, dlatego że czują się nietylakni bo "chroni ich Bóg", lub są przekonani że im coś bardziej nieprzyjemne i niebezpieczne, tym bardziej zostanie im to wszystko wynagrodzone.
Kiedy spojrzy się na to wszystko z boku to wydaje się to jak takie chore kółko.
Niezła historyjka, widać że to niebezpieczna ideologia jednak.
Zdumiewa mnie czasem jak starsze Panie w autobusie rozmawiają o opętaniu młodzieńców przez demony, jakoby to one kazały im kląć i pić wódę pod sklepami z kolegami. Ich zdaniem powinno więcej młodzieży szkolić się w kierunku zostania kapłanem, co by mogli wypędzać demony z reszty.
Po cos tam poszedl skoro nie wierzysz?
Ludzie którzy wierza, robia to calkowicie, a nie tam gdzie im pasuje. Wierzysz w zmartwychwstanie, a nie wierzysz, ze bog nie trafi piorunem swoich wyznawcow?
"Przeciez nic się nie stanie, to nie możliwe żeby Bóg dopuścił żeby coś złego stało się wierzącym podczas procesji"