Jak wyglądałby Terminator ze Stallonem w roli głównej?
Bardzo się gryzie w moim odczuciu. Może zbyt wiele razy oglądałem te filmy (1 i 2).
Czy dobrze to kwestia dyskusyjna. Aktorstwo umrze na rzecz komputerowych tworów? Kasę będą kosić tylko korporacje? Przecież jeszcze trochę i uda się wykreować realistycznego bohatera zgodnego z wizją autora scenariusza czy reżysera. Jako zabawa fajna rzecz. Na początku wszystko będzie przerabiane, nie tylko fragmenty ale i całe filmy... a co dalej?
Dobrze w tym sensie, że istnieją coraz większe możliwości. Kiedyś byłoby niemożliwe nakręcić scenę z aktorem, który już nie żyje lub który jest znacznie starszy niż kiedy grał rolę po raz pierwszy. Źle w tym sensie, że "lepsze wrogiem dobrego" więc pewnie elementy które dają lepszy efekt tu i będą wypierać to co jest dobre w dłuższej perspektywie np. zamiast szukać nowych talentów i promować nowe twarze, będzie się zatrudniało aktorów tylko po to aby na nich nałożyć bardziej znaną twarz. I krótkodystansowo będzie to wyglądać fajne bo znowu zobaczymy na ekranie naszych ulubieńców sprzed lat, ale jednocześnie kino straci na oryginalności i naturalności.
Podobnie było z CGI. Za czasów Władcy Pierścieni czy Parku Jurajskiego był wielki zachwyt bo nareszcie można było pokazać rzeczy które wcześniej były nieekranizowalne. Z drugiej strony doprowadziło to do sytuacji, w której niemal wszystko jest robione przez CGI bo to pozwala na większą kontrolę nad produkcją przez co traci się to wrażenie realności widoczne chociażby w takich filmach jak Braveheart czy Ostatni Samuraj. Całe szczęście wciąż są ludzie którzy przedkładają praktyczne efekty nad CGI.
Oczywiście pozostaje kwestia promocji, którą będą zajmować się usługi streamingowe, jeśli uznają dany film za odpowiednio dobry. Ale i bez tego niektórzy wybiją się samą swoją twórczością.
No i jest jeszcze kwestia scenariuszy, które twórca filmu będzie mógł napisać sam, ale niewielu może to potrafić. Tak czy inaczej, scenarzyści przetrwają bez najmniejszych problemów.
Po 2 części terminatora z każdą kolejną to była coraz większa parodia terminatora. Z tego co pamiętam w ostatnim założył rodzine , szydełkował , projektował wnętrza , opowiadał bardziej czerstwe dowcipy od Strasburgera.
Imo. Pasowałby. Arnie i Sly to tzw. "polar opposite" . Zawsze grali w podobnych filmach i mieli podobne historie w życiu.
Na pewno chodziło ci o "polar opposite"? To by oznaczało, że byli tak różni, że bardziej się nie da.